Takiej awantury jeszcze na podlaskim sejmiku nie było. Wtorkowe obrady władz województwa podlaskiego poprzedził, a potem sparaliżował protest ratowników medycznych z Wojewódzkich Stacji Pogotowia Ratunkowego. Katalizatorem protestu była informacja ogłoszona dzień wcześniej przez Łukasza Prokoryma, że zarząd zamierza połączyć trzy pogotowia ratunkowe z wojewódzkimi szpitalami. To spowodowało, że setki ratowników medycznych z regionu pojawiło się pod siedzibą władz województwa protestując. Przestraszeni radni rządzącej większości najpierw ratowali się dwugodzinną przerwą, a potem Cezary Cieślukowski szefujący Sejmikowi przerwał obrady na tydzień. Nie uspokoiło to sytuacji i protestujący spotkali się popołudniu z zarządem województwa, który ogłosił, że wycofuje się z pomysłu łączenia placówek.
O co ten protest? Od dość dawna zarząd województwa ogłaszał, że chce połączenia szpitali w trzech miastach (Białymstoku, Łomży i Suwałkach) z miejscowymi szpitalami wojewódzkimi. W najgorszej sytuacji była białostocka Śniadecja (zadłużenie przekraczające grubo ponad 250 milionów złotych, w tym znacząca część jest już wymagalna). Tymczasem stacje pogotowia miały nie tylko dodatnie wyniki finansowe, ale i odłożone środki finansowe (nawet kilkadziesiąt milionów złotych). Poza tym konsolidacja oznaczała unieważnienie układów zbiorowych we wszystkich łączonych jednostkach, które gwarantowały im podwyżki wynagrodzeń, dodatki oraz mniej korzystne warunki pracy, a także ewentualne zwolnienia części z nich. Nic dziwnego, że głośno skandowali swoje żądania w Urzędzie Marszałkowskim żądając wycofania się z tego pomysłu. I odnieśli pełen sukces: Zarząd Województwa Podlaskiego podjął decyzję o odstąpieniu od planów konsolidacji Wojewódzkich Stacji Pogotowia Ratunkowego ze szpitalami wojewódzkimi w Białymstoku, Łomży i Suwałkach. .
Protest, który odbył się 25 listopada, zgromadził około 300 ratowników medycznych. Demonstranci, wspierani przez kolegów z innych województw oraz Region Podlaski NSZZ „Solidarność”, przemaszerowali z syrenami sprzed Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego przy ul. Poleskiej do Urzędu Marszałkowskiego.
W sali obrad Sejmiku Województwa Podlaskiego ratownicy głośno domagali się jasnej deklaracji. Klub radnych PiS złożył wniosek o dołączenie do porządku obrad punktu dotyczącego głosowania nad stanowiskiem sprzeciwiającym się konsolidacji. Przewodniczący sejmiku, Cezary Cieślukowski, ostatecznie zarządził przerwę w obradach, które rozpoczęły się z dwugodzinnym opóźnieniem, do poniedziałku (1.12). Ratownicy skandowali hasła takie jak: „Hańba!” i „To nie konsolidacja, tylko likwidacja. Nie okradajcie ratowników". W sprawę zaangażował się lider opozycyjnego klubu PiS Artur Kosicki, były marszałek województwa, który doradził związkowcom, aby nie opuszczali sali obrad. Mieli też oni wsparcie szefa regionalnej Solidarności Józefa Mozolewskiego. Przeczekali dwugodzinną przerwę nastawioną na rozluźnienie w szeregach protestujących, w czasie której rządzące klubu PO i PSL próbowały znaleźć rozwiązanie lub przekonać ratowników do wycofania się. W efekcie przegłosowano wprowadzenie stanowiska w sprawie zaniechania konsolidacji do obrad Sejmiku po czym Cieślukowski przerwał obrady do poniedziałku. Zarząd wraz z radnymi PO i PSL oraz parą wicemarszałków, którzy w zamian za stanowiska wystąpili z PiS-u w popłochu ewakuował się z sali obrad.
