
Za niecałe dwa tygodnie Wigilia. Zbliża się pora roku, w której ludzie – niezależnie od dzielących ich różnic – składają sobie życzenia. Przełamują się opłatkiem i przynajmniej przez chwilę życzą sobie wyłącznie dobrze. Na przykład życząc Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Czytając niedawno jeden z portali znalazłem ciekawy temat: "Z kim chciałbyś przełamać się opłatkiem? A komu najtrudniej byłoby szczerze życzyć Wesołych Świąt?" Popadłem w zadumę. Poniżej efekty tych rozmyślań.
Zacząłem od selekcji: do przełamania się opłatkiem wyłoniłem przede wszystkim polityków, społeczników i osoby z życia publicznego, które znam osobiście i które na co dzień działają w Białymstoku. No i ograniczyłem cyfrę do liczby reniferów w saniach świętego Mikołaja czyli do dziewiątki. Po tak wprowadzonych ograniczeniach zacząłem się intensywnie zastanawiać, którego z polityków lubię najbardziej...
Na czoło wyszedł mi człowiek z zupełnie innej politycznej niż ja bajki. Mianowicie listę otwiera radny lewicy Wojtek Koronkiewicz: postać całkowicie nietuzinkowego formatu. Dziennikarz, lokalny polityk i społecznik-wrażliwiec, który reprezentuje starą szkołę myślenia i pisania. Z czasów, kiedy ludziom jeszcze chciało się ze sobą rozmawiać a nie tylko przekonywać do swoich racji. Cyklista i gawędziarz jakich mało, który wewnętrznym ciepłem mógłby zastąpić cały MPEC.
Następna w kolejce postać to już gość bliższy mi ideologicznie czyli Piotr Jankowski, radny PiS. Zaplątany emocjonalnie i politycznie z swoimi prawicowymi poglądami i lewicową wrażliwością. Facet o liberalnych poglądach na własność oraz pieniądze i całkiem nieliberalną potrzebą wspierania potrzebujących. Z Wojtkiem Koronkiewiczem łączy go chęć dyskutowania z ludźmi o innych poglądach i chęć pomocy potrzebującym niezależnie od ich poglądów.
Kolejny po nim do opłatka, to inny radny PiS Zbigniew Brożek – stara, a zarazem nowa postać na politycznej scenie Białegostoku. W Radzie Miasta przedstawiciel środowiska sportowego i mistrz skrótów myślowych i lapsusów. Radny, u którego co w sercu, to na języku. Bezkompromisowy w sprawach ważny i ustępliwy w drobiazgach.
W tym miejscu uznałem, że dziewiątka to albo za mało, bo po prawej stronie sceny politycznej, która jest bliższa mojemu sercu, jest dużo więcej niż dziewięć osób, które chętnie spotkałbym z opłatkiem w dłoni. W związku z tym postanowiłem wprowadzić parytet: poszukać teraz ludzi z różnych stron sceny politycznej. W końcu co to za sztuka iść z opłatkiem do osób, z którymi więcej łączy niż dzieli?
Z Platformy Obywatelskiej – po dojrzałym namyśle – wybrałem Macieja Żywno, eks-wojewodę i wicemarszałka województwa. Głównie za otwartość poglądów i zdolność do rozmowy z ludźmi z całkiem innej bajki. Poza tym za dużą klasę w uprawianiu polityki i umiejętność gry fair nawet o wysoką stawkę. No i jeszcze za jedną – niezmiernie rzadką – rzecz: przyzwoitość w polityce. Z opłatkiem poczekałbym nawet w długiej kolejce na przyjemność wigilijnego przełamania.
Miałem zgryz z PSL-em, bo poza Mietkiem Baszko, eks-marszałkiem, obecnie posłem, nie znam tam zbyt wielu osób. Z posłem Baszko chętnie spotkałbym się ale... nie przy Wigilii, a na biesiadzie. Bo poseł Mieczysław umie ze smakiem biesiadować i w takich okazjach jest kompanem niezrównanym, o czym każdy człowiek ze środowiska sportowego (w tym i ja), wie doskonale. W końcu po głębokim namyśle wybrałem marszałka Jerzego Leszczyńskiego. Czemu akurat jego? Bo jest politykiem-fachowcem i prezentuje kompetentny pragmatyzm. Wprawdzie nie podzielam jego wiary w sens łączenia PKS-ów, ale chociażby za skuteczny finał rozmów z PKP i nowe połączenia należy mu się wielkie uznanie. Poza tym sprawia wrażenie przyzwoitego i dobrego człowieka. A z takim przełamać się opłatkiem zawsze miło.
Miałem początkowo problem z wyborem kandydata z grona narodowców i osób o poglądach radykalnie prawicowych, ale przypomniałem sobie o Krzysztofie Nowakowskim, szefie organizacji Więzieni i Represjonowani. Szefa WiR-u – mimo endeckich przekonań – spotkałbym z opłatkiem z przyjemnością, bo to uczciwy choć bezkompromisowy człowiek. No i u niego – jak u Brożka – co w sercu, to na języku, więc od razu wiadomo na czym się stoi.
Miałem kłopoty z wyborem kandydata do opłata z obozu prezydenckiego. Otoczenie Tadeusza Truskolaskiego to grono dla mnie mocno toksyczne i wrogie, które przy okazji wigilijnych życzeń życzyłoby mi abym stał się karpiem. A potem potraktowało zgodnie z założeniem. Z tego towarzystwa z opłatkiem podszedłbym do Karola Masztalerza, z którym znam się od dzieciństwa – bardziej jego niż mojego (jest kilkanaście lat młodszy). Fajny, ciepły człowiek o zamiłowaniu muzycznym, organista organizujący życie młodym ludziom, zawsze gotów do współpracy. Wplątał się w politykę, w której ludziom o tak porządnym charakterze jak jego, jest bardzo ciężko. Karol – z przyjemnością przełamię się z Tobą opłatkiem życząc, abyś rzucił wredne politykowanie i zaczął pomagać ludziom tak jak dotąd, czyli bardziej po ludzku.
Na koniec – z grona KOD-u i feministek – wybrałem Anię Mierzyńską, z którą teraz różnię się mocno i gęsto ścieram na Facebooku. Dlaczego? Z sentymentu dla czasów, gdy razem pracowaliśmy we "Współczesnej" gdzie trzeba było bohatersko stawiać czoła "deadlinom" i sekretarzom redakcji.
Poza wymienioną dziewiątką nie wymieniłem pozostałych moich przyjaciół z grona osób publicznych i polityki. Ich nazwisk tutaj wymieniał nie będę, bo oni i tak doskonale wiedzą jak ich cenię. Przyczyny, dla których powędruję do nich z opłatkiem są zresztą bardzo pozapolityczne i osobiste.
Co ciekawe ułożenie dziewiątki osób, do których podejście z życzeniami bożonarodzeniowymi przyszłoby mi z trudem, było wyjątkowo trudne. Mimo najszczerszych prób znalazłem tylko piątkę takich osób, co do których "Wesołych Świąt" wywołałoby u mnie chrypę.
Listę otwiera prezydent Tadeusz Truskolaski. Wiem, wiem – jestem uprzedzony i nieobiektywny, ale... diabli mnie biorą, kiedy go słucham lub czytam. Szczególnie nerw mnie trzęsie, gdy pomyślę, że facet o takim potencjale i umiejętnościach politycznych tak głupio trwoni swoje możliwości przez arogancję, butę i profesorką "nieomylność". Złośliwość bym mu pewnie wybaczył, bo czepiając się jej wyszłoby, że przyganiał kocioł garnkowi. Pożyteczne rzeczy, których jako prezydent robi sporo, są jak dobre danie, w których kilka ostrych ziaren pieprzu kompletnie niszczy cały smak.
Kolejny na liście to Jarosław Dworzański. Eksmarszałek z Platformy Obywatelskiej zwyczajnie nie daje się lubić, a arogancją i uporem czasami przewyższa nawet Tadeusza Truskolaskiego. Dodatkowo bije nas obu (prezydenta i mnie) złośliwością. A o jego empatii (w zasadzie jej braku) krążą legendy, które miałem nieprzyjemność poczuć na własnej skórze. Poza tym demonstrowane bez przerwy poczucie własnej wyższości (mniejsza o to, że wyimaginowane) potrafi zniechęcić do jakichkolwiek życzeń.
Kolejna postać, z którą miałbym problem to Krzysztof Truskolaski. Posłowi Nowoczesnej daleko do formatu jaki prezentuje jego ojciec. W przeciwieństwie do Tadeusza Krzysztof świeci światłem odbitym i jako poseł i polityk jest mało twórczy. Poza tym kręci, kluczy i lawiruje na taką skalę, że przynajmniej ja czuję niesmak. A widziałem już sporo.
Miałbym też kłopot z przełamaniem się opłatkiem z radnym Maciejem Biernackim. Prywatnie to sympatyczny człowiek, ale na sesjach Rady Miasta zamienia się w agresywnego czepialskiego, który w swoich pozornie spokojnych wystąpieniach zamieszcza sporo jadu i złośliwości. No i każdy pogląd inny niż własny uznaje za osobisty afront.
Na koniec człowiek, z którym sporo mnie łączy (zawód, wykształcenie, poglądy i przeszłość), ale dzieli jeszcze więcej. To wiceprezydent Rafał Rudnicki, uchodźca z PiS. Facet o wielkim potencjale, który klasycznie go zmarnował. Wiceprezydentura to szczyt jego możliwości, a mógł zawędrować dużo dalej. Dlaczego miałbym problemy z życzeniami dla niego? Mam takie dziwne wrażenie, że macza paluszki w fali brudnego hejtu, którym próbuje zniechęcać mnie do pisania. I mam dziwne wrażenie, że na imię ma Legion, choć działa w liczbie pojedynczej. Gdyby to wrażenie było nieuzasadnione, to z ostrożności procesowej z góry przepraszam, ale intuicja i tak podpowiada mi, że mam rację. Inna rzecz, że chyba jednak z przyjemnością życzyłbym mu Wesołych Świąt, bo te internetowe zagrywki rodem z piaskownicy tylko mnie motywują.
Na koniec: wierzę, że z opłatkiem powędruję wśród przyjaciół, znajomych i nieznajomych i droga ta nie będzie miała końca. Życzenia Wesołych Świąt złożę mimo wszystko wszystkim – z większym lub mniejszym oporem – ale w większości z przyjemnością. A czytającym te słowa udzieli się magia świąt i nie umieszczą mnie na czarnej liście. Czego wszystkim gorąco życzę, bo sezon opłatkowy w pełni. Święta już za 13 dni...
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wesołych Świąt całej redakcji DDB ;)
Wzruszyłem się tym wyróżnieniem. Wsiadam na rower i grzeję na miasto. Dzisiaj sesja! Jakby ktoś był w pobliży Urzedu Wojewódzkiego - zapraszamy na darmową kawę i bardzo ciekawe przemowy. Wojciech Koronkiewicz PS. Pozdrawiam zimowych rowerzystów!