
Krzysztof Kamiński (na zdjęciu), prezes Grupy Alnea, prowadzi biznes oparty o innowacyjne technologie w województwie warmińsko - mazurskim. Ale od lat współpracuje z firmami z naszego regionu, m.in. w ramach członkostwa w Klastrze Obróbki Metali. Twierdzi, że w czasie panującej epidemii koronawirusa przedsiębiorcy muszą sobie pomagać, by przetrwać. Jeszcze nie panikują, ale niepokój wśród nich rośnie. Czy i w którym kierunku administracja państwowa powinna skierować wsparcie, by zminimalizować liczbę upadłości i ratować miejsca pracy? Krzysztof Kamiński mówi o tym w rozmowie z Piotrem Walczakiem.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Proszę powiedzieć, jak na funkcjonowanie pana firmy wpływa obecna sytuacja, związana z epidemią w kraju koronawirusa. Kontrahenci wycofują się już z dotychczasowych wspólnych działań?
Krzysztof Kamiński: Niestety tak. Firmy wstrzymują na bliżej nieokreślony czas projekty inwestycyjne. Całe szczęście, że mamy portfel zamówień. Ale co potem? Dzisiaj nie ma chyba ani jednej osoby, która jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wielu ekspertów z zakresu stosunków międzynarodowych oraz ekonomii światowej podkreśla, że świat jaki znamy - kończy się. W skrócie można to ująć w słowach: neoliberalizm i rządy nastawione na szukanie łatwych sposobów zyskiwania przewagi konkurencyjnej poprzez relokację produkcji do biedniejszych krajów, kończą się w sposób bezprecedensowy.
Gwałtownie urwane łańcuchy dostaw, gwałtowny spadek popytu, ale i podaży, wynikające ze strachu o życie swoje i najbliższych spowodują powstanie nowego ładu ekonomicznego i społecznego. Jakiego? Nie wiadomo.
Ale jedno jest optymistyczne. Dzięki rozsądkowi polskiego rządu oraz społeczeństwa jest szansa, że Polska na tym zyska. Oczywiście nie stanie się to automatycznie. I nie chodzi mi tu o pakiet antykryzysowy, zwany tarczą. Nie znam w chwili obecnej szczegółów, ale uważam, że są to działania zbyt płytkie oraz obarczone dużą ilością biurokracji, zatem ich skuteczność będzie ograniczona.
Uważam, że naszą szansą jest solidarność społeczna. W tych czasach powinniśmy kupować polskie towary, zlecać pracę polskim firmom, dbać o nasz rynek. Nie możemy sobie pozwolić na transfer naszych środków za granicę. Rząd tego nie wprowadzi, bo to niezgodne z prawem unijnym, ale my obywatele możemy sami decydować o tym, czy wybierać polskie, czy zagraniczne produkty. I to nawet gdyby polskie były droższe lub gorszej jakości. Takie decyzje powinny być przejawem naszej polskiej solidarności i dbałości także o naszą przyszłość.
Nie muszę chyba podkreślać, że każda złotówka zostawiona w kraju prędzej czy później wraca do nas w różnej formie. Jeżeli chodzi o firmę Alnea, to także na to liczę, że polskie zakłady produkcyjne zrezygnują z zakupów maszyn i urządzeń za granicą, a zaczną wspierać swoimi decyzjami inwestycyjnymi polskich producentów maszyn.
Co z pracownikami? Pewnie są niespokojni o etaty...
- Nie rozmawiałem z pracownikami o etatach, bo na razie mamy zamówienia. Nie ma zatem mowy o redukcji zatrudnienia. A nawet jeśli pojawiłyby się jakieś kłopoty, to dbałość o kadrę, to podstawa do przetrwania firmy. Człowiek powinien być jako ostatni poddany tzw. redukcjom. Na tę chwilę zakład produkuje normalnie, a jedyne o czym rozmawiamy, to kwestie bezpieczeństwa i zdrowia. To jest najważniejsze w tej chwili.
Alnea współpracuje z firmami z województwa podlaskiego. Rozmawiacie o tym, w jaki sposób wspierać się teraz?
- Sytuacja jest bardzo dynamiczna. W tej chwili nikt nie wie, co będzie dalej. Stąd wszelkie kontakty praktycznie zamarły. Nawet te dotyczące projektów, które były już w mocno zaawansowanym stadium rozmów. Myślę, że do świąt to się nie zmieni. Liczę na to, że po świętach wrócimy jako kraj ze zdwojoną siłą do pracy, ciesząc się, że wirus u nas nie miał zbyt dużego zasięgu. Tego sobie i wszystkim, nie tylko przedsiębiorcom, życzę.
Liczę także na to, że tak jak wcześniej powiedziałem, firmy które nie utracą potencjału inwestycyjnego, zrezygnują z maszyn i urządzeń zakupowanych poza Polską, na rzecz naszych krajowych rozwiązań. Jak wspomniałem: dla dobra nas wszystkich.
