
Odbudowa niektórych branż potrwa latami - uważa Krzysztof Kamiński (na zdjęciu), prezes Grupy Alnea, w skład której wchodzą spółki Alnea, Alnea Robotics i Alnea Engineering, mające siedziby w województwie warmińsko-mazurskim. Przedsiębiorca współpracuje z podlaskimi podmiotami i niejednokrotnie komentował dla naszego portalu sytuację w gospodarce. I tym razem nie owija w bawełnę. W rozmowie z Piotrem Walczakiem stwierdza, że spodziewa się fali bankructw, m.in. w hotelarstwie, gastronomii, a następnie wzrostu bezrobocia. W konsekwencji tych problemów nastąpi gwałtowne załamanie popytu. A to spowoduje efekt domina, czyli coraz trudniejszą sytuację w bankowości, branży spożywczej, a w kolejnych krokach - na przykład w budowlance.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Pandemia nie odpuszcza. Jak - pana zdaniem - głęboki mamy kryzys w gospodarce? Bo to, że wiele firm i branż obrywa, to słyszymy od miesięcy. Pytanie, jakie skutki COVID-19 będzie zostawiał w najbliższym czasie.
Krzysztof Kamiński, prezes Grupy Alnea: To zależy od branży. Niektóre, jak hotelarstwo, organizowanie eventów czy np. branża odzieżowa, i to zarówno część produkcyjna, jak i handlowa, powoli przestają istnieć. W tych przypadkach obawiam się, że ich odbudowa, o ile będzie możliwa, to potrwa lata.
Inne branże, jak np. spożywcza, nie odczuwają większych zmian, a często notują stałe wzrosty. Ale są też branże przeżywające duże wzrosty, jak np. produkcja okuć meblowych czy usługowa świadcząca naprawy sprzętu elektronicznego.
Tak jak wspominałem we wcześniejszych wywiadach, na naszych oczach odbywa się wręcz rewolucyjna zmiana polskiej gospodarki. Przy czym dalej nie wiadomo, jaka będzie nowa rzeczywistość.
Wracając do pytania, o głębokość kryzysu, to według moich informacji po stosunkowo niewielkich problemach po wiosennym lockdownie teraz można zacząć mówić o poważnej sytuacji. To, że wiosnę udało się nam przejść suchą nogą, widać chociażby po stopie bezrobocia, która w zasadzie się nie zmieniła. Niestety obawiam się, że kolejnej wiosny także w tym obszarze zamiast cieszyć się, będziemy liczyć straty. Tak więc osobiście spodziewam się fali bankructw, np. w hotelarstwie, gastronomii, a następnie wzrostu bezrobocia. W konsekwencji tych problemów doświadczymy gwałtownego załamaniu popytu. To spowoduje efekt domina, czyli coraz trudniejszą sytuację w bankowości, branży spożywczej, a w kolejnych krokach na przykład w budowlance.
Jest też jedna pozytywna, jak dla mnie, obserwacja. Ten rok, w zasadzie od marca, to niekończąca się mordercza walka o przetrwanie całej gospodarki. Wydawałoby się, że popyt prywatny powinien załamać się od razu po pierwszym lockdownie, co w zasadzie chwilowo nastąpiło, ale już odczyt za trzeci kwartał pokazał, że nie tylko odrobiliśmy straty, ale rok do roku wyszliśmy na lekki plus.
Owszem, kupujemy mniej samochodów, ale popyt na elektronikę, artykuły spożywcze czy nawet na mieszkania nie zmalał. To oznacza, że staliśmy się w ostatnich latach bogatym społeczeństwem, które wygenerowało na tyle dużo zasobów, aby żyć na wysokim poziomie także podczas kryzysu. Pytanie, gdzie jest kres tych zasobów. Według mnie właśnie się do niego zbliżamy. I to będzie prawdziwy kryzys.
Sporo firm upadnie, ludzie potracą pracę. Z drugiej strony rynek nie znosi próżni. Prędzej czy później gdzieś ten potencjał przedsiębiorczości i zasobów ludzkich będzie musiał zostać chyba zagospodarowany.
- Jak wspomniałem, są branże, które pomimo lockdownu notują olbrzymie wzrosty sprzedaży. To spowoduje wzrost zatrudnienia właśnie w tych firmach. Z drugiej strony, wiele branż przeżywa potężny kryzys, np. ostatnio mówiono o problemach jednego z największych w Polsce hotelarzy. Tam na pewno zatrudnienie gwałtownie zmaleje. Mowa jest także o likwidacji wielu miejsc pracy np. w bankowości.
Ponadto, rynek pracy zasili wiele osób, które prowadziły własne firmy, np. PR-owe, eventowe, gastronomiczne, gdzie z pominięciem krótkiego okresu odmrożenia gospodarki podczas wakacji - w zasadzie do dzisiaj nie ma zleceń. Zapewne takie osoby częściowo powrócą do działalności gospodarczej, gdyż nie będą chciały pracować u kogoś "na garnuszku". Widzę po sobie, że kto raz doświadczył prywatnej działalności, nie będzie chciał, a nawet czasami potrafił wstawać np. na 7 do pracy, siedzieć przy biurku bite osiem godzin, czasami dłużej i musieć słuchać poleceń przełożonego. Takie osoby są skazane na własną działalność gospodarczą, pytanie tylko - w jakiej branży.
I chyba to jest odpowiedź, gdzie te "zasoby ludzkie" trafią. Po prostu znaczna część osób bez pracy będzie musiała się przebranżowić. Wskazywałem we wcześniejszych naszych rozmowach, że nowy ład gospodarczy będzie wyglądał inaczej niż byliśmy do tego przyzwyczajeni. Oprócz tego, że nowy ład wymusi na firmach szybkie automatyzowanie biznesów w celu optymalizacji kosztów i zmniejszenia ryzyka - a człowiek był, jest i będzie ryzykiem biznesowym, to na pewno jednym z ważniejszych efektów pocovidowych będzie przesunięcie pracowników z jednych sektorów do innych. A co za tym idzie - ludzie będą musieli nauczyć się pracować w nowym zawodzie, zdobyć nowe kwalifikacje, czasami zmienić miejsce zamieszkania.
Takie ruchy nie dzieją się z dnia na dzień, dlatego prognozuję w nowym roku wzrost stopy bezrobocia, która zapewne po ustabilizowaniu się gospodarki zacznie spadać. Krótko mówiąc: czekają nas trudne miesiące, mam nadzieję, że nie lata.
Powrót do normalności może potrwać rok, dwa, trzy, więcej? Czy w ogóle możemy zakładać, że wrócimy do takiego życia, jak przed atakiem koronawirusa?
- Przede wszystkim należy sobie zadać pytanie: co to jest normalność? W korporacjach mówi się, że jedyne co jest stałe w biznesie, to zmiany. Zatem patrząc od strony biznesu, to obecna sytuacja nie jest niczym niezwykłym. Mówi się przecież o naprzemienności kryzysów i okresów wzrostu, czyli o zmiennych cyklach koniunkturalnych. Ostatnio mieliśmy potężne wzrosty, zatem czas najwyższy był na odwrócenie trendu. Ale patrząc od strony czysto ludzkiej, to odpowiedź na tak postawione pytanie jest bardzo trudna. Nawet jeśli pandemia wygaśnie bądź gwałtownie osłabnie, to zmiany, szczególnie na rynku pracym spowodują spadek popytu, który przełoży się na problemy kolejnych branż, zapewne bankructwa firm, następnie problemy branży finansowej itd.
Ale spróbuję trochę powróżyć: zapewne nowa rzeczywistość spowoduje zmianę wzajemnych zależności w gospodarce światowej, a w konsekwencji wspomnianą wcześniej potrzebę przebranżowienia się wielu osób aktywnych zawodowo. Idąc dalej - powstanie potrzeba zmiany systemu kształcenia zawodowego czy podnoszenia kwalifikacji zawodowych w taki sposób, aby osoby, które pracowały do tej pory w hotelu czy restauracji, mogły zająć się na przykład obsługą linii zrobotyzowanych. Im szybciej się przebranżowią, tym lepiej.
Wydaje mi się też, że zmienią się również nasze preferencje zakupowe. Jako przykład mogę tu podać restauracje. Sądzę, że w perspektywie najbliższego roku - dwóch lat spadnie zainteresowanie restauracjami, jadaniem na mieście. Ludzie, nawet ci bogatsi, zauważyli, ile zostaje im w portfelach, gdy sami żywią się w domu. Sprzyjać temu będzie większa ilość osób pracujących w tzw. home office oraz coraz lepsze jakościowo dania gotowe do spożycia. Widać to po liczbach - rynek dań gotowych rośnie jak na drożdżach i przekroczył już wartość miliarda złotych.
Tak więc zmian dla przeciętnego Kowalskiego czy też Kamińskiego będzie sporo. Wydaje mi się, że w miarę uspokajania się sytuacji gospodarczej będziemy wracać do tego, co lubimy, czyli do większego korzystania z usług - np. hotelarskich czy gastronomicznych. I tu pojawi się kolejny problem: brak personelu, który po prostu ucieknie z tych branż. Rozwiązaniem na te problemy będą musiały być systemy robotyczne i automatyczne, np. roboty transportujące brudne pościele z pokoi do pralni albo automaty lub nawet humanoidy w recepcjach.
Reasumując: po tych zawirowaniach świat niewątpliwie pójdzie w kierunku nowych technologii. Będzie to dotyczyć także medycyny, opieki społecznej, sprzedaży i wielu innych dziedzin. Zatem nowa rzeczywistość będzie inna niż dotychczasowa. Czy to będzie normalność? To zależy od punktu widzenia.
Namawia pan do kupowania polskich produktów. I jak obserwacje?
- Coraz więcej mówi się o znaczeniu patriotyzmu gospodarczego. Coraz więcej osób utożsamia się z polską marką i jej szuka. Ja także wciąż trwam w tym zwyczaju. Wczoraj kupowałem produkty spożywcze i widząc kraj pochodzenia inny niż Polska, nawet ich nie dotknąłem. A wyglądały bardzo okazale. Oczywiście jest wciąż dużo produktów zagranicznych, których zamienników w Polsce nie ma bądź przyzwyczailiśmy się do jakichś rzeczy, smaków. Tam zapewne zmian zwyczajów zakupowych nie ma i nie będzie. Widać jednak, że świadomość odpowiedzialności społecznej względem polskiej gospodarki po pierwsze żyje w mediach, ale także w myślach ludzi. To cieszy.
Natomiast co do mojej branży, to tutaj ciągle rządzi pragmatyzm gospodarczy. Przy czym COVID-19 jest tutaj argumentem za polskimi producentami, bo korzystając z naszych usług nie ma ryzyk związanych na przykład z serwisem. Nikt teraz nie wie, czy i kiedy dla obcokrajowców zostanie zamknięta granica.
Podumowując: wśród przedsiębiorców jest lepiej, jednak z innych powodów. Dlatego trzeba tę myśl powtarzać wciąż i wciąż, aby każdy zrozumiał, że kupując polskie, działa się także na swoją korzyść, bo w kraju zostaje więcej pieniędzy. Trzymajmy się tych nawyków nie tylko w czasach kryzysu!
W skład Grupy Alnea wchodzą firmy wysokich technologii. Dziś polskie przedsiębiorstwa szybciej przekonują się do automatyzacji produkcji, robotyzacji?
- Obecny okres to niewątpliwie czas wzmożonych zapytań kierowanych do naszej firmy, co sugeruje wzrost zainteresowania tym tematem. Nie ma praktycznie dnia, żebyśmy nie dostali zapytania od przedsiębiorstwa zainteresowanego automatyzacją i robotyzacją. Oczywiście samo zapytanie to jeszcze nie decyzja inwestycyjna. Na to drugie trzeba mocno zasłużyć ceną, jakością, warunkami realizacji, koncepcją, obsługą itd.
Wydaje mi się, że w tym zakresie nasza firma staje na wysokości zadania, co potwierdza portfel zamówień. Dodatkowo, staramy się poszerzać świadomość firm. Tłumaczymy, że warto, że się opłaca, że bez rozwoju nie ma przyszłości. Do dotarcia do firm służy nam szereg narzędzi. Na przykład w październiku odbyła się współorganizowana przez nas III Konferencja Automatyzacja i Robotyzacja, w której uczestniczyli także przedstawiciele przemysłu z Podlasia, między innymi Sebastian Rynkiewicz z Klastra Obróbki Metali. Na blogu i w aktualnościach na naszej stronie alnea.pl na bieżąco publikujemy przykłady wdrożeń, objaśniamy, jak podejść do inwestycji albo jak przygotować zapytanie ofertowe, jak nadzorować inwestycję.
Mogę już oficjalnie zaprosić wszystkich zainteresowanych na nasze social media oraz na kanał YouTube. Alnea przygotowała szereg krótkich filmików z serii TECH ME, uświadamiających, że "od roboty są roboty". Staramy się tam przekazać jak najwięcej informacji, co, jak i czym można zrobić. Seria filmików jest skierowana głównie do małych firm. Tego typu działania powoli zaczynają przełamywać strach firm przed robotyzacją, co powinno być celem wszystkich.
Wideo: https://youtu.be/lk-nyBwufYo
Jak wygląda obecnie sytuacja na rynku z punktu widzenia Alnei? Macie zabezpieczone kontrakty? Bo gdy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, to wesoło nie było.
- Na tę chwilę mamy portfel zamówień na najbliższe osiem miesięcy, a już kolejne kontrakty są negocjowane. Nie chcę zapeszać, więc nie będę zdradzał szczegółów, ale przyszły rok może być dla rozwoju naszego biznesu przełomowy. Szykują się bardzo ciekawe projekty, związane z naszym nowym produktem: przestrzennym systemem pozycjonowania robotów HORUS.
Za chwilę będziemy mieli 2021 rok. Planujecie, czy wstrzymujecie się z inwestycjami? A przy tym... Zaszczepi się pan?
- Zaczynając od pytania o szczepienie: nie. Przechorowałem COVID-19 i mam przeciwciała. Na tę chwilę nie widzę potrzeby szczepić się. Ale innych zachęcam. Ta choroba nie jest przyjemna. I chociaż przeszedłem ją w miarę łagodnie, bo gorączka nieznacznie tylko przekroczyła 38 stopni, to od ponad miesiąca nie mogę doleczyć powikłań. Mam utrzymujący się kaszel oraz ciężej mi się oddycha, mam mniej siły. Zatem w moim przypadku nie jest źle, ale uważam, że dla dobra nas wszystkich, jak najwięcej ludzi powinno się zaszczepić. Nie wiemy w jaką stronę wyewoluuje wirus, jeśli będzie tak powszechnie się panoszył w naszych organizmach.
Co do inwestycji, to plany są ściśle związane z przychodami. Jeśli zaplanowane kontrakty zostaną podpisane, to inwestycje nastąpią. Liczymy na to.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie