Reklama

Taka gmina: Czy lud to kupi?

Ewidentnie zbliżają się wybory. To ewidentne dla każdego, kto choć trochę śledzi poczynania polityków. Ich nadaktywność w okresie około półtora roku od wyborów ma świadczyć, że ożywiają się nie tylko tuż przed wyborami. A ich determinacja w organizowaniu konferencji i opowiadaniu jak ciężko pracują (lub pracowaliby, gdyby nie przeciwnicy) na rzecz mieszkańców nie jest jednak koniunkturalna. Wszystko w nadziei, że głupi elektorat to kupi. Kupi?

Aktywni są niemal wszyscy na wyprzódki organizując konferencje prasowe dla dziennikarzy. Jak na razie to właśnie media są główną ofiarą nadaktywności politycznej podlaskich partii. Na razie to głównie (jedynie?) kanałem medialnym płyną wiadomości o ofiarności polityków w walce o lepsze jutro. Wyjątek od reguły to radny Wojtek Koronkiewicz, który sam osobiście odławia ryby, wyprowadza psy ze schroniska i generalnie szuka zwyczajnych ludzi i o tym wszystkim opowiada na swoim profilu. Niewątpliwe uprawia przy tym formę autoreklamy, ale nie czyniłbym z tego zarzutu. Bo przy okazji (a może przede wszystkim) robi pożyteczne rzeczy dla białostoczan, miasta, zwierząt i innych potrzebujących. Że się przy tym reklamuje? Zapewne, ale z drugiej strony uświadamia otoczeniu o problemach, potrzebach i zwraca uwagę na przeciętnych Kowalskich. Jeśli mam nawet pretensję, że to forma kampanii prezydenckiej Koronkiewicza, to jest to maleńkie zastrzeżenie. Powiedzmy - drobny foch.

Czasami zastanawiam się co ciekawego w nasze życie wnosi propaganda sukcesu (lub cierpiętnictwo) np. takiego prezydenta Tadeusza Truskolaskiego? Jaki jest z tego pożytek, że prezydent wykorzystuje zabytkowy Pałacyk Gościnny? Wręcza tam nagrody, stypendia dla sportowców, naukowców, artystów i innych zasłużonych wyróżnianych komisyjnie. W komisjach zasiadają nie tylko ludzie prezydenta, a pieniądze na ten cel uchwala Rada Miejska (czasami przy energicznym sprzeciwie prezydenta). O co chodzi poza lansem? Prezydent ma kompleks arystokraty, który musi być dobrym mecensasem nawet jeśli robi to nie za swoje?
Prezydent radnych na uroczystości nie zaprasza: to teatr jednego aktora i jego zastępców, a cała sztuka ma jeden cel: przekonać wszystkich, że Białystok to on. Oczywiście Białystok to Truskolaski - tylko przy wręczaniu, przecinaniu i celebrze.

A kiedy coś nie działa to wina tzw. obiektywnych trudności. Zalało miasto? Winna jest nieprzwidywalna pogoda, która nie dostosowała się do możliwości wybudowanej przez magistrat kanalizacji deszczowej. Korki? System zarządzania ruchem działa doskonale, ale kierowców jest zbyt wielu i nie chcą korzystać z komunikacji miejskiej do czego zachęca ich gorąco zastępca Adam Poliński. Smog? Winni są mieszkańcy palący w piecach byle czym, bo przecież nie mądrzy urzędnicy, z których słownika wypadły tzw. korytarze przewietrzania miasta. Budowanie wszędzie gdzie można wysokich apartamentowców? Takie są potrzeby, a miejsca jest niewiele. Stojące od lat budowle nie dostosowały się zapewne do wznoszonych przez firmy budowlane wieżowców i bloków. RIO czepia się do nieprawidłowych wypłat dla kierownictwa magistratu? Drobiazg, bo przecież nikt nie powiadomiał prokuratury i nie powiedział, że pieniądze trzeba zwrócić. Płonące drewniane domy oczyszczające pole do budowy nowych wspaniałych bloków? Przypadkowe, ale fortunne i jakże często zjawisko samozapłonu starych domów. Wszystko jest świetnie i tylko malkontenci czepiają się szczegółów. Truskolaski tyle zrobił dobrego, że nie warto wspominać o tych przykrych sprawach, które wszak nie mają żadnego znaczenia.

