Reklama

Słowo po niedzieli: Każdy w swoim gronie

Decyzja radnych to polityczna hucpa, mała zemstewka, pokazanie tego, kto tu rządzi – skomentował decyzję radnych o obniżeniu swojego wynagrodzenia Tadeusz Truskolaski. Po tych słowach widać jak bardzo po 10 latach trudno mu przyjąć do wiadomości, że nie rządzi miastem, bo od tego powinna być – zgodnie z ustawą o samorządzie terytorialnym – Rada Miasta. Przez wiele lat radni wykonywali wszystkie pomysły prezydenta, więc ten jest w szoku, że teraz tak się nie dzieje.

I bardzo dobrze, że się nie dzieje. I nie rozumiem skąd ten ból – wiadomo czego – na stan prawny, w jakim prezydent się porusza od 10 lat. Tym bardziej zastanawia teraz jego oburzenie. Powinien chyba znać ustawę o samorządzie terytorialnym na wylot po takim okresie czasu. A jeśli nie zna, to radni postąpili bardzo słusznie obniżając mu wynagrodzenie. Skoro najwyższy urzędnik w Białymstoku nie zna przepisów, to jego organ kontrolny miał pełne prawo udzielić nagany, reprymendy, albo ukarać finansowo. Tak się dzieje w każdym innym normalnym miejscu pracy i nikomu do głowy nie przychodzi żalić się publicznie na taki stan rzeczy. No, chyba że niesłusznie na kogoś spadła kara. Wówczas od rozstrzygania takich sporów jest w Polsce Sąd Pracy.

Jeśli pan prezydent nie wierzy mi na słowo, zawsze może zapytać pana Sebastiana Wichra, który uznał, że ukarano go niesłusznie zwolnieniem z pracy. Poszedł więc do sądu pracy i tam wygrał – we wszystkich instancjach różne procesy. Do pracy więc wrócił. Można? Można! Niech zatem pan prezydent, skoro został źle oceniony, pójdzie teraz do sądu pracy i tam uzasadnia swoje racje. Czyli tak samo jak zrobił pan Wicher. Ale nade wszystko pan prezydent powinien w końcu sięgnąć do ustawy o samorządzie terytorialnym. Z tej ustawy dowie się, że organem stanowiącym jest Rada Miasta. Czyli to właśnie ten organ decyduje i rządzi. Sprawuje także funkcję kontrolną nad organem wykonawczym – czyli tym, który musi wykonać pomysły rządzących. W przypadku Białegostoku organem wykonawczym jest prezydent miasta.

Ja rozumiem, że tyle lat, kiedy role były kompletnie odwrócone i w zasadzie niezgodne z przepisami ustawy o samorządzie terytorialnym, może to dziwić. Ale najwyższa pora to sobie przyswoić i przestać się bulwersować. Tak samo, jak obrażać się, że ktoś śmiał oceniać. Cały czas, od nie wiem ilu już lat słyszę, że białostoczanie powierzyli zarządzania Białymstokiem Tadeuszowi Truskolaskiemu. Zgoda. Ale powierzyli także jeszcze nadzór nad nim. Ci sami białostoczanie zdecydowali, że nie powinien więcej robić co mu się chce, bo do kontroli i zarządzania miastem powołali jeszcze Radę Miasta z opcji innej niż prezydencka. Jeśli pan prezydent chce się obrażać na białostoczan, jego problem.

Przy okazji jak czytam sobie komentarze różnych osób, w tym dziennikarzy o tym, co się stało z pensją prezydencką, zastanawiam się czy aby na pewno wszystkie osoby komentujące śledziły dokładnie przebieg tej debaty, zanim doszło do głosowania nad obniżeniem pensji. Czytam, że radni PiS decyzję podjęli w swoim gronie. A przepraszam bardzo – w jakim gronie mieli ją podjąć? Może mieli tak samo wyjść na korytarz urzędowy i tam dyskutować bez kamer i mikrofonów? Może jest to jakiś pomysł, tylko chyba nie do końca nosiłaby taka dyskusja znamiona debaty publicznej. Natomiast publiczna debata ma to do siebie, że jest ktoś kto nią kieruje i dostęp do niej powinien mieć każdy, kto chce. Dlatego posiedzenia Rady Miasta są transmitowane przez internet i dlatego odbywają się w ogólnodostępnym budynku, żeby każdy, kto jest zainteresowany, miał możliwość słuchania lub zabierania głosu.

Zatem w jakim gronie radni mieli podjąć decyzję o obniżeniu wynagrodzenia prezydentowi Białegostoku, skoro zarówno prezydent, jak i połowa radnych wyszła z obrad? Trzeba było, zostać, zabrać głos, wziąć udział w tej dyskusji, wówczas decyzja nie zapadłaby w gronie radnych PiS, tylko w gronie radnych wszystkich klubów. Na sali był obecny radny SLD Wojciech Koronkiewicz, który zabrał głos, nie zgodził się z pomysłem radnych PiS i korona mu z głowy nie spadła. Dlatego komentarze o zapadaniu decyzji we własnym gronie uważam za niewłaściwe. Owszem, wiem, że radni PiS mają większość w Radzie Miasta. Ale nie dlatego, żeby dokuczyć Tadeuszowi Truskolaskiemu, tylko dlatego, że chcieli tego ci sami mieszkańcy, tego samego miasta i najwyższa pora przyjąć to do wiadomości. Cały czas słyszę tylko ilu to mieszkańców nie głosowało na Tadeusza Truskolaskiego. A reszta ludzi, która nie głosowała na niego, albo głosowała na radnych z przeciwnego obozu politycznego, to co? Śmieci? Nie, nie śmieci. To są też tak samo ważne głosy wyborców, jak te oddane na prezydenta. Nie do pojęcia? Tym gorzej dla tych, którzy tego nie rozumieją.

Tak sobie myślę jeszcze czy jest nad czym płakać i na co się użalać. Pan prezydent olewał sobie do tej pory bardzo wiele spraw. Na przykład, na co zwracają uwagę radni, także i przychylnej mu Platformy Obywatelskiej, nie uczestniczy w rozmowach i nie współpracuje przy podejmowaniu różnych decyzji dotyczących mieszkańców Białegostoku. Dobrym przykładem jest tutaj choćby brak wyłożenia studium uwarunkowań i kierunków rozwoju, o które radni proszą już ponad rok. Od ponad roku nie można się doprosić dokumentu, który muszą przyjąć radni jako organ stanowiący, aby prezydentowi i jego urzędnikom było łatwiej pracować nad wyznaczeniem kolejnych dróg, planów zagospodarowania przestrzennego i masy innych rzeczy, które w studium muszą być zapisane. Przecież gdyby w dowolnej spółce rada nadzorcza prosiła rok o dokumenty, które są kluczowe dla firmy, a prezes zarządu zwyczajnie olewał i ani dokumentu nie przekazał i sam nie przychodził na posiedzenia, poleciałby na zbity pysk z pracy i to już na najbliższym posiedzeniu takiej rady nadzorczej. Zresztą nieobecność prezydenta na wszelkich posiedzeniach wszystkich komisji Rady Miasta, gdzie normalnie odbywają się dyskusje, trwa od początku. A potem… bo radni nie współpracują! A z kim? Z powietrzem mają współpracować? Czy może z pustym krzesłem? Albo może łatwiej postawić im będzie makietę Tadeusza Truskolaskiego i do niej przemawiać pytać i dyskutować? Może mieć to o tyle sens, że przynajmniej nikt się głupio nie odezwie w odpowiedzi.

I nie ma się co tutaj dziwić, że pewne decyzje zapadają we własnym gronie, skoro ktoś nie uczestniczy w dyskusjach i obraża się jak zafochana panienka. Czyli tak, jak miało to miejsce podczas ostatniej debaty o wysokości wynagrodzenia prezydenta. Do wyborów każde ugrupowanie szło z własnym programem dla mieszkańców, więc każde chce realizować swój pomysł. Gdyby odbywały się wspólne dyskusje, można by było wypracować pomysł wspólny, może lepszy. A tak… zostaje strzelić focha i mówić o zemstewkach. Bo przecież zniżać się do poziomu dyskusji, której prezydent nie nauczył się nigdy prowadzić, to za wiele. Faktycznie, lepiej było, jak radni tylko podnosili ręce za wszystkimi pomysłami, nawet idiotycznymi i wtedy to była dobra demokracja, bo nie było komu patrzeć na ręce. Wszystko zostawało we własnym gronie. Tylko teraz grono się zmieniło i na dodatek jest ich kilka.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do