Reklama

Tysiące ludzi nie ma jak dojechać gdziekolwiek, ale będzie za to pas startowy

Miasto Białystok wspólnie z urzędem marszałkowskim zdecydowali o budowie pasa startowego na Krywlanach. Pasa, który będzie służył niewielu. Tymczasem wielu nie ma nawet jak dotrzeć do najbliższego lekarza, szkoły, czy przejechać się do sąsiedniej wsi. Do części wiejskich gmin nie dojeżdża ani autobus PKS, ani pociąg.

W Polsce transport publiczny poza dużymi miastami, szczególnie tam, gdzie nie dociera kolej, a także na terenach wiejskich, przeżywa głęboki kryzys. Z dawnej sieci PKS zlikwidowano już połowę tras. Od 2004 r. liczba kursów komunikacji publicznej spadła tam o 40 proc. O tyle samo od tego czasu zmniejszyło się średnie napełnienie autobusów. Do tego od 1993 r. pozamiejski transport autobusowy stracił aż 75 proc. pasażerów. Takie zatrważające statystyki przekazują organizatorzy kampanii obywatelskiej #MyPasażerowie – Ratujmy transport w regionach. Prowadzą ją: Fundacja Pro Kolej, Instytut Spraw Obywatelskich, Klub Jagielloński i Fundacja Nowe Spojrzenie. Do ich apelu w tej sprawie przyłączył się także Kongres Ruchów Miejskich.

Nie inaczej jest również na Podlasiu. Tu dostać się do niektórych mniejszych miejscowości jest trudno, a do wsi – bardzo trudno. Tak, jakby ludzie tam mieszkający byli obywatelami gorszego rodzaju. Kiedy tyle mówi się o budowie nowych dróg gminnych i powiatowych oraz dróg o znaczeniu wojewódzkim i krajowym, w tym samym czasie wykluczane z transportu publicznego zostają osoby starsze i przede wszystkim niepełnosprawne, które nie są w stanie jechać samodzielnie własnym autem.

- Jak państwo wiecie, są w Polsce osoby, które z różnych przyczyn nie będą w stanie wyrobić sobie prawa jazdy i pojechać autem, choćby ze względu na dysfunkcję wzroku. Osoby te, tak jak osoby z różnymi niepełnosprawnościami, są w sytuacji koszmarnej i cierpią najbardziej na likwidowanej ofercie PKS, zostają więźniami we własnych domach – mówił kilka dni temu Piotr Figiel z Fundacji Nowe Spojrzenie, autor popularnego kolejowego bloga „Błękitna Chusteczka”.

Zresztą informacje o kolejach i połączeniach kolejowych w naszym regionie także już wcześniej podawaliśmy dzięki danym przekazanym przez autora tego bloga. To on między innymi zwracał uwagę na niewłaściwy rozkład jazdy pociągów, przez co podlaskie Przewozy Regionalne na własne życzenie traciły część podróżnych. Przypominamy, że kilkanaście połączeń kolejowych było zorganizowanych w taki sposób, że pociąg odjeżdżał, zanim przyjechał kolejny, z którego pasażerowie mieliby okazję się przesiąść i podróżować koleją dalej.

Między innymi na ten problem zwracał uwagę Piotr Figiel, który w mailu do naszej redakcji wyliczał straty Przewozów Regionalnych. Między innymi z tego powodu, że pociągami jeździło mniej osób, kiedy tak naprawdę mogłoby jeździć więcej, gdyby rozkłady jazdy były dopasowane do podróżnych, a nie do grafiku, który pasował z jakiegoś powodu urzędnikom lub pracownikom spółki przewozowej.

- W roku 2016 pociągi Przewozów Regionalnych przewiozły na Podlasiu w sumie 835 793 podróżnych. Z analiz Urzędu Transportu Kolejowego wynika, że mieszkańcy tego regionu najrzadziej w Polsce korzystają z kolei. Statystycznie odbywają 1,5 podróży rocznie! Aby odwrócić ten negatywny trend i poprawić wizerunek Podlasia, władze samorządowe zdecydowały, że w roku 2017 uruchomią dodatkowe pociągi. Zaplanowano zwiększenie ilości zleconej Przewozom Regionalnym pracy eksploatacyjnej o 50%. Rozkład jazdy układał jednak przewoźnik, a nie organizator przewozów – samorząd województwa. W ubiegłym roku wielokrotnie krytykowałem rozkład jazdy przygotowany przez Przewozy Regionalne dla mieszkańców Podlasia. Wytykałem m.in. brak pociągu z Białegostoku do Suwałk w popołudniowym szczycie. Przez cały rok pociągi odjeżdżały po 14 i po 20 wieczorem. Przewoźnik skrócił relację pociągu odjeżdżającego po 16 w stronę Ełku. Wraz z wejściem rozkładu jazdy na sezon 2016/17 pociąg ten, zamiast do Ełku, dojeżdża tyko do Grajewa – skomentował naszej redakcji Piotr Figiel.

Warto przypomnieć, że to właśnie spadek liczby podróżnych w poprzednich latach był argumentem dla byłego marszałka – Jarosława Dworzańskiego i kierowanego przez niego zarządu województwa podlaskiego – do likwidacji części połączeń. Nie pochylono się nad problemem, który można by było rozwiązać dopasowanymi połączeniami, aby zainteresowani podróżni mogli dotrzeć koleją tam, gdzie potrzebują. Zamiast tego w ogóle zlikwidowano połączenia.

Ale koleje to jedno, a połączenia autobusowe PKS, to drugie. I to drugie jest jeszcze w bardziej fatalnej sytuacji niż to pierwsze. W tej chwili w całym kraju około 20 proc. sołectw jest całkowicie odciętych od transportu zbiorowego. Do części wsi autobus dociera raz lub dwa razy dziennie. Okazało się, że 50 proc. skontrolowanych przez NIK samorządów w ogóle nie badało i nie analizowało potrzeb przewozowych swoich mieszkańców. Natomiast gminy, w których nie istnieje organizowana przez samorząd komunikacja publiczna, zamieszkuje aż 13,8 mln osób.

- Jeżeli nie posiadają własnego samochodu, a w ich miejscowości nie ma przystanku kolejowego, to skazani są na łaskę lub niełaskę przewoźników autobusowych – czytamy w materiałach, dotyczących akcji - Zero proc. pewności dojazdu, częstotliwości, standardu i bezpieczeństwa gwarantuje obecny system transportu autobusowego w regionach – dodano.

Na Podlasiu połączenia autobusowe kuleją, podobnie jak i miejsca, skąd autobusy w ogóle mogą odjeżdżać. Warto tu przypomnieć problem turystycznego Augustowa, któremu spółka PKS Nova postanowiła sprzedać dworzec. W Suwałkach dopiero ostatnio udało się znaleźć porozumienie w sprawie dworca. Trzeba też pamiętać, że w małych miejscowościach i wsiach mieszkają także dzieci, które dojeżdżają do szkół. Nie wszystkie zabierze szkolny autobus. Są również starsze, które muszą dojechać do innych miast do szkół, na praktyki, albo nawet do kina czy teatru. Jeśli nie dojeżdża tam autobus komunikacji zbiorowej, to ci ludzie skazani są tak naprawdę na dojazd własnym środkiem transportu. Jeśli go nie posiadają, to są zwyczajnie wykluczeni komunikacyjnie w XXI wieku.

- Wybierając szkołę średnią, uczniowie z terenów wiejskich sugerują się często nie jej poziomem czy profilem, ale tym, czy da się do niej dojechać transportem publicznym lub czy rodzice będą mogli ich do niej dowozić – powiedział Bartosz Jakubowski z Klubu Jagiellońskiego.

Do tematu z pewnością jeszcze będziemy wracać. Ale już w tym miejscu warto zwrócić uwagę, że kiedy publiczny transport zbiorowy w naszym regionie, w jednym miejscu wymaga zmian organizacyjnych, w drugim miejscu dofinansowania, to pieniądze lądują w pasie startowym na Krywlanach, który nie będzie służył transportowi zbiorowemu. Ponad 50 milionów wydanych na ten pas mogłoby służyć innym, którzy akurat skorzystają z przejazdów, choćby autobusami dalekobieżnymi. Ale skoro to politycy urządzają nam życie, to będziemy mieli pas, z którego nie da się latać żadnym lotem rejsowym i zanikające połączenia do małych miejscowości, które więzią w domach tysiące ludzi.

(Źródło: www.kurier.pap.pl/ Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2018-06-10 01:43:30

    To niech kupią sobie samochody. To nie czasy PRL-u gdzie państwo utrzymywało cały transport publiczny. Przestańcie tylko narzekać i mieć pretensję, że wszystko nam się należy. Kto chce mieć coś, niech się stara, a nie liczy na pomoc państwa. W USA tylko parę największych miast ma rozwinięty transport publiczny i nikt nie „płacze” z tego powodu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-06-11 20:14:11

    Ależ ty gupi jesteś, amerykańcu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do