Reklama

Taka gmina: Wybrany prezydentem, ubóstwiony za życia, czyli Hermes Białegostoku

Białystok ma problem z prezydentem. A w zasadzie prezydent ma problemy. Z czym? Wychodzi, że z własnym charakterem. I nie jestem do końca przekonany, że to już koniec niemal codziennej obecności Tadeusza Truskolaskiego w mediach. Z faktu, że od kilkunastu dni nie schodzi z czołówek gazet, portali internetowych, a nawet telewizji, (i to zarówno lokalnych jak i ogólnopolskich) nie wynika jednak, że zaczęła się na niego nagonka i dzieje się zorganizowany atak. Po prostu – prezydent zbiera owoce swoich poczynań z ostatnich kilku lat. A biorąc pod uwagę długą listę jego czynów i zaniechań to burza jeszcze długo potrwa.

Istnieje ludowe powiedzenie, że „jak się wali to na całego”. Przyjdzie się z tym zgodzić: Tadeuszowi Truskolaskiemu zaczęło się właśnie walić i to na całego. I to co się z nim dzieje ma wiele wspólnego z ustrojem socjalistycznym. Jak zapewne Państwo pamiętacie ustrój ten bohatersko zwalczał problemy niespotykane nigdzie indziej. Były to jednak zawsze problemy, które sam tworzył. Analogia do Tadeusza Truskolaskiego – on też bohatersko walczy ze skutkami swoich czynów. A dodatkowo jeszcze próby przeciwdziałania problemom wywołują kolejne – nowe – problemy. Jakie? A już wyjaśniam. Przykład najświeższy: pan prezydent zwołał konferencję prasową, aby wyrazić swoje oburzenie poczynaniami prokuratury. Prokuratora ta bowiem śmiała wszcząć śledztwo m. in. w jego sprawie nie czekając aż urząd zechce jej przesłać dokumenty. Urzędnicy i prezydent wyrazili oburzenie, bo wszak prokuratura nie napisała, w jakim terminie chce te dokumenty dostać, a to niechybnie oznaczało, że pośpiechu nie ma. Więc urząd się nie spieszył i dokumentów nie wysyłał. Dlaczego nie wysłał ich od razu? Czy na znaczki lub kuriera brakowało? Czy też dokumenty – jak segregator z kwitami za 4 miliony – gdzieś się w przeprowadzce zapodział (a przeprowadzek urząd ma sporo ostatnimi czasy)? Tego na konferencji nie wyjaśniono. Tak czy inaczej urzędnikom się nie spieszyło, ale są oburzeni, bo kto to widział, żeby z tej przyczyny śledztwa wszczynać. A prezydent dodatkowo poczuł się zbulwersowany faktem, że w jego sprawie zawiadomienie składał minister i poseł PiS Krzysztof Jurgiel. Co więcej – prezydent pomówiony się tym poczuł i kroki prawne rozważa. Czyli uważa, że powiadomienie prokuratury o tym, że istnieje możliwość popełnienia przez niego przestępstwa jest… przestępstwem. No, no, no… Nie sądziłem, że mnie jeszcze Tadeusz profesor Truskolaski czymś zaskoczy…

Kiedyś – w przeszłości – podważanie nieomylności suwerena faktycznie było przestępstwem. Mam jednak nieodparte wrażenie, że zbrodnia obrazy majestatu to relikt odległej przeszłości. A ostatni taki przypadek, to sytuacja opisana w „Dzielnym Wojaku Szwejku”, kiedy to karczmarz Palivec poszedł do paki za to, że muchy obsrały obraz najjaśniejszego pana. Pan prezydent – jak Ryszard Petru – przeoczył najwyraźniej, że się prawo w międzyczasie zmieniło. Poza tym zbrodnia ta dotyczyła pomazańców bożych: cesarzy, królów, książąt, czyli osób bardzo szlachetnie urodzonych. Prezydent miasta to – za przeproszeniem – dla herbowych zwyczajny łyk, czyli mieszczanin. Pomijam już fakt, że poseł Jurgiel prezydenta od czci nie odsądzał tylko grzecznie spytał prokuraturę czy aby nie doszło do przestępstwa w tym, co pan prezydent był uprzejmy zrobić. A Tadeusz Truskolaski – o ile wiem – sacrum odorem nie wonieje i świętym, aniołem ani papieżem nie jest. Zatem istnieje możliwość, że czasami przestępstwa może popełnić.

Poza tym – gdyby stosować tok rozumowania Jego Ekscelencji TT – to niżej podpisanemu również przysługuje prawo do skarżenia prezydenta. 4 lata temu Ekscelencja Truskolaski poczuł się pomówiony przez autora tego tekstu stwierdzeniem, że w sprawie Podlaskiego Związku Piłki Nożnej nie jest bezstronny, bo a) twierdzi, że jest kibicem Jagiellonii, b) jest powinowatym tejże Jagielloni prezesa. I jako prezydent nie powinien bezrefleksyjnie popierać skarg Jagiellonii przeciw związkowi swoim urzędowym majestatem. Prezydent poleciał z ozorem do prokuratury, że niżej podpisany naraża go na utratę zaufania niezbędnego mu do sprawowania funkcji. Do dzisiaj nie wiem, czym się prezydent poczuł pomówiony i co go poniżyło. Jeśli to, że uznałem go za kibica Jagiellonii, to niewątpliwie rzesza fanów Jagi bardzo ta wiadomość ucieszy, że prezydenta zniesławia zaliczenie do grona kibiców. Jeżeli zaś powodem utraty zaufania i źródłem poniżenia jest powinowactwo z prezesem Cezarym Kuleszą to jestem w kropce. Na miejscu prezesa Jagiellonii śmiertelnie bym się obraził i więcej z Truskolaskim do jednego stołu nie usiadł. Tak czy inaczej –4 lata temu prokuratura skargi prezydenckie olała i postępowanie umorzyła. Tak sobie teraz kombinuję, czy nie powinienem idąc tropem – za przeproszeniem – rozumowania Ekscelencji nie zacząć kroczyć prawnie. No chyba, że wszedł w życie jakiś paragraf, który mówi, że Tadeuszów, a już w szczególności Truskolaskich, podejrzewać o nic złego nie wolno. Wtedy – faktycznie: prezydent jest w prawie. A jeśli nie – to kieszonkowy jego majestat żadnej ochronie nie podlega

Wracając do meritum: Truskolaskiemu prokuratura wyciągnęła, że bez przetargu przekazał 300 tysięcy firmie, której współwłaścicielem był jego zaufany doradca i – w czasie, gdy pieniądze mu przekazywał – faktyczny szef sztabu jego komitetu wyborczego. To, co mnie dziwi w tej sprawie to fakt, że prokuratura dopiero teraz bada czy coś tu nie śmierdzi. Bo na pierwszy, drugi a nawet trzeci rzut oka – sprawa do zbadania zgodności z prawem ewidentnie się nadaje. Nawet, jeśli wszystko tam było de lege artis to niechaj to potwierdzi niezależny organ, a nie robi tego we własnej sprawie Jego Ekscelencja opierając się na przekonaniu, że jest nieomylny.

Inny sukces wielkiego Tadeusza to wręczanie czeku dla medalisty olimpijskiego i jego trenerki. Prezydentowi bardzo się spieszyło, żeby ten czek dać i zabłysnąć w świetle reflektorów. Pokazać, jakie z niego ludzkie panisko. Tak bardzo się spieszył, że zapomniał, że do wydatkowania publicznych – bo przecież nie jego prywatnych – pieniędzy musi spytać o zgodę radnych. I zmienić budżet, bo nagród już parę wręczył i kasa na ten cel się skończyła. Prezydent poszedł jednak na skróty, bo była okazja żeby się polansować (a Ekscelencja okazji do darmowych podróży, bankietów i lansu nie przegapia), no i przedwcześnie wystrzelił… A po wszystkim radni spytali: po pierwsze, dlaczego najpierw coś dał, a potem pytał o opinię, a po drugie zaciekawiło ich czy skoro prezydent daje w ten sposób to może z prywatnych to środków nagroda pochodzi. Uspokajam – nagroda medalistę i trenerkę nie minie, ale zwłokę w jej przekazaniu zawdzięczają nadgorliwości prezydenta. I jego wielkiej miłości do lansu. Ta sprawa wydaje się tak oczywista, że wypadałoby prezydentowi powiedzieć: panowie radni, zagalopowałem się, przepraszam. Tu jest wniosek, tu poprawka do budżetu. Przegłosujcie – chodzi przecież o nagrodę dla olimpijczyka. I byłoby po sprawie. Ale prezydent przecież błędu nie popełnia, a słowo przepraszam w jego słowniku nie występuje. I idzie w zaparte, że mógł, że powinien i głupi radni nie uchwalili. On wszak chciał dobrze. Ideałem byłoby gdyby zawsze chciał źle i żeby mu też nie wychodziło.

O krokach prawnych prezydent mówi jeszcze przy innej okazji. Radni uznali, że dwukrotnie nieuchwalane absolutoria, kompromitujące magistrat raporty NIK-u plus wpadki jak ta z medalistą, to sporo dowodów na kiepskie wykonywanie swoich obowiązków. I zdecydowali obniżyć prezydentowi pensję. A co Tadeusz na to? Ano, że jemu od lat nie podwyższano poborów, a zadań przybywa. I jak mu pieniądze zmniejszą to on do sądu pójdzie na tak jawną niesprawiedliwość. Pomyślałem sobie, że faktycznie łaskawe z niego panisko, że dotąd nie poszedł zażądać podwyżki. Taki robotny, tyle zadań i nikt mu dodatkowej kasy – poza podwładnymi w czasie kampanii wyborczej – nie dokłada. No krzywda niesłychana!

Czy prezydenta czekają dalej ciężkie dni? Nie mam wątpliwości, że tak. Jest jeszcze sporo wątpliwych decyzji, sporo podejrzanych rozstrzygnięć, sporo ludzi pokrzywdzonych (np. mieszkańcy Ostrowieckiej, małżeństwo Bzurów). I dużo niejasnych tematów (rozkładanie na raty, prolongata zapłaty, stosowanie dziwnych bonifikat przy sprzedaży nieruchomości, itp.), które czekają na wyjaśnienia inne niż te, które prezydent i jego rzecznicy przedstawiają. Czyli „działamy zgodnie z prawem, wszystko jest porządku, zarzuty są polityczne i nie merytoryczne”. Dręczą mnie pytania, dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy buduje wewnątrz miasta obwodnice wytyczając je przez ludne osiedla, po co upiera się, że System Zarządzania Ruchem jest inteligentny. Te wszystkie sprawy właśnie się kumulują.

Nie mam wątpliwości, że prezydent będzie mnożył sobie problemy. Dlaczego? Bo źródłem jest jego arogancja, tworzenie z urzędu oblężonej twierdzy oraz przekonanie, że on nie popełnia błędów. A wiadomo, że człowiek uczy się na błędach. A ludzie, którzy twierdzą, że są nieomylni są symbolem głupoty. Źródłem jego kłopotów jest też przekonanie, że mieszkańcy wybierając go na prezydenta przyznali mu poza mandatem władzy dodatkowo jeszcze immunitet i monopol na rację. A z faktu, że vox populi vox Dei (głos ludu, głosem Boga) wyszło mu, że w wyborach przyznano głosem ludu prawa boskie. Jeśli Tadeusz Truskolaski faktycznie tak myśli to odsyłam go do mitologii greckiej. Przypominając, że Hermes też był bogiem. Za Wikipedią: bogiem dróg, podróżnych, kupców, pasterzy, złodziei, posłaniec bogów i psychopomp.

I nadal uważam, że Hermes Tadeusz Truskolaski powinien zostać odwołany. Za całokształt.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do