Reklama

Taka gmina: Transport za przeproszeniem publiczny

Jakiś czas temu pisałem, że Białystok ma teoretycznie tanią, a w rzeczywistości bardzo drogą komunikację miejską. Bo z jednej strony ma stosunkowo tanie bilety jednorazowe, a z drugiej przejazd z jednego końca miasta na drugi niekiedy wymaga dwóch, a czasami i trzech przesiadek. A na wszelkie propozycje sprawienia, że ta pozorna taniość stanie się rzeczywistą magistrat odpowiada mantrą: "Proszę wyliczyć ile to kosztuje", "To za drogo, nie stać nas", "Niemożliwe, nie da się wykonać" albo "Bilety i tak są tanie". To ostatnie wprawia mnie w furię: do diabła z taką pozorowaną i dętą taniochą!

Przesadzam. No to odrzućmy propagandę sukcesu tradycyjnie zachwyconego sobą magistratu i spółek komunalnych. Wyobraźcie sobie emeryta z Zielonych Wzgórz, Starosielc czy Leśnej Doliny. Chce dojechać z Zielonych Wzgórz na Dojlidy, gdzie jest działka. Wiek, zdrowie, a często i ciężkie torby z wałówą lub warzywami (z powrotem). Tylko w jedną stronę musi wydać 5,60 zł, z powrotem płaci 11,20 zł. Dla budżetu skromnego rencisty czy emeryta to nie jest mała kwota. Także dla przeciętnej rodziny z dwójką uczniów dojeżdżających codziennie do miasta wyliczenie nie wypada zbyt dobrze. Miesięczny na wszystkie linie to 40 zł, a pomnożone przez dwa daje 80 plus dwa bilety dorosłych to razem 240 zł.
Poza tym Białystok to miasto akademickie, a studenci rzadko mają zajęcia w jednym miejscu. Mimo tego, że na kampusie na Ciołkowskiego jest coraz więcej wydziałow w jednym miejscu to ciągle jeszcze krążenie między rektoratem, biblioteką, filologią, prawem lub ekonomią wymaga podróży autobusami. Dodając konieczność dotarcia do akademika lub stancji koszty rosną.

- Na bilety wydajemy sporo. Wprawdzie jest możliwość kupienia miesięcznego ale trzeba swoje odstać w kolejkach, źeby go kupić. A jest to możliwe tylko na początku miesiąca. Dobrze, że wreszcie będą biletomaty w autobusie i na przystankach, bo naprawdę jechało wiochą jak 3-4 osoby ustawiały się do kierowcy po kupno biletu, bo po 17 nawet w centrum miasta nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie te bilety da się kupić - usłyszałem od znajomych studentów, którzy do Białegostoku przyjechali na studia z południa Polski.

Najbardziej frustrujące w tym wszystkim jest to, władze miasta oficjalnie wszystkimi siłami namawiają do jazdy autobusami miejskimi. Wiceprezydent Adam Poliński mówi do znudzenia o ekologii, ekonomii i braku parkingów. Te dwa pierwsze argumenty traktuję jako dobry żart. Białgostockie autobusy ekologiczne nie są, a magistrat  słysząc o busach na prad krzywi się mówiąc o kosztach i ładowaniu. Temat ekonomii omówiłem powyżej czyli jeśli jedziesz jedną linią to niewątpliwie korzystasz, ale jeżeli potrzebna jest przesiadka to argument ekonomii pryska. A co do braku parkingów to zaczynam podejrzewać wiceprezydenta Polińskiego oraz jego szefa o celowe sabotowanie ich budowy w centrum miasta. Opór miasta w tworzeniu nowych parkingów w jego najczęśćiej odwiedzanej części musi budzić zastanowienie i zadumę. Zwłaszcza, że w tym samym czasie ci sami decydenci wydają setki milionów na to, aby jak najszybciej i najwygodniej do tego centrum dojechać. Gdzie w tym sens?

Wracając jednak do ekonomii: szlag mnie trafia kiedy czytam lub słyszę mądrali ze Słonimskiej opowiadających, że nie da się wprowadzić biletów czasowych (20-minutowych, godzinnych, 90 minutowych itp.), bo to drogo kosztuje. A magistrat i tak dokłada grube miliony do funkcjonowania komunikacji publicznej. Dlaczego mnie trzesię kiedy to czytam? Bo czyje - za przeproszeniem - mityczne miliony dokłada magistrat? Moje, pana i pani. Nie swoje, bo ich nie ma i nie zarabia. Zatem w sprawie naszych własnych pieniędzy magistrat powinien najpierw spytać nas czego chcemy: mniejszych podatków czy tańszych biletów do autobusów. Z tym, że tego pierwszego i tak nie dostaniemy, bo miasto zawsze znajdzie dobry sposób na wykorzystanie naszych pieniędzy. Urzędnicy zawsze są przekonani, że lepiej wiedzą jak wydać NASZE pieniądze niż my sami. To taka wada biurokracji niezależna od ustroju, poglądów czy sympatii politycznych. Ta obecna ekipa tym odróżnia się od innych, że jest bardziej uparta w zakresie wydawania i zawsze (ale to zawsze) wie lepiej od nas. I nawet jeśli się myli, to prędzej zaprzeczy prawom fizyki i ekonomii, niż się do tego przyzna.

Dlaczego tak psioczę w tej sprawie na władzę? Bo bdzurnie wydaje pieniądze na 3 KOMUNALNE spółki transportowe zajmujące się tym samym. Trzy spółki miejskie zajmują się przewozem ludzi na tym samym terenie i w tym samym czasie. Oddzielnie zatrudniają ludzi, administrację, bazy, kierowców, oddzielnie kupują paliwa. Razem podobno ustalają rozkłady jazdy, choć próbując przejchać z punktu A do punktu B w naszym mieście zazwyczaj w to wątpię. I nie spotkałem dotąd białostoczanina, który powiedziałby: nasza komunikacja jest fajna, bo ma przyjazny dla pasażerów rozkład. Wracając jednak do trzech spółek: po co ich tyle w Białymstoku? Czy to na część Trójcy Świętej czy po prezydent lubi tę cyfrę? Bo w odpowiedzi, że jest ich tyle bo rywalizują ze sobą i ta konkurencja podnosi jakość usług zwyczajnie nie wierzę. Jeżeli to jest prawda to natychmiast proszę o ustanowienie jeszcze dwóch prezydentów miasta i niech w rywalizacji i konkurencji podnoszą jakość swojej pracy. Twierdzeniom o wzroście jakości usług i pracy przez rywalizację spółek mających tego samego właściciela i monopol na świadczenie tychże usług przeczy zdrowy rozsądek i ekonomia. Dlatego, że tworzenie centralizację, tworzenie trustów i monopoli (łączenie mniejszych podmiotów, ich wchłaniania lub wykańczanie) zawsze służy do maksymalizacji zysków. Osiąga się to m. in. przez minimalizację kosztów. W tym przypadku kosztów zarządzania, administracji i słabego wykorzystania możliwości składania wszelakich dużych zamówień dla całej komunikacji publicznej. Nie wiem kto wierzy, że przy jednolitej strukturze właścicielskiej spółek można uwierzyć, że one ze sobą konkurują. A jesli nawet to konkurowanie na wolnym rynku prowadzić ma do maksymalizacji zysku czyli eliminacji konkurencji i przejęcia jak największej ilości usług. Tymczasem między spółkami od lat panuje constans: mają podobne portfele zamówień i usług i nic się nie zmienia. Bo zmienić się może wyłącznie kosztem innej spółki komunalnej i na szkodę właściciela obu spółek. Czyli - według mnie - kompletnie bez sensu.

Kilka dni temu radni PiS (po trzech latach milczenia w tej sprawie) przedstawili projekt zmian w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej. Chcą wprowadzenia biletów czasowych (20, 30, 90, 120 minut) i obniżenia w ten sposób kosztów podróżowania po mieście. Niezawodny w takich sprawach radny Maciej Biernacki z PO posiłkowany przez czarownie uroczą rzecznikującą prezydentowi Uruszulę Mirończuk odpowiedzili chórem: "Rada nie policzyła kosztów, nie da się". Pyszny argument: jak rada. nie mając danych, bilansów i zaplecza takiego jaki ma magistrat, może precyzyjnie wyliczyć skutki finansowe decyzji? Składaniam się do twierdzenia, że rozwiązanie proponowane przez Radę ma sens i nie jest aż tak dolegliwe ekonomicznie. Gdyby było inaczej radny Biernacki i rzecznik Mirończuk protestowaliby machając dokumentami z wyliczeniami z podaną dokładnie kwotą. Co podejrzewam? Może to faktycznie kosztuje ciut drożej, ale wymaga od prezydenta przyznania, że radni mieli rację w tej sprawie, a od urzędników wymaga wysiłku intelektualnego i sporo pracy. A, ze rozwiązanie nie da spektakularnego efektu w postaci otwarcia czegoś, fajnych zdjęć i zrobienia tradycyjnej samochwałki, to odłóżmy do szuflady. Na bliżej nieokreślone "lepsze czasy".

