
Od poniedziałku (7.07) Polska czasowo przywróciła kontrole na granicach z Niemcami i Litwą, co wywołało falę komentarzy i dyskusji w całej Polsce, w tym na Podlasiu. Premier Donald Tusk, po spotkaniu z premierem Holandii Dickiem Schoofem, ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami stały się obiektami infrastruktury krytycznej, podlegającymi szczególnej ochronie.
Zapowiedział też, że wszelkie próby samodzielnego działania na granicach będą surowo karane, włącznie z podszywaniem się pod służby i utrudnianiem czynności. Cel kontroli jest jasny: bardzo dokładne sprawdzanie każdego przypadku przekazywania migrantów do Polski i zapobieganie niekontrolowanemu napływowi. Zapowiedział, że granica i punkty, w którym można ją przekraczać uznał za miejsce, gdzie nie mogą znajdować się osoby postronne. A to oznacza, że nieformalny Ruch Obrony Granic został praktycznie pozbawiony możliwości znajdowania się tam oraz nie może robić zdjęć ani filmować sytuacji, do których tam dochodzi. Tymczasem właśnie filmiki dostarczane przez aktywistów były dowodem na to, że rząd zaprzeczając podrzucaniu nielegalnych migrantów przez służby niemieckie stoją w sprzeczności z prawdą.
Słowa Tuska natychmiast spotkały się z ostrą reakcją opozycji. Premiera ostro skrytykowali Były premier Mateusz Morawiecki oraz inni politycy, tacy jak Sławomir Mentzen z Konfederacji i europoseł Patryk Jaki, wyrażają poważne obawy. Morawiecki pyta, "co rząd i obecny premier mają do ukrycia na granicy polsko-niemieckiej?", sugerując, że uznanie przejść za infrastrukturę krytyczną (co oznacza m.in. zakaz fotografowania i filmowania) to próba ukrycia przed opinią publiczną rzekomego "przepychania nielegalnych imigrantów przez służby niemieckie". Politycy opozycji twierdzą, że rząd zamiast bronić granic, walczy z obywatelami, którzy chcą je chronić, i że to "deal z Niemcami".
Podlascy politycy Prawa i Sprawiedliwości zorganizowali konferencję prasową w stolicy województwa. Zabrali głos w tej sprawie podczas konferencji i chociaż chwalili sam fakt przywrócenia kontroli to jednocześnie krytykowali rząd za zbyt późną decyzję. Zwłaszcza krytyczny był poseł Jacek Bogucki wyraził nadzieję, że kontrole nie są "ruchem pozorowanym", mającym na celu jedynie usunięcie z granic członków Ruchu Obrony Granic, którzy "zainicjowali ich pilnowanie". Dodał też, że liczą na to, iż niemieckie służby nie będą już swobodnie poruszać się po naszym terytorium, by "wypuszczać migrantów, którzy nielegalnie tu dotarli".
Z kolei podlaski poseł Sebastian Łukaszewicz przypomniał, że PiS przygotowało projekt ustawy o czasowym zakazie wjazdu obywateli państw spoza Europy na terytorium RP, co miałoby być "dużym narzędziem" dla rządu w walce z nielegalną migracją. Kontrole na granicy polsko-niemieckiej (w 52 miejscach, w tym 16 stałych) i polsko-litewskiej (13 miejsc, w tym 2 stałe) mają trwać 30 dni i są wspierane przez 5 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, Straż Graniczną, Policję, Żandarmerię Wojskową i WOT. Debata o ich celowości i metodach prowadzenia z pewnością będzie kontynuowana w regionie i całym kraju.
PS
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie