
To była najdziwniejsza kampania wyborcza, jaką miałam okazję obserwować w swoim życiu. Nie jest niczyją winą, że wyglądała właśnie tak. No chyba, że winą za to obarczyć Chińczyków, od których epidemia rozniosła się na cały świat. Polska nie była i nie jest jedynym krajem, który w takich warunkach musiał przeprowadzać wybory. A jeśli o mnie chodzi, to ja, niezależnie od sposobu głosowania, zagłosuję w wyborach prezydenckich.
Nigdy do tej pory nie opuściłam żadnych wyborów, w których mogłam oddać głos. Choć nie zawsze miałam okazję oddać głos na te osoby, które były… powiedzmy z mojej bajki. Ale nawet i wtedy, gdy nie było kandydatów, na których z czystym sumieniem oddałabym swój głos, głosowałam i zawsze kierowałam się tym, co by było lepsze dla mnie, dla moich bliskich, dla miasta, województwa lub kraju. Nigdy nie głosowałam „przeciw czemuś lub komuś”, bo zawsze starałam się jakoś zrozumieć i wytłumaczyć sobie, że tak będzie lepiej. Życie pisze swoje scenariusze, także te polityczne i nie ze wszystkim zawsze muszę się zgadzać, ale skoro miałam lub mam do wyboru to co jest, jakąś decyzję trzeba było podjąć. I ją podejmowałam.
W tym roku kampania wyborcza jest o wiele inna od tych, jakie znałam do tej pory. Kandydaci nie mieli możliwości przez większą część jej trwania kontaktu osobistego z wyborcami. Z tym, że teraz jest zupełnie inaczej niż było to podczas pierwszej czy drugiej, albo trzeciej prezydenckiej kampanii wyborczej. Wtedy nie mieliśmy aż takiego dostępu do informacji, jak mamy teraz, nie było tyle telewizji, gazet, rozgłośni radiowych, a przede wszystkim różnego rodzaju nośników internetowych. I kiedyś faktycznie trzeba było czekać na audycje płatne lub bezpłatne, szukać ulotek, dowiadywać się o program, o pomysły. Dziś praktycznie każdy wszystko wie. Nie mamy w tej kampanii takich kandydatów, jak kiedyś Stan Tymiński, o którym nic nie było wiadomo, kim jest, skąd się wziął, kto za nim stoi i wiele innych rzeczy. Dziś o każdym z kandydatów wiadomo bardzo dużo, ponieważ wszyscy co do jednego od lat są znani. Jeśli nie ze świata polityki, to z mediów.
Te wybory są też odmienne także i z innego powodu. Od kilku lat scena polityczna tak się nam spolaryzowała, że przekonanie do swoich pomysłów kogoś z przeciwnego obozu politycznego, w zasadzie graniczy z cudem. I to samo dotyczy wyborców. Każdy jest okopany w swoich pozycjach i nie przyjmie kompletnie żadnych pomysłów, ani argumentów dowolnej strony przeciwnej. Mało tego, jest w stanie przenosić nawet największe idiotyzmy sztabu wyborczego dalej, aby tylko pokazać, że nie zgadza się ze swoimi oponentami czy ich pomysłami. W większości sytuacji mamy do czynienia z przekazem negatywnym, czyli negowaniem wszystkiego, co robi obecny prezydent i jego zaplecze polityczne, a mniej w tym jest własnych pomysłów. W związku z tym, w trudniejszej pod tym kątem roli jest właśnie i wbrew pozorom urzędujący prezydent i jego zaplecze polityczne ponieważ musi przedstawić cokolwiek z nowych pomysłów. Bo przecież sam siebie negował nie będzie.
Jedynym zaskoczeniem może być chyba tylko Szymon Hołownia, bo w sumie choć jest znany wielu Polakom, to do tej pory nie był znany jako polityk. Nie wiadomo jest dla części wyborców o tym, co chce zmienić, jak widzi swoją potencjalną prezydenturę. Z drugiej strony, dotychczasowy przekaz z jego kampanii wyborczej takich pomysłów też nie niesie. Opiera się, jak w przypadku właściwie wszystkich pozostałych kandydatów, na negacji tego co jest. Ale jeśli dodać do tego ostatni pomysł, że Szymon Hołownia w przypadku wygranej w wyborach zrezygnuje z urzędu, to można się zastanawiać, po co w ogóle w nich startuje.
W tym miejscu jednak nie będę oceniała przekazu ani jego, ani innych kandydatów, bo jest on ogólnie dostępny w mediach ogólnopolskich oraz w internecie. I każdy zdanie niech wyrobi sobie sam. Ale mówienie o tym, że nie można było dotrzeć do wyborców ze swoim programem wyborczym, do mnie kompletnie nie trafia. Bo to by oznaczało, że nikt z polityków nie ogarnia narzędzi, którymi dysponuje przeciętny wyborca – i to bez specjalnych umiejętności czy wiedzy o istnieniu dowolnych nośników. Naprawdę, dziś mamy taki dostęp do informacji, jakiego nigdy wcześniej nie miały żadne pokolenia przed nami.
Dlatego uważam, że jeśli jakiś wyborca nie jest zdecydowany, na kogo chce oddać głos, to w ciągu kilku minut jest w stanie sprawdzić sobie co dany kandydat ma do zaoferowania, co mówi, jak wypowiada się w jakimś temacie. A jeśli to mu nie pomoże, to spotkanie osobiste, niewiele będzie mogło mu pomóc. Bo nie usłyszy nic innego ponad to, co już zostało gdzieś powiedziane i napisane.
Jest i jeszcze jedna sprawa związana z wyborami. Od kilku lat wszyscy jesteśmy przed nimi karmieni różnej maści sondażami. Zdecydowana większość jest zamawiana przez różne podmioty, które za to płacą. Ale też z drugiej strony nie mamy sondaży, które mocno od siebie odbiegają wskazaniem respondentów. Może nie są dokładnie badane te preferencje co do procentów, ale jakiś obraz postrzegania rzeczywistości politycznej, jest w nich jednak zawarty. Myślę, że dowolna pracownia sondażowa, gdyby mocno nagięła wyniki, nie odzwierciedlające kompletnie nastrojów społecznych, byłaby skończona i nie przeprowadziłaby ani jednego sondażu więcej. A jeśli nawet, to nikt poważny by się do tych wskazań nie odwoływał, nie komentował, bo to by było tak samo, jak komentowanie na poważnie tez głoszonych przez płaskoziemców.
W końcu też kilka słów o tym, czy i kiedy powinny się odbyć wybory prezydenckie. I moje zdanie w tej sprawie jest niezmienne. Wybory powinny się odbyć w ustalonym konstytucyjnie terminie. A jak będziemy głosować, ma dla mnie znaczenie drugorzędne. Uważałam od samego początku i nadal uważam, że niezależnie od tego, czy mamy epidemię czy inne sytuacje, państwo ma działać. Także i po to, aby w trudnych sytuacjach, mogło zapewniać opiekę wszystkim obywatelom. To czy ona będzie adekwatna, czy nie, to druga sprawa. Nie wyobrażam sobie natomiast, że ludzi w takiej sytuacji zostawi się bez żadnej pomocy… bo państwo nie działa.
I jeszcze kilka słów – tak już zupełnie pod rozwagę. Wszelkie sondaże, wszelkie badania, wszelkie informacje, jakie docierają do mnie i do wszystkich od tygodni, wskazują, że wybory prezydenckie wygra obecnie urzędujący prezydent. Wiedzą o tym także sztabowcy obecnego prezydenta i jego zaplecze polityczne. Zastanawiam się, po co mieliby majdrować przy głosach wiedząc o tym, że wszyscy pozostali kontrkandydaci pozostają daleko w tyle? W mojej ocenie, gdyby mieli to zrobić, to zrobiliby to już pół roku temu z głosami oddanymi na kandydatów do Senatu. Dlaczego nie zrobili? Z tym pytaniem zostawiam wszystkich do ciszy wyborczej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Wszelkie sondaże, wszelkie badania, wszelkie informacje, jakie docierają do mnie i do wszystkich od tygodni, wskazują, że wybory prezydenckie wygra obecnie urzędujący prezydent."
????????????????????, ????????????????????????, ????????????????????????????????, ????????????????????????????????????...
Niestety... Tym gorzej dla Polski... Ciąg dalszy wspierania interesów antypolskich i omamiania społeczeństwa baranów kolejnymi plusami :(