Poseł Krzysztof Truskolaski dzielnie ściga szefa swojej partii Ryszarda Petru. Ten ostatni słynie z bon-motów, które rozbawiają do rozpuku internautów i są natchnieniem twórców memów. Syn prezydenta Truskolaskiego ma naprawdę wielkie szanse przebić przewodniczącego Petru.
Truskolaski młodszy jest klubowym kolegą Krzysztofa Mieszkowskiego, posła i byłego dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Człowieka, który ogłosił się obrońcą wolności sztuki, a zwłaszcza sztuki wyrażanej za pomocą gry aktorskiej, a ze swojego odwołania z funkcji szefa teatru uczynił symbol zniewolenia i cenzury. Białostocki kolega Mieszkowskiego z Nowoczesnej z kropką z przodu, czyli partii stojącej na straży wolności artystycznej, postanowił realizując tę misję, wezwać… do bojkotu filmu "Smoleńsk". I jak na syna prezydenta apolitycznego przystało – wezwał w liście otwartym podwładnych swojego ojca. Czyli dyrektorów szkół, żeby uczniów ze szkół im podległych na film nie wysyłać.
Krzysztof Truskolaski przekracza za jednym zamachem kilka granic śmieszności. Pierwsza – jako przedstawiciel partii usiłującej być obrońcą nieograniczonej wolności artystycznej, działa jako tej wolności cenzor i słup graniczny. Druga – pokrzykuje, że film jest agitką polityczną i apolitycznie wzywa dyrektorów podlegających tatusiowi, żeby nie puszczali dzieciaków w czasie lekcji na tenże film. Trzecia – ogłasza się krytykiem filmowym twierdząc, że film jest propagandą i wartości artystycznych nie ma. Czwarta – poza rolą krytyka uzyskał kwalifikacje śledczego i – choć w Polsce nikt nie wie co się naprawdę stało w Smoleńsku – on wie, że wizja z filmu prawdziwą być nie może.
Tak naprawdę najbardziej żal tu dyrektorów szkół, bo figiel Krzysztofa stawia ich w trudnej pozycji. Posłuchają – to wyjdzie, że ulegli agitce .Nowoczesnej. Nie posłuchają – to się tatuś może zdenerwować, że synalka olewają. A wszak on chlubą rodu jest. Jak nie zrobić – będzie źle.
Delfin rodu Truskolaskich zaczął karierę polityczną od bycia posłem. Na szczęście jest w partii opozycyjnej wobec rządu, co ogranicza jego możliwości szkodzenia. O tym, że ma ograniczoną wyobraźnię i fantazję, widać było już podczas kampanii wyborczej, kiedy miał problemy ze wskazaniem miejsca i stanowiska swojej pracy, a następnie przekonując dziennikarzy, że kampanię do parlamentu sfinansował z kieszonkowego i studenckich zarobków. Dreszcze przechodzą na myśl, co się zdarzyć może, kiedy Krzysztof Truskolaski zechce zastąpić swojego ojca w roli prezydenta, albo z opozycjonisty stanie się członkiem stronnictwa rządzącego. Wtedy – kierując się jego logiką – przyjdzie wyjechać na Białoruś i poprosić o azyl polityczny.
Na razie jednak Krzysztof Truskolaski wygłasza niepochlebne recenzje dla filmu Antoniego Krazue i sprzeciwia się organizacji wycieczek do kina.
- Uważam, że ten film jest to jedynie propaganda pisowską. Ten film nie odwzorowuje prawdy o tym, jak wydarzyła się katastrofa smoleńska i jest jedną, wielką, polityczną akcją – ogłasza poseł .Nowoczesnej.
Komentarz autora:
No to ja też zaapeluję na koniec: panie Truskolaski Krzysztofie, synu Tadeusza. Rozumiem, że geny zmuszają do różnych rzeczy, a szef partii wyznacza kierunek, ale... nie bądź Pan przyczyną kolejnej kompromitacji Podlasia. Jeden Kononowicz zupełnie nam wystarcza.
To ten, co cukierki (przed)wyborcze białostoczanom rozdawał?
odpowiedz
Zgłoś wpis
Mówi jak jest - niezalogowany
2017-02-24 22:24:55
Jeśli mowa o artyzmie... te pedalskie "artystyczne" logo Białegostoku, za które Truskolaski zapłacił 300 tys. zł z naszych podatków bardzo pasuje do synka Truskolaskiego ale nie do naszego pięknego regionu!
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To ten, co cukierki (przed)wyborcze białostoczanom rozdawał?
Jeśli mowa o artyzmie... te pedalskie "artystyczne" logo Białegostoku, za które Truskolaski zapłacił 300 tys. zł z naszych podatków bardzo pasuje do synka Truskolaskiego ale nie do naszego pięknego regionu!