Reklama

Słowo po niedzieli: Tak zwana wolność odbiera nam prawdziwą wolność

Kto pamięta te czasy, kiedy można było wszędzie palić papierosy? Nie było żadnych ograniczeń. Może ktoś pamięta te czasy, kiedy alkohol można było pić pod sklepem albo na ławce w parku? A może jeszcze ktoś pamięta, że na postawienie garażu na własnej posesji nie trzeba było mieć żadnych pozwoleń? Tak było… kiedy nie było wolności.

Paradoks. Ale już od dawna zauważyłam, że w imię swobód i wolności odbiera się właśnie te swobody i wolności. Nie wierzycie? Wystarczy popatrzeć na tworzone od lat prawo polskie i europejskie. Większość przepisów, która wychodzi z poszczególnych parlamentów, mówi nam jak mamy żyć i w jakie ramki się wciskać. Nie zapniesz pasów we własnym samochodzie? Mandat. Skarcisz własne dziecko? Możesz stracić prawa rodzicielskie. Chcesz mieć jesienią bajzel na własnej posesji i nie sprzątniesz liści? Mandacik. I można by tak jeszcze długo wymieniać.

Zastanawiam się jak to było, kiedy w czasach PRL-u wszędzie, gdzie człowiek nie zaszedł, to palono papierosy. W biurach, urzędach, na budowie, w kasie na dworcu, bywało, że nawet i w sklepie. Nikt nie krzyczał wówczas o ograniczaniu swobody palenia. Oczywiście, że rozumiem niepalących i rozumiem, że może im dym przeszkadzać. Tylko dziwi mnie, że kiedyś tak nie przeszkadzał. Oczywiście, mi jako palaczowi, na rękę byłby powrót do tamtejszej swobody palenia, chociaż z drugiej strony przyzwyczaiłam się, że są ograniczenia. A teraz nawet się cieszę, że mam zakaz smrodzenia innym. Dzięki tym ograniczeniom palę mniej. Inna rzecz, że palaczom się odebrało, niepalącym się dodało tej wolności. Zatem dodam, że do innych ograniczeń także się przyzwyczaiłam. I myślę, że przyzwyczaja się większość ludzi. Później nawet już nie zwraca uwagi na to, że właściwą wolność i swobodę, mamy w coraz mniejszym wydaniu. Jest ograniczana z każdej strony.

Zdaję sobie sprawę, że przykład z papierosami nie jest najszczęśliwszy. Może nawet jest głupi, ale jednocześnie jest dobry, by pokazać, jak bardzo wszystko się pozmieniało, włącznie z naszą kulturą bycia. Chociaż akurat w sferze kultury bycia wolność i swoboda mają się proporcjonalnie odwrotnie w kontekście jej wyrażania. I jest to właściwie jedyna w tej chwili sfera życia, w której nie można już zwrócić uwagi chłopakowi w dzianej sukience, czy kobiecie wchodzącej w spodniach do kościoła. Jeszcze nie tak dawno temu, to by nie przeszło.

Niemniej w kontekście poszanowania praw obywatelskich i swobód idziemy w dokładnie przeciwnym kierunku od tego, o którym się mówi powszechnie. Dość wspomnieć, że wychodzące w Polsce czy w Parlamencie Europejskim przepisy, dotyczą głównie ograniczania nas i naszych praw. Rolnik nie może już wyhodować nierównego pomidora, choćby był on najbardziej zdrowy na świecie. Pomidor ma być równy. Tak samo jak nie mogę w domu hodować roślinki, której liście co niektórzy używają po wysuszeniu jako tytoń „o specjalnych właściwościach”. Nawet, gdyby ta roślinka miała mi tylko zdobić mieszkanie. Nie mogę i już. Właściwie większość przepisów dookreśla co wolno, a czego nie wolno. Niewiele, albo i wcale nie pokazują się przepisy, które znoszą jakiś tam ograniczenia.

I teraz wątki najlepsze. Jak wygląda poszanowanie wolności w Unii Europejskiej. Na przykład jakiś czas temu pani Merkel zaprosiła uchodźców, a teraz chce zaproszonych przez siebie gości lokować u sąsiadów. Mało tego, bo chce, żeby za nieprzyjęcie jej gości, sąsiadom groziła kara. Tylko że Polska wstępując do Unii Europejskiej miała zagwarantowaną możliwość wypowiadania się we własnych sprawach i decydowania o tym, kto wjeżdża i mieszka na jej terytorium. Podobnie jest z prawem Polaków do wolności i swobody. Jakoś nikt nie pytał, czy mamy ochotę zaprosić do siebie uchodźców. Bo gdyby zapytał, dowiedziałby się, że nie życzymy sobie żadnych takich gości. Wygląda więc na to, że pozbawia się nas w imię demokracji i wolności, tej wolności, która pozwala na zapraszanie do swoich domów ludzi, których życzymy sobie gościć i przyjąć na jak długo nam się podoba.

Tak samo mamy prawo decydować we własnym kraju o Trybunale Konstytucyjnym, sądach, czy wycince drzew. Mamy polskie prawo, które dokładnie też mówi co można, a czego nie można. I określa również co się może stać za złamanie tego prawa. Sami sobie w tym względzie nałożyliśmy kaganiec, który ogranicza swobodę podejmowania decyzji. Ale do tego już się przyzwyczailiśmy wszyscy. Dlaczego to nasze prawo chce ograniczać jakikolwiek unijny dyplomata, który nie pochodzi z żadnego wyboru kogokolwiek? Trudno to pojąć. Ale właśnie tak ograniczana jest swoboda i wolność w imię… przestrzegania swobód wolności.

Ostatnio w tym względzie popisał się również prezydent Białegostoku. Pisałam już  o tym dość szeroko, że nie ma sensu się powtarzać. Ale warto zwrócić uwagę, że skoro stworzył niebezpieczny precedens ograniczania swobód obywatelskich, niech się nie zdziwi, jeśli ktoś pójdzie za jego przykładem i któregoś dnia jemu zabroni pokazywać się gdzieś publicznie. Przecież niektórzy pochwalili już takie postępowanie, więc zakładam, ze pochwalą i po raz kolejny, kiedy to właśnie Tadeuszowi Truskolaskiemu zostanie ograniczona swoboda wyrażania poglądów. W imię tej wolności oczywiście.

Ograniczanie swobód i wolności zaprezentował też niedawno portal Facebook, o którym także miałam okazję już się wypowiedzieć. Jego działanie związane z blokadą setek stron miało także podłoże o charakterze wolnościowym. To działanie Facebooka polegało na tym, aby określone strony nie negowały drugich. Okazało się, że tylko jest jedna strona, która nie może negować zachowania drugiej. Taka jest wolność i swoboda w dzisiejszych czasach.

I tylko zastanawia mnie jedna rzecz. Gdzie i kiedy to wszystko tak się przewartościowało? I jak to się stało, że tak szybko przechodzimy nad stwarzanymi faktami do porządku dziennego? Nawet, jeśli te fakty i działania przeczą ideom, pod które są podpinane? A dziś faktem jest, że prawdziwa wolność jest nam zabierana w imię tak zwanej wolności.

(Agnieszka Sieiwereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Żal.pl - niezalogowany 2017-08-28 21:10:43

    Nie da się pani czytać. Do szkoły języka polskiego trzeba się douczyć, a felietonik makabrycznie cienki. Pisze pani ciągle to samo i o tym samym. Proszę parę słów nakreślić o pani koledze Kosickim i jego doradztwie ministrowi Jurgielowi i staraniach o start na prezydenta miasta. O, byłoby coś nowego a i pani wsparcie dla niego by się odkryło przed wyborami. A i proszę przyjąć już tą legitymację PIS. Należy aię pani.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do