
Zadziwiają mnie bojownicy walczący z dyskryminacją, rasizmem i ksenofobią. Przypominają mi czasy siermiężnego socjalizmu, kiedy to cała postępowa ludzkość spod znaku sierpa i młota walczyła o pokój nie dostrzegając przy tym, że dopóki walczy to tego pokoju z założenia być nie może. W sumie niewiele się zmieniło: nadal jest "postępowa ludzkość" tylko sierp i młot zastąpiły inne symbole z mordą Che Guevary na czele. Ostatnio na topie są ośrodki walczące z rasizmem i ksenofobią i preferujące normalność. I mają nowego Che: to Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. Kto wie - może niebawem zobaczymy t-shirty z nowym bohaterem?
Gdyby Henryk Sienkiewicz nie nadał imienia Kali Murzynkowi, który twierdził, że kradzież jego krowy to zbrodnia, a ta sama kradzież krowy dokonana przez niego to czyn chwalebny, to dziś nadalibyśmy mu jakieś polskie imię. Krzysztof, Ryszard, Rafał, Anna czy może Dariusz, że posłużę się imionami polityków i moich znajomych, którzy z zapałem piętnują i zwalczają wskazane ksenofobię, rasizm i walczą o "normalną" Polskę i "normalny"/ Białystok. Ja ich "normalność" postrzegam jako świat, w którym złe rzeczy są dziełem wyłącznie szalonych nacjonalistów, którzy zboczyli na ścieżkę faszyzmu. Owi nacjo-faszyści są powodem zła w "normalnym" świecie, bo nie zachwycają się wielokulturowością, nie są poprawni politycznie i czują dumę z przynależności do polskości, religii i kultury narodowej. Co więcej - oni tę dumę manifestują, a powinni dławić i ukrywać, bo mogą urazić tym mniejszość. I tu ciekawostka: ta drażliwa mniejszość ma święte prawo demonstrować swoje wartości a nawet dumę z nich i jest to samo jądro demokracji. Ale uwaga: ta sama demokracja cierpi i jest zagrożona, kiedy to większość chciałaby zademonstrować swoje przekonania. Przykład: parada równości środowisk LGBT jest słuszna, nawet gdyby większość mieszkańców zniesmaczały i urażały marsze przebranych golasów ulicami miasta. Nie wolno tego zakazywać. Co więcej: jeśli kogoś to uraża, to jest to zamach na demokrację, ksenofobia, dyskryminacja (a być może także też i rasizm, jeśli wśród golasów pojawi się ktoś z innym kolorem skóry) i ten ktoś powinien się poważnie wstydzić. Jeśli natomiast większość wyjdzie demonstrować np. przywiązanie religijne to jest to ciemnogród, siara, zaścianek i nietolerancja, bo niewierzący i wierzący inaczej czują się stłamszeni. Reasumując: zdaniem Krzysztofa, Ryszarda, Rafała, Anny i Dariusza większość społeczeństwa powinna trwać nieustannie w stanie permanentego zawstydzenia. Powinniśmy wstydzić się, że jesteśmy większością, że mamy poglądy, które mogą urazić mniejszość i generalnie, że jesteśmy. Powinniśmy też czuć zawstydzenie, że nie przyjęliśmy poglądów mniejszości, a już szczytem wstydu jest, gdy poglądy mniejszości (lub ich manifestacja) wzbudzają w nas uczucia inne niż zachwyt. A już gdy czujemy irytację lub zdenerwowanie to trzeba nas zwalczać, bo rodzi się w nas faszyzm, ksenofobia, rasizm i co tam jeszcze chcecie. Krzysztof, Ryszard, Rafał, Anna i Dariusz walcząc z tymi zagrożeniami tworzą internetowe portale, stowarzyszenia, fundacje, teatry i partie i pilnują, żeby większość pamiętała co ma czuć. Jeśli dobrze pamiętam to zjawisko to w socjologii nosi miano "pedagogika wstydu". Na mnie przestało to działać lata temu i dlatego szczęśliwie wyleciałem z grona znajomych Krzysztofa, Ryszarda, Rafała, Anny i Dariusza na Facebooku i Twitterze, bo na apele o obowiązkowym zawstydzeniu odpowiadam gromkimi protestami. Co gorsza - nie czuję z tego powodu dyskomfortu, ale wzrusza mnie podejście Krzysztofa, Ryszarda, Rafała, Anny i Dariusz: walcząc o toarancję wywalają z dyskursu ludzi myślących inaczej tworząc tak wrażenie, że "wszyscy myślimy to samo, więc jesteśmy tolerancyjni". Ulegają przy tym złudzeniu, że skoro nikt nie protestuje to całe społeczeństwo myśli podobnie. Skoro Krzysztof, Ryszard, Rafał, Anna, Dariusz i ich znajomi piszą na swoich profilach w kółko to samo... Naprawdę dziwię się, że wymienieni bojownicy o tolerancję nie dostrzegają, że walcząc o nią w ten sposób uśmiercają ją bezpowrotnie. I zapominają, że to ogół stanowi normy, a nie margines.
Ksiądz profesor Józef Tischner napisał kiedyś, że sa trzy prawdy: moja, twoja i gówno prawda. Parafrazując - z tolerancją wyznawaną przez Krzysztofa, Ryszarda, Rafała, Annę i Dariusza jest podobnie: jest ich tolerancja, tolerancja innych osób (zwana przez nich nietolerancją) i gówno tolerancja. Robiąc to co robią, dziarsko maszerują w stronę tej ostatniej, a ich nowy bohater Tadeusz Truskolaski kroczy na czele tego pochodu. Nawiasem mówiąc obserwując prezydenta dochodzę do wniosku, że porzucił myśl o reelekcji i pędzi ku pedagogom wstydu licząc, że dzięki temu zyska głosy ich i "całej postępowej ludzkości" i da mu to miejsce w Europarlamencie. Liczy, że jako twarz bojowników z nietolerancją, dyskryminacją i rasizmem zbierze raz jeszcze porwie elektorat.
Pewnie wszyscy wiecie, że kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego. W Białymstoku odbyły się uroczystości, na które wybrali się przedstawiciele ONR. Poszli tam z flagami własnej organizacji. Mimo, że nie jest to zabronione prawem (wcześniej nikt nie zastrzegł, że to zabronione), prezydent uznał, że ich obecność (flag i narodowców) obraża jego godność oraz narusza patriotyczny charakter uroczystości. Zażądał usunięcia flag i wysłał z tym życzeniem najpierw strażników miejskich, a potem policjantów. Narodowcy nie ustąpili, a mundurowi - poza przekazaniem życzeń prezydenta - nie mogli zrobić nic więcej. Prezydent przerwał uroczystość uznając, że jego wola i poglądy są najważniejsze choć było to święto wszystkich białostoczan. To, że - poza nim, jego synem i jego podwładnymi - nikt inny nie żądał usunięcia flag okazało się bez znaczenia. No cóż, prezydent przywykł, że od dawna w Białymstoku granice słuszności wyznacza to co myśli i uważa Tadeusz Truskolaski. Obecni mimo to odśpiewali hymn, złożyli kwiaty i rozeszli się do domów. Kiedy plac opuścili także i narodowcy, prezydent poszedł ze swoim synem, politykiem Nowoczesnej - i protestując przeciw upolitycznianiu święta - samotnie złożył wieniec. W oczach lewactwa naszego miasta i kraju narodził się nowy Che Guevara, który stawił czoła bohaterskim hordom faszyzmu w Białymstoku. Te hordy to - przypomnę - kilku działaczy i dwie flagi reprezentujące legalną organizację o kontrowersyjnych poglądach. Przypomnę również, że kontrowersyjne poglądy mają też KOD i choćby Demokraci RP, ale z tego powodu nikt nie odmawia im praw publicznych i manifestacji. I choć się z tymi organizacjami nie zgadzam to nie wpadłbym na koncept, żeby zabronić im obecności podczas świąt, demonstracji i maszerowania z własnymi flagami. A przecież taki jest ze mnie ksenofob, nacjonalista, rasista i faszysta, że o swojej znanej wrogości do demokracji i nie tolerancji nie wspomnę.
To, że Tadeusz Truskolaski ma cenzorskie ciągoty i dyskryminuje ludzi ze względu na poglądy wiemy bardzo dobrze. To, że przy tym robi z siebie ofiarę dyskryminacji politycznej też wiadomo. Ale tego, że z Białegostoku chce uczynić symbol lewactwa jak po wojnie z Łodzi uczyniono czerwoną stolicę kraju tego dotąd nie wiedziałem. Skąd ten wniosek? Otóż prezydent rozmawiał z "Na Temat". To modny ostatnio internetowy portal zwalczający PiS i prawicę, a reanimujący Nowoczesną, PO, KOD i inne kanapy współczesnej nam opozycji. W wywiadzie padło takie pytanie: "Białystok i okolice są postrzegane jako swoisty bastion środowisk skrajnej prawicy. Co władze miasta robią, aby poradzić sobie z tym problemem?"
A prezydent odpowiedział: Oczywiście, cały czas staramy się przeciwdziałać temu zjawisku. To są setki małych działań edukacyjnych, w dużej części skierowanych do młodych. Nie ma o nich najczęściej informacji w mediach, bo nie są dla dziennikarzy interesujące. Poza tym w Białymstoku te środowiska zostały dosyć dogłębnie zinfiltrowane przez policję. Wielu liderów środowiska nacjonalistów trafiło za kratki za zwykłą działalność przestępczą. Jednak za samo maszerowanie pod zielonymi sztandarami nikogo skazać nie można.
Popadłem w zdumienie: czy na tezę, że Białystok to bastion skrajnej prawicy naprawdę padła odpowiedź, że prezydent chce temu przeciwdziałać? A cóż złego jest w skrajnej prawicy - poza tym, że nie popiera ona Tadeusza Truskolaskiego? Jeżeli problemem jest skrajność poglądów to czy prezydent wie, że w mieście jest też i skrajna lewica? Dlaczego nie czuje potrzeby działań edukacyjnych w tym kierunku? Poza tym to jakim prawem prowadzi "małe działanie edukacyjne skierowane do młodych"? Kim jest Tadeusz Truskolaski, aby wpływać na młodzież zniechęcając ją do skrajnej prawicy i kto ma dał prawo do dyskryminowania skrajnych poglądów? Czy są zakazane? Jeśli robi to prywatnie lub jako działacz jakiegoś stronnictwa to jeszcze rozumiem, ale tu wypowiada się jako prezydent miasta. Więc jakim prawem publiczna władza miasta Białystok indoktrynuje mieszkańców przeciw lub za jakimś kierunkiem politycznym? Mam też jeszcze pytania o te "małe działania edukacyjne": skoro są przeciw skrajnej prawicy to w jakim kierunku prowadzą? I czy to Pan Prezydent wskazuje jakie są te słuszne poglądy, którym nie należy przeciwdziałać?
Prezydent na tym jednak nie poprzestał. Posunął się dalej udzielając rad innym włodarzom miast i powiedział jeszcze i to: "Mogę zapewnić, że na każdym wydarzeniu, które będzie organizowane przez miasto, kiedy pojawią się przedstawiciele skrajnych środowisk z flagami i sztandarami, nasza reakcja będzie stanowcza. Nie odpuścimy tego."
Nie będę komentował tych słów, bo nie wymagają komentarza. Zastanawiam się tylko kiedy Tadeusz Truskolaski stał się ksenofobem, od kiedy czynnie i otwartą przyłbicą dyskryminuje ludzi o odmiennych poglądach i kto mu dał prawo bycia politycznym cenzorem w imię Białegostoku i jego mieszkańców? Bo hipokrytą był od dawna.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
OD KIedy szczegolnie truskawa stal sie tym, kim jest??? Jego postawe uksztaltowal kolega z wakacji. Ex marszlalek i skrzydlaty doradca.
Podczas, gdy w Warszawie narodowcy spokojnie i legalnie maszerują pod swoimi flagami, w Białymstoku napuszcza się na nich policję potwierdzając tym samym, że z woli władzy musimy byc Polską B, a może nawet Z. Taka gmina.
Cytując autora "'Owi nacjo-faszyści są powodem zła w "normalnym" świecie, bo nie zachwycają się wielokulturowością, nie są poprawni politycznie i czują dumę z przynależności do polskości, religii i kultury narodowej. Co więcej - oni tę dumę manifestują, a powinni dławić i ukrywać, bo mogą urazić tym mniejszość. I tu ciekawostka: ta drażliwa mniejszość ma święte prawo demonstrować swoje wartości a nawet dumę z nich i jest to samo jądro demokracji'' - powiem tylko tyle, człowiek naprawdę uczy się jednak całe życie bo nawet nie podejrzewałem, że krzyż celtycki na koszulkach jest oznaką przynależności do polskości, religii i kultury narodowej (w domyśle polskiej), ale skoro Białystok jest wielokulturowy to i trzeba zrozumieć dziennikarzy, którzy czują się Celtami jak i ich pokrzywdzone małe duszyczki, które walczą o demokracje pod pomnikami :--)