Reklama

Taka gmina: Marsz Niedpoległości czyli Unia jak Sowieci.

Nie wiem czy dołączę do fali składania pozwów za słowa Guy Verhofstadt, który nazwał ludzi z Marszu Niepodległości nazistami. Nie maszerowałem w Warszawie, ale czuję się obrażony, bo solidaryzuję się z maszerującymi. A jeśli to oznacza, że jestem nacjonalistą, to niech tak będzie! Ale nawet wtedy w dobie obłąkanej poprawności politycznej nie czyni mnie to nazistą, faszystą czy ksenofobem! I nie życzę sobie pouczeń od człowieka, który nie ma demokratycznego mandatu i wyborach którego nie uczestniczyłem. Słowo daje: ta Unia coraz bardziej przypomina mi Układ Warszawski z ZSRR na czele. Z tym samym dążeniem do kontroli myśli, poglądów i postaw. I dążeniem do niewoli w imię obrony wolności. Przy czym jest to wolność do myślenia tak jak tego chcą eurokraci.

Czuję się Europejczykiem i doceniam korzyści płynące z tego, że Europa się jednoczy. Niestety to co się z nią teraz dzieje coraz bardziej przypomina mi słusznie miniony Związek Radziecki. Tam też obowiązkowa była miłość między narodami, internacjonalizm, zatarcie przynależności narodowych i przyjęcie, że ojczyzną wszystkich jest komunizm, marksizm i wszystkie inne izmy wymyślane w ramach kolejnego doprawiania ludzkiej twarzy idei, która nie miała w sobie nic ludzkiego. Kropka w kropkę to samo dzieje się z Unią Europejską: obowiązkowa jest miłość do niej, a wszelki scpetycyzm, którego celem nie jest jeszcze większa tak zwana integracja, jest objawem ksenofobii i godzien jest potępienia. Poprawność polityczna, której głównym celem była tolerancja i dbałość o cudze uczucia stała się tejże tolerancji i swobody poglądów gorsetem. A ostatnie słowa rozczochranego Belga z Parlamentu Europejską o polskich nazistach przekonują, że nie tylko gorsetem ale i garotą. Narzędziem, który dusi i zabija zamiast chronić.

Nie wiem jak Państwo, ale ja głosowałem za wstąpieniem do Unii Europejskiej. Nadal jestem za tym, aby Polska była członkiem UE. Ale nie pamiętam abym głosował za swoim wystąpieniem z Polski i przyjęciem europejskiego obywatelstwa, abym  był za utratą suwerenności i niepodległości oraz za przeniesieniem centrum decyzyjnego z Warszawy do Brukseli. Nie było i nie ma mojej zgody aby Plac Czerwonych sprzed 25 lat zastąpił dziś wieżowiec przy Rondzie Schumanna. Moją stolicą jest Warszawa i tam mieści się siedziba polskich władz. Niezależnie od tego jakie mają partyjne konotacje. Mogę być ich przeciwnikiem, ale tu w Polsce. I tu załatwiać swoje problemy ze zgodą czy też niezgodą na rządzących.

Nie dostrzegam kiedy federację państw współpracujących ze sobą zastąpił jeden moloch zarządzany przez organ wybierany według najbardziej niejasnych zasad w świecie. Posunę się dalej: rząd europejski nie pochodzi z demokratycznych wyborów, nie ma demokratycznego mandatu i jest instytucją pozostająca poza kontrolą demokratycznych organów Unii. Nie wyobrażam sobie zatem, aby ktokolwiek z tego towarzystwa pouczał Polaków, że manifestując patriotyzm i przywiązanie do niepodległości uderzają w struktury, sojusze i rdzeń Unii. Przepraszam za sformułowanie: do dupy z takimi strukturami, rdzeniami i Unią jeśli marsz kilkudziesięciu tysięcy ludzi mu zagraża. Jeżeli zagrożeniem dla Unii jest patriotyzm obywateli państw do niej należących do właśnie narodził się nam Kraj Rad Europy!

Nie neguję - na marszu pojawiły się hasła o wydźwięku rasistowskim i ksenofobicznym! I tak - nikt ich wywalił na śmietnik w czasie marszu! Wszyscy jednak odcięli się od nich już następnego dnia i do zdarcia gardeł powtarzali, że miażdżąca większość maszerujących nie zgadza się z nimi. Trzymanie się - mimo to - jak pijany płota, tezy o faszyźmie Marszu Niepodległości jest tak samo uprawnione jak oskarżenie Verhofstadta o pedofilię dlatego, że w jego kraju zatrzymano najwięcej pedofilów. W tej samej konwencji powinno się oskarżyć Norwegów o faszyzm z powodu Breivika, Hiszpanów o prześladowanie mniejszości i dławienie wolności po krokach powstrzymujących secesję Katalonii. A dla kompletu jeszcze Niemców o naruszenie praw człowieka - konkretnie tego o wolności słowa. Przesadzam? A to zapraszam: ogłoście w Niemczech publicznie, że wzrost przestępczości ma związek z przyjęciem muzułmańskich imigrantów, a zagrożenie terrorystyczne ma właśnie takie podłoże. Wycie jakie rozlegnie się zagłuszy syreny alarmowe, a organy państwa ruszą jak psy gończe ścigać autora tego twierdzenia. Czasami aż żałuję, że z taką starannością nie gonią one za wysłannikami ISIS czy innego muzułmańskiego terrorystycznego tałatajstwa.

Swoją drogą dziwny ten Verhofstadt i jego obłąkńczo poprawni kumple z UE. Nie przeszkadza im trwający od lat stan wyjątkowo (czy też wojenny) we Francji, uzbrojone po zęby patrole wojska i policji we Włoszech, Belgii, Wielkiej Brytanii. Nie rażą ich więźniowie polityczni i pobici demonstranci w Katalonii, ale irytuje ich Marsz Niepodległości. Plus fakt, że legalnie wybrany polski rząd ma w d... te pohukiwania. Swoim poglądom nadali rangę już nie praw, ale religii i ustanowili się Świętą Inkwizycją pilnującą ich przestrzegania. Sami są oskarżycielami, obrońcami i sądem. Mnie to przypomina średniowiecze lub Sowiecką Rosję.

Wracając do rządu: zapewniam, że jeśli Polakom ten rząd i kierująca nim partia przestanie się podobać to w najbliższych wyborach go pogonią. Ale zrobią to nie dlatego, ze mędrcy z Brukseli tego chcą, ale dlatego że tak zechcą w akcie głosowania. Bo to jest ich polski rząd, rządzący polskim państwem i jego obywatelami. A jeżeli nawet rząd ten narusza polskie prawo to jest to sprawa Polaków i tylko ich. O ile wiem praw człowieka rząd dotąd nie naruszał, więc wszelkie organizacje zajmujące się ich ochroną niech łaskwie zajmą się naruszeniami w innych częściach Unii. Zapewniam - nie brakuje ich. Nam zostawcie te ponoć gwałcone polskie prawa i konstytucje (która przypominam Biblią nie jest i można ją zmienić). Młyny sprawiedliwości mielą powoli - jeżeli naruszono prawo to winni poniosą w końcu konsekwencje.

Poczynania pana Verhofstadta i jego kompanów gaszą mój euroentuzjazm i skłaniają do rozważań nad znaczniem słowa niepodległość i suwerenność. Powodują rosnącą niechęć do Unii i jej podwójnych standardów. Nasuwają też skojarzenia z czasami z XVIII wieku, kiedy to doszło do Targowicy. Jej twórcy mieli gęby pełne frazesów o patriotyzmie i obronie praworządności. Przypominam, zwłaszcza mojej byłej profesor Barbarze Kudryckiej, że targowiczenia też chcieli dobrze i też chodziło o powstrzymanie działań naruszających liberum veto i złotą szlachecką wolność. Które - przypominam - były OBOWIĄZUJĄCYM prawem w Rzeczpospolitej. Przypomnę też, że Konstytucja 3 Maja została uchwalona w wyniku małego zamachu stanu i mówienie o jej legalności jest nadużyciem. Jakoś nie dostrzegam, aby pani profesor czy Michał Boni wzdrygali się z niesmakiem celebrując 3 maja... Hipokryzja, brak wiedzy czy znowu poprawność polityczna pozbawiła pamięci i rozumu?

Nie zamierzam tworzyć apoteozy obecnego gabinetu ani bezkrytycznie wspierać narodowców i skrajny nacjonalizm. Daleko mi do tych klimatów, ale na obrażanie siebie i ludzi manifestujących patriotyzm nie może być zgody. Jestem obywatelem Polski leżącej w Europie, a nie Unii Europejskiej, której Polska jest jedną z republik. Nie odczuwam potrzeby bycia wiernym interesom Unii ani nie zamierzam za ginąć za instytucję, gdzie kapitał ma narodowość jeśli służy silniejszym, bogatszym i liczniejszym, a w której ta sama narodowość w sferze wartości jest zawzięcie piętnowana. Unia nie jest moją ojczyzną. A już szczyt bezczelności i chamstwa to sytuacja, w której Polacy - najbardziej prześladowany naród w czasie II wojny światowej przez NIEMIECKICH (tu uprę się przy podkreśleniu narodowości) FASZYSTÓW był oskarżana o faszym.

Po namyśle stwierdzam, że nie złożę pozwu przeciw Verhofstadtowi. Nie mam ochoty nawet pluć na jego wizerunek lub dać mu po pysku tak jak Korwin-Mikke strzelił w twarz Boniego. Po pierwsze szkoda śliny, po drugie potem musiałbym długo myć ręce, a po trzecie rozczochrany Belg i jego kompanii i tak nic nie rozumieją. Eurokracja jest jak komunizm: jest śmiertelną i nieuleczalną chorobą, z której nie da sie wyleczyć. Trzeba toto izolować i nie dać się zarazić.

I na koniec: jestem zwolennikiem Unii Europejskiej czyli organizacji zrzeszającej wolne i suwerenne państwa Europy, które współpracują ze sobą. Nie narzucają sobie nazwazajem swoich praw i poglądów i nie tworzą znanych z Orwella, Kafki czy Lenina komisji badających poprawność myślenia, emocji i postaw. Współczesna Unia kojarzy mi się coraz ze Związkiem Radzieckim. Z tą różnicą, że z Brukseli jeszcze nie płyną polecenia wysłania czołgów jak robił to Układ Warszawski na Węgrzech i w Rosji, ani nikt nie dostaje czapy. Na nieszczęście w sferze idei Unia jest już w pełni Sowietami. Na szczęście nie jest nim w sferze opresji. I mam nadzieję, że się taką nie stanie, bo wyjdzie, że sowiecką dżumę zastąpiliśmy unijną cholerą.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: Krzysztof Łokić)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do