
Dziś środa, a zatem pora na garść plotek i niesprawdzonych pogłosek pisanych ku uciesze czytających i niewątpliwie piszących.
Tadeuszowe tak, czyli nie
Ukochany nasz (baczność!) El Presidente Tadeusz (spocznij) wybiera się do sądu. Tym razem nie jako ofiara dyskryminacji, ale w sprawie absolutorium za rok 2015. Największy z Tadeuszy - niechaj będzie czczone imię jego - nie zgadza się z nie przyznaniem mu absolutorium, bo - jak powszechnie wiadomo - zasługuje na wszystko co najlepszego. Radni tego nie rozumieją, RIO nie zakwestionowała niewiedzy radnych i aktualnie Tadeusz dochodzi swojego w sądzie. I choć RIO nie znalazło błędów w decyzji radnych, Tadeusz wie lepiej twierdząc, że RIO nie znalazło zarzutów merytorycznych wobec niego. Czyli mówiąc "NIE" jest po jego stronie. No cóż... Z El Presidente tak już jest, że jak nie ma racji to uważa, że działa automatyczny białostocki tryb prezydencki, w którym prezydent ma zawsze rację. Ten typ tak ma.
Bulterier zamiast Bestii
A'propos sądu i absolutorium. PiS wystawił w tej sprawie zawodnika wagi ciężkiej. Zamiast Marka "Bestii" Chojnowskiego w ringu stanie przerażający Heinrich "Krwawy" Dębowski. Zmiana powinna wzbudzić przerażenie w całej palestrze i obozie prezydenckim. My nie uczestniczymy w tym sporze, a już czujemy się przerażeni. Henryk Przewodniczący Klubu Dębowski znany jest w kuluarach Rady Miasta jako bulterier PiS-u. Nie z racji aparcyji, ale uporu. Jak coś chwyci to już nie puści.
Zamiast jechać Tadeuszem popłyń wpław
Kolej zmienia nazwy pociągów i do 4 września czeka na propozycje dla 16 składów. Dla tych jeżdżących na Podlasie przygotowano nazwy "Branicka", "Esperanto" i "Jagiellończyk". Protestujemy! To ogranicza wolność wyboru, a nasuwają się oczywiste propozycje nazw ważnych dla naszego regionu. Na przykład "Koniczyna", "Jarosław Krzywogęby" "Rafał Wierny", "Nowoczesny Krzysztof" czy wreszcie najważniejsze: "Z Tadeuszów największy". Inna rzecz, że mając do wyboru jazdę składem o tej ostatniej nazwie, chyba spróbowalibyśmy dostać się do Białegostoku drogą wodną.
Mickiewicz i Jaga
Białostocka Jagiellonia - jak to bywa od lat - po sukcesie na początku kolejnego sezonu zaczyna grać w kratkę. Obecnie piłkarze trenera Ireneusza Mamrota zachowują się jakby czytali Adama Mickiewicza. Nie, nie dlatego, że nauczyli się czytać po polsku (a przynajmniej większości z nich o to nie podejrzewamy). Po prostu patrząc na to co wyprawiają pod bramką rywali, widzimy plastyczną ilustrację "Reduty Ordona". Zaczynała się od słów: "Nam strzelać nie kazano". Ktoś widzi analogię? Mamy nadzieję, że dalszych analogii nie będzie, a kolejne dzieło, które nam przyjdzie na myśl obserwując ich grę, to nie będą "Dziady".
Historyczna przyjaźń
A propos Jagiellonii - za chwilę czeka ją kolejny historyczny mecz i szansa na wtopę. Rywalem będzie tradycyjna "ukochana inaczej" Legia Warszawa. Mistrz i wicemistrz Polski wystartowali średnio i będzie to walka dwóch ekip ze środa tabeli. Pytanie, które nas nurtuje: czy jeśli piłkarze nie zaczną strzelać do bramki, to kiedy kibice zaczną strzelać do nich. Plus drugie: czy Stadion Miejski i okolice wytrzymają tradycyjną przyjaźń kibiców obu zespołów. Na wszelki wypadek mecz obejrzymy z bezpiecznej odległości.