Mimo początkowego chaosu, protest przyniósł szybki efekt. Jeszcze przed wznowieniem obrad Zarząd Województwa spotkał się z liderami związkowców. W wyniku rozmów władze regionu wydały oficjalne oświadczenie i podjęły uchwałę, w której deklarują, że działania naprawczo-restrukturyzacyjne w jednostkach zdrowia nie będą dokonywane w drodze konsolidacji.
Marszałek Województwa Podlaskiego, Łukasz Prokorym, potwierdził tę decyzję:
- Nie będziemy konsolidować podległych nam placówek. Dziękuję związkom zawodowym za otwartość na dialog [...] Czujemy dziś ulgę i satysfakcję. Wreszcie odbyła się merytoryczna rozmowa - mówił marszałek.
Rzecz w tym, że w ten sposób przeczył sam sobie. Bo jeszcze dzień wcześniej w Radiu Białystok dość stanowczo zapowiadał, że dąży do konsolidacji i nic nie wskazywało, że chce rozmawiać z ratownikami i związkowcami w tej sprawie. Można było odnieść wrażenie, że rzecz jest już przesądzona i do ustalenia zostały tylko szczegóły.
Wojciech Rogalewski, przedstawiciel związków zawodowych, wyraził zadowolenie:
- Nie wyraziliśmy zgody, aby długi szpitali pogorszyły funkcjonowanie pogotowia. Wygrało zdrowie i to bardzo dobra decyzja zarządu.”
Ratownicy podkreślali, że głównym powodem ich protestów była dramatyczna różnica w kondycji finansowej łączonych jednostek. Ratownicy obawiali się, że zyski stacji pogotowia ratunkowego zostaną „przejedzone” przez zadłużony szpital wojewódzki im. Jędrzeja Śniadeckiego, którego zobowiązania sięgają około 280 mln zł. Dla kontrastu, stacje pogotowia (jak np. w Łomży) w ostatnich latach wyszły „z kolan” i funkcjonują na wysokim poziomie. Jak alarmował Kosicki pogotowie w pierwszych dziewięciu miesiącach bieżącego roku wypracowało ponad 9 milionów złotych zysku netto.
Mimo rezygnacji z konsolidacji, problem zadłużenia podlaskiej służby zdrowia pozostaje. Marszałek Prokorym zapewnił jednak, że Zarząd pracuje nad innymi rozwiązaniami. Choć pierwotne plany łączenia stacji pogotowia ze szpitalami w trzech miastach zostały porzucone, władze regionu są skłonne rozważyć łączenie Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku wyłącznie ze szpitalem wojewódzkim w Białymstoku. Marszałek uspokaja, że ten wariant (funkcjonujący w innych regionach) nie zagrozi ratownikom:
- Nie ma zagrożenia dla ratowników medycznych. Nikt nie będzie zwolniony, nikomu sytuacja zarobkowa, sytuacja pracownicza nie pogorszy się - zapewniał.
Rzecz w tym, że ani ratownicy ani opozycja nie dowierzają władzom województwa ani Prokorymowi. Ich obawy podziela i opozycja sejmikowa.
- Nie wierzę w te zapewnienia. To nie byłby pierwszy raz, kiedy marszałek Prokorym złamał słowo, które publicznie składał. I ratownicy też to wiedzą więc będą trzymali rękę na pulsie - mówił Kosicki.
Zarząd zapowiedział również, że Białostockie Centrum Onkologii (BCO) pozostanie samodzielne, a restrukturyzacja będzie prowadzona poprzez dedykowane programy naprawcze dla pojedynczych szpitali (w pierwszej kolejności dla szpitali w Białymstoku i Choroszczy), a także dalsze pozyskiwanie środków zewnętrznych.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie