
Cyrk zaczął się jeszcze w piątek i trwa. Choć tak naprawdę zaczął się o wiele, wiele wcześniej i trwa do chwili obecnej. To, co oglądamy w mediach, demonstracje, wiece i wzajemne oskarżenia, to jest jedna wielka mistyfikacja. Ja osobiście mam już ją gdzieś. Robię swoje, bo wcale nie chodzi o żadną demokrację, ani wolne media.
Od jakiegoś czasu zwyczajnie moja redakcja nie uczestniczy w żadnych wiecach, marszach, ani demonstracjach politycznych. Prawdopodobnie i nie będzie. Powód jest prosty – organizatorom właśnie o to chodzi, żeby media tam były. Im nie chodzi o żadne prawa czy wolności, ale o to, żeby media pokazały siłę, moc, ludzi i tę udawaną troskę. A gdzie jest prawdziwa troska? Głęboko tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Przekonałam się o tym już bardzo dawno temu. Z przyzwoitości czasami bywałam w miejscach zgromadzeń, by jednak nie być w tyle za innymi mediami z przekazem. Ale to się skończyło. Mam nadzieję, że definitywnie.
Chcecie wolne media? To niech każdy będzie taki jak Dzień Dobry Białystok. Od chwili powstania redakcji, nie otrzymałam ani jednego gorsza z pieniędzy publicznych, dawanych obojętnie z którego urzędu. Ani urzędy zawłaszczone przez PO czy PSL, ani PIS nie zapłaciły mi ani jednego grosza za cokolwiek. Jedyny wyjątek stanowiły reklamy wyborcze w trakcie wyborów samorządowych i parlamentarnych. Tu jednak zasady były dla wszystkich równe – cena za reklamę była jednakowa dla wszystkich i każdy kto chciał mógł sobie taką reklamę wykupić. Ktoś z tego skorzystał, ktoś nie skorzystał. Nie moja to rzecz. Ja udostępniałam nośnik do reklamy – dla każdego w takiej samej cenie, bez żadnych wyjątków. Nikt, żadna partia nie negocjowała bezpośrednio ze mną żadnych cen, ani miejsca reklamowego – bo tym zajmowała się osoba oddzielna, która zajmuje się wyłącznie sprzedażą powierzchni reklamowych. Nigdy, ani razu nie pisała żadnego tekstu o jakimkolwiek charakterze. Proste? Mi się wydaje, że banalnie proste.
I jeśli ktoś chce wolnych mediów, powinien dziś nieść na sztandarach wyłącznie jedno hasło – odciąć wszystkie media, co do jednego, od publicznych pieniędzy. Niezależnie od tego, z jakiej instytucji miałyby spływać. Tylko tak będzie można mówić o wolnych mediach. W przeciwnym razie, będą nadal urządzane demonstracje, wiece, na których spotkamy nie tylko polityków, ale i dziennikarzy. Ja osobiście polecam również mediom nie uczestniczenie w takich demonstracjach i nie relacjonowanie z nich ani jednej minuty. Cyrk, który teraz trwa, wtedy skończy się błyskawicznie. Znacznie szybciej niż się zaczął. Bo o to politykom tylko chodzi, żeby był wrzask, jęczenie, narzekanie i kolejna okazja do dalszej eskalacji konfliktu, w którym skłóca się ze sobą ludzi. O nic więcej tu nie chodzi, jak skłócanie ludzi, dla osiągnięcia własnych korzyści politycznych.
To jeszcze wcale nie znaczy, że nie można podać informacji o tym, że gdzieś jakiś protest się odbył. Można z tego napisać 2-3 linijki, że odbył się protest tego i tego dnia, w tym i tym miejscu, zakończył się po godzinie lub pięciu godzinach. Wszystko, co człowiek potrzebuje wiedzieć. Jeśli partiom lub politykom zależy na wyprowadzaniu ludzi na ulicę, dziś mają tysiące możliwości do poinformowania o tym. Nie muszą do tych celów używać mediów, które ponoć mają być wolne. Media angażując się w informowanie lub najczęściej propagowanie takich czy innych demonstracji, same stają się bezwolne i na własne życzenie stają się wówczas narzędziem w rękach polityków takiej czy innej opcji. Jeśli jeszcze dostają pieniądze z instytucji publicznych, moim osobistym zdaniem nie ma co liczyć na sensowny przekaz.
Chcę przy tej okazji przypomnieć wszystkim, że większość społeczeństwa i już nie tylko w Polsce, ale także we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii i wielu innych państwach, nie ufa mediom. Zaufanie do dziennikarzy niejednokrotnie jest znacznie na niższym poziomie niż do polityków. Po co jest więc ten cały cyrk? Kogo tu bronić? Kogoś, do kogo nie ma się zaufania? Ma to sens? Warto w ogóle? Po co? Przecież na zaufanie pracuje się własną pracą, własnym działaniem, a nie darciem mordy na ulicy. Jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś w taki sposób wywalczył sobie prawdziwe zaufanie w społeczeństwie. Dziś media są marionetkami w rękach polityków, którzy bezpośrednio lub pośrednio wpływają na przekaz za pomocą pieniędzy publicznych.
Ja dzięki Bogu jestem od tego wolna. Mogę sobie rozmawiać z kim chcę i kiedy chcę, ale nikt nie ma nade mną żadnej mocy, ani władzy. Przekaz niosę taki, jaki chcę. Czy jest obiektywny? Nie wiem, staram się, żeby był. Ale na pewno nie ma takiej możliwości, że ktoś mi coś każe, bo w odpowiedzi zobaczy wyłącznie środkowy palec i szczególne „pozdrowienia”. Dzień Dobry Białystok jest w pełni wolnym medium i przekazuje wszystkim takie informacje, jakie uznajemy z kolegami za stosowne. Nikt na nas nie ma wpływu, kompletnie nikt. I tu jest problem niektórych polityków, którzy za zasadne uznali uprawiać hejt wobec mnie i redakcji. Właśnie dlatego, że nie piszemy, jak by sobie tego życzyli, ktokolwiek by to nie był. Słyszałam już wielokrotnie, że działam na czyjeś zlecenie, że informacje na portalu ktoś mi każe pisać, tylko nikt do tej pory nie wskazał ani źródła finansowania, ani rzekomych mocodawców. Wiecie dlaczego? Bo nie istnieją. Politykom wygodniej jest mówić dyrdymały, tak jak na tych demonstracjach, niż zająć się czymkolwiek sensowym, do czego zostali wybrani. A tacy jak ja, tylko przeszkadzają, bo są wolni i nie do kupienia. Więc lepiej na wszelki wypadek wytykać palcami z nieprawdą na ustach.
W Białymstoku są takie twory polityczne, które przyjęły za zasadne nie dzielić się żadnymi działaniami z moją redakcją. To Komitet Truskolaskiego i Nowoczesna. Od nich nie dostaję informacji o konferencjach prasowych. Ale od czasu do czasu podaję do wiadomości publicznej informacje o tym, co robią i co chcą zrobić. Jak nie mam bezpośrednio przekazu od nich, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, co tam wymyślili. I ten przekaz idzie w świat. W ostateczności są doniesienia w innych mediach, których nie kopiuję, ale od czasu do czasu zwyczajnie mówię, że taki i taki twór polityczny ma pewne pomysły i dodaję informację, że tymi pomysłami nie dzieli się z czytelnikami DDB. Niekiedy dołączam do tego własny komentarz, bo mam do niego prawo, jako obserwator życia publicznego.
W kontekście zaś wpuszczania lub nie wpuszczania na obrady dziennikarzy, jeszcze raz przypomnę, że w tym przypadku, to nie powinno tam być nikogo. Media i to wszystkie bez wyjątku, powinny solidarnie nie wpuszczać na anteny żadnego polityka z żadnej opcji. Zobaczycie, jak szybko wszystko się zmieni. Wcale nie trzeba do tego żadnych demonstracji, żadnych wieców, wystarczy proste działanie. Brak obecności któregokolwiek z nich na antenie, w prasie lub internecie i wszystko błyskiem wróci do normy. I szybko się okaże, że wszystkie media będą mogły wejść i relacjonować, co chcą. A ja osobiście mam już dość tych wojenek, przepychanek, ciągłego jazgotu. Jestem tym zwyczajnie zmęczona. Nie będę chodziła na żadne wiece, ani demonstracje, nie będę też ich relacjonowała. Zwyczajnie szkoda mi czasu i nie chcę stać się narzędziem którejkolwiek ze stron do forsowania swoich pomysłów. Kto chce, niech się bawi, ja wysiadam. Bo w tym wszystkim nikomu nie chodzi o prawdę, wolność, ani wolne media.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wiadomo że utrzymywanie media z budżetu państwa będą za obecną władzą a poprzednie za władzą. Zawsze tak było i będzie. Nie wierzę że redakcja dostaje pieniędzy z państowej kasy z czego żyjecie z zasiłków?
https://docs.google.com/spreadsheets/d/1X2AEbZmWn9N86dmlP4qgrQ4yAMynmzfHaH0mgImsIe0/pubhtml
Jeśli nie chodzi o media to chodzi o kase.
Jesteś, jak cały portal, pisowską propagandystką. Nie ściemniaj!