
"Uśmiechnij się. Jesteś w ukrytej kamerze" - takie napisy powinny znajdować się na pięciu białostockich skrzyżowaniach. Od 2015 roku - od kiedy miasto spotkał System Zarządzania Ruchem (piszemy spotkał, bo o kataklizmach się tak właśnie pisze) - kamery nieustannie rejestrują wszystkich wjeżdżających na czerwonym świetle na pięciu ruchliwych skrzyżowaniach w stolicy Podlasia. A w całym mieście tworzą się korki - zwłaszcza na skrzyżowaniach sterowanych światłami. Zdjęcia idą do miejskiego rodzinnego albumu. Może za kilkadziesiąt lat będą służyły jako dokument z serii "Kronika Białostocka".
System Zarządzania Ruchem to jeden z najbardziej nieudanych eksperymentów drogowych ekipy obcnie rządzącej Białymstokiem. System to ciągle uczący się inteligentny program sterujący światłami, rozbudowana sygnalizacja świetlna oraz zestaw kamer na skrzyżowaniach, które kosztowały 28 milionów złotych. Spora część tych pieniędzy pochodziła ze środków unijnych projektu o nazwie "Poprawa jakości funkcjonowania systemu transportu publicznego miasta Białegostoku – Etap III”. Prawdą w tej nazwie jest tylko ten ostatni człon - Etap III. Pozostała część tytułu ze szczególnym uwzględnieniem słowa "poprawa" to kosmiczne nieporozumienie.
- Staram się omijać wszystkie skrzyżowania, które są sterowane światłami. Niestety na każdym ciągu komunikacyjnym poza obwodnicami te światła gdzieś są. No i tworzą się gigantyczne korki - opowiada pan Jerzy pracujący jako taksówkarz w jednej z białostockich korporacji.
Podobne zdanie ma większość kierowców, którzy - w godzinach szczytu, kiedy System wspina się na wyżyny swojej sztucznej inteligencji starają się ze wszystkich sił nie skręcać w lewo. Bo właśnie tam wyczyny SRZ są szczególnie imponujące i zaskakujące.
- Lewoskręt z Piastowskiej w Towarową to prawdziwa karuzela niespodzianek. Czasami zielone zapala się, by zgasnąć po 2-3 sekundach, a czasami trwa to nawet 7-8 sekund. W tym czasie z obu stron jest w miarę płynny ruch, a czasami nawet bywa chwilę pusto. Mimo to to kolejka do skrętu w lewo ciągnie się jest bardzo długa - czasami aż od poprzednich świateł. Podobnie bywa na lewoskręcie z Miłosza w Mickiewicza. Kiedyś zgadywaliśmy z klientem po ilu sekundach zgaśnie zielone. Nie trafiliśmy ani razu - opowiada pan Jerzy.
To jednak nie koniec niespodzianek Systemu: jego integralną częścią są kamery, które zainstalowano po to, aby rejestrować wykroczenia kierowców wjeżdżających na skrzyżowania na czerwonym świetle. Magistrat argumentował, że ich instalacja poprawiła bezpieczeństwo na białostockich drogach. Nie wiemy na jakiej podstawie to twierdzi, bo białostocka policja od 2015 roku aż do dziś nie podała żadnych danych świadczących o rosnącym bezpieczeństwie na białostockich drogach. Nie znane są nam żadne dane dotyczące pięciu skrzyżowań, gdzie działają światła, które dowodziłyby że jest szybciej, płynniej lub bezpieczniej. Jedyne dane, które ratusz przedstawił to te, które wskazywały na szybsze kursowanie autobusów miejskich, które skróciły czas podróży od kilku do 10 minut. Mamy wątpliwości czy warto było wydać prawie 30 milionów i narazić na paraliż pół miasta, aby osiągnąć taki właśnie skutek.
Kamery nagrywają kierowców od połowy 2015 roku.W 2016 Straż Miejska straciła uprawnienia do wystawiania mandatów. Mimo to kamery nadal nagrywają średnio po 80 wydarzeń dziennie, które są potem archiwizowane. Policja nie spieszy się z odbiorem tych materiałów, bo - jej zdaniem - nie dają one wystarczających możliwości do karania kierowców. W niektórych przypadkach policjanci prowadzą dochodzenia, ale liczba wniosków o ukaranie to kilka procent wszystkich nagrań. Uprawnienia do wystawiania mandatów ma też Inspektorat Transportu Drogowego, który również nie przejawia zainteresowania uzyskaniem nagrań. Materiały są więc archiwizowane, choć wykroczenia na nim rejestrowane przedawniają się po dwóch latach od zdarzenia. A kamery rejestrujące wjazd na czerwonym świetle na pięciu miejskich skrzyżowaniach ciągle działają i tylko w tym roku zrobiły ponad 10 tys. zdjęć.
- Policja ma ręce pełne roboty z wydarzeniami zarejestrowanymi przez fotoradarach oraz przestępstwami drogowymi. Kontrola ruchu zwłaszcza z rana to też jej zadanie. Dodatkowy obowiązek czyli analizowanie 10 tysięcy nagrań z samego tylko Białegostoku przerasta możliwości policji. Zresztą wszyscy w komendzie mamy świadomość, że część tych wydarzeń może generować nie do końca dopracowany program sterujący światłami. Wystawienie mandatu karnego wymaga przeprowadzenia postępowania, ustalenia z właścicielem kto kierował pojazdem itp. Dlatego bardzo sporadycznie staramy się o nagrania z kamer ze skrzyżowań - powiedział nam anonimowo jeden z policjantów z miejskiej Komendy Policji.
Materiały rejestrowane przez kamery są podobno dodatkowo wykorzystywane przez miasto w celach statystycznych, ale konia z rzędem temu kto widzi jakiekolwiek ich zastosowanie... Nie wiadomo jakie to są statystyki, w jakim celu sporządzane i generalnie czy nie podlegają one pod wchodzące w życie RODO. Kamery działają i nagrywają bo... I tu właśnie nikt nie chce powiedzieć jaki jest powód ich ciągłego działania. Według naszych informacji chodzi o tzw. "trwałość projektu" czyli wykazanie, że wydanie 28 milionów ze środków publicznych (krajowych i unijnych) miało jednak jakieś uzasadnienie. Gdyby bowiem nie miało sprawą mógłby zainteresować się prokurator, a miasto groziłoby zwracanie dofinansowania z UE i kara finansowa.
Ukryte kamery działają na pięciu białostockich skrzyżowaniach: Piastowska – Branickiego, Jana Pawła II – Sikorskiego, Hetmańska – Popiełuszki, Antoniuk Fabryczny – Gajowa i Popiełuszki – Wrocławska – Sikorskiego.
Pytanie, które dręczy nas od kilku lat, a na które dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi od magistratu: po co było wydawać prawie 30 milionów na wadliwie działający system przeszkadzający białostockim kierowcom i nagrywanie ich walki ze światłami, którymi ten system steruje. No, chyba że chodziło o poprawienie stanu miejskiej kasy mandatami, których strażnicy miejscy już po kilku miesiącach działania Systemu nie mogli już wystawiać. I pytanie najważniejsze: kto odpowiada za tą kompromitację za 28 milionów złotych?
(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A Maciej Biernacki radny Rady Miasta Białystok z PO, przewodniczący Komisji Infrastruktury, „bezradny” wobec sygnalizacji drogowej paraliżującej Białystok skorumPOwanego Siemensa? Składam wniosek do Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Białystok i Komisji Infrastruktury Rady Miasta Białystok o rozpatrzenie sprawy wydatkowania około 30 mln zł dotyczącego "Zintegrowanego Systemu Sterowania Ruchem", wobec braku pozytywnych efektów poprawy płynności ruchu, a wręcz jego spowolnienie, utrudnienie (szczególnie w nocy w godzinach 22-6), brak "zielonej fali", brak wykorzystania systemu zdjęć kierowców przejeżdżających wybranych 5 skrzyżowań na czerwonym świetle z powodu zmiany przepisów, w kontekście prawdopodobnie ustawionego przetargu pod firmę Siemens, znaną z łapówek przy pozyskiwaniu zamówień publicznych (m.in. skazanie prezesa firmy w Niemczech). Ponieważ sygnalizacja drogowa w godzinach nocnych (22-6) w Białymstoku nie działa w większości skrzyżowań w sposób dynamiczny/akomodacyjny, dostosowując się do ruchu pojazdów, wymuszając nieuzasadnione oczekiwanie pojazdów na przejazd przy pustych dojazdach z innych kierunków, co powoduje hałas, emisję zanieczyszczeń oraz zmęczenie kierowców i lekceważenie znaków drogowych powodujące potencjalne niebezpieczne zachowana, przypominamy, że zadaniem sygnalizacji drogowej nie jest hamowanie i spowalnianie oraz utrudnianie ruchu, lecz poprawa płynności ruchu i zwiększenie przepustowości ulic. Każde zatrzymanie i ruszenie pojazdu pochłania ilość paliwa równoważną do przejechania około 1 km. Przykładowo przejechanie trasy osiedle Zielone Wzgórza - poczta ul. Warszawska zajmuje w godzinach 22-6 około 10 minut + około 15 minut nieuzasadnionych postojów na kolejnych pustych skrzyżowaniach o tej porze sterowanych niepotrzebnie sygnalizacją drogową, co powoduje hałas, emisję zanieczyszczeń oraz zmęczenie kierowców. Szczególnie ważne jest to przy ruchu pojazdów typu tir. W godzinach 22-6 przy małym natężeniu ruchu sprawniejsze jest wyłączenie sygnalizacji drogowej i kierowanie ruchem przy pomocy istniejących znaków drogowych określających pierwszeństwo przejazdu. Dlatego za uzasadnione uznaje się działanie sygnalizacji drogowej dopiero przy dużym natężeniu pojazdów (1500-2000 pojazdów na godzinę) lub gdy czas oczekiwania na przejazd spowodowany ruchem pojazdów z innych kierunków przekracza 3 minuty, lub długość kolejki pojazdów oczekujących na zmianę kierunku ruchu jest większa od 10 pojazdów. Istnieje także kryterium wypadków: gdy na skrzyżowaniu zdarza się spora liczba wypadków charakterystycznych dla braku sygnalizacji (zderzenia boczne i skośne, najechania na pieszego); do analizy należy wziąć okres minimum 12 miesięcy (zalecany okres to 36 miesięcy). http://www.drogowiec.pb.bialystok.pl/referaty/sygnalizacja.htm "Na niektórych skrzyżowaniach są tak inteligentne światła, że żółte włącza się na kilka sekund i zapala się czerwone . I na tych inteligentnych skrzyżowaniach w nocy jak nikt nie jedzie czeka się kilka minut na zielone."