
Czytając publicznie Timothy Snydera egzaltują się własną wrażliwością. Na tyranię, która zewsząd ugniata gdańską wolność i demokrację. Której samozwańczo ogłaszają się symbolem i strażnikiem.
Czynią tak przy piciu lemoniady i podczas spektakli politycznych, które wystawiają przy każdej okazji. A nawet bez okazji. Tyranizują przy tym demokrację praktykując autorytaryzm w jej stosowaniu.
Mylą funkcjonowanie organów samorządu z praktykami korporacji, które urzekają ich brakiem restrykcji wynikających z ustawy o samorządzie gminy. Nagminne w gminie Gdańsk staje się zaś wyrzucanie dziennikarzy i tajenie informacji przed opinia publiczną.
Zgodnie z art. 11B prawa samorządowego z 1990 roku obrady organów gminy są jawne i każdy obywatel, także obywatel, który jest dziennikarzem spoza aparatu miejskiej propagandy, ma prawo uczestniczyć w ich pracy i mieć nieskrępowany wgląd do takich informacji.
Czynienie jakichkolwiek przeszkód w dostępie do wiedzy o handlu miejskimi działkami czy planach inwestycyjnych ingerujących w spójność społeczną i standard życia tubylców jest współczesnym wyrazem tyranii, defektem demokracji a nie ozdobą.
Milcząc w sprawach licznych ostatnio incydentów okoliczni koryfeusze demokracji prawo do kicania zumby w szkole stawiają wyżej niż prawo do informacji o jej ewentualnych dzielnicowych usterkach.
Mając większość w radzie miasta przyjęli właśnie raport o jego doskonałym stanie. O tyranii w nim ani słowa. "Czujność jest ceną wolności". Też w Gdańsku i jego różnych dzielnicach.
(Źródło: http://wybrzeze24.pl/gazeta-gdanska-felietony-i-komentarze/akapit-wydawcy-lekcje-tyranii/ Marek Formela/ Foto: pixabay.com/ Gdańsk poland)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie