Podczas sesji, na której radni nie udzielili absolutorium Prezydentowi Białegostoku z wykonania budżetu za ubiegły rok, Tadeusz Truskolaski zdecydował się ogłosić dekalog zmian. Zamierzał wprowadzić je do końca tego roku. Zaś na ostatniej sesji Rady Miasta prezydent postanowił pochwalić się tym, co już zrealizował. My sprawdziliśmy te spełnione obietnice i wyszło nam zupełnie inaczej...
Tadeusz Truskolaski wiedział ogłaszając swój dekalog, że raczej trudno będzie mu uzyskać absolutorium. Komisja Rewizyjna nie pominęła nawet najdrobniejszych potknięć prezydenta. Jako, że większość w Radzie Miasta posiada klub opozycyjny wobec prezydenta Białegostoku, wiedział on, że pierwszy raz w historii swojej prezydentury, gładko głosowanie nie pójdzie. To duży uszczerbek wizerunkowy. I tylko wizerunkowy, bowiem nieudzielenie absolutorium nie rodziło w tym roku żadnych konsekwencji prawnych, ani wyborczych, poza plamą na postrzeganiu Tadeusza Truskolaskiego jako tego, który zawsze miał rację.
Dlatego w dniu, kiedy radni nie udzieli absolutorium, na oficjalnych nośnikach miejskich nie było nawet słowa informacji o tym, co się stało na posiedzeniu. Nie pojawiło się choćby jedno słowo, że Tadeusz Truskolaski został negatywnie oceniony przez Radę Miasta. Za to wszędzie, gdzie się tylko dało, wyświetlany był dekalog przygotowany przez Prezydenta Białegostoku. Znajdował się nawet na stronach internetowych, które przynależą do Rady Miasta. Miało to oczywiście przykryć plamę na wizerunku gospodarza miasta, który pierwszy raz od dziewięciu lat nie otrzymał absolutorium. W przygotowanym specjalnie dekalogu pojawiły się informacje odnośnie proponowanych zmian, które miały wpłynąć na lepsze postrzeganie prezydenta. Choć tego samego dnia wizerunek został mocno nadszarpnięty.
W miniony poniedziałek Prezydent Białegostoku postanowił się podzielić z radnymi tym, co udało mu się do tej pory zrealizować. Jak spełnił swoje zapowiedzi sprzed zaledwie trzech miesięcy. Informacje na ten temat znów znajdziemy na oficjalnych nośnikach miasta, zamieszczone w taki sposób, aby na pewno nikt ich nie przeoczył. Czytamy zatem, co się udało Tadeuszowi Truskolaskiemu.
„Dziś chciałbym przedstawić Państwu radnym informację na temat realizacji zmian, które wówczas ogłosiłem.
Po pierwsze, zmniejszyłem liczbę zastępców prezydenta miasta z czterech do trzech;
Po drugie, żaden z moich zastępców nie otrzymał nagrody, pracują oni pobierając jedynie przysługujące im wynagrodzenie;
Po trzecie, zmniejszeniu uległy rady nadzorcze miejskich spółek. We wszystkich radach nadzorczych zasiadają obecnie maksymalnie po trzy osoby;
Po czwarte, zmniejszeniu – i to o połowę – uległy wynagrodzenia członków Rad Nadzorczych spółek komunalnych, a więc firm, których właścicielem jest gmina Białystok;
Po piąte, wszystkie spółki ograniczyły i ograniczają w dalszym ciągu swoje wydatki reprezentacyjne;
Po szóste, zatrudnienie w Urzędzie Miejskim – w porównaniu z 1 lipca 2015 r. – pozostało na nie zmienionym poziomie. Struktura organizacyjna Urzędu została zaś dostosowana do „zamrożenia” w nim zatrudnienia;
Po siódme, wprowadzono – obok obowiązkowej oceny okresowej – także system oceniania pracowników w Urzędzie przez mieszkańców, za pomocą anonimowych ankiet. Każdy z pracowników Urzędu dysponuje też dwustronnym identyfikatorem, by nie być anonimowym dla interesantów;
Po ósme, parkingi przy siedzibach Urzędu przy ul. Słonimskiej i Branickiego 3/5 zostały uwolnione od samochodów urzędników, dzięki czemu zostało tam stworzonych ponad 60 miejsc parkingowych tylko dla interesantów.
Pozostałe punkty z mojej deklaracji (dotyczące rezygnacji ze współpracy z doradcami oraz zmniejszenia zarządów spółek) są w trakcie realizacji, ale zgodnie z wytyczonym harmonogramem zamierzam wywiązać się z nich do końca bieżącego roku.
Jak Państwo widzą, nie rzucam słów na wiatr i wywiązuję się z danego słowa, bo tylko w ten sposób można budować wiarygodność i zaufanie. Kolejne zmiany będę wprowadzał sukcesywnie, a o ich efektach będę informował Wysoką Radę oraz opinię publiczną” – napisał Tadeusz Truskolaski.
Poniżej przedstawiamy informację odnośnie realizacji dekalogu widzianą naszymi oczami. Chociaż warto wspomnieć, że tak właśnie może ją postrzegać również spore grono mieszkańców Białegostoku, które nie daje się już tak łatwo nabrać na miłe słowa i gesty prezydenta, jak i jego najbliższego otoczenia. Część z tak zwanych zrealizowanych obietnic jest zwyczajnie nieszczera lub mija się z prawdą. Dlatego też:
Po pierwsze – liczba zastępców zmniejszyła się sama z powodu tego, że Renata Przygodzka sama chciała odejść ze stanowiska zastępcy Prezydenta Białegostoku i to już dużo wcześniej;
Po drugie – nie ma powodu, aby obdzielać zastępców nagrodami. Bo niby za co? Czy pracowali jakoś szczególnie lepiej? Niektórzy dość miernie wykonują swoje obowiązki służbowe. Poza tym co szczególnego miałoby się nagle wydarzyć, aby przyznawać nagrody? Wystarczy, że przed wyborami samorządowymi wypłacono nagrody, z których część później zasiliła konta Komitetu Wyborczego Tadeusza Truskolaskiego;
Po trzecie – zmian w radach nadzorczych było niewiele. Ci, którzy zostali są związani albo z Komitetem Truskolaskiego, albo Platformą Obywatelską, z którą razem było prezydentowi po drodze przez ostatnie osiem lat. Jaki może być więc nadzór nad wykonywaniem zadań spółek miejskich, jeśli oceniają je ludzie z własnych szeregów?;
Po czwarte – wynagrodzenia w spółkach miejskich były wysokie w stosunku do pensji przeciętnego mieszkańca Białegostoku. Może niech prezesi spółek odczują, jak tu się rzeczywiście zarabia, dzięki - między innymi – swojemu szefowi;
Po piąte – po co w ogóle były wydatki reprezentacyjne miejskich spółek, skoro nie prowadzą one działalności komercyjnej, a jedynie usługową wobec mieszkańców miasta Białegostoku, którzy są jednocześnie właścicielami i odbiorcami takich usług?;
Po szóste – chwalenie się, że w ciągu trzech miesięcy nikt nie został zatrudniony być może ktoś uznałby za sukces. W przypadku jednak niektórych zwolnień, zwłaszcza w biurze miejskiego konserwatora zabytków, kładzie się cień na całą politykę zatrudnienia. Natomiast sama reorganizacja także najwyraźniej nie do końca się udała, skoro sztab pracowników magistratu nie był w stanie znaleźć rzekomo zaginionych dokumentów, które leżały w urzędowej kserokopiarce. No i do tego utrzymywanie w magistracie członka rady nadzorczej z firmy własnego syna, również nie świadczy najlepiej o realizacji tego punktu dekalogu;
Po siódme – ocena pracowników magistratu przydałaby się znacznie wcześniej. Zaś podanie swoich danych osobowych oraz stopnia służbowego przez dowolnego urzędnika w godzinach pracy, jest obowiązkiem ustawowym, a nie zachcianką czy fanaberią trudnego klienta urzędu;
Po ósme – uwolnienie parkingów od samochodów urzędników powinno nastąpić już dawno temu. Ponieważ wszelkie urzędy są przede wszystkim dla mieszkańców, a nie dla urzędników. Urzędnicy pełnią w nich służbę publiczną. Warto też dodać, że prezydent pierwotnie nie wspominał, że niektóre parkingi będą również płatne, jeśli klientowi urzędu nie uda się załatwić sprawy w ciągu godziny. Tego w dekalogu zwyczajnie w ogóle nie było;
Na końcu odniesiemy się jeszcze do planowanych zwolnień doradców. Przypomnimy tylko, że od kilku miesięcy czekamy na odpowiedź w sprawie doradców, ponieważ prosiliśmy o podanie przynajmniej trzech przykładów czegokolwiek, w czym okazali się niezbędni lub realnie przyczynili się do inwestycji, zdarzenia, podpisania umowy, czegokolwiek. Całkowity brak informacji w tej sprawie, uważamy że wystarczy za ocenę pracy doradców prezydenta Białegostoku i w ogóle sensu ich utrzymywania przez ostatnie lata. Jeśli nie można było wskazać czegokolwiek, co było ich udziałem, to prezydent raczej powinien przeprosić mieszkańców Białegostoku za to, że opłacali ze swoich pieniędzy ludzi, którzy byli i są potrzebni zupełnie do niczego.
Bardzo trafnie Panie Redaktor to opisała. Obludników trzeba gonić bo to wszystko wygląda na głupie i sprytne sztuczki