Taki przekaz - a nie komunikacja z mediami czy białostoczanami - to główne zajęcie Departamentu Komunikacji Społecznej. Moim zdaniem powinien on nosić nazwę Departamentu Kultu Prezydenta lub Propagandy Sukcesu. Bo co to ma wspólnego z informacją i komunikacją?  Przykład? Na odpowiedź na pytanie z białostockiego magistratu redakcja DDB czeka do 3 tygodni. Nawet na tak banalne pytanie czy zastępca prezydenta Rafał Rudnicki jechał do Kielc służbowo czy też prywatnie i czy korzystał z samochodu służbowego. I ciekawostka - kielecki odpowiednik DKS odpowiedział po 12 godzinach. Białostocki myśli intensywnie nad odpowiedzią od 2 tygodni. Pewnie jest zajęty wymyślalaniem nowych nabożeństw kultu Truskolaskiego lub ich celebrą. Zastanawiam się czasami czy celem tych sztuk nie jest zniesienie wyborów Truskolaskiego na prezydenta i ustalenia, że jest on "Santo Subito". I jako człowiek święty z natury (czyniący wyłącznie dobrze) i męczennik (prześladowany okrutnie przez prześladowców za wiarę we własną wspaniałość) powinien zostać uznany za dożywotniego władcę udzielnego miasta. I uświęconego patrona.

Ale aktywność prezydenta i jego zbyt licznych zastępców przyćmiona została przez aktywność partii politycznych. Prowadzi Platforma Obywatelska z rozmachem informująca o swoich akcjach politycznych. To jeszcze jest zrozumiałe. Niezrozumiałe jest zwoływanie konferencji prasowych w celu poinformowania dziennikarzy, że nowy szef radnych PO coś wymyślił i ma jakieś wątpliwości. Te znaki zapytania da się rozwiać jednym telefonem do właściwej osoby, ale to byłoby za mało efektowne. Platforma zwołała ostatnio konferencję, że ma nowych członków, których wyjęła z Nowoczesnej. To ważna wiadomość wnosząca tak wiele do życia miasta i tak niezwykle pomocna przeciętnym białostoczanom, że musiała być odpowiednio nagłośniona. W tej sytuacji nie zaskoczy mnie już nawet zaproszenie od radnych PO na konferencję poświęconą kłopotom żołądkowym poszczególnych członków lub na fotoreportaż z partyjnego parzenia herbaty.

Rozumiem, że idą wybory i każdy koniecznie czuje potrzebę, aby coś robić, ale jak już jest takie parcie to proponuję może jakiś czyn społeczny. Kiedy niedawno na Włókienniczej był taki, to radnych PO tam jednak nie widziałem. Gdybym zobaczył ich w jakimś czynie społecznym (zamiast np. sadzenia drzew pod publiczkę) albo choćby w akcji oddawania krwi czy kwesty na jakiś cel charytatywny, to miałoby to w sobie przynajmniej walor społeczny. Ale tutaj widzę tylko chęć zwrócenia uwagi. Dzieje i rozterki białostockiej PO, to naprawdę nie jest to coś o czym miasto musi wiedzieć. No, ale działa klasyka gatunku: nieważne co piszą, ważne by pisali. A skoro piszą (mówią, filmują) to znaczy, że my politycy pracujemy. Takie myślenie cechowało niegdyś członków nieboszczki PZPR, którzy uważali, że gadanie od rzeczy to ciężka praca na rzecz społeczności.

Do PiS też mam pretensje o zbyt intensywne dzielenie się z dziennikarzami na temat własnych przemyśleń. W tym jednak przypadku na końcu padają nie tylko pytania i wątpliwości, ale przynajmniej towarzyszą im jakieś propozycje rozwiązań. I deklaracje, że większościowy klub w Radzie wyobraża sobie (chce) wesprzeć prezydenta w rozwiązaniu sygnalizowanych problemów (np. zapowiada uchwalenie poprawek do budżetu, prosi prezydenta o interwnecję, itp.). Jest w tym pewien element troski o białostoczan (przy okazji powodzi pada pytanie jak miasto chce zapobiec kolejnym potopom teraz i w przyszłości, bo zagrożone jest bezpieczeństwo).

Ożywiona jest i Nowoczesna, która na zmianę traci (3 ludzi pomaszerowało do PO) i zyskuje (asystent prezydenta zapisuje się do partii syna prezydenta). Wagę zysku podnosi fakt, że nowy członek awansuje na zastępcę prezydenta. No, ale na korzyść Nowoczesnej trzeba zapisać, że poza brakiem działania nie zawraca głowy dziennikarzom (przynajmniej ostatnio) organizując konferencje, na których Krzysztof Truskolaski na tle asystentow dzieli się swoimi wątpliwościami na tematy ogólne. Słowa przemyślenia nie użyję z premedytacją bo byłoby intelektualnym nadużyciem.

Na razie konferencji nie organizuje lewica. Od czasu do czasu pojawiają się członkowie Partii Razem, którzy mówią to samo, co ich władze krajowe. Nic z tego dla białostoczan nie wynika, poza wiedzą, że w Partii Razem panuje zadzwiająca jednomyślność. SLD - po wyborze szefa regionu - zapadła ponownie w sen i trwa w nim najlepsze. Podobnie jest i z PSL, który zajął się konsumowaniem i trawieniem tego, co jeszcze pozostało w samorządzie wojewódzkim. W mieście ludowców praktycznie nie ma, nie licząc obecności zielonych marszałków w budynku na Wyszyńskiego i podległych mu budynkach.

Kto jest za to ożywiony? Bezpartyjni samorządowcy i protestujący samorządowcy zapowiadający odpartyjnienie urzędów i rad. Rozczulające jest pojawianie się na takich eventach Tadeusza Truskolaskiego grzmiącego przeciw zawłaszaniu samorządu przez partie polityczne. Nie będę biadolił, że przeszkadza mu wyłącznie takie zawłaszczanie samorządu, które dokonują partie inne niż zaprzyjaźnione z nim PO i Nowoczesna. Obecność przedstawicieli tych dwóch formacji ma chyba w jego ocenie walor apolityczności. Poglądem tym zaraża chyba pozostałych apolitycznych samorządowców towarzyszących mu w gronie protestujących przeciw rządowi: wójta Korycina, prezydenta Suwałki czy marszałka województwa. Innych chwilowo nie liczę. Wszyscy oni wołając o odpolitycznienie samorządu przypominają mi karpie wzywające nadejścia Wigili. Bo kiedy tak pożądane odpolitycznienie nastąpi okaże się, że popełnili polityczne samobójstwo.

Rozumiem, że kampania musi nabierać tempa co wyraża się rozmaitymi wypowiedziami, konferencjami itp, ale... nie mogę pojąć czemu jest ona taka głupia i przewidywalna. I skąd pochodzi wiara, że białostoczanie to wszystko kupują. Bo ktoś w to wierzy, skoro z uporem godnym lepszej sprawy tworzy ten ogłupiający zamęt i hałas. I tylko jedna myśl przeszkadza mi w spokojnym przyglądaniu się temu z niesmakiem: dlaczego choć połowę energii niezbędnej na organizację tego całego cyrku nie przeznaczą na coś pożytecznego? Cokolwiek. Na przykład na konkurencję z Koronkiewiczem w robieniu światu dobrze.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do