
Kierowcy, ale i inni pracownicy Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej – miejskiej spółki transportowej, nie oceniają dobrze swojego prezesa, podobnie jak i nie ocenili go dobrze, kiedy był prezesem Jagiellonii. Sam prezes odnosi się do – póki co – wyłącznie swojej działalności w Jagiellonii, zaś co do przyszłości KPKM, będzie musiał wdrożyć plan naprawczy, aby utrzymać spółkę przy życiu.
Szerokim echem odbił się nasz artykuł o braku premii świątecznych w miejskiej spółce Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej. Pracownicy narzekali na niewłaściwe decyzje zarządu, na warunki pracy i atmosferę panującą w spółce. Przede wszystkim jednak wskazywali na nieudolność kierownictwa, które doprowadziło KPKM niemal na skraj bankructwa. Obecnie dług sięga około 10 milionów złotych i urząd miasta polecił przygotowanie planu naprawczego.
„Dariusz Ciszewski – prezes spółki od 2006 r. W chwili obecnej pełni jednoosobowy zarząd. Od 01.01.2018 nie jest pracownikiem firmy, jest na kontrakcie (opłacanym przez miasto). Były prezes Jagielloni – prawie doprowadził do jej bankructwa, to samo grozi spółce KPKM. Dług firmy sięga prawie 10 mln zł. Przy czym brak jest jakichkolwiek wielkich inwestycji, które mogłyby uzasadniać takie długi” – przekazali naszej redakcji pracownicy KPKM.
Na te słowa pracowników nie pozostał obojętny sam zainteresowany, który odniósł się do czasów, kiedy kierował Jagiellonią Białystok. Wskazuje, że kiedy przejmował kierowanie Jagiellonią, była ona w fatalnej kondycji finansowej, jak również i w ogólnej – sportowej. Piłkarze strajkowali, komornik wypłacał wierzytelności wierzycielom, konta bankowe były zamrożone, ale Dariusz Ciszewski twierdzi, że dzięki jego planowi naprawczemu nie trzeba było ogłaszać upadłości.
"Na prezesa zarządu Jagiellonia S.A. zostałem powołany 8 stycznia 2003 roku.
W dniu objęcia przeze mnie funkcji stan Jagiellonii S.A. były następując:
Piłkarze nie grali meczów gdyż strajkowali.
Wszystkie konta bankowe były zamrożone w spółce.
Był komornik w Spółce i realizował wierzytelności kontrahentów.
Wszystkie warunki były ku temu abym musiał ogłosić upadłość Jagiellonii S.A.
Na koniec kwietnia 2003 roku, po zakończeniu mojej misji naprawczej Jagiellonii, stan Jagiellonii był następujący:
Piłkarze zaczęli wygrywać pierwsze mecze.
Konta bankowe zostały odblokowane.
Ze wszystkimi wierzycielami zostały zawarte umowy spłaty długów.
Optymistycznie można było patrzeć na przyszłość Jagiellonii.
W kwietniu 2003 roku, po złożeniu przeze mnie rezygnacji z funkcji prezesa zarządu, na mój wniosek, został powołany na prezesa pan Lech Rutkowski, który rozpoczął negocjacje z nowymi właścicielami Jagiellonii" – przekazał Dariusz Ciszewski – pisownia oryginalna.
Teraz będzie musiał podobny plan naprawczy wdrożyć spółce, jaką obecnie kieruje. W dniu 28 grudnia zbiera się rada nadzorcza, która albo przyjmie przedstawiony przez prezesa plan naprawczy, albo nie. Kierowcy zaś zapowiadają, że jeśli sytuacja finansowa się nie poprawi, mogą zacząć składać rezygnacje z pracy lub dostarczać zwolnienia lekarskie – co w jednym i drugim przypadku może skończyć się niemożliwością zapewnienia przewozu pasażerów zgodnie z rozkładami jazdy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Już po firmie , będą tylko dwie spółki .Kpkm zostanie podzielone 50/50 dla kpk i kzk
Treść komentarza...
Ciekaw jestem czy wywalanie pieniędzy na pierdoły....typu asystenty jazdy które doprowadzały do awarii autobusów to jeden z planów naprawczych ? A po drugie jeśli Pan prezes chce naprawiać firmę to dlaczego od kierowców ? Może najpierw niech po obniży stawki pracownikom biurowym np. Pani głównej księgowej która zarabia niesamowite pieniądze, i dlaczego tworzy nowe niepotrzebne etaty osobom które nie mają bladego pojęcia o komunikacji miejskiej......( osoby wtajemniczone wiedzą o kogo chodzi)
To jest afera na całą Polskę,dziwię że nikt nie raczył skontrolować spółki!
Wszystkie oszczędności kosztem kierowców; system ekonomicznej jazdy - ucinanie premii za przepaly, zabieranie premii świątecznej i ograniczenie do minimum autobusów pracowniczych pytanie co jeszcze dalej będzie zabierane?!
Bohater zapomniał dodać, że na koniec kwietnia 2003 roku , po zakończeniu misji naprawczej Jagiellonii , zazieleniła się trawa. Jak to w kwietniu często bywa.
Jakoś dziwnym trafem, ze strony firmy poznikały sprawozdania z działalności zarządu z ostatnich lat. Przypadek ?
Dzień Dobry Białystok bardzo dobrze ze piszecie o "panu prezesie" Możecie jeszcze napisać artykuł o spółce KPK gdzie zlikwidowano autobusy pracownicze i każdy do pracy od 1 stycznia będzie zmuszony dojezdzać na włąsną rękę ,a nie wszyscy z pracowników mają samochody ...
Szok !!!!!!!! To co się dzieje z pieniędzmi za Paliwko, za wynajęte hale, za parking......firma za płotem nie wynajmuje tyle innym przedsiębiorcom i lepiej prosperuje. Czyżby za płotem Mieli łeb na karku a tu żeby bardziej sobie kieszenie napchać ? Powinna wparować NIK.
Wywalic na morde.
Jeszcze trochę czasu i podobne kwiatki bęndą się dziać w kpk , na początek zabranie pracownikom transportu do i z pracy.
Podobne kwiatki bęndą się dziać w kpk, najpierw trzeba zabrać od 1 stycznia autobusów pracowniczych, brawo panie prezesie :(
Prezesem jest od 12 lat i nie potrafi wyprowadzić spółki na zero? Miasto nie widzi problemu? Wystarczyło kupować autobusy na gaz i prąd a nie diesle z koniecznością lania ad blue.
Zachcialo się ęuro VI, to nie ma co płakać.Przecież one palą jak smoki min. ze względu na automatyczne "strojenie" parametrów pracy silnika (dogrzewanie itd) po to, by te Euro VI spełniać.
A do czego prezesowi stacja pogodowa? jaki jest jej koszt? podobno sobie zakupił, wiedząc wszak, że firma jest w krytycznej sytuacji finansowej. Podobno kupił miesiąc temu, warto sprawdzić. A gdzie jest kabina prysznicowa i komu służy, o ile jeszcze jest w firmie? ta z biczami wodnymi, z masażami wypasiona, podobno też kupił ale nie wiadomo gdzie ona jest i dla kogo, za czyje pieniądze. W czasie pracy bawił się dronem, który wpadł za siatkę sąsiedniej spółki. Po co firmie "inspektor kontrolingu" w osobie, która wcześniej była zastępcą kierownika do spraw eksploatacji i taboru. M. Ciekawe czy został on zatrudniony na tych samych zasadach płacowych i do czego ta funkcja raptem stała się niezbędna w padającej spółce - syn głównej księgowej. ?