Marcin Meller proponuje wprowadzenie klauzuli sumienia dla sadowników, aby ci mogli odmówić zbioru owoców fallicznych.
18. maja
To oczywiście piękny komentarz do propozycji orędowników #podłejzmiany, a konkretnie niejakiej św. Bernadetty Krynickiej od Macic, by taką klauzulę wprowadzić dla fizjoterapeutów. Tak, to nie żart, fizjoterapeutów. Rozumiem klauzulę sumienia dla lekarzy, którzy mając zygotę, czy innego bloba za człowieka (czy orzech jest drzewem, a jajko drobiem? - jasne, odpowiadajcie Arystotelesem i potencją), może odmówić przeprowadzenia zabiegu aborcji. Przy stosownym wysiłku potrafię też zrozumieć klauzulę sumienia dla aptekarzy w kwestii pigułki "po". Klauzuli dla fizjoterapeutów nie mogę natomiast rozumieć inaczej, niż na zasadzie: "Masz ku*wo spiralę, to cierp na kręgosłup", czy "Nogi niewładne – dobrze – będziesz się mniej ru....". Bo jakże to rozumieć inaczej? I wyszło szydło z wiadomokąd. Ludzkie dobro nieważne. Ważne, żeby myślącego inaczej upodlić, a jak bozia da, to i krzywdę mu zrobić. Niech cierpi, niech odcierpi. Ot chrześcijańskie miłosierdzie. Człowiek katola obchodzi dopóki nie wyjdzie z bebecha. Przy czym przypomniałbym, że nienarodzone, a więc także nieochrzczone dzieci szły u katoli niedawno do otchłani, to jest limbus puerorum (nie mylić z czyśćcem). Do nieba, decyzją Międzynarodowej Komisji Teologicznej, idą dopiero od 5 maja 2007 roku.
Voyeuryzm kościoła katolickiego w końcu ma swoją polityczną reprezentację. Niedługo trzeba będzie spać w zapinanym śpiworze, bo jeden z drugim będzie nocą latać i kołdry podnosić. Przykład mają w Iranie. Tam to działa, to co w Polsce nie ma zadziałać?
*****
Jarkacz wysyła Clintona do lekarza, sugerując że miałby to być psychiatra. To tak, jakby wielokrotnie skazany za pobicie wysyłał złodzieja na terapię agresji.
Szydło każe za to Clintonowi przeprosić. Kiedy swego czasu Clinton nabroił, przeprosił. Szydło za to, co nabroiła, jeszcze przeprosić nie chce. Ktoś tu się chyba moralnie zaplątał. Przeproś Beata, napraw swoje przewiny, będziesz mogła pyskować.
Choć to i tak groteskowa sprawa, kiedy prawdopodobny przyszły 2. najważniejszy polityk USA, mówi prawdę, a nierząd małego, prowincjonalnego europejskiego kraju zaczyna go oszczekiwać. Wielokrotnie widziałem sytuację, kiedy mały głupi pies oszczekuje dużego stoickiego psa. Po kilkusekundowym rwetesie, kiedy większy traci cierpliwość, kończy się to zwykle w wiadomy sposób.
PiSowska dyplomacja to już nie kabaret, tylko wyciągnięta z zaboru rosyjskiego antypragmatyczna tumaneria.
*****
Nie milkną echa udanego całkiem (w pierwszej zwrotce zupełnie czysto nie było) występu Michała Szpaka na festiwalu Eurowizji. Ósme miejsce to oczywiście największy sukces Polski w tymże konkursie od lat. Co, jak już widać, polactwo w oko kole. Zaczął się więc hejt. Szczęśliwie Szpak debiutantem już nie jest i wie jak polać na to strużkę. Jednakowoż hejtu dostał trochę i spoza naszych granic. Ale – o dziwo! - zazwyczaj całkiem fajnego. Zagraniczni hejterzy, może za sprawą dłuższego doświadczenia, hejtowali albo piosenkę (jako słabą), albo wykonawcę, ale w sposób zgoła bardziej błyskotliwy i dowcipny, niż bywa to w naszych Internetsach. A to porównując go do disneyowskiego Kapitana Haka, a to do Jezusa, a to do... Army of Lovers, co w kontekście tegorocznej bytności Eurowizji w Sztokholmie akurat jest kierunkiem intelektualnie znakomitym.
Ludzie – w tym Red. Nacz. tego portalu – dziwią się za to, że w Eurowizji udział brała Australia, czy na przykład Armenia. Podczas, gdy jest to absolutnie zrozumiałe z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze – taka Armenia była pierwszym państwem na świecie, który (przed Rzymem!) przyjął chrześcijaństwo jako religię państwową. Podobnym argumentem można bronić w tym kontekście Gruzji. To też więcej, niż w kontekście kultury europejskiej można powiedzieć o Turcji. Tę z kolei tłumaczy, że ułamkiem dosłownie w Europie leży. Co dalej? Azerbejdżan? Zwany ongiś Kaukaską Albanią, albo Kaukaską Iberią zazwyczaj znajdował się pod wpływem kultury europejskiej. Dalej? A słyszeliście o Interwizji, która miała być radziecką konkurencją dla Eurowizji? Azerbejdżan startował tam regularnie, a skoro Interwizji już nie ma, dlaczego odbierać mu prawa występu na jej zachodnim odpowiedniku? Izrael również ani kawałkiem nie leży w Europie. Jednak cała praktycznie jego ludność, poza etnicznymi mniejszościami jest potomkami Europejczyków, którzy w dodatku ziemię dostali w takim miejscu, w jakim dostali, zupełnie nie z własnej woli i winy, a decyzją – skrótowo – Brytoli i Żabojadów. Australia wreszcie... Nie chodzi nawet o to, że nominalnie jest nadal jedną z pereł w brytyjskiej koronie. Po oczywistych zbrodniach na ludności lokalnej, etnicznie jest też dosyć jednolicie złożona z europejskich uchodźców, a więc kulturowo najbliżej jej do Europy, bo przecież nie chtonicznych Aborygenów. Co tu się więc dziwić?
Ale przede wszystkim, Eurowizja to nie paryska konferencja pokojowa podpisująca Traktat Wersalski, a nie do końca poważny (wróć! - zupełnie niepoważny) konkurs piosenki. "P i o s e n k i". Impreza dla tych, którzy mają i czas, i ochotę, i odpowiednią liczbę cekinów. Nic poważnego. Im więcej tam chętnych, tym lepiej, bo przynajmniej teoretycznie wyższy poziom. Więc o co kopie kruszyć? Więcej: dopuszczenie tych pozornie egzotycznych opcji ma też taki plus, że rozkalibrowuje lokalne europejskie eurowizyjne piekiełko, gdzie Szwed zawsze głosuje na Norwega i ze wzajemnością. Szpakowi z kolei należy gratulować, że widzom się podobał, nawet mimo tego, że jako naród zupełnie na własne życzenie, jesteśmy w Europie raczej nielubiani.
Zupełnie inna sprawa to fakt, że ekipa Australii wystawiła w szranki Japonkę. Tu mam problem, przyznaję. Nie dlatego, że Japonka, ale dlatego, że wiele ów festiwal traci moim zdaniem na tym, że dany kraj może wystawić praktycznie każdego wykonawcę, nie zważając na miejsce jego urodzenia i obywatelstwo. Każdy kraj może korzystać z dowolnych (czyli w 1/3 szwedzkich) songwriterów i producentów. Zawężmy kryteria nie w liczbie dopuszczonych, ale w tym, co śpiewają. Niech wszystkie osoby zaangażowane w dany numer pochodzą z kraju, który ów numer ma reprezentować. Wtedy będziemy mogli faktycznie mówić, że wygrali X, albo Y. Ale znów: czy jest o co kopie kruszyć?
*****
Przy okazji Eurowizji musiał oczywiście błysnąć PiS. Ich naturalna zdolność do ośmieszania się – przyznaję – prześcignęła wszelkie moje oczekiwania. Tym razem błysnął działacz z Rzeszowa, Włodzimierz Nowak. Pozwolę sobie zacytować całość: - Może się ktoś zemną zgadzać lub nie, bo to prawo demokracji. Tak samo ma prawo mi się coś nie podobać. Proszę obejrzeć te zdjęcia wyłowione w internecie. Cała Polska gratuluje i zachwyca się sukcesem Michała Szpaka. Tylko pytanie czy to sukces Polski, czy szatana? Czy to Michał, czy Michałowa? Ten świat zwariował całkowicie. Proszę spojrzeć na zdjęcie w czerwonej kurtce z mikrofonem. Na tej ręce jest odwrócony Krzyż. To nie przypadek, że jest odwrócony, gdy w ręku trzyma mikrofon. Często stosuje satanistyczny symbol rogatej dłoni i upodabnia się do kobiety. To nienormalne. Conchita Wurst pewnie jest zachwycony. Taki ten dzisiejszy świat, że jednym podoba się Angelina Jolie, a drugim Conchita. Czym wy się zachwycacie ? To wstyd !
Matołem się jest, a nie bywa. Natomiast owemu pod zacytowanym wpisem zawtórowali inni działacze PiS, w tym zwana ongiś "Pokrywką" (miała "przykrywać" domniemany homoseksualizm Jarkacza), Jolanta Szczypińska. Nowakowi i Szczypińskiej polecam w razie choroby wleźć do rozpalonego pieca na trzy zdrowaśki. Królowa Polski niechybnie wybawi od choroby. Nauka wszak obraża Jezusa, a więc króla Polski. Swoją drogą: matka i syn jako para królewska to zamysł, który z powodzeniem mógłby się znaleźć w "Grze o tron". Czego oczywiście katolscy aktywiści na rzecz intronizacji nie zauważyli...
Komentarze opinie