Reklama

Taka gmina: Jak uchwala się budżet, czyli początek końca prezydentiatu

W poniedziałek białostocka Rada Miasta uchwalać będzie budżet miejski na 2017 rok. To ostatni moment, w którym mający większość klub radnych Prawa i Sprawiedliwości może aktywnie decydować co będzie się działo w Białymstoku w roku 2017. Przesadzam? A skąd! Po uchwaleniu budżetu prezydent weźmie się za jego realizację, czyli za wydawanie pieniędzy, a radni - co warto pamiętać - nie będą mieli już inicjatywy do wprowadzania zmian w budżecie. Tyle zmienią co im prezydent zaproponuje. Będą zatem spali tak, jak im prezydent pościele, albo w budżecie ograniczą mu możliwość urządzania im życia. I ograniczając tę swobodę zmuszą do realizacji ich planów. Dlatego z ogromną pieczołowitością sprawdzali tegoroczny projekt budżetu.

W normalnym świecie budżet i jego tworzenie to efekt kompromisu i kohabitacji władzy ustawodawczej i wykonawczej (o ile obie nie są z jednego obozu politycznego, co samorządzie terytorialnym nie jest regułą). Białystok nie jest jednak normalnym światem. Prezydent wymienionych wyżej słów na literę "k" nie zna. W zasadzie jeśli już trzymać się tej litery alfabetu, to autorowi na myśl o prezydencie, na usta ciśnie się słowo kompromitacja, albo też inne - zbyt wulgarne jednak by je tu cytować. Dlatego w Białymstoku budżet nie jest przedmiotem współpracy prezydenta i radnych. Ten pierwszy bowiem współpracę z radnymi sprowadziłby do karnego podniesienia łapek i przyklepania jego propozycji (jak to było w pierwszych ośmiu latach jego rządów). Ci drudzy nie mając armii urzędników na swoje usługi mozolnie przegryzają się przez cyfry, paragrafy i zapisy szukając sensu w prezentowanych pozycjach. I często nie znajdują go tam, bo go brak. W efekcie praca nad budżetem postępuje powoli, ale towarzyszy mu gromkie pokrzykiwanie prezydenta i jego pomocników "szybciej, szybciej".

Budżet na rok 2017 - przypomnijmy - prezydent Tadeusz Truskolaski raczył ogłosić zgodnie z paragrafami - w połowie listopada. Na propozycje radnych, aby wczesną jesienią - czyli już na etapie jego projektowania uwzględnić ich postulaty lub chociażby spróbować osiągnąć kompromis w sprawach spornych - magistrat odpowiedział wyniośle, że projekt to ich sprawa. Jak powstanie, to radni go zobaczą. I w połowie listopada słowo stało się ciałem, a Tadeusz Truskolaski prezentując go rzekł: "Oto wspaniały budżet dziesięćiolecia. Jest to przedmiot efektu wielu, a wicepremier Mateusz Morawiecki zakochałby się w nim w okamniegniu". Czyli czytając między wierszami: "precz od zmiany doskonałego dzieła, bo to budżet wielce proinwestycyjny".

Aby to wrażenie spotęgować, Tadeusz nad Tadeuszami porównał budżet na 2017 rok do tego sprzed dziesięciu lat. I wpadł w jeszcze większy samozachwyt. Wraz z nim w uwielbienie wpadli radni z klubu Tadeusza Truskolaskiego, którzy wraz z radnymi Platformy Obywatelskiej zaczęli nawoływać radnych PiS, żeby budżet co żywo uchwalali, bo doskonalszy już być nie może. Aby wzmóc ciśnienie na szybkie głosowanie (im szybciej by to nastąpiło, tym mniej zmian dałoby się opracować) magistrat zaczął na wyprzódki ogłaszać konkursy dla organizacji pozarządowych. I czekać aż ci, którzy w konkursach dostali dotacje zaczną naciskać na radnych PiS, żeby pośpieszyli się z budżetem, bo nie mogą dostać obiecanych w konkursach pieniędzy. Mimo to radni PiS zaczęli projekt bardzo dokładnie i powoli czytać. No i zamiast okrzyków zachwytu zaczęli wydawać inne dźwięki, głównie ze znakami zapytania na końcu. Bo superinwestycyjny budżet okazał się budżetem pocieszenia i to na dodatek silnie spóźnionym. Skumulował bowiem wszystkie obsuwy w realizacji inwestycji w 2015 i 2016 roku i wpisywał je w rok 2017. I ze ślamazarności w realizacji budowy dróg, budynków i innych inwestycji, miało wyjść wrażenie fantastycznego przyśpieszenia. To jakby spóźniony o wiele godzin pociąg nagle przyśpieszył i efektownie trąbiąc wpadł gwałtownie na stację pokazując jaka ta kolej jest szybka. Wprawdzie podróż skończyła się o wiele godzin później niż było w planach, ale za to jakże to było efektowne.

Tak samo jest z super inwestycyjnością prezydenckiego projektu. Prezydent przepisując samą ulicę Sitarską, z której przebudową zmaga się od 10 lat - zyskał na wartości inwestycji w 2017 kilkadzesiąt milionów. W ten sposób skumulowane, zaległe inwestycje, dały wrażenie proinwestycyjnego budżetu - zdaniem prezydenta - godnego afektu wicepremiera Morawieckiego. Okazało się, że ten proinwestycyjny budżet jest jak stara lafirynda pomalowana szmiknami z grubą warstwą pudru i blond peruką na łysym czerepie. Z daleka udawało toto młodą dziewoję, ale z bliska okaz godny był uznania wyłącznie na święto Halloween.

Poza oszukanym wrażeniem proinwestycyjności, prezydent starannie olał konsultacje z radami osiedli, co do ich potrzeb i propozycji inwestycji. To już tradycyja, bo Tadeusz Truskolaski stara się jak może nie zauważać, że rady osiedli istnieją, a ludzie w nich pracujący znają lepiej od urzędników potrzeby i oczekiwania. Dla prezydenta i jego urzędników pomysł, że ktoś cokolwiek wie od nich lepiej, jest z założenia nie do przyjęcia. Aż dziw, że Tadeusz Truskolski nie zaproponował jeszcze w statucie miasta zapisu o nieomylności prezydenta. Zlekceważone Rady Osiedli o zdanie spytali za to radni PiS i zasłyszane od nich uwagi wnieśli do budżetu. Poza tym okroili administracyjne wydatki prezydenckie - w tym między innymi - na ukochane przez Tadeusza Truskolaskiego podróże. Czasami mam wrażenie, że prezydent Białegostoku ma trzy funkcje: podróż, lans i budowanie ulic. A w nielicznych przerwach zastanawia się jak umilić życie zaprzyjaźnionym deweloperom. Nawiasem mówiąc - nie znam żadnego innego prezydenta, który z większą energią niż Trusklaski nawiązuje miłosne stosunki z innymi miastami nawiedzając obce strony i regiony w celu szukania inspiracji i inwestorów. Nie wiem jak mu Truskolaskiemu wychodzi z inspiracją (osobiście jej nie dostrzegam), ale z inwestorami jak dotąd idzie tak jak ze skromnością charakteru. On twierdzi, że ją ma, ale jest w tym odosobniony.  

Radni zwiększyli dotacje na organizacje pozarządowe, założyli wydatki na nowe przedszkola i żłobki i przycięli solidnie wydatki spółkom komunalnym ze Stadionem Miejskim na czele. Wcześniej zadali urzędnikom liczne pytania co do sensu niektórych wydatkówm, ale odpowiedzi dostali - co jest już zwyczajem prezydenta - kilkanaście minut przed rozpoczęciem grudniowej sesji. Fakt - mieściły się te odpowiedzi na kilku kartkach papieru, co trafnie zauważył radny PO Maciej Biernacki nawołując, aby zarządzić przerwę i sobie te kilka kartek przycztać. I od razu przegłosować budżet. Problem z odpowiedziami i kartkami był jednak taki, że równania różniczkowe też można zmieścić na jednej kartce. Mimo to ich rozwiązanie od ręki - ze szczególnym uwzględnieniem równania van der Pola - przekracza możliwości matematyków. Z analizą urzędowych odpowiedzi było podobnie. No, ale widocznie radny Biernacki ufa prezydentowi (podziwiam ze zgrozą), albo błyskawicznie czyta, analizuje i wyciąga wnioski (też podziwiam, choć dotąd nie dał mi żadnych dowodów na prawdziwość tej tezy).

Radni PiS stwierdzili, że potrzebują więcej czasu na analizę i wbrew wezwaniom prezydenta przełożyli głosowanie na styczeń. I nie wzruszył ich łzawy apel Tadeusza Truskolaskiego, który apelował o pośpiech, bo Szpitalowi Miejskiemu przez brak budżetu inwestycje się nie domkną, a i na pensje zabraknie. Nie przejęli się też subtelnym dowcipem prezydenta, aby w ramach pierwszego czytania nie było pierwszego demolowania budżetu. Gruboskórnie przełożyli głosowanie na styczeń i dali sobie czas na analizy i poprawki. No i złożyli ponad 100 poprawek wprowadzając w życie liczne własne pomysły, z którymi szli do wyborów, uwzględniając też posulaty Rad Osiedli. No i wyjęli ile mogli z tych pozycji w budżecie, które pozwalały Tadeuszowi Truskolaskiemu swobodnie żonglować sumami między paragrafami.

Żałuję niezmiernie, że w ramach poprawiania budżetu radni nie wyjęli dotąd z prezydenckich rąk prawa zwalniania i rozkładania na raty należności dla miasta z tytułu podatków i przekształcania użytkowania wieczystego w prawo własności oraz nie zmusili prezydenta do pytania o zgodę Rady Miasta przy wystawianiu nieruchomości na sprzedaż. Gdyby to zrobili, to wszyscy uniknęlibyśmy w 2017 roku kolejnych efektów kaca moralnego, jaki towarzyszy widokowi kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego lub Pałacu Lubomirskich z bankrutującym właśnie WSAP-em.

W poniedziałek radni PiS zgłoszą poprawki i będą je głosowali wraz z nielicznymi projektami zgłoszonymi przez rajców z PO i Komitetu Truskolaskiego. Będą je głosowali przy lamencie tych dwóch ostatnich klubów rozpaczających nad niszczeniem genialnego budżetu wielkiego Tadeusza. Będą głosowali budżet przy krytycznych uwagach profesora Truskolaskiego, który będzie mówił przy mównicy i w kuluarach jak jego światłe pomysły obracane są wniwecz przez małych radnych. Będą głosowali poprawki wbrew temu wszystkiemu, bo zaczęli się uczyć na własnych błędach.

Przez 2 lata kadencji odkryli to, co Tadeusz Truskolaski doskonalił przez całą dekadę i już wiedzą, że ten ma władzę, kto decyduje na co idzie kasa. I z władzy tej korzystają starając się jak najprecyzyjniej wskazywać wydatki i ich cele zamiast pozostawiać, jak było wcześniej, wszystko błyskowi geniusza wielkiego demiurga ze Słonimskiej. Pierwsze efekty tego odkrycia nastąpiły już w grudniu, kiedy radni stworzyli możliwość wykupu mieszkań komunalnych dla wszystkich chętnych bez oglądania się na widzimisię i koncesje urzędników. I oddali to prawo w ręce współobywateli.

W poniedziałek będę trzymał kciuki za radnych. I liczę, że wprowadzą wszystkie swoje poprawki, a prezydentowi zostawią rolę wykonawczą - tak jak chce tego ustawa o samorządzie terytorialnym. Wierzę, że jutro będzie pierwszy dzień końca prezydentiatu i wreszcie nastanie demokracja samorządowa. I wreszcie Tadeusz Truskolaski będzie tylko prezydentem, zamiast - jak dotąd - kieszonkowym autokratą. Pewnie jeszcze wiele takich bitew się odbędzie nim prezydentiat w Białymstoku przejdzie do historii, ale jutro powinien być pierwszy krok do jego zakończenia. Trzymam kciuki Panie i Panowie Radni.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do