
Jakiś czas nie pisaliśmy nic o naszych wycieczkach kulinarnych. Ale to wcale nie znaczy, że nie jeździmy i nie sprawdzamy, gdzie dobrze karmią. Wręcz przeciwnie, jeździmy i odwiedzamy ponownie te miejsca, w których już byliśmy. Testujemy lokale ponownie, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć naszym opiniom. O tym do poczytania będzie niebawem. A na razie przedstawiamy kolejny z lokali, jaki odwiedziliśmy przed kilkoma tygodniami. Tym razem globus Polski zawiódł nas do Carskiej w Białowieży.
Białowieży nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ani gdzie leży, ani co tam jest, ani też i pisać nie ma potrzeby, że warto tam się pokręcić, pospacerować i łyknąć świeżego powietrza. My natomiast, co niedziela, mamy ten sam problem – gdzie jechać, co zamówić i zachować się tak, żeby nas przypadkiem nikt nie poznał. Jeszcze by cała konspiracja poszła na marne, co utrudniłoby ocenę lokalu, obsługi i oczywiście jedzenia, jakie podawane jest klientom.
Niedawno spieraliśmy się o kierunek jazdy i lokal, w którym zjemy obiad całą grandą. Ostatecznie zdecydował, jak zwykle przeważnie, kierowca srebrnego pekaesa, który po prostu wcisnął pedał gazu i pocisnął prosto na Białowieżę. Próbowaliśmy jeszcze kręcić się gdzieś po drodze, ale… postanowiliśmy przejechać się wesołą drużyną nieco dalej i tak dojechaliśmy do Carskiej w Białowieży.
Jeśli nie byliście w Carskiej, to powiemy, że nie jest tam łatwo trafić. Restauracja nie znajduje się przy żadnej głównej drodze. Trzeba kręcić się krętą szosą, patrzeć na znaki pokazujące trasę do lokalu, więc jakoś da się dojechać. Tym, którzy miejsce znają, tłumaczyć dokładnego dojazdu nie ma potrzeby. W każdym razie, lokal prezentuje się bardzo dobrze… z zewnątrz. Przynajmniej do momentu, dopóki nie zobaczy się cennika i karty dań, jakie są widoczne jeszcze przed wejściem. Nam prawie się już jeść ode chciało całkiem, jak zobaczyliśmy, że zupa jest po prawie 20 złotych, a za drugie danie – niebieski banknot z podobizną króla Kazimierza Wielkiego – na pewno nie wystarczy.
Pospacerowaliśmy wokół lokalu, popatrzyliśmy na urokliwe fury i rejestracje samochodów pod lokalem. Szczególnie te ostatnie mówiły, że miejscowi to się w Carskiej nie stołują. W zasadzie, to srebrny pekaes szefowej, był jedynym autem na blachach z Podlasia. Reszta to Warszafka, Ślunsk i Kaszuby. To dało nam dodatkowy bodziec do wciśnięcia jednak wstecznego, gdyż takie blachy na jeepach i innych volvach mówiły – jeździe może lepiej na kebsa albo do baru Słoneczko. Wypalenie kilku papierosów, dyskusje i negocjacje pod lokalem… jest decyzja. Raz kozie śmierć. Przecież tyle jechaliśmy. Wchodzimy.
Lokal wewnątrz ładny. Nawet bardzo ładny. Dużo drzewa, cicha i przyjemna dla ucha muzyczka, ładnie ubrani kelnerzy i… jeden wolny stół. Jakby specjalnie na nas czekał. Szczerze mówiąc, kiedy widzieliśmy te ceny na zewnątrz, to liczyliśmy po cichu, że w środku nie będzie jednak dla nas nawet taborecika. Ale były… krzesła i wielki stół. A skoro tak, zamówiliśmy. Soliankę, soliankę, soliankę i soliankę. Jakoś inne zupy do nas nie przemawiały. Ale kiedy przyniesiono nam te solianki, one też nie przemówiły. Owszem, w smaku dobre, ale dwójka z naszej ekipki szukała łyżką, nożem i widelcem choćby kawałeczka mięsa. Druga dwójka, znalazła mięsko. Z tym, że szału nie było. Podzieliliśmy się, żeby jakoś każdy choć zębem trafił o jakieś mięso w soliance. I możemy z całą stanowczością stwierdzić, że z solianki najbardziej smakował nam zdecydowanie… chleb z czarnuszką. Pieczony na miejscu, mięciutki i pachnący. Pyszota. Reszta solianki furory nie zrobiła.
Potem przyszła pora na drugie dania. Tu było trudniej, bo trzeba było powyciągać zaskórniaki ze skarpet i bielizny, rozszyć na miejscu tejemną kieszonkę w rękawie kurtki, gdyż ceny były na miarę restauracji – znaczy się carskie, więc zdecydowanie na carską kieszeń. Większość dań obiadowych składała się z dziczyzny, więc i tak jakoś zamówiliśmy. Przynajmniej dwie potrawy – jagnięcinę z patelni z sosem miętowym oraz polędwiczkę z jelenia. Dwójka pozostałych członków wycieczki zadowoliła się – jeden sałatką, drugi pielmieni.
Cóż można powiedzieć. Jedzenie całkiem dobre, ale za te ceny… spodziewaliśmy się czegoś lepszego, szczerze mówiąc. Przynajmniej, gdy chodzi o dziczyznę. Natomiast z dań obiadowych najlepsze okazały się pielmieni. Za to sałatkę… kolega męczył, męczył i męczył, aż zmęczył. Coś wspominał jeszcze, że sałatka smakuje jak palce dentysty, czy coś w ten deseń. Gdyż sałatka składała się głównie z sałaty, a pozostałych składników tak zwanej sałatki to było mniej więcej tyle, co tego mięsa w soliance. Kolega, który jadł, chciał już nawet dzwonić po detektywa, aby ten znalazł jakieś składniki inne oprócz sałaty w sałatce. Ale ostatecznie poprzestał na niewybrednych komentarzach przy stole, co być może usłyszała obsługa. Ba! Raczej na pewno słyszała, ale trzymała fason do końca i była miła. To zdecydowanie najmocniejszy, oprócz wystroju – punkt tego miejsca. Kolega – ten od sałatki – nawet przy stole zaczął puszczać fragmenty filmu, na którym było słychać niewybredne żarty kulinarne. Tak, że noty tego lokalu, u nas nie plasują się wysoko.
Oceniając dania, możemy z całą stanowczością powiedzieć, że dziczyznę umieją przyrządzić. Była smaczna Jednak łączenie na talerzu z sosami czy grzybami podanymi do zamówionego mięsa – nam nie przypadło do gustu. Może bardziej wybredne podniebienia przyjezdnych są innego zdania, my pozostaniemy przy swoim. Poza tym – talerze w restauracji mają ogromne, ale porcje to już niekoniecznie.
Opuszczając carską postanowiliśmy zajechać do innego miejsca, w którym po prostu zjemy. W restauracji, którą pożegnaliśmy, porcje nie były przesadnie duże, więc co nieco jeszcze w żołądkach się mogło zmieścić. Tak też i zrobiliśmy, że wdepnęliśmy do innego miejsca po drodze – ale to już historia na kolejny odcinek naszych kulinarnych wycieczek. W każdym razie z carskiej najbardziej zapamiętaliśmy nie smak dań, ale naprawdę carskie ceny.
Co możemy dodać, że okolica jest bardzo ładna, ale i sam lokal warty przynajmniej rzucenia okiem. Zdajemy sobie sprawę, że Carska ma swoją markę, ale to raczej marka dla owej Warszafki czy Ślunska, bo my to prości ludzie, którzy lubią dobrze zjeść, bez zbytniego blichtru wokół tego jedzenia. Klienci przyjeżdżają do Białowieży, więc Carska raczej nie padnie po naszej recenzji, ale na pewno na kilku więcej z Białegostoku, ten lokal nie ma co liczyć.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dziękuję za ten felieton. Zawsze chciałam tam pojechać, ale już wiem że za ciężko pracuję na swoje pieniądze żeby je tam zmarnotrawić.
Pani recenzje są tak słabe że szkoda czasu na czytanie. Czasem nawet nie pamięta pani dań i składników jakie zamawia. Wzmianki o toalecie i robieniu dwójki to już po niżej krytyki. Co do Carskiej to do pewnego poziomu jedzenia i filozofii miejsca trzeba dorosnąć i mieć jaki kolwiek smak. Żal że tacy ludzie biorą się za recenzję co nie mają pojęcia o jedzeniu. Moim zdaniem aby krytykować trzeba mieć wiedzę. Kończąc to tylko zaznaczę że jagnięcina to nie dziczyzna :)
Opis jest bardzo nieobiektywny, przepełniony wręcz cebulą. Ceny się nie spodobały więc o plusach nie wspominamy. Są one wysokie, ale w Białowieży ogólnie jest drogo! Pobyt w dwóch największych hotelach to jest poważny wydatek. Ktoś kto tam jedzie już wie na co się decyduje. A restauracja ze świetnym wystrojem, muzyką i pysznym jedzeniem. Najadłam się do syta kaczką a zjeść potrafię mimo małych gabarytów. Ze swojej strony polecam.
Od razu widać ze ten drugi komentarz to ktoś z Carskiej pisał ;-)
„mówiły –„” jeździe„” może lepiej na kebsa” Pani redaktor co za „byki”. Mam negatywna opinie odnośnie Pani bezstronnosci wiec nawet jeśli rzeczywiście Carska restauracja to porażka ciężko mi się przekonać w związku z wydaniem opinii właśnie przez Pania. Sugeruje znaleźć inne zajęcie. Może gdzieś na poczcie lub obsługa klienta w jakiejś firmie.
Niektórzy nie powinni się zabierać za pisanie recenzji... abstrahując od bardzo bladego pojęcia o jedzeniu (faktycznie, jeżeli ktoś nie rozumie, skąd się biorą takie ceny w restauracji, to niech stołuje się nadal w przydrożnych budach z kebabami) - z pisaniem też jest na bakier. Zmęczyłam się czytaniem tego paszkwila. Nigdy więcej.
Typowi Polacy cebulacy. Ceny nie odpowiadały wystarczyło nie wchodzić. Sądząc po innych opiniach na innych stronach z recenzjami nic się nie zgadza. Zachowanie poniżej krytyki. A słownictwo pozostawiam bez komentarza. Proponuję dalej uszczęśliwiać swoje podniebienia kebabami. P.s. pełna sala to chyba dobra definicja restauracji ?
Odechciało piszemy razem
Jedzenie smaczne. A jak kogoś na to miejsce nie stać to niech nie wymyśla 10 powodów. Tak fakt dość troszkę może i wysokie ceny ale mi pasuje i nie ma tłoków. A samo miejsce trzeba z czegoś utrzymać przecież. Wrócę tam na pewno. Pozdrawiam bardzo miłego właściciela i cały personel. Do zobaczenia ponownie z moja ekipą www.dreamtripevents.com
Zeby zabierac sie za pisanie , wypadałoby znać dobrze jezyk polski. A tak mamy tylko żałosny bełkot i mnóstwo błedów. Wstyd.
Jestem z Białegostoku. Kokosow na pewno nie zarabiam ale czas spędzony w carskiej oraz smak jej potraw wart jest swej ceny. Przecudowny miejsce, wspaniały klimat, obsługa rewelacja, jedzenie pyszne. Do tego ta dbałość o każdy szczegół. Ogrom cennych ozdób wokol- stare ikony, ręczniki ślubne wyszywane gdzieś kiedyś przez jakieś babuszki. A na półkach klasyka rosyjskiej literatury w oryginalach!!! Tam jest cudownie! Polecam z całego serca :)
Jestem z Białegostoku. Kokosow na pewno nie zarabiam ale czas spędzony w carskiej oraz smak jej potraw wart jest swej ceny. Przecudowny miejsce, wspaniały klimat, obsługa rewelacja, jedzenie pyszne. Do tego ta dbałość o każdy szczegół. Ogrom cennych ozdób wokol- stare ikony, ręczniki ślubne wyszywane gdzieś kiedyś przez jakieś babuszki. A na półkach klasyka rosyjskiej literatury w oryginalach!!! Tam jest cudownie! Polecam z całego serca :)
Płaci się nie tylko za jedzenie ale również za miło spędzony czas. Buractwo! Jak można komentować na forum puszczać filmiki itd???!!! Szczyt braku kultury! Tekst z błędami pisany przez licealistkę z kompleksami! Szkoda czasu na czytanie takich wypocin! TRAGEDIA ARTYKUŁ!
Dobre jedzenie jest jak dobre wytrawne wino.... nie każdy jest gotowy żeby docenić jego smak. Każdy kto się wybiera do Białowieży na obiad, jest niepoważny, jeśli myśli że zapłaci mało. Może po prostu recenzujcie Białystok, zamiast na paliwo, Wydacie na pierogi w barze mlecznym (skądinąd też smaczne). Dobrze że nie chcieliście przenocować, bo myślę że musielibyście wziąć jakiś kredyt. Trochę słabe jest recenzowanie cen w Takim miejscu... Opiszcie smaki, Byłam Tam wielokrotnie i na pewno jeszcze zagoszczę w Carskiej. Wspaniali Ludzie, Wspaniałe jedzenie, krótkie sezonowe menu. Właściciel, po zakupie RUINY, ratował co się dało wszelkimi środkami, sprowadzał najwyższej jakości materiały. Piliście tam kawę??? POEZJA!!! Widzieliście ten ekspres, zajmujący pół baru... spektakularny. Kto jest Tam częściej, Ten dowie się tego wszystkiego!!! ZAPRASZAM do CARSKIEJ!!!!! J.H
Dobre jedzenie jest jak dobre wytrawne wino.... nie każdy jest gotowy żeby docenić jego smak. Każdy kto się wybiera do Białowieży na obiad, jest niepoważny, jeśli myśli że zapłaci mało. Może po prostu recenzujcie Białystok, zamiast na paliwo, Wydacie na pierogi w barze mlecznym (skądinąd też smaczne). Dobrze że nie chcieliście przenocować, bo myślę że musielibyście wziąć jakiś kredyt. Trochę słabe jest recenzowanie cen w Takim miejscu... Opiszcie smaki, Byłam Tam wielokrotnie i na pewno jeszcze zagoszczę w Carskiej. Wspaniali Ludzie, Wspaniałe jedzenie, krótkie sezonowe menu. Właściciel, po zakupie RUINY, ratował co się dało wszelkimi środkami, sprowadzał najwyższej jakości materiały. Piliście tam kawę??? POEZJA!!! Widzieliście ten ekspres, zajmujący pół baru... spektakularny. Kto jest Tam częściej, Ten dowie się tego wszystkiego!!! ZAPRASZAM do CARSKIEJ!!!!! J.H
Ile troli :) haha
:)
Żenujący artykuł... przeczytałam go zaraz po przebudzeniu, ale chyba powinnam się zdrzemnąć, gdyż zmęczyłam się czytaniem tych wypocin.
Trzeba mieć trochę inteligencji żeby pisać takie recenzje, tutaj niestety autor nie wykazał się żadna, żenada!
Witam rozmówców. Byliśmy w ubiegłym tygodniu gośćmi Cesarskiej. Jedzenie bardzo dobre. Porcje naszym zdaniem wystarczające. Po nocach w wagonach śniadania dobre i obfite. Można domówić w cenie coś dodatkowego. Bywaliśmy w różnych restauracjach w różnych krajach i mamy porównanie. Gratulacje dla właścicieli, możecie być Panstwo dumni.