A jeśli chodzi o same nastroje wśród przedsiębiorców, to mamy do czynienia z paniką, czy jeszcze z niepokojem?
- Jeszcze niepokój, ale dość znaczny. Co ciekawe, mam kontakty z przedsiębiorcą z USA, który wydaje mi się że jest bardziej spanikowany niż my w Polsce. Może wynika to z faktu, że Polska nigdy nie miała lekko. Zawsze walczyliśmy z jakimś kryzysem. Jesteśmy więc doświadczeni i w jakimś stopniu uodpornieni. W USA poziom ryzyka i komplikacji przy prowadzeniu biznesu był do tej pory dużo niższy. Ale wirus wprowadził równe wyzwania i ryzyka dla każdego kraju, na całym świecie. Przy czym w USA mamy już kilkanaście tysięcy potwierdzonych zachorowań - stan na piątek, a w Polsce niecałe 400.
Tak jak wcześniej wspomniałem, ta sytuacja daje nam duże szanse na rozwój naszego kraju i znaczącą poprawę pozycji Polski. Inwestorzy i klienci będą teraz podejmować decyzje o zamówieniach patrząc na ryzyka także polityczne. A nie muszę chyba dodatkowo chwalić naszego rządu z premierem Mateuszem Morawieckim na czele. To, co zrobiono z blokadą granic i szybkimi, mocnymi decyzjami, było strzałem w dziesiątkę. Także polskie społeczeństwo w znacznej większości pokazało się jako zdyscyplinowany i rozsądny naród.
W kolejnym kroku musimy być solidarni z polską gospodarką i promować oraz wybierać to, co polskie. To bardzo ważne, aby wspierać polskie miejsca pracy, które będą na pewno teraz znikać. Jeszcze tego nie widzimy na dużą skalę, ale to się zacznie dziać za kilka tygodni lub miesięcy. Na tę chwilę korzystamy jeszcze z problemów Chin. Wiele firm z Polski przeżywa gwałtowny wzrost produkcji, właśnie ze względu na zerwanie łańcuchów dostaw z tego kraju. To dotyczy branży meblarskiej, chociaż tu eldorado zaraz się skończy ze względu na już widoczne problemy rynków zachodnich, które są odbiorcami naszych mebli. Wciąż dotyczy to branży budowlanej, gdyż decyzje inwestycyjne związane z budową domów, mieszkań nie są podejmowane na 1-2 lata w przód, ale na dekady. Nie wspomnę o produkcji żywności czy środków higieny.
Ale z drugiej strony problemy ma już cała branża samochodowa. Zakłady są wygaszane na 2-3 tygodnie. A pamiętajmy, że Polska jest jednym z większych dostawców tzw. pierwszego wyposażenia samochodów. To dotyczy tylko przemysłu. A przecież branże turystyczna, restauracyjna, hotelowa, PR-owa i inne usługowe już od czterech tygodni przeżywają zapaść. To przełoży się nie na kichnięcie czy katar całej gospodarki, ale na potężną zapaść. Dlatego jeszcze raz podkreślę: potrzeba nam mocniejszych pakietów antykryzysowych niż wczoraj (czwartek - red.) ogłoszona tarcza.
Potrzeba nam też radykalnego odejścia od biurokracji. Firmy muszą poczuć pomocną dłoń państwa, zaraz jak tylko skończy się stan zagrożenia epidemicznego. Mamy jeszcze czas, aby te działania poprawić.
Jak pan przyjął informację o pakiecie pomocowym rządu dla przedsiębiorców, tak zwanej tarczy antykryzysowej?
- Z nadzieją. Ale wchodząc coraz głębiej w szczegóły uważam, że to za mało. Wcześniej wspominałem o tym, co nas czeka gospodarczo. Jednocześnie jeśli przejdziemy kryzys minimalizując straty, to mamy szansę odgrywać jedną z ważniejszych ról w nowym ładzie gospodarczym.
Według mnie na pewno będziemy się bardzo liczyć na arenie europejskiej, a najprawdopodobniej też światowej. Do tego potrzeba nam jednak mocnych działań wsparcia od państwa polskiego.
Na pewno na czas trwania pandemii powinno być całkowite zwolnienie firm z płacenia składek na ZUS i podatków od nieruchomości i dochodowego. Prolongata kredytów i leasingów z kapitalizacją odsetek. Odroczenie innych danin, jak VAT czy np. składka na PFRON. Zaraz potem powinny pojawić się mocne zachęty inwestycyjne: np. zwiększenie jednorazowej amortyzacji od środków produkcyjnych do miliona złotych czy też szybkie wprowadzenie ulgi podatkowej od nowych technologii wytwórczych.
Na pewno powinny pojawić się wsparcia do miejsc pracy, np. prace interwencyjne, staże itd. Pamiętajmy, że poziom bezrobocia w krótkiej perspektywie może znacznie podskoczyć. Potężne wsparcie dla przedsiębiorców i zadbanie o miejsca pracy to dzisiaj warunek sine qua non aby myśleć o przyszłości optymistycznie.
Reasumując: dobrze, że pojawił się pakiet antykryzysowy, ale uważam że powinien być on mocno poprawiony. Może podczas prac w Sejmie? Zachęcam naszych przedstawicieli w Sejmie i Senacie o zebranie pomysłów od przedsiębiorców i wdrożenie ich w życie.
Wprost: co jest pana zdaniem potrzebne ze strony administracji państwowej, byście przetrwali? Bo że rykoszetem dostaje bądź dostanie niejedna branża, to wątpliwości raczej nie powinniśmy mieć.
- Oczywiście! Żartów nie ma, sytuacja jest bardzo niebezpieczna! Straty będą wszędzie. Jak już mówiłem wcześniej: zwolnienia z ZUS, CIT, PIT, odroczenia VAT, PFRON i innych danin. Odblokowanie pieniędzy z kont VAT-owskich. Dofinansowanie miejsc pracy jest też istotne, ale nie zapominajmy, że czysta pensja "na rękę" to mniej niż 60 procent całych kosztów związanych z utrzymaniem miejsca pracy.
Zatem budowanie skomplikowanych konstrukcji dofinansowania proponowanych w pakiecie jest nietrafione i będzie tylko tworzyć dodatkową biurokrację. Czystszym i skuteczniejszym rozwiązaniem jest rozwiązanie wdrożone np. na Węgrzech - zwalniamy pracodawców ze składek ZUS, przy czym tu można stopniować stopień zwolnienia w zależności od problemów firmy. Tak właśnie zrobili Węgrzy.
Ponadto instytucje mające jakikolwiek kontakt z przedsiębiorstwami powinny maksymalnie nastawić się na wsparcie. Także jeśli o chodzi o kontrole, rozpatrywania wszelkich wniosków itd. Pomysłów jest znacznie więcej, ale ważne jest, aby resort pani minister Jadwigi Emilewicz wsłuchał się w te pomysły, a nie decydował za nas. To kluczowe dla naszej przyszłości!
Pokusi się pan o zapowiedź skutków obecnego "kryzysu"? Tak szczerze.
- Szczerze? Nie... Na pewno mam w sobie pewne nadzieje, o których wcześniej wspominałem, jak choćby szansa na zmianę pozycji naszego kraju w światowej gospodarce czy resentyment Polaków do tego, co wyprodukowane w Polsce. Na pewno nowa gospodarka światowa będzie inna, w sensie relokacji produkcji, usług, standardów pracy. Ale stopień skomplikowania obecnej sytuacji jest wyjątkowo niestandardowy. To nie jest kryzys zależny od człowieka i człowiek nie może przewidzieć, co będzie za kilka miesięcy, a co dopiero za rok albo dwa.
Życzę wszystkim i sobie, żeby było lepiej niż przed kryzysem i mam nadzieję, że przy dużym zaangażowaniu rządu, społeczeństwa, przy dużej solidarności i wzajemnym wsparciu w każdym obszarze życia wyjdziemy z tej sytuacji wzmocnieni i dumni, że jesteśmy Polakami!
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nagle sobie przypomnieli, że gospodarka posiada tzw.narodowość. Już im państwo nie przeszkadza i pomoc państwa nie śmierdzi socjalizmem, komuną. Hipokryci. Krzyczycie o wolnym rynku - \'\'Odrzucamy wszelką interwencję w wolny rynek, na którym decyzje podejmują dziesiątki tysięcy przedsiębiorców i miliony konsumentów. Uznajemy zasadę, że każdy jest kowalem swojego losu. Odrzucamy jakąkolwiek przymusową redystrybucję dóbr. W naszym przekonaniu przyniesie to szybki wzrost gospodarczy i trwały dobrobyt. W tym celu należy znieść bariery prawne hamujące działalność gospodarcza, którą powinny prowadzić jednostki i ich spółki. Kategorycznie odrzucamy prowadzenie działalności gospodarczej przez państwo, włączając w to służbę zdrowia i edukację. Odrzucamy jakiekolwiek przejawy państwowego interwencjonizmu i etatyzmu – zarówno w sferze rynkowej, jak i społecznej. Dlatego uważamy za konieczną likwidację zasady „sprawiedliwości społecznej”..... Wolny rynek panowie przedsiębiorcy. Jeżeli mam wybór - polski bubel czy zagranicy dobry produkt. Co wybiorę? Wiadomo zagraniczny. Wolny rynek weryfikuje. Jak ktoś nie potrafi prowadzić firmy, niech jej nie prowadzi. Niech najsłabsze firmy padają, przetrwają najlepsze!