
Koronawirus pojawił się niespodziewanie i błyskawicznie rozprzestrzenił się niemal na cały świat. Równie szybko skutki pandemii zaczęła odczuwać gospodarka. Łańcuchy dostaw zostały przerwane, rynki zbytu ograniczone, a przedsiębiorcy, początkowo zaniepokojeni, dość szybko zaczęli mówić o prawdziwym kryzysie. Problemy zaczęły dotykać i firmy duże, i małe, choć z różnych powodów, w zależności od branży. Bo fabryk, co prawda nie nakazano zamykać, tak jak salonów fryzjerskich, ale w wielu przypadkach zagraniczni kontrahenci wstrzymali się z zakupami. Rynek jednak nie znosi próżni i kto miał możliwości, wchodził w nowe dla niego segmenty, gdzie pojawił się potencjał. Tak się stało i w przypadku białostockich firm, które zamiast tkwić w oczekiwaniu na poprawę koniunktury, przestawiły się na inne rodzaje produkcji.
Co ważne podkreślenia, działania rządowe mające przyczynić się do ograniczenia rozprzestrzeniania SARS-CoV-2 wpłynęły na sporą rzeszę firm negatywnie nie dlatego, że były realizowane. Przedsiębiorcy i ludzie z instytucji otoczenia biznesu podkreślali w rozmowach z nami, że najgorsza jest niepewność. Kiedy obostrzenia zostaną poluźnione? Kiedy rozpocznie się proces tak zwanego odmrażania gospodarki? Kiedy nie było precyzyjnych komunikatów ze strony rządzących i ich brak zaczął się przedłużać, początkowy niepokój przerodził się w panikę. Bo żeby móc utrzymać firmę i miejsca pracy, trzeba planować. Oczywiście też przewidywać, ale konia z rzędem temu, kto by pomyślał, że przytrafi się coś takiego tak szybko i z taką siłą.
Przysłuchiwaliśmy się spotkaniom online podlaskich przedsiębiorców, ale ponieważ nie otrzymaliśmy upoważnienia do wynoszenia imiennych informacji z dyskusji, ograniczymy się do ogólników. Generalnie nastroje w kwietniu były złe. Część firm zapewniała, że mają zabezpieczone zamówienia na kilka miesięcy do przodu, ale produkcja idzie wolniej ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa dla zdrowia pracowników w halach produkcyjnych. Inni stwierdzali wprost, że będą redukować załogi i dla części pracowników 30 kwietnia będzie ostatnim dniem pracy. Jeszcze inni przyznawali, że kadra się buntuje, bo została przeniesiona na stanowiska, na które nie zgłaszali się do pracy, więc nie chcą wykonywać takich czy innych czynności.
Przeważające głosy to obawa o to, że tarcze antykryzysowe są w końcu jakimś krokiem, ale przede wszystkim nie chronią, a są jedynie namiastką ochrony. Firmy w przeważającej większości deklarowały i tak zwalnianie pracowników przy tak zaprojektowanych narzędziach ochrony rynku pracy, jak zasiłki, postojowe, dofinansowanie wynagrodzeń itp.
Nastąpią przetasowania właścicielskie, to nieuniknione. Wygrają ci, którzy z premedytacją, przez lata, budowali kapitał własny swoich firm. To ten kapitał w pierwszej kolejności może im pomóc. Nie wiadomo, czy obecne trudności skończą się większą liczbą bankructw firm. Wiadomo natomiast, że znacząco zostaną uszczuplone oszczędności przedsiębiorców i trzeba będzie je odbudowywać latami - mówił w rozmowie z naszą redakcją w połowie marca, oceniając sytuację gospodarczą, Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego.
W pierwszych dniach maja powiedział już wprost, że mamy recesję.
Autorytety ekonomiczne twierdzą też słusznie, że nie ma żadnych sygnałów na scenariusz tzw. litery V - nagłe tąpnięcie i szybkie, równie silne odbicie. Ten kryzys, w porównaniu do ostatniego (2008 - 2009) ma też przede wszystkim znacznie szerszy wymiar. Tamten dotykał głównie rynku finansowego - oczywiście przekładając się częściowo na inne sektory, ten zaś uderzył we wszystkich z ogromną siłą - dodał.
Dziś widać, że nastroje się poprawiają. Niektóre przedsiębiorstwa z branży przemysłowej, metalowej, działające w województwie podlaskim, przyznają już wprost, że produkcja i sprzedaż zaczynają rosnąć, w niektórych przypadkach dochodząc do 50, 80 czy nawet 100 procent w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. Są też takie, które z powrotem zatrudniają zwolnionych pracowników albo wycofują się z zapowiedzi redukcji kadr.
Chcemy jednak wspomnieć o tych, które dla przetrwania bądź niedopuszczenia do silnego spadku obrotów, odpowiedziały na zapotrzebowanie rynku, gdy nadeszła epidemia. Zaczęły po prostu robić rzeczy, których do tej pory nie robiły. Co oczywiście nie oznacza, że zrezygnowały z dotychczasowych profili działalności.
I tak: Technology Applied, spółka produkcyjna w zakresie wytwarzania addytywnego części i urządzeń, postanowiła wytwarzać maski ochronne typu FPP2 i FPP3 - obecnie oczekuje na certyfikację, co ma nastąpić lada chwila. Potem produkt trafi na rynek, chętni do zakupu już są. Experteam, której głównym profilem działalności są prace wdrożeniowe głównie inżynieryjno - badawcze w zakresie mechaniki, w ciągu dwóch tygodni od pomysłu, wypuściła pierwszą partię przyłbic. Może wytwarzać do 20 tysięcy sztuk tygodniowo, a stały zapas magazynowy wynosi pięć tysięcy. Korzystają z nich przedszkola, salony fryzjerskie, punkty gastronomiczne.
Kotniz natomiast, dostawca akcesoriów do jachtów, wykonawca okuć żeglarskich, ukończył prototyp kiosku do pobierania wymazów. Wkrótce trafi on do jednego ze szpitali na testy, ale firma nie ukrywa, że zamierza ten produkt skomercjalizować.
Inwest-Klima opracowuje urządzenie do utrzymywania podciśnienia w izolatkach.
D-Tech z kolei pracuje nad łatwym do instalacji monitoringiem sal chorych. Spółka ta, oferująca rozwiązania IT dla biznesu, szybko zareagowała na zapotrzebowanie tysięcy przedsiębiorstw, które oddelegowały pracowników do pracy zdalnej. W marcu tego roku zaczęła oferować narzędzia właśnie do pracy zdalnej, takie jak adaptacja istniejącej infrastruktury do pracy zdalnej, dostarczenie niezbędnego sprzętu i jego konfiguracja, umożliwienie bezpiecznego dostępu do danych, zapewnienie serwerów, instalacja komunikatorów umożliwiających przepływ informacji i współpracę.
Neotech, którego domeną są konstrukcje i wykonywanie maszyn, chce zrealizować projekt, jakim będzie automat do szycia maseczek na skalę przemysłową.
Na koniec przykład spółki Malow z Suwałk, specjalizującej się w produkcji mebli metalowych, obecnych wielu zagranicznych rynkach. Do jej oferty dołączyły stojaki na rękawiczki i płyn do dezynfekcji. Firma przekonuje, że w obecnej sytuacji epidemiologicznej na świecie, rękawiczki jednorazowe i płyn do dezynfekcji są już obowiązkowe, szczególnie w przestrzeniach publicznych. Dostęp do nich musi również być łatwy i sterylny. Stojak na rękawice i płyn do dezynfekcji rąk ma zapewnić porządek i zwiększenie bezpieczeństwa higienicznego.
Jak widać, koronawirus przyczynił się do zmian w funkcjonowaniu podlaskich przedsiębiorstw. W życie wprowadzane są pomysły, na które przedsiębiorcy nie wpadliby w żadnej innej sytuacji. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że nie każdy ma takie możliwości technologiczne, by móc dodatkowo zarabiać w dobie pandemii i jedyną opcją na normalny rozwój jest próba przeczekania. Powrót do normalności jest wyczekiwany z utęsknieniem.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie