Reklama

Rudnicki kontra Wicher. Będzie drugie starcie



Zastępca prezydenta Białegostoku nadal czuje się w jakiś sposób pomówiony listem, który napisał Sebastian Wicher do trzech radnych. Jak udało nam się dowiedzieć złożył odwołanie do sądu wyżej instancji od wyroku, który oczyścił jego byłego podwładnego z wszelkich zarzutów.

Oddaleniem powództwa w połowie grudnia ubiegłego roku zakończył się proces, w którym zastępca Prezydenta Białegostoku pozwał byłego pracownika urzędu miejskiego – Sebastian Wichra. Sędzia jednoznacznie stwierdziła, że nie doszło do żadnego naruszenia dóbr osobistych polityka i dodała, że polityk, jako osoba publiczna, musi mieć większą tolerancję na wszelkie słowa krytyki. Ta argumentacja najwyraźniej nie przekonała Rafała Rudnickiego, albo zwyczajnie jej nie zrozumiał. Dowiedzieliśmy się, że ostatniego dnia, kiedy miał możliwość odwołania się od tego postanowienia, zaskarżył je do sądu wyższej instancji.

Przypominamy, że chodziło o list, jaki napisał Sebastian Wicher to trójki radnych: Wojciecha Koronkiewicza, Konrada Zielenieckiego i Piotra Jankowskiego. List ten dość szybko został upubliczniony przez Wojciecha Koronkiewicza na portalu społecznościowym Facebook, a zaraz potem pojawiły się doniesienia prasowe i cała sprawa przeniosła się na łamy mediów.

W liście tym pojawiły się informacje o możliwych nieprawidłowościach w biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków. Chodziło dokładnie o to, że w ciągu kilku dni zmienione zostały zalecenia konserwatorskie dla zabytkowego budynku przy Lipowej 41, którego przebudową był zainteresowany jeden z białostockich deweloperów. Pierwsze zalecenia były dla niego niekorzystne, natomiast drugie, już jak najbardziej uwzględniały możliwy, szeroki zakres prac budowlanych. Nie było surowych obostrzeń konserwatorskich. Miało to się stać po interwencji Rafała Rudnickiego. Sebastian Wicher zwrócił się do radnych z prośbą o interwencję i wyjaśnienie nagłej zmiany zaleceń konserwatorskich, które w odstępie tygodnia, były dwukrotnie podpisane przez tego samego urzędnika, choć zawierały zupełnie inne wytyczne.



Po tym fakcie radny Piotr Jankowski i Konrad Zieleniecki złożyli zawiadomienie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie możliwości przekroczenia uprawnień przez zastępcę prezydenta – Rafała Rudnickiego. Sebastian Wicher został natychmiast zwolniony z pracy, zaś sam Rudnicki pozwał swojego byłego pracownika o naruszenie dóbr osobistych. Poczuł się pomówiony informacjami zawartymi w liście do radnych. W sądzie próbował dowodzić, że list był wysłany do mediów, że miał charakter otwarty, ale postępowanie dowodowe obaliło te tezy. Rafał Rudnicki domagał się przeprosin, a także zadośćuczynienia w postaci wpłaty na konto Fundacji „Pomóż Im”. Tymczasem wciąż swoje dochodzenie prowadzi CBA.

- W ocenie sądu do takiego naruszenia dóbr nie doszło. Po pierwsze dlatego, że list nie miał charakteru publicznego, ani otwartego. Był skierowany do wymienionych z nazwiska trzech osób. I to nie pozwany go upublicznił. Bo tu nie ulega wątpliwości, że do takiego upublicznienia doszło. Po drugie nie było tam żadnych sformułowań, zarzutów, które mogłyby powoda obrażać czy godzić w jego dobre imię. Była tam co prawda zawarta pewna krytyka, ale sąd miał w szczególności na względzie fakt, jaką funkcję pełni powód. A jest osobą publiczną – uzasadniała sędzia Joanna Toczydłowska. – Granice dopuszczalnej krytyki są szersze wobec polityków i ich działań publicznych niż osób prywatnych. Politycy świadomie i w sposób nieunikniony wystawiają się na kontrolę i reakcję na każde wypowiedziane słowo i wszystko co robią dziś i robili w przeszłości. Muszą być więc bardziej tolerancyjni wobec nawet brutalnych ataków przeciwko nim. A w ocenie sądu, w sprawie, w której zapadł wyrok, nie można mówić o atakach, ani tym bardziej szczególnych atakach – dodała sędzia.

I tak, jak pisaliśmy wyżej – albo zastępca Prezydenta Białegostoku, Rafał Rudnicki, nie zrozumiał treści uzasadnienia, albo uważa, że jako osoby publicznej nikt nie może go oceniać. Bo to, że do pomówienia nie doszło, raczej w tej sprawie nikt nie powinien mieć wątpliwości. Pozwany Sebastian Wicher, ani listu nie upubliczniał, ani niczego nie zarzucał, prosił jedynie radnych o pomoc w wyjaśnieniu własnych wątpliwości. Sprawę oczywiście będziemy dalej monitorować.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do