Od jednego z urzędników usłyszałem niedawno, że lansując poglądy o tym, że likwidacja trzech spółek da jakieś oszczędności, uprawiam demagogię. Bo to będzie raptem maksymalnie 200 czy 300 tysięcy. Zamieszenia jakie z tego powstanie plus likwidacja wielu miejsc pracy jest tego niewarta. Zamarłem na moment i odpowiedziałem pytaniem: a gdybym to ja lub jakikolwiek białostoczanin uznał, że nie warto płacić tych 2,80 za bilety lub parkowanie to miasto zachce mi odpuścić tą wpłątę? Przecież bez moich kilku złotych budżet miasta nie padnie, a zamieszanie z karaniem mnie, mandatami itp wymaga zatrudniania kanarów i całej machiny kontrolnej. Usłyszałem w odpowiedzi, że tu nie ma porównania i symetrii... Pokiwałem głową: 5 złotych od mieszkańca magistrat przecież nie odpuści, a jeśli mieszkańcy żądają oszczędźcie dla nas 200 tysięcy to grzeszą małostkowością. I nie! To nie jest demagogia! To skrzeczy goła prawda o gospodarnym samorządzie, który jest podobno najlepszą formą organizacji sfery publicznej...

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-10-16 09:54:27

    Artykuł jest stronniczy i mija się z prawdą/ Po pierwsze białostockie autobusy są ekologiczne. Większość spełnia normę EURO5, a znaczna część EURO6, czyli dwie najbardziej restrykcyjne normy. Zachciewa wam się e-busów? To wyłóżcie 2,5 mln za sztukę, a do obsługi 1 rozkładu całodziennego trzeba 2 autobusów, bo jeden jeździ, a drugi się ładuje. Po drugie. emeryci po 70 roku życia jeżdżą za darmo, a młodszy jeżdżący prawie codziennie na działkę kupuje miesięczny i nie płaci 11,50 zł za przejazd, zresztą taniej jest kupić dobowy. Po trzecie rodziny wielodzietne korzystają z karty dużej rodziny i jeżdżą bezpłatnie. Duża rodzina to już od trójki dzieci. Ci z dwójką mają 500+, więc nie przesadzajcie. Po czwarte. Studenci są leniwi i nie kupują biletów na zapas. Tylko u kierowcy. Nie pomogą biletomaty, bo dla studenciaka zapatrzonego w faceebook to zbyt skomplikowane urządzenie. Jeszcze trzeba coś przeczytać, wcisnąć właściwy przycisk. Dramat. Bilety miesięczne na nowy miesiąc dostępne są od 15 dnia poprzedniego miesiąca do 5 dnia nowego. Nie ma więc dramatu, by kupić, jak się chce. Autor zapomniał także o bilecie 30-dniowym ważnym od dowolnego dnia miesiąca. Jest taki, tylko autorze trzeba zajrzeć do taryfy przewozów. I na koniec widać, że autor nie jeździ autobusami. Nie zna taryfy biletowej i szuka taniej sensacji. Nie jestem związany z magistratem, ale nie lubię braku obiektywizmu. Jestem dziennikarzem branżowym zajmującym się sprawami związanymi z transportem publicznym. Drogi kolego. nie podoba Ci się transport publiczny w Białymstoku? To jedź pozwiedzać do innych miast. Zmienisz zdanie, zapewniam.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Zdzichu - niezalogowany 2017-10-16 21:24:40

    Nikt nikomu nie kaze kupować biletów, można na gape jechać. Dać dziadu grosza i modlić się żeby panem nie był. Szanowny panie redaktorze a mysli pan ze autobusy na wode jezdzą, a kierowcy za darmo pracują ??.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2017-10-17 04:23:59

    Kolejny artykul czlowieka ktory nic nie wie ale sie wypowie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do