
Ostatnio boję się włączyć radio, otworzyć gazetę lub sprawdzić wiadomości w internecie. Zewsząd atakuje mnie powódź dobrych chęci. Dałoby się to przetrwać, gdyby nie drobiazg - ta fala życzliwości płynie od ludzi, których od 4 lat rządzą miastem i teraz - cóż za zbieżność pragnień - chcą białostoczanom nieba przychylić. Im kto więcej mógł zrobić w ostatniej kadencji tym bardziej teraz ma rewolucyjne pomysły na wprawienie nas wszystkich w błogostan. Byłoby to fajne, gdybym w to wierzył, ale nie wierze.
Nie wierzę w nagły atak życzliwości do ludzi u radnych z Komitetu Truskolaskiego, którzy teraz chcą budować obiekty sportowe. W styczniu 2018 roku - po 3,5 roku rządzenie w Komitecie Imienia Tego, Który Trzęsie całym Miastem - chcecie boiska z balonem, nowych boisk i hal i stoku na Pietraszach, żeby było skąd zjeżdżać? Szlag mnie trafi! Gdzieście byli wcześniej, kiedy prezydent demolował pomysły budowy boisk (Jagiellonia, Krywlany) czy choćby ich remontu (MOSP, Świętokrzyska)? Wystarczyło skorzystać z przynależności klubowej lobbować u swojego pryncypała. Wystarczyło porozmawiać z tym kieszonkowym autokratą z Kapic, gdy w imię infantylnej złośliwości blokował pieniądze uchwalone przez Radę na renowację boisk przy Świętokrzyskiej. Przypomnę, że więcej niż drugie tyle dokładało wtedy ministerstwo sportu. Wystarczyło grzecznie poprosić, żeby nie rzucał fochem jak nastolatka i spotkał się z ministrem Witoldem Bańką, gdy ten był w Białymstoku rozmawiać o hali widowiskowej. Wystarczyło poprosić, aby trzymał język za zębami i nie konfabulował o swoich porozumieniach z resortem sportu. I przy okazji cyrków z otwieraniem kolejnych szkolnych niewymiarowych boisk i placów udających orliki przestał z zastępcami rżnąć głupa bredząc o sportowej wielkości miasta. Poprosić, żeby oddał dzielenie pieniędzy na sport organizacjom sportowym zamiast wszechwiedzącym urzędnikom z dyrektor Edytą Mozyrską na czele. Przeczuwam, że szybko odkryjecie, że zbyt wielu białostoczan wątpi w Wasze obietnice i ustawicie się w kolejki do partii żeby się załapać na ich listy. Usiądziecie w poczekalniach na twardych krzesłach na Malmeda i klękniecie na klęcznikach przy Zwycięstwa, by na koniec umówić się na kawę z kimś z Porozumienia.
Nie wierzę w nagłą troskę radnych Platformy Obywatelskiej, którzy nagle chcą poznać zdanie białostoczan. Kiedy byliście przy władzy regularnie utrącaliście inicjatywy obywatelskie, zniechęcaliście do udziału w referendum i mając zastępców u prezydenta Truskolaskiego pilnowaliście tylko swoich diet i interesów. Teraz organizujecie konsultacje z mieszkańcami i debaty nad przyszłością miasta? Wystarczyło nacisnąć prezydenta 3 lata temu w sprawie budowy nowych żłobków lub dopłat do nich. Lepiej: wystarczyło nacisnąć, żeby postarał się o kasę z budżetu Unii Europejskiej lub z kasy państwa, które dawało - i nadal chce dawać - na dzieci, na seniorów. Ale wtedy łatwiej było wrzucać na sesję niedorobione uchwały o jak ta o elektronicznym systemie wynajmie hal i boisk i liczyć, ze jakoś to będzie. Tak zajęci byliście obroną prezydenta przed atakami PiS-u działąjąc na zasadzie "Wasz wróg jest naszym przyjacielem", że brakło Wam czasu na cokolwiek innego. Choć ten przyjaciel ten miał Was tam, gdzie słońce nie dochodzi. I teraz ogłaszacie propozycje zniżek, obniżek, dopłat... Żałosne, nieśmieszne.
Jestem sceptyczny wobec radnych PiS. Przez 3,5 roku mając władzę absolutną w Radzie Miasta, a od 2 lat także przyjaznego wojewodę z tej samej partii nie korzystaliście z tych możliwości. Nie zmieniliście złych uchwał, nie ograniczyliście samowładzy Tadeusza Truskolaskiego. Prezydent nadal może - bez Waszej zgody - dysponować nieruchomościami o znacznej wartości wedle swojej woli, bo takie prawo dali w poprzedniej kadencji radni PO. Wy z tym nic nie zrobiliście. Nie połączyliście komunalnych spółek przewozowych i dopiero, kiedy kadencja się łączyła rzuciliście ten pomysł tylko po to, żeby się z niego wycofać. Wprowadziliście obniżki do biletów i darmowe przejazdy dla uczniów, kiedy ten pomysł przećwiczyła cała Polska. Nie odebraliście prezydentowi władzy dzielenia dotacji i stypendiów wedle swojej woli. Jakby ktoś nie wiedział: dziś prezydent dzieli dotacje na kulturę, sport i inne dziedziny tak jak chce. Jak w ciemnych średniowieczu - nie ma odwołania od jego decyzji. Prawo takie zastali radni PiS mający większość w radzie i palcem w bucie nie kiwnęli, żeby to zmienić. A teraz zalewają pomysłami mieszkańców pokazując jak bardzo chcą dobrze. I nawet nie ze względu na sondaże, bo te są dla PiS-u łaskawe. Po prostu przyszła nowa miotła i zaczęła poganiać do roboty. Szkoda, panie i panowie radni, ze tak późno zaczęliście wytykać prezydentowi co robi źle, bo wiarygodność tego byłaby większa gdyby nie było to tak ewidentnie pod wybory. A wystarczyło poczytać nasz portal - od początku istnienia piszemy o prezydencie i jego dworze. Wystarczyło poczytać, sprawdzić i... do dzieła. Teraz to musztarda po obiedzie.
Nie wierzę w nagłe nawrócenie prezydenta. Nie wierzę w jego pustosłowie, dobrą wolą, życzliwość i nagłą chęć rozmów. Jego nadobecność w mediach razi, bo otwiera wszystko co się da i niebawem zacznie zapraszać dziennikarzy na otwarcie konserwy w ratuszowym sklepiku i drzwi w autobusach. Nie dowierzam w jego lokalną dbałość o dobre imię miasta: gdy wicedyrektor z domu dziecka podziękowała narodowcom za prezenty dla dzieci zadziałał stanowczo. Gdy TVN i paru pseudofachowców opluło miasto na antenie faktycznie napisał sprostowanie. I milczy w sześciu językach o procesie za zniesławienie. Żadnych więcej konferencji, sprostowań, wyjaśnień... A wystarczyło ogłosić, że skoro dziennikarz Wyborczej tak opluwa miasto to koniec z prenumeratą i ogłoszeniami dla tej gazety. Wystarczyło opowiedzieć prawdę o Rafale Gawle i jego szemranych interesach. Ale nie... lepiej tropić nieistniejące faszystowskie organizacje i szukać rasizmu z ONR-ze. I dbać o dobry piar dla synalka, którego z mężem stanu łączy tylko broda. Nie wierzę w jego hamletyzowanie: Tadeusz Truskolaski już od dawna wie co robić. Będzie kandydował, chyba że ktoś mu da gwarancje elekcji do Europarlamentu lub fotel marszałka. A, że to raczej nierealne przy pikujących sondażach opozycji (pomijam już egzotyczność koncepcji, że obok siebie usiądą Jarosław Dworzański z Robertem Tyszkiewiczem w celu negocjacji). Więc powalczy o kolejną kadencję i następne lata prosperity dla niektórych.
Nie wierzę w żadne zapowiedzi Nowośmiesznej (zwanej dla niepoznaki Nowoczesna z kropką). Jej mężowie stanu zachowują się i wyglądają tak jak nazwa tej partii czyli nowocześnie i śmiesznie. Jak słyszę, że wieloletni asystent, kawiarz i kapciowy prezydenta ogłasza, że będzie z mieszkańcami spotykał się i rozmawiał na temat ich oczekiwań i wpisywał je do programu (było to jakoś wczesną jesienią) to tropię te spotkania. Muszą się odbywać w podziemiu i są zakonspirowane lepiej niż Polska Podziemna w czasach okupacji, bo trafiłem dotąd na żadne ślady ich organizacji ani na nikogo, kto przyznał sie do uczestnictwa. Chciałem bowiem zadać pytanie dla wiceprezydenta Przemysława Tuchlińskiego i syna swojego ojca czyli Krzysztofa Truskolaskiego. Chciałbym zapytać gdzie byli przez ostatnie lata? Gdzie byli i co robili cień prezydenta i jego syn, że nie wiedzą czym żyło miasto i jakie ma problemy? Nie czytują gazet, nie śledzą internetu, nie rozmawiają ze Słońcem Białegostoku? Tadeusz Truskolaski pisząc sprostowania, pozwy i odpowiedzi na interpelacje jest lepiej zorientowany więc podzieliłby się wiedzą. Jak wierzyć wam ludzie z Nowośmiesznej w wasze obietnice i dobre chęci jeśli nic nie wiecie o Białymstoku?
Kukiz? Ludowcy? Lewica? Wolne żarty! Poza monotonnym ple, ple, ple nic się nie dzieje. Widział ktoś ostatnio jakiegoś działacza SLD mówiącego z sensem coś o Białymstoku i jego problemach? Z działaczy z tej strony sceny politycznej najwięcej sensu mają wypowiedzi Włodzimierza Czarzastego, ale on nic nie wie o naszym mieście. Mimo to - w jakimś stopniu ogólności - daje więcej recept na problemy Białegostoku (mówiąc o Warszawie) niż jego lokalni partyjniacy. Ludowcy w Białymstoku? Ich wiedza o mieście i poparcie w nim jest równe areałowi ziemi przeznaczonemu na rośliny doniczkowe na parapetach mieszkań. A o ich stosunku do miasta świadczy nazwa na nowym dworcu PKS, którą wpisali dopiero po gigantycznej awanturze z mieszkańcami, radnym i prezydentem Truskolaskim. Obecnie zamykają wczesnym wieczorem ten dworzec, żeby ten ich ludowy pałac ku czci Leszczyńskich, Krajewskich nie został przypadkiem zabrudzony i za drogo nie kosztowało pilnowanie. Wyłażą za to przed tablice z lat 80-tych, ku czci ZSL-u broniąc je przed dekomunizacją. Oto ich priorytety. Kukizowcy? A zna ktoś nazwisko choć jednego ich działacza? Jakiś pomysł na miasto poza chęcią uzyskania mandatów? Jakieś nazwiska kandydatów poza ogłoszeniem: chcesz być radnym to przyjdź do nas? Na narodowców Andruszkiewicza też był nie liczył. Poseł Adam po wyjściu z Kukiz'15 dostał lekkiej schizy na tle uchodźców. I jest całkiem tak jak w rasizmem w Białymstoku: im mniejsze są szanse na ich tu obecność tym głośniej i energiczniej z nimi walczy. A co Adam Andruszkiewicz wie o Białymstoku? Zaskakująco dużo jak na grajewianina, za mało jak na białostoczanina neofitę.
Przewiduję, że czeka nas pół roku jak na imieninach u nielubianej cioci: mnóstwo fałszywych życzeń, pudru, lukru i naftaliny. Będzie mnóstwo lansu i samopochwał, wyliczeń kto co gdzie złożył, napisał i załatwił (zobaczycie, że doczekam się radnego / kandydata na prezydenta, który powie, że dzięki jego staraniom / interpelacjom / wystąpieniom / papierom słońce wschodziło, kwitły kwiaty i była ładna pogoda). A na koniec wyjdzie sernik z zakalcem, nieświeży bigos i czerstwe ciasteczka. To jest do mdłości powtarzalne i przewidywalne. Tak jak listy wyborcze, które jak zawsze otwierać będą ci sami ludzie, którzy bohatersko rozwiązują problemy, których sami są twórcami i których nie są w stanie od lat rozwiązać.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie