Reklama

Cud ekonomii. Przewożenie dzieci w Białymstoku jest droższe niż w Krakowie

Takie rzeczy tylko w Białymstoku. Nasze miasto jest ponad połowę mniej liczne niż Kraków, ale tu przewożenie dzieci komunikacją miejską jest prawie trzy razy droższe. Na pierwszy rzut oka można uznać, że jest to i być może realne. Ale kiedy rozłożymy dane na czynniki pierwsze, widać wyraźnie, że z wyliczeniami i ekonomią jest u nas mocno krucho.

Postanowiliśmy sprawdzić możliwości wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej w Białymstoku dla dzieci w szkołach podstawowych i gimnazjach. Jest to temat o tyle ciekawy, bo w innych dużych miastach w Polsce transport zbiorowy jest już bezpłatny. Tak jest między innymi w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie. I właśnie dla porównania z Białymstokiem wzięliśmy dane z Krakowa. Od tego roku szkolnego bezpłatnym transportem publicznym zostały objęte wszystkie dzieci uczące się w szkołach podstawowych i gimnazjach. Na dodatek bez biletów mogą jeździć również te dzieci, które nie mieszkają w Krakowie, ale się w nim uczą.

Jak podaje krakowski magistrat – w związku z zapewnieniem bezpłatnych przejazdów dzieciom i młodzieży, także tym spoza miasta Krakowa – trzeba wydać z budżetu 5,6 mln złotych rocznie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dużo. Jednak w Krakowie oprócz autobusów komunikacji miejskiej, są jeszcze tramwaje. Utrzymanie jednej i drugiej infrastruktury, taboru, obsługi i administracji kosztować powinno więcej niż w Białymstoku. I ten kto myśli, że to dużo, powinien spojrzeć na wyliczenia białostockie.

Odpowiadając na interpelację Pana Radnego złożoną 10 listopada 2017 r. w sprawie możliwości wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów na terenie Miasta informuję, iż liczba uczniów, którzy mogliby skorzystać z tego rodzaju przejazdów wynosi 27 010 osób (według stanu ewidencyjnego na dzień 30 września 2017 r.). Zakładając, że uczniowie korzystaliby w ciągu roku szkolnego z 10 biletów miesięcznych (cena 40 zł), wynik operacji wynosiłby 10 804 000 złotych” – napisał zastępca prezydenta Adam Poliński.

To odpowiedź na interpelację radnego Henryka Dębowskiego, który pytał o koszty i możliwości wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej dla dzieci uczących się w białostockich podstawówkach i gimnazjach. Dotychczas jeszcze nikt nie szacował kosztów, jakie trzeba by było ponieść w związku z zapewnieniem im bezpłatnego transportu zbiorowego. Stąd padły pytania.

W załączeniu do interpelacji radny Dębowski zamieścił także kilka artykułów prasowych dotyczących wprowadzenia bezpłatnej komunikacji dla dzieci i młodzieży uczącej się. Tam również pojawiła się mapka oraz informacja, że bezpłatnie można jeździć komunikacją w coraz większej liczbie polskich miast. Inne szykują się dopiero do wprowadzenia takiego rozwiązania.

- Coraz więcej miast w Polsce decyduje się na wprowadzenie bezpłatnej komunikacji miejskiej, która jest przecież usługą publiczną. Tyle mówimy na temat czystości powietrza, zwracamy uwagę na zakorkowane drogi, odczuwamy problemy z parkowaniem, to dlaczego nie mielibyśmy zacząć inwestować w najmłodszych mieszkańców naszego miasta, którzy w przyszłości docenią walory transportu miejskiego? Byłaby to niejako forma wsparcia dla rodzin, z drugiej strony przyzwyczailibyśmy nasze dzieci do korzystania z transportu publicznego – komentuje radny PiS, Henryk Dębowski.

Ale nas zaciekawiły wyliczenia białostockiego magistratu. Jakim cudem z wyliczeń wyszło, że koszt przejazdów dzieci ze szkół podstawowych i gimnazjów wyniósłby prawie 11 milionów złotych rocznie? Przecież na przykład Kraków, w którym mieszka ponad dwa razy tyle ludzi co w Białymstoku, wydaje na ten cel 5,6 mln złotych. Mało tego. Warszawa, która także oferuje takie przejazdy najmłodszym, dokłada 13 milionów. Liczby ludności stolicy kraju raczej nie ma co porównywać z liczbą ludności w stolicy Podlasia. Różnica w tym przypadku wydaje się być nieprawdopodobna. Warszawa przecież oprócz autobusów i tramwajów ma jeszcze metro!

Albo w Białymstoku komunikacja miejska jest najdroższą komunikacją w kraju, a być może nawet i w Europie, albo urzędnicy nie znają matematyki, albo wyliczenia są wpisane bliżej nieznanym systemem liczb, które oznaczają w ogóle coś innego. Bo trudno zrozumieć, jak to możliwe, że są aż takie rozbieżności w obsłudze transportowej najmłodszych mieszkańców?

- Szacowania prezydenta są w mojej ocenie stanowczo przesadzone. Biorąc pod uwagę przykłady z innych, dużo większych miast od Białegostoku, to uszczuplenie wpływów do budżetu będzie na dużo niższym poziomie – dodaje radny Dębowski.

Choć to tylko ocena jednego z radnych PiS, to z uwagi na to, że ten klub w Radzie Miasta ma większość, możliwe że białostoccy uczniowie od nowego roku szkolnego będą jednak jeździć autobusami bezpłatnie. Tym bardziej, że jak ustaliliśmy, szef miejskich struktur tej partii, widzi same pozytywy wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej w Białymstoku.

- Dobry pomysł, bo skierowany do ludzi. To również realna pomoc dla rodzin, szczególnie wielodzietnych. Zaoszczędzenie w budżecie domowym nawet 100 złotych lub więcej miesięcznie, będzie odczuwalne. To swoista inwestycja w mieszkańców. Zauważmy, że dobry efekt przyniosło świadczenie 500 plus, dzięki któremu zwiększyły się wpływy w podatkach. Ludzie zaczęli kupować więcej, korzystać z usług, na które do tej pory nie było ich stać. Za pieniądze zaoszczędzone na biletach rodzice mogliby wykupić dodatkowe zajęcia, czy korepetycje dla swoich dzieci, albo częściej odwiedzaliby placówki sportowe czy kulturalne. Pieniądze i tak zostaną w kasie miejskiej, jeśli nie w placówkach miejskich, to w podatkach – mówi naszej redakcji Artur Kosicki, przewodniczący miejskiego Komitetu Prawa i Sprawiedliwości.

Tam, gdzie działa bezpłatna komunikacja miejska dla dzieci i młodzieży, nikt tego stanu zmieniać nie zamierza. Włodarze miast, ale i radni podkreślają, że w ten sposób od najmłodszych lat dziecko jest nauczone korzystania z transportu zbiorowego. To wyrabianie dobrych nawyków, które może przełożyć się na mniejsze potrzeby łożenia na drogi i infrastrukturę drogową za kilka lub kilkanaście lat.

Przypominamy, że w naszym województwie, jak dotąd mamy jedno miasto, w którym funkcjonuje bezpłatny transport publiczny. W Augustowie mieszkańcy za przejazd komunikacją miejską będą płacić wyłącznie w okresie wakacyjnym kiedy jest dużo turystów i wrastają koszty jej utrzymania.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-12-12 09:55:14

    kolejny świetny tekst. kapitalne, merytoryczne argumenty! brawo p. Agnieszko!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-12-12 15:01:03

    Proszę pani Agnieszko odpowiedzieć ile to kosztuje utrzymanie trzech spółek komunikacyjnych w tak wielkim mieście jakim jest Białystok,czy jest to uzasadnione ekonomicznie.Niby są konkurencyjne według cara ekonomisty Truskolaskiego.Jak mogą być konkurencyjne skoro ceny biletów są jednakowe w tych spółkach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-12-12 22:44:46

    W naszym mieście nawet biletu 3-dniowego w tygodniu kupić nie można, tylko weekendowe. Szkoda, bo gdyby były częściej zostawiałabym samochód na parkingu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do