
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze polubię prezydenta RP Andrzeja Dudę. Może nie był to kandydat i prezydent moich marzeń, ale mimo wszystko dał się polubić. Na krótko. W mojej ocenie popełnił poważny błąd, kiedy nie dopuścił do reformy sądownictwa. A ta jest zwyczajnie niezbędna. Niech to będą jakiekolwiek zmiany, bo tak dalej być nie może.
Szary Kowalski nie ma żadnych szans w sądowej batalii. Zwłaszcza jeśli po drugiej stronie stoi bogaty lub wpływowy ktoś. Tym ktosiem może być osoba prywatna, może być firma, a może nawet być i organizacja społeczna. Ktoś, kogo stać na fachową pomoc i obsługę prawną, jest w stanie wywalczyć każdy, nawet najbardziej absurdalny wyrok, jaki można sobie wyobrazić. Szary Kowalski wówczas rozkłada bezradnie ręce i najczęściej powtarza już tylko dobrze znany slogan – że do sądu przychodzi się po wyrok, a nie po sprawiedliwość.
Przykład? Proszę bardzo. W ubiegłym tygodniu odbywała się rozprawa przed sądem. Oskarżonym był wysoki urzędnik białostockiego magistratu. Mieszkańcy zauważyli popełnienie przestępstwa, zwrócili się do stowarzyszenia, które może ich jako podmiot reprezentować. Następnie stowarzyszenie złożyło zawiadomienie do prokuratury. Prokuratura jednak nijak nie była w stanie zauważyć przestępstwa. Mimo, że o jego popełnieniu zapewniało wielu świadków, nagrania i zdjęcia. Ostatecznie to sąd zdecydował, że należy postawić zarzuty i tym samym postawić w stan oskarżenia urzędnika, który powinien odpowiedzieć za swoje postępowanie.
To co stało się później jest nie tylko kpiną z wymiaru sprawiedliwości, ale zwyczajnie może przyprawić o załamanie psychiczne każdego, kto ma przynajmniej dwie działające szare komórki mózgowe. Ten sam sąd, w osobie tego samego przedstawiciela, który zdecydował o postawieniu zarzutów oskarżonemu, niewiele później sam od tych zarzutów tego samego oskarżonego uwolnił. Powód? Stowarzyszenie nie miało prawa reprezentować grupy mieszkańców. Co tam przestępstwo. Było, czy nie, nikogo to nie obchodzi. Ponad dwa miliony złotych poszło w pole, ale to nie ma żadnego znaczenia. Ważniejsze jest, że stowarzyszenie nie poniosło szkody, więc nie miało powodu do występowania o ukaranie urzędnika.
W tej sytuacji zastanawiam się, po jaką cholerę w ogóle mamy taki zapis w prawie, że jeśli ktokolwiek widzi, że popełniane jest przestępstwo, ma obowiązek informowania organów ścigania? Bo przecież na każdym z nas taki obowiązek ciąży. Jeśli tego nie zrobimy, możemy sami być pociągnięci do odpowiedzialności karnej. W przypadku oskarżonego urzędnika aż dziw bierze, że sąd nie znalazł podstaw do postawienia w stan oskarżenia stowarzyszenia, albo mieszkańców, którzy widzieli przestępstwo. Bo logicznym byłoby już wyłącznie takie działanie, szczególnie po tym, co się wydarzyło na sali sądowej. Urzędnik niewinny, bo mieszkańcy nie mieli prawa donosić o przestępstwie, chociaż ciąży na nich właśnie taki obowiązek. Wyjaśni mi to ktoś? Może jakiś prawnik się wypowie?
Na dodatek, w tej sprawie, nie dość, że ten sam skład orzekający zdecydował o postawieniu aktu oskarżenia urzędnikowi, to mając dokładnie te same akta tej samej sprawy, już kilka tygodni później sam stwierdził, że to bez sensu. Inna rzecz, że obrońcą oskarżonego okazała się być pani prawnik, która kiedyś zasiadała w łańcuchu z orłem na szyi za dużym stołem, po którym mogła uderzać młotkiem. Tak, tak, kiedyś była sędzią. Teraz zmieniła rolę i miejsce siedzenia na sali sądowej. Zakładam, że na pewno nikogo z dawnej pracy w ogóle nie zna, a wszelkie praktyki sędziowskie zapomniała z momentem opuszczenia pomieszczeń służbowych w tak zwanym organie sprawiedliwości.
To nie koniec atrakcji. Stowarzyszenie, które wnosiło o przeprowadzenie śledztwa i postawienie zarzutów popełnienia przestępstwa urzędnikowi białostockiego magistratu, powstało po to, by walczyć z patologiami urzędniczymi. W tym również patologiami w wymiarze sprawiedliwości. Ale jeszcze lepiej, powstało też w celu obrony przed polskim wymiarem sprawiedliwości. W całym kraju zrzesza tysiące ludzi poszkodowanych przez aparat państwowy każdego szczebla, w tym sądowniczy i prokuratorski. Stowarzyszenie może i reprezentuje prywatne osoby, które nie są w stanie z różnych powodów toczyć bojów sądowych. Stowarzyszenie może i reprezentuje prywatne przedsiębiorstwa, czy nawet inne organizacje społeczne z tych samych powodów. Okazuje się, że akurat reprezentować tego nie może w Białymstoku. Pewnie nie mogłoby też i w innym mieście, gdyby akurat nastąpił identyczny, tak zwany zbieg okoliczności.
Mi tam się zawsze wydawało, że wymiar sprawiedliwości jest głównie po to, aby bronić słabszego przed silniejszym. Właśnie po to, żeby wyrównać sprawiedliwie szanse. No i masz ci los. Dostałam prosto między gały polską rzeczywistością. Jesteś silny, wymiar sprawiedliwości okaże ci słabość. Jesteś słaby, już ci wymiar sprawiedliwości pokaże, gdzie jest twoje miejsce. Normalnie jak w jakimś urzędzie, gdzie trzeba przed obliczem urzędnika mieć durny wyraz twarzy i okazywać szacunek niezależnie od wszystkiego. Bo jeszcze służba publiczna pomyśli, że jest służbą, a nie władzą nad władze i wyda ci taką decyzję, że i 10 lat się będziesz bujał po wymiarze sprawiedliwości w poszukiwaniu sprawiedliwości.
Zmiany istniejącego stanu rzeczy są niezbędne. Tak dalej po prostu być nie może. Dlatego uważałam i nadal uważam, że ludzie, którzy wyszli na protesty w obronie polskiego wymiaru sprawiedliwości, są delikatnie mówiąc niedomagający zdrowotnie. Głównie umysłowo. Bronić czegoś takiego, to tak samo jak bronić wściekłego psa przed przynoszącym tylko korespondencję listonoszem. Kompletne niezrozumienie sytuacji rzeczywistej. Bywa i tak.
Jeśli myślicie, że opisana przeze mnie sprawa jest jedyna i wyjątkowa, to mam złe wieści. Nie jest. Takich spraw jest masa. Każdego dnia w polskich sądach zapadają tak idiotyczne wyroki, że mogłyby służyć za gotowe scenariusze komedii w stylu Barei.
Dlatego mówię wprost. Panie Duda, aleś pan narobił. Wystraszyłeś się pan osobników, którzy wodzą za nos przy każdej możliwej okazji. I nie! Nie chcę wierzyć w to, że skoro sam pan jest pan prawnikiem, bronił pan silniejszych przed słabszymi – zgodnie z zasadą działania polskiego wymiaru sprawiedliwości. I że miało to jakikolwiek wpływ na pana decyzję odnośnie braku reform w polskim wymiarze sprawiedliwości. Jeśli panu nikt tego nie powiedział, to mówię to ja. Była to fatalna decyzja, najgorsza z wszystkich pana decyzji. Tysiące Polaków mogą panu tego nie zapomnieć.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brak mi słów by skomentować ten artykuł. Przykre jest doświadczać tekstów na tak niskim poziomie językowym i merytorycznym. Czułem się jakbym czytał tekst napisany na kolanie, bez żadnej ogłady i kultury języka. Naprawdę przykre.
Co tu komentować .Po prostu ,,kandydatka na dziennikarza".
A mnie sie ten tekst podobał, bo najważniejsze jest jego przesłanie. Krytycy artykułu widząc jego znaczenie krytykują autorkę i styl, bo dla nich treść jest śmiertelnie niebezpieczna. SB-eccy pogrobowcy szczują na Panią Redaktor. Róbmy swoje, niech psy szczekają. Je też kiedyś się zaszczepi przeciwko wściekliźnie lub...
Dobry tekst, ale brakuje linka do informacji o sprawie z 2 milionami. Będę wdzięczny za info o co chodziło.
To czytaj h..... Pana Tadeusza