
W sumie miałam dziś napisać o tym, co od jakiegoś czasu odwala Facebook wraz ze swoją administracją. Od dłuższego czasu manipuluje ludźmi, ale ostatnio zaczął to już robić w sposób najbardziej obrzydliwy z możliwych. Jednak niedzielne tak zwane protesty zorganizowane przez tak zwaną totalną opozycję, skłoniły mnie do odłożenia tematu Facebooka na później. Ja, słuchając przemówień z protestów – przyznaję szczerze – Nie ogarniam tej kuwety!
Niedługo miną dwa lata odkąd rozpoczęła się w Polsce fala większych lub ostatnio coraz mniejszych, ale wciąż protestów. Większość z nich jest organizowana w obronie demokracji czy czegoś w tym stylu. Od tego samego momentu na tych wiecach i protestach widzę mniej więcej wciąż te same twarze i słyszę mniej więcej to samo, co słyszałam blisko dwa lata temu, rok temu, miesiąc temu, tydzień temu i wczoraj. I tak mi się wydaje, że normalny człowiek – jeśli chce na przykład chronić swój dom, ale dom otrzymany po teściach, żeby teściowa pod nieobecność nie meblowała go po swojemu, kupuje sobie psa do ochrony. Ale teściowa przychodzi. Karmi psa, przekupuje go zabawką, albo zajmuje zabawą, po czym wchodzi i mebluje dom za każdym razem jak jej się podoba. To normalny człowiek by się zorientował, że albo należy kupić innego psa, albo stworzyć inne zabezpieczenie, dzięki któremu teściowa do domu nie wejdzie i nie będzie nic meblować po swojemu. Tymczasem tak zwana totalna opozycja mając w zasadzie wciąż te same psy, wychodzi na ulicę lamentować, że teściowa znów umeblowała dom według swego uznania. I tak od prawie dwóch lat.
Poza tym, jak już się chce protestować, żeby to wyglądało na prawdziwy protest, to polecam mniej reżyserii i gotowego scenariusza, a więcej spontanu. Bo przyznam, że wyglądało to groteskowo, jak jakaś pani z Komitetu Obrony Demokracji, z mównicy zapowiadała kolejnych gości. I to byli co sami goście, którzy przychodzili na manifestacje KOD-u praktycznie za każdym razem. Stał Michnik, Schetyna, Petru, Balcerowicz… A propos Balcerowicz. No przyznaję padłam, kiedy mówił o tym, że scentralizowana gospodarka daje złe wyniki. I mówił to tak zwany ekonomista, którego reformy zepchnęły na margines społeczny i skrajne ubóstwo tysiące Polaków. Teraz, kiedy wszystkie praktycznie spółki skarbu państwa i z udziałem skarbu państwa, mają się najlepiej w historii Polski, przynajmniej nie powinien się odzywać. Choćby dla przyzwoitości. Ten tak zwany ekonomista wpędził w bezrobocie miliony Polaków, a teraz ma czelność zabierać głos w sprawach gospodarczych, kiedy w Polsce mamy najniższe bezrobocie od 1989 roku.
Ale wracając do reżyserii i gotowego scenariusza, to przynajmniej z mównicy niech nie leci tekst w stylu: „taki był plan”. A plan, o którym mówiła pani z mikrofonem, dotyczył wspólnego pojawienia się Petru i Schetyny i wspólną ich deklarację o wystawieniu wspólnych list w wyborach. O czym zresztą mówiono już od około roku. Ot mi news! Normalnie na pierwszą stronę się nadaje.
Kolejna sprawa z protestami to taka, że państwo z KOD-u, ustalcie jakąś jedną wersję odnośnie bytu lub niebytu demokracji w Polsce. Zresztą, szkoda gadać, bo nawet występujący goście, we własnych wystąpieniach potrafili w jednym zdaniu mówić, że demokracja jest, a za chwilę, że jej nie ma, po czym, że należy jej bronić. Sorry, ja nie ogarniam tej kuwety. To albo jest, albo nie ma, albo jest, ale zagrożona. Bo wszystko naraz jakoś w normalnej głowie pomieścić się nie da, żeby do siebie pasowało. Sensu to nie ma zwyczajnie.
Z tym, że może faktycznie sensu to wszystko nie mieć. Zresztą, ten brak sensu by potwierdzała liczba uczestników. Z protestu na protest coraz mniej ludzi w nich uczestniczy. Bo jak są non stop te same gęby i te same teksty, to ja bym wolała w niedzielę walnąć drzemkę niż kolejny raz słuchać tego samego od tych samych. I pewnie wiele osób pomyślało tak samo, albo – jest jeszcze inna wersja – zaczęli rozumieć, że to co mówi tak zwana totalna czy tam zjednoczona opozycja – ma się tak do rzeczywistości, jak kino sience-fiction do licznej publiczności Marsie.
Na koniec zostawiam rzeczy najważniejsze. Bo pojawił się jeden nowy wątek w tych samych gadkach. Otóż okazało się, że obecny rząd i partia rządząca za pomocą sądów będą fałszować wybory. A w zasadzie wyniki wyborów. Przyznaję, z rozpaczy zaryłam czołem w biurko. I kto to mówi?! Mówią to ci, którzy tak nadzorowali poprawny przebieg ostatnich wyborów samorządowych, że trzy czwarte kraju, jak nie więcej, do dziś się dziwi, jakim cudem PSL zrobił taki wynik i skąd wziął takie poparcie w 2014 roku. Mówią to ludzie, którzy przeoczyli zupełnie fakt, że wyniki wyborów samorządowych były podane po wielu dniach od ich zakończenia i w zasadzie nie wiadomo do dziś, jak były liczone głosy i czy odzwierciedlają prawdziwe poparcie społeczne dla wybranych blisko trzy lata temu lokalnych polityków.
Być może mało kto zdaje sobie sprawę, ale na stronach Państwowej Komisji Wyborczej, wyniki głosowania w sejmikach województw i do rad gmin pojawiły się dopiero po około roku od ich zakończenia. Ale wówczas nie było wieców, żadnych protestów, wszystko było cud, miód i orzeszki. Ja śmiem twierdzić, że już wówczas prawdziwe poparcie społeczne wyglądało zupełnie inaczej. Gdzie był sąd? Gdzie byli ci wszyscy, którzy dziś tak grzmią na możliwość łamania prawa wyborczego? Dlaczego nie otwierali ust, kiedy cały kraj oglądał kabareton w połączeniu z występami cyrkowymi w wykonaniu członków Państwowej Komisji Wyborczej podczas kolejnych jej konferencji i podawania jakichś tam, bliżej nikomu nie znanych wyników wyborczych? Gdzie byliście państwo z KOD-u i inni, dziś tak martwiący się o coś, o co trzeba było się martwić już ze trzy lata temu?
Dlatego nie chodzę i nie będę chodzić na żadne demonstracje KOD-u, czy tym podobnych. I nie przekonują mnie słowa Doroty Stalińskiej, która w nawoływaniu do włączenia się do demonstracji obraziła co najmniej moją inteligencję. Ja zwyczajnie nie ogarniam tej kuwety. Jeśli stoi tam Adam Michnik, a tłum skanduje okrzyki „Lech Wałęsa” i to zaraz po słowach „Jak się honor sobie zapluje to się traci wiarygodność bezpowrotnie”, to o czym my w ogóle mówimy? O jakich autorytetach i o jakim honorze? Trzeba było nie pluć na własny honor, to dziś nie trzeba by było komedii urządzać.
To, że nie uczestniczę i nie mam zamiaru uczestniczyć w głupotach KOD-u czy innej tam tak zwanej totalnej opozycji, wcale nie oznacza, że popieram PiS w tym, co robi. Ja po prostu nie ogarniam tej kuwety.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Hahaha. Pani Agnieszko, skąd u Pani tyle żółci ? Spokojnie, każdy ma prawo do protestu, a chamskie nabijanie się z innych dziennikarzowi nie przystoi.