Reklama

Raz Prozą: Ten facet nie pokazał czym jest bycie mężczyzną, lecz – czym POWINNO być

Kazachstan, sytuacja sprzed kilku miesięcy. 3-letnia dziewczynka zwisa z parapetu na – jak podają zagraniczne media – ósmym piętrze. Sąsiad z dołu, Sabit Szontakbajew – 37-latek, całe życie przed nim – ryzykuje własnym życiem by ocalić życie dziecka sąsiadów.

Co chcę przez to powiedzieć - że bycie facetem to wyższy stan, i wszyscy faceci postąpiliby tak jak on? Rozmawiajmy poważnie. Mógłbym teraz napisać, że nie wiem jak inni, ale ja pewnie zrobiłbym to samo co on - ale kiedy patrzę na to zdjęcie, obawiam się, że nie byłoby mnie stać na aż tak wielki heroizm.

Tak - ja, wielki fejsbukowy moralista, patrząc realistycznie a nie tylko z wygodnej perspektywy komputera, prawdopodobnie nie zdołałbym uratować tego dziecka. Na pewno nie stałbym jak cielę i nie gapił się bezmyślnie, ani tym bardziej nie nagrywałbym tego na telefon - ale biorąc pod uwagę również mój umiarkowany lęk wysokości, który potrafi działać dość paraliżująco, raczej szukałbym jakiejś alternatywnej strategii na ratowanie tej dziewczynki, innej niż: wyjście na skraj ,,przepaści", oparcie się na niestabilnym podłożu, z jedną nogą na oknie a drugą na parapecie, złapanie jedną ręką dziewczynki, a potem jeszcze chyba najtrudniejszy manewr - powrót do bezpiecznego wnętrza swojego domu z tej ekstremalnie niebezpiecznej pozycji. Pewnie starałbym się na szybko wykombinować jakieś bezpieczniejsze rozwiązanie, ale nie ma się co oszukiwać - w tej sytuacji nie było ani sekundy do stracenia, zanim opracowałbym jakikolwiek plan ,,B", dziecko rozbiłoby się o beton.

Dlatego pozostaje i mi i światu cieszyć się, że to nie ja znalazłem się w tej sytuacji, tylko ten heros, który potrafił zrobić to, co było JEDYNĄ szansą na ocalenie tej dziewczynki - potrafił wyłączyć sobie układ nerwowy i zadziałać stanowczo, szybko i rozważnie. Zachowywał się tak, jakby od 15 lat nie robił niczego innego oprócz ratowania zwisających z okien dzieci. Tak, zaryzykował własnym życiem - wcale nie brakowało wiele, żeby zginął razem z nią. Ostatecznie jednak nie dość, że przeżył - to w dodatku uratował to małe, nieroztropne stworzonko. Nie dość, że nie zginął - to zyskał nieśmiertelność w oczach opinii publicznej.

Tacy ludzie jak on są wzorami do naśladowania - jeśli nawet nie w takim sensie, że teraz każdy kto to widział zdecyduje się na równie akrobatyczną akcję ratunkową - to co najmniej w takim sensie, że teraz wielu, którzy to widzieli, zdobędą się na odważne działanie przynajmniej w sytuacjach wielokrotnie mniej niebezpiecznych, w których normalnie wahaliby się, czy zareagować.

Ten facet nie pokazał czym jest bycie mężczyzną, lecz - czym POWINNO być, w swojej idealnej formie. Odwaga, połączona ze stanowczością i racjonalnym, spokojnym działaniem, nawet w ekstremalnej sytuacji. Wzór - trudno osiągalny, ale warty naśladowania.

Ciekawi mnie tylko, czy radykalne feministki nagłośniły te sytuację, w której 37-letni facet narażając własne życie ocalił 3-letnią dziewczynkę - czy przemilczały temat, bo nie pasował do narracji o ,,toksycznym męstwie", które trzeba wyrugować z tego świata...

(Źródło i foto: https://www.minds.com/RazProzaRazRymemWalczymyZAntypolskimRezimem, https://www.facebook.com/razproza/, a także http://www.razproza.pl/)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do