Reklama

Taka gmina: Samozaoranie czyli uchodźcy i mapy potrzeb

Pisałem już, że kampania wyborcza się rozpoczęła? Wiem, że tak, ale nie jestem w stanie przejść do porządku dziennego nad idiotyzmami jakie wymyślają poszczególne partie. Obiecuję, że dziś ani słowa nie napiszę o prezydencie miasta. Dzisiaj o Nowoczesnej i Platformie i ich pomysłach na kampanię samorządową.

Kilka dni temu obejrzałem sobie w internecie zdjęcie Grzegorza Schetyny z ciekawym cytatem. Zaintrygowany postanowiłem sprawdzić czy faktycznie szef PO wypowiedział taką piramidalnie głupią kwestię czy mam do czynienia z kaczką dziennikarska. Okazało się, że cytat jest prawdziwy. Zrobił to w odpowiedzi na apel premier Beaty Szydło, aby opozycja przestała się wygłupiać i opowiadać o zapraszaniu uchodźców do Polski jako dowodzie na europejskość. Co konkretnie powiedział Grzegorz Schetyna? Ano ni mniej ni więcej tylko, że "jeśli PO wygra wybory samorządowe to prezydenci miast przyjmą uchodźców". Dodał przy tym, że tam gdzie wygra wybory w województwa to władze województw zrobią to samo. Przyznam, że dawno nie widziałem takiego samozaorania.

W tym miejscu muszę wrócić do tematu uchodźców. Zakładając nawet, że PO już wie jak odróżnić uchodźców od imigrantów ekonomicznych to nadal nie rozumiem po co jednych lub drugich ściągać do Polski. O ile w przypadku tych pierwszych działać mogą względy humanitarne, to ściąganie tych drugich jest totalnie zbyteczne. Uczciwsze proporcje to tak, jakby uznać, że skoro w USA są moskity, to w Polsce też trzeba koniecznie je mieć, bo to takie amerykańskie! Zjawisko wielokulturowości, które jest powszechnie na zachodzie Europy (to przeważnie skutek kolonialnej przeszłości tych krajów) jest kompletnie zbyteczne w Polsce. Nawet na Podlasiu, które jest tradycyjnym tyglem kilku narodów, tradycji i religii, pomysł zwiększenia tej wielokulturowości o syryjskie, afrykańskie czy arabskie elementy jest absurdalny w stopniu totalnym.

I gwoli wyjaśnienia: gości każdej z tych kultur chętnie zobaczę w Białymstoku. Niech przyjeżdżają, oglądają, rozmawiają i poznawają nas. Ale goście przyjeżdżają z wizytą, która ma jakiś kres. Słowem - po gościnie, choćby i najdłuższej - gość w końcu opuszcza odwiedzanych. To co proponuje pan Schetyna to zaproszenie imigrantów na stałe, a nie w gościnę. Jest i druga strona medalu: gość dostosowuje się do zwyczajów gospodarza, a nie - jak w Szwecji, Niemczech, Anglii czy Francji - żąda aby gospodarz przyjął koraniczny szariat, usunął krzyże, bo go mierzą i ogólnie dostosował swój świat do jego - gościa - oczekiwań. To nie już jest gość ani imigrant: to intruz i wróg. Od najeźdźcy różni takiego gościa tylko sposób przybycia: zamiast na czołgu lub transporterze, dociera do nas pociągiem lub autokarem, a zamiast karabinu i granatu ma bagaż. Takich "gości" z opisanymi powyżej planami wobec nas od wieków nasi przodkowie witali ogniem i mieczem. Bili ich i gonili dopóki mogli. A gdy było ich już zbyt wielu, to nastały nam zabory. I chociaż zaborcy zmieniali nam kulturę, język i religię, nie aż tak radykalnie jak chcieliby to robić przywódcy agresywnego islamu, to walczyliśmy z zaborcami zbrojnie przez cały wiek XIX i kawałek XX. Broniąc się przed narzuconymi zmianami i germanizacją, i rusyfikacją ginęliśmy w powstaniach i rewoltach, wędrowaliśmy na Sybir i byliśmy wypędzani z Ojczyzny. Nie widzę powodu, żeby ponownie fundować sobie powtórkę i potwierdzać przewrotną tezę, że "historia uczy, że jeszcze nigdy niczego nie nauczyła".

Polska jest obecnie jednolita etnicznie, kulturowo i religijnie. Mimo wielkich różnic politycznych i światopoglądowych nie ma problemów mniejszości, które są prześladowane lub chciałyby odłączyć się od macierzy i zmienić barwy narodowe. Może dlatego, mimo wstrząsających scen z filmu "Wołyń" i emocji wywołanych ukraińskim ludobójstwem Polaków, nie zauważam antyukraińskich fobii w Polsce. Ukraińcy uciekając przed wojną na Naddniestrzu lub wyjeżdżając za chlebem często trafiają do naszych miast i nie słyszałem o nienawiści, pogromach czy prześladowaniach. Wprawdzie dziennikarze "Wyborczej" ponoć tropią takie przypadki i mają jakieś sukcesy, ale mówimy o marginesie liczonym w nie w procentach nawet, a w promilach. Jednolita etnincznie i kulturowa Polska jest tym co w zawierusze dziejów krwawego XX wieku się nam szczęśliwie przytrafiło. Zapłaciliśmy za to utratą polskich Kresów, milionami istnień Polaków, przesiedleniami, dwoma okupacjami i kiludziesięcioma latami przymusowego komunizmu. Nie było to celem naszej walki, ani naszym wyborem, ale nam się trafiło. I ta jednolitość daje nam poczucie bezpieczeństwa i - mimo wszystko - jedności. Ta wartość i tak będzie się rozmywała pod wpływem np. wojny na Ukrainie i innych bliższych naszym granicom, niż ten konflikt na Bliskim Wschodzie. Nijak nie pojmuję po co mamy dobrowolnie pozbawiać się jednego z nielicznych pozytywnych skutków bolesnej historii najnowszej i to jeszcze na własne życzenie!

Nie rozumiem dlaczego Polska ma naśladować w głupocie Niemców. Skoro kanclerz Merkel zrobiła piramidalną głupotę i zaprosiła do siebie zbyt wielu islamskich uchodźców, to nie pojmuję czemu Polacy mają ponosić tego konsekwencje. Nie przypominam sobie, aby za długi zaciągnięte przez głupotę naszych przywódców ktoś chciał za nas zapłacić choćby grosz. Wręcz przeciwnie: wyliczano nam skrupulatnie i sumy główne i odsetki. Skoro Szwecja zrobiła idiotyzm i pozwoliła rozpanoszyć się agresywnemu islamowi, a teraz - w ramach poprawności politycznej - udaje, że to tylko rdzenni śniadzi Szwedzi w turbanach na głowach wywołują zamieszki na ulicach, to jest to ich problem. Nie widzę powodu, żeby ich naśladować i sprawdzić czy w Polsce też będziemy mieli takie skutki. Naprawdę, nie wszystko co wymyśla Unia Europejska i nasi sąsiedzi spoza żelaznej kurtyny jest godne naśladowania. Dlatego nie życzę sobie, aby islamscy imigranci trafili do Polski w jakiejkolwiek liczbie. Poza tym wiem, że już tu są. Spotykam ich w Białymstoku na przystankach i w sklepach i przyjaźnie się  uśmiecham. Nie chwytam kamieni i nie krzyczę "precz", więc wypraszam sobie ewentualne wyzwiska o rasizm. Przybyli, więc niechaj tu mieszkają pośród nas. Dotąd nie wyzywali mnie, bo noszę krzyżyk na szyi, nie oprotestowali dzwonów ani krzyży na kościołach, ani nie rzucali się na białostoczanki w miniówkach. Mają swoje tradycje i zwyczaje, ale ich nam nie narzucają. I tak jest dobrze. Widocznie przybyli do nas muzułmanie ci bez dżihadowskiego zacięcia, albo też jest ich za mało. I nie widzę powodu, żeby zapraszając kolejnych muzułmanów stwarzać szansę na zmianę stanu rzeczy. Żadnych więcej uchodźców w Polsce - tak myślę. Z badań CBOS wynika, że tam samo myśli 74 procent Polaków.

Wracając jednak do Schetyny i jego zobowiązań. Deklaracja, że wygrana PO w samorządzie oznacza zaproszenie uchodźców, to klasyczny przypadek strzału w kolano. Albo nawet wyżej. W moim konkretnym przypadku - gdybym chciał kiedykolwiek głosować na kandydata PO na prezydenta lub marszałka - to te słowa skutecznie mnie zniechęcają. Głosuj na PO a sprowadzimy ci uchodźców do województwa/miasta/gminy, to najgłupsze hasło wyborcze tego stulecia. Pomijam sens wplątywania tego problemu w politykę, bo jedynym powodem, dla którego szef PO to zrobił, jest idiotycznie pojęta poprawność polityczna. Naprawdę ciekaw jestem czy któryś z białostockich liderów PO zechce pociągnąć ten temat i wpisze go na plakaty wyborcze w nadciągających wyborach samorządowych?

Jest jeszcze wątek Nowoczesnej i jej kampanijnych pomysłów. Tym razem błysnęli Przemysław Tuchliński i Truskolaski młodszy czyli Krzysztof. Obaj to - o ile wiem - rdzenni białostoczanie, którzy od lat mieszkają w tym mieście. Obaj uczestniczą w krajowym życiu politycznym na tyle umiarkowanie lub krótko, że powinni znać swoich sąsiadów i miasto, w którym żyją. Tymczasem postanowili zrobić mapę potrzeb Białegostoku pytając o to mieszkańców. Naprawdę trzeba do tego takiego politycznego picu? Przecież każdy kto mieszka w mieście, wie co nas trapi. W tej chwili martwimy się tym, że następna ulewa zamieni nasze cudownie zabetonowane miasto w basen i zaleje nam ulice, samochody, garaże i piwnice. Wkurzają nas korki wywoływane przez idiotyczną inteligencję Systemu Zarządzania Ruchem (pomysłodawcy ustawienia świateł na skrzyżowaniu Piastowskiej i Poleskiej szczerze życzę, żeby go szlag trafił! Czerwone światło na każdym wlocie przez 4-5 sekund w godzinach szczytu i 4 sekundy na lewoskręt w Poleską to szczyt debilizmu!). Wkurza nas brak miejsc parkingowych, drogie opłaty za ścieki, wodę i ogrzewanie, brak krótkoczasowych biletów na komunikację i brak pracy (bezrobocie spada, ale Białystok dalej jest na czele w tej niechlubnej tabeli wśród dużych miast).

Dodatkowo wkurzają nas dziury, nie działające latarnie, objazdy itp. Ale od tych ostatnich jest fajna aplikacja na stronie miasta, która pozwala nam to zgłaszać (za to akurat należą się wielkie brawa dla władz miasta). Oto nasza mapa potrzeb. Rozczuliła mnie deklaracja, że pomysły białostoczan pan Krzysztof z panem Przemysławem zgłoszą do budżetu obywatelskiego w 2018 roku. O ile wiem to przeciętny białostoczanin może to teraz zrobić bez trudu sam. A nawet jeśli nie ma ochoty, to pomysł, że wiceprezydent odpowiedzialny za budżet obywatelski zgłosi je w ramach partyjnej akcji jest dziwaczna. Bo tak mi wychodzi, że pan Tuchliński dostaje za to pensję m. in. z moich podatków. A jeśli chodzi o te bardziej palące problemy to poseł Krzysztof może pójść do ojca swojego Tadeusza i opowiedzieć co trapi białostoczan. Poprosić go o intewencję i uzyskać to co dla innego mieszkańca jest niemożliwe. Gdyby poseł Krzysztof pochwalił się: jako poseł Nowoczesnej czekam na Was białostoczanie, powiedzcie co Was trapi, a ja zainterweniuję u mojego ojca prezydenta i sprawę pozałatwiam, to widziałbym w tym jeszcze jakiś sens. Na razie w tej akcji dostrzegam tylko jedną deklarację: "My, nowocześni Przemysław i Krzysztof nie mamy pojęcia o mieście, w którym mieszkamy i naprawdę nie wiemy czego białostoczanie chcecie. Ale my, z Nowoczesnej, myśl taką mamy, że was zapytamy". I od razu mam wątpliwość: skoro mieszkając w Białymstoku i rozmawiając z białostoczanami politycy Nowoczesnej nie wiedzą (nie pamiętają) o naszych problemach, to dlaczego akurat spotkania z logo partii mają poprawić im pamięć i zwiększyć inteligencję?

Kampania dopiero się rozpoczyna, ale parę sił politycznych zdołało się jeszcze przed startem pięknie zaorać. Z niecierpliwością czekam na pozostałe wykwity intelektualne reszty politycznego kalejdoskopu. Zgodnie z moim przewidywaniem na razie tylko śmieszą lub wkurzają. Sensu w tym nadal brak.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do