Gończy kongres
Nadciąga kolejna fantastyczna impreza kulturalno-rozrywkowa. Nosi nazwę Wschodni Kongres Gospodarczy i - jak zawsze - będzie szansą na lansik w murach Opery Podlaskiej dla lokalnych polityków. Z plotek dowiedzieliśmy się, że tym razem udział strony rządowej będzie jeszcze mniejszy niż w poprzednich latach. Biorąc pod uwagę to co było rok temu, wygląda na to, że zabraknie tam nawet sekretarek z ministerstw. Organizatorzy są ponoć tak zdesperowani, że gotowi są zaprosić nawet gońców i woźnych z ministerialnych gmachów w stolicy, żeby tylko móc powiedzieć, że rozmawiali z przedstawicielami rządu. Twórczo podpowiadamy: zaproście wodzianki.
Lepiej już było
Z innych wydarzeń kulturalnych: w Białymstoku zorganizowano happening wystawieniczy pod intrygującym tytułem "Lepiej to już było". Ponieważ jeśli chodzi o sztukę to nasza wrażliwość kończy się na sztuce mięsa, nie będziemy wypowiadali się merytorycznie o imprezie. Politykom wszelkiej maści proponujemy jednak zastrzec tytuł jako hasło następnej kampanii wyborczej. Przynajmniej będzie szczerze.
Zenek na mur, Tadzik na wieżowiec
Niebawem w Białymstoku pojawi się mural jednego z najsłynniejszych białostoczan. Ponieważ nie jest to kampania wyborcza, więc informujemy: nie będą to piękne oblicze Największego z Tadeuszy, Krzysztofa Nowoczesnego, Henryka Bulteriera lub Prosiaczka. Te zaczną nas straszyć dopiero za rok jak na wszystkich ścianach zawisną dzioby i dziobki rywalizujących polityków. Na muralu pojawi się Król disco-polo czyli Zenek Martyniuk. Podobiznę namaluje guru polskich murali, a incjatywa pochodzi z grupy Nienormalny Białystok. Ponieważ nazwa inicjatora zobowiązuje: proponujemy zatem by zainicjowali kolejny mural - z Największym z Tadeuszy. Ponieważ postać to zacna, to idealnym miejsce jest albo wieżowiec na Słonimskiej albo Pałac Branickich... Co na to Nienormalny Białystok? Challange accepted?
Boby dwa
W ostatnią niedzielę białostoccy młodzi kinomani mogli obejrzeć kolejne przygody Boba Budowniczego. Jesteśmy absolutnie za takimi pokazami. Niech się dzieci przyzwyczajają. Dorośli conajmniej od 10 lat śledzą przygody Boba Budowniczego w naturze patrząc na swoje miasto. Są jednak różnice między animowanym bohaterem a rzeczywistym białostockim. Ten filmowy śmieje się, pomaga i generalnie ma duże grono przyjaciół, no i kocha budować. Ten białostocki w wymienionych cech ma tylko tą ostatnią. Za to bardziej niż Bob kocha beton i asfalt. Ale już poziom intelektualny obu postaci jest taki sam.
Pałac Truskolaskich
Dzień Dobry Wakacje - śniadaniowy program TVN - zawitał do Białegostoku. Na miejsce spotkania dziennikarzy i białostoczan telewizja wybrała Pałac Branickich. Program wykorzystał Tadeusz Truskolaski do autoprezentacji. El Presidente - jak zwykle - wpadł w samozachwyt mówiąc z radością o mieście i tym jak wiele ono mu zawdzięcza. Ponieważ tego dnia kropił deszcz, więc krople zimnej wody powstrzymały go przed stwierdzeniem, że Pałac Branickich to też jego dzieło. Wszystko inne jest już jego zasługą. Mimo to, jesteśmy pewni, że nie powiedział w tej sprawie ostatniego słowa.
Bambaryła buduje i zamyka
Białystok cierpi z powodu odcięcia od Łap. Dyrektor Józef Władysław Sulima niesłusznie nazywany przez perfidnych złośliwców "Bambaryła", za trzecim razem wreszcie skutecznie i prawidłowo złożył wniosek o dofinansowanie na budowę całej drogi Białystok - Łapy. O powodzenie Józefa Władysława modlili się nawet ateiści w obu miejscowościach i niebiosa ich wysłuchały. Obecnie w ramach realizacji tego dzieła, które - na wzór "gierkówki" - proponujemy nazwać "sulimówka", Łapy ocięto od Białegostoku. Dyrektor zapowiedział, że aby było lepiej musi być gorzej i zamknął drogę całkowicie. Obecnie albo jedzie się dookoła nadkładając drogi, albo zostają polne drogi przez łąki i lasy. Krytykom uważającym, że to brak szacunku dla mieszkańców i kierowców odpowiadamy: nie znacie się. Są pociągi, droga wodna, no i można zawsze pójść piechotą. A budowa drogi jest tajna przez pofuna i nie będą się mu podejrzane elementy pałętać na budowie. O!
Biedroń poprosił?
Białystok zrzucił się na pomoc poszkodowanym z Pomorza. Całe 300 tysięcy dali radni i prezydent, bo znaleźli oszczędności. 3 tysiące dostał skromny białostoczanin, któremu w czerwcu drzewo rozwaliło dach domu i samochód. Na pytanie dlaczego tak mało, urzędole odpowiedzieli, że jak chce więcej to niechaj złoży podanie. Mamy pytanie: kto i kiedy złożył podanie z Pomorza? Byłbyż to Biedroń kładący dłoń z kartką na kolana prezydenta podczas słynnej przejażdżki samochodem?
Perły, perły
A propos pomorsko-pomocowej sesji Rady Miasta, padło kilka kolejnych pereł mądrości. Pierwsza z nich jest autorstwa najlepszego rajcy-cyklisty czyli Tomasza Madrasa, który rozmawiając ze skarbnik miasta poczynił śmiałe założenie, że "Nie licytujmy się kto co zrozumiał, kto czego nie zrozumiał. Umówmy się, że rozmawiamy w gronie ludzi rozumnych". No cóż - patrząc na listę obecności, my byśmy tak nie zakładali. Druga mądrość też jest warta zanotowania: radny Zbigniew Brożek optymistycznie wyraził następującą opinię: "Mogę powiedzieć, że pan prezydent pierwszy raz w życiu zmądrzał. I bardzo dobrze". W tym przypadku można powiedzieć tylko jedno: radny Zbyszek grubo poleciał. Jeśli to żart, to całkiem nieśmieszny, a jeśli na poważnie, to radzimy przeczyścić uszka i poszukać lepszych okularów.
Komary na bani
Ze świątecznego kalendarza. 20 sierpnia w niedzielę wspólnie z kilkoma tysiącami komarów obchodzilismy ich święto. One świętowały spontanicznie, my mimo woli. Część redakcji "Wieści" świętowała łażąc w tę i nazad na nadmorską plażą, stając się ulubionym przysmakiem tych bzyczących potworów. Większość z komarów padała jednak po skonsumowaniu krwi redakcji "Wieści". Powód był oczywisty: broniąc się przed komarami smarowaliśmy się mocnym alkoholem. Od środka.
Optymista za kółkiem
21 sierpnia wraz z wszystkimi kierowcami w Białymstoku świętowaliśmy Światowy Dzień Optymisty. Zaiste wielkim trzeba być optymistą, aby wsiadając do samochodu w stolicy Podlasia być pewnym, że: a) dojedzie się do celu na czas, b) nie trafi się na objazdy, c) nie trafi nas szlag na alternatywnie inteligentny System Zarządzania Ruchem.
Na podbój Klepacz
29 sierpnia świętował dla odmiany prezydent Tadeusz i jego wierna gwardia. Był to bowiem Dzień Strażnika Gminnego i Miejskiego. Czasami obserwując białostocką Straż Miejską mamy wrażenie, że jej zasadniczym celem jest obrzydzanie życia babinom sprzedającym starocie i warzywa pod SAM-em na Skłodowskiej oraz prezentowania broni, pałek czy też co tam akurat mają pod ręką (paralizatory) przed Prezydentem. A Wielki Tadeusz patrząc na zastępy swoich mundurowych może planować podboje i karne wyprawy przeciw obrońcom Zwierzyńca, czy też najazd na Klepacze, które nie chcą przyłączyć się do metropolii.
(Adam Remy/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie