To, że Straż Miejska od nowego roku nie będzie już mogła obsługiwać fotoradarów i kamer rejestrujących przejazd na czerwonym świetle, wcale nie znaczy, że od stycznia nie otrzymamy mandatu od miejskich mundurowych. Mandaty będą do nas przychodziły jeszcze przez długie miesiące.
Niestety musimy jeszcze raz wrócić do naszego systemu zarządzania ruchem i nie będzie to wcale ostatni powrót do tematu. Choć właściwszym byłoby tu określenie – system nierządu ruchem. Bo chyba tylko ten, kto nie porusza się po ulicach naszego miasta, nie zdaje sobie sprawy z tego, czym ten system jest. Miasto za pomocą Straży Miejskiej złupi nas niemal tak samo jak niektórzy łupią panie zarabiające na nierządzie w różnych agencjach i domach tak zwanej użyteczności publicznej. Na dodatek ani dyrektor od miejskich inwestycji, ani prezydent Białegostoku, problemu nie widzą.
Jeszcze tydzień temu podczas spotkania z dziennikarzami zarówno Janusz Ostrowski, dyrektor Departamentu Inwestycji jak i Tadeusz Truskolaski, prezydent naszego miasta, pytani byli przez dziennikarzy czy to co w chwili obecnej ma miejsce, naprawdę tak powinno wyglądać. A ma miejsce właśnie to, że Straż Miejska od kilku tygodni zaczęła wystawiać mandaty za przejazd na czerwonym świetle. I pewnie nie byłoby problemu, gdyby system działał sprawnie i nie było wątpliwości co do przewinienia. A takie wątpliwości są. Na przykład kierowcy otrzymują mandaty za przejechanie na czerwonym świetle przy skręcie w prawo, kiedy pali się zielona strzałka. Kierowca wjeżdżając widzi zielone, ale kiedy mija je, strzałkę ma za sobą i często nie ma pojęcia, że strzałka zgasła. W ten sposób mandat dostał jeden z kierowców taksówek, który jest wściekły na takie postępowania i karanie.
- Tu już nawet nie chodzi o te kilkaset złotych, ale o punkty karne. Nie mam pojęcia, ile takich mandatów dostanę. A przecież nie mam oczu w plecach i nie widzę, że strzałka zgasła, kiedy przepuszczam rowerzystę lub pieszych. Jeśli jako kierowca, który żyje tylko z tego, że jeździ, dostanę jeszcze trzy podobne, stracę możliwość wykonywania zawodu. Brawo panie prezydencie. Proszę tak dalej walczyć z bezrobociem – mówi z żalem Mirosław, kierowca taksówki.
- Przede wszystkim Prezydent Miasta nie jest organem wymierzającym mandaty. Ja nie mogę wpływać na strażników, na kogokolwiek, kto wystawia ten mandat. To regulują ściśle przepisy prawa. Prawo mówi, że każda osoba, której się mandat proponuje, może odmówić jego przyjęcia i wówczas jest dalsza procedura sądowa – mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Te słowa to również potwierdzenie tego o co pytaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu. A pytaliśmy przede wszystkim o to, czy Miasto Białystok będzie reklamowało źle działający system zarządzania ruchem. Kierowcy wciąż się skarżą, że światła zmieniają się jak chcą i nic nie można temu zaradzić. Otrzymaliśmy informację, że wszystko jest w porządku i nie ma powodu do reklamacji systemu u producenta. Na dodatek urzędnicy wskazali, że ponoć ten bubel wpłynął pozytywnie na jakość poruszania się po ulicach Białegostoku.
Niestety to tylko opinia urzędników oraz osób odpowiedzialnych za kupno systemu, który dezorganizuje często jazdę zamiast ją poprawiać. Wśród kierowców panuje powszechna opinia, która jest kompletnie odmienna od tego co można usłyszeć z magistratu. Nie będzie również żadnych tablic elektronicznych, na których będzie się wyświetlał czas do zmiany świateł, aby kierowca wiedział, że zdąży zahamować lub spokojnie przejedzie. Powód? Białostocki system zarządzania ruchem nie współpracuje z takimi urządzeniami. O tym z kolei dowiedział się białostoczanin, który zgłosił swój projekt do tegorocznej edycji budżetu obywatelskiego, w którym zaproponował montaż elektronicznych tablic, jakie wskazują czas do zmiany świateł.
- Przez system monitorujący wjazd na żółtym i czerwonym świetle kierowcy dostali pierwsze mandaty. Uważam, że to jest karygodne. To jest zastąpienie jednego mechanizmu do łupienia kierowców, drugim mechanizmem do łupienia kierowców. To by się sprawdziło, gdyby na tych skrzyżowaniach zamontować liczniki czasu zmiany świateł. Wtedy to by było uczciwe. Ale w takiej sytuacji, jak to dzisiaj wygląda, to jest karygodne. Sam przed chwilą jadąc na skrzyżowaniu Jana Pawła z Sikorskiego hamowałem szybko i stanąłem na połowie przejścia dla pieszych. Czy to jest sens? Czy to jest bezpieczne? – mówi Adam Rybakowicz ze Zjednoczonej Lewicy.
- Nie rozumiem zupełnie jak można było kupić system za prawie 30 milionów złotych, który nie jest sprawny. Moim zdaniem ta cała inwestycja miała służyć tylko i wyłącznie wyciąganiu pieniędzy z kieszeni kierowców. Prezydent Białegostoku zwyczajnie nie potrafił przyznać się do błędu Tu jest tak samo. Teraz zafundował mieszkańcom skarbonkę zbierającą pieniądze do własnych potrzeb, nie patrząc na to, że białostoczanie nie są zamożni, między innymi właśnie dzięki jego polityce. Jeśli system zarządzania ruchem miał poprawić bezpieczeństwo, to niezbędne są do niego tablice elektroniczne pokazujące kierowcom czas zmiany świateł. Poza tym uważam, że Straż Miejska podległa prezydentowi nie powinna wystawiać mandatów za przejazdy na strzałkach. Możliwe, że Tadeusz Truskolaski nie zdaje sobie sprawy, że wielu kierowców przez to może stracić prawa jazdy, albo narazić budżet miasta na koszty sądowe, jeśli kierowcy pójdą skarżyć do sądu takie mandaty – uważa Karol Tylenda z Prawa i Sprawiedliwości.
Straż Miejska na razie wystawia mandaty za te przewinienia popełnione kilka miesięcy temu. Niemniej system wciąż rejestruje kolejnych kierowców, którzy ze swojej winy lub z winy źle działającego systemu, przejeżdżają na czerwonym świetle. Od nowego roku te zadania przejmie Inspekcja Transportu Drogowego. Ma ona swój system i nasz najprawdopodobniej będzie kompletnie bezużyteczny. Samych kamer nie da się sprzedać, ani wypożyczyć, ponieważ stanowią integralną część całości. Ale jeśli komuś się wydaje, że od 1 stycznia żaden mandat od miejskich strażników nie przyjdzie, to jest w błędzie. Mandaty nadal będą przychodziły, aż do momentu, gdy nasi mundurowi nie zweryfikują wszystkich wykonanych w tym roku zdjęć.
- Liczy się data przewinienia. Jeżeli do 31 grudnia zostało popełnione przewinienie mandat wystawi straż miejska. Za przewinienia od pierwszego stycznia mandaty będzie wystawiał już kto inny. Mamy rok czasu na to, żeby wystawić mandaty – wyjaśnił prezydent Białegostoku.
To oznacza również, że nie przyszła żadna refleksja w związku z niewłaściwym działaniem systemu zarządzania ruchem. Najwyraźniej prezydent liczy na to, że tylko nieliczni mogą pójść do sądu by udowodnić, że żadnego wykroczenia nie popełnili. System i jego kamery rejestrują sam przejazd na czerwonym świetle, ale już nie analizują czy gdyby kierowca gwałtownie zahamował przed zmianą świateł, nie stworzyłby większego zagrożenia bezpieczeństwa na drodze.
Całość inwestycji od samego początku wydawała się mieć tylko jeden cel – zasilenie kasy miasta. Inaczej ktoś z urzędu miasta jednak zdecydowałby się zareklamować system u producenta lub anulowałby mandaty do czasu prawidłowego wykalibrowania urządzeń, aby nikt nie miał wątpliwości, że otrzymany mandat jest na pewno zgodny z wykroczeniem popełnionym na drodze.
Po pierwsze, w art. 2 § 1 KW ustanowiona jest zasada, w myśl której jeżeli w czasie orzekania obowiązuje ustawa inna niż w czasie popełnienia wykroczenia, stosuje się ustawę nową, jednakże należy stosować ustawę obowiązującą poprzednio, jeżeli jest względniejsza dla sprawcy. Proszę nie wprowadzać czytających w błąd. Niewiedza urzędników tylko świadczy, że stanowiska które zajmują nie są dla nich - a dla ludzi kompetentnych.
odpowiedz
Zgłoś wpis
zgred - niezalogowany
2015-10-24 14:58:57
No i stały czas dla każdej prędkości jest błędem, jak wypowiadają się fachowcy, bo przy różnych prędkościach zmienia się i czas i droga zatrzymania. Ponoć tak właśnie jest np w Szwecji - dla 60km/h jest 4s, dla 70km/h jest 5s. W Austrii jest wprawdzie też 3 s jak u nas, ale tam przed żółtym mruga zielone przez kolejne 3s. Podobne rozwiązania powinno się przyjąć u nas. Problemy z wjazdem na czerwony na pewno by się zdecydowanie zmniejszyły (no ale wpływy z mandatów również).
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2015-10-23 17:32:52
Żółte trwa 3sekundy ZAWSZE!! Wynika to z przepisów.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Myster - niezalogowany
2015-10-23 12:26:59
Podpowiedzcie ludziom, że od 1 stycznia nic nie będą musieli płacić niech on se wsadzi te mandaty !! http://anuluj-mandat.pl/blog/post/w-styczniu-2016-czeka-nas-lawina-umorzen-spraw-mandatowych
odpowiedz
Zgłoś wpis
zgred - niezalogowany
2015-10-22 21:57:19
Droga zatrzymania przy prędkości 50 km/h (taka prędkość zazwyczaj obowiązuje w miastach) to minimum ok 30 metrów. Nie ma więc możliwości nie wjechania na żółtym, jeśli żółte zapali się gdy pojazd jest bliżej. I tak też jest to zdefiniowane: sygnał żółty – zakaz wjazdu za sygnalizator, chyba że w chwili zapalenia tego sygnału pojazd znajduje się tak blisko sygnalizatora, że nie może być zatrzymany przed nim bez gwałtownego hamowania. Można więc legalnie wjechać na żółtym. Problem się zaczyna, gdy żółte jest na tyle krótkie, że ani nie można wyhamować ani zdążyć przed czerwonym. I taka sytuacja jest świetną "maszynką" do łupienia kierowców.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Sylwia - niezalogowany
2015-10-22 13:01:39
Za to piesi zawsze wchodzą na przejście na zielonym i zdążają je opuścić przed zapaleniem się czerwonego. Gdy nie ma świateł to dobry ziomek pieszy (gadający przez telefon) zawsze upewni się, że nie wchodzi wprost pod samochód. Nigdy też nie ma sytuacji gdy pieszy skracają sobie drogę przechodząc w miejscu niedozwolonym bo nie chce się podejść kilkudziesięciu metrów do przejścia. A gdy są barierki między jezdniami i widać czasami jak ludzie skracając sobie drogę przez nie przeskakują to tylko i wyłącznie po to by sprawdzić poprawność zamontowania przegrody i promować zdrowy tryb życia - przecież to taki bieg przez płotki.
odpowiedz
Zgłoś wpis
jadwiga - niezalogowany
2015-10-22 09:53:15
Kierowcom nigdy nic nie pasuje. Najlepiej byłoby gdyby im cały czas paliło się zielonym. Czasem nawet jak mają strzałkę zieloną to szybko przejeżdżają nie zważając,że przed maską ma pieszego. Nawet pomarańczowe światło zabrania wjeżdżania na pasy,ale wtedy kierowcy jeszcze przyspieszają.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Po pierwsze, w art. 2 § 1 KW ustanowiona jest zasada, w myśl której jeżeli w czasie orzekania obowiązuje ustawa inna niż w czasie popełnienia wykroczenia, stosuje się ustawę nową, jednakże należy stosować ustawę obowiązującą poprzednio, jeżeli jest względniejsza dla sprawcy. Proszę nie wprowadzać czytających w błąd. Niewiedza urzędników tylko świadczy, że stanowiska które zajmują nie są dla nich - a dla ludzi kompetentnych.
No i stały czas dla każdej prędkości jest błędem, jak wypowiadają się fachowcy, bo przy różnych prędkościach zmienia się i czas i droga zatrzymania. Ponoć tak właśnie jest np w Szwecji - dla 60km/h jest 4s, dla 70km/h jest 5s. W Austrii jest wprawdzie też 3 s jak u nas, ale tam przed żółtym mruga zielone przez kolejne 3s. Podobne rozwiązania powinno się przyjąć u nas. Problemy z wjazdem na czerwony na pewno by się zdecydowanie zmniejszyły (no ale wpływy z mandatów również).
Żółte trwa 3sekundy ZAWSZE!! Wynika to z przepisów.
Podpowiedzcie ludziom, że od 1 stycznia nic nie będą musieli płacić niech on se wsadzi te mandaty !! http://anuluj-mandat.pl/blog/post/w-styczniu-2016-czeka-nas-lawina-umorzen-spraw-mandatowych
Droga zatrzymania przy prędkości 50 km/h (taka prędkość zazwyczaj obowiązuje w miastach) to minimum ok 30 metrów. Nie ma więc możliwości nie wjechania na żółtym, jeśli żółte zapali się gdy pojazd jest bliżej. I tak też jest to zdefiniowane: sygnał żółty – zakaz wjazdu za sygnalizator, chyba że w chwili zapalenia tego sygnału pojazd znajduje się tak blisko sygnalizatora, że nie może być zatrzymany przed nim bez gwałtownego hamowania. Można więc legalnie wjechać na żółtym. Problem się zaczyna, gdy żółte jest na tyle krótkie, że ani nie można wyhamować ani zdążyć przed czerwonym. I taka sytuacja jest świetną "maszynką" do łupienia kierowców.
Za to piesi zawsze wchodzą na przejście na zielonym i zdążają je opuścić przed zapaleniem się czerwonego. Gdy nie ma świateł to dobry ziomek pieszy (gadający przez telefon) zawsze upewni się, że nie wchodzi wprost pod samochód. Nigdy też nie ma sytuacji gdy pieszy skracają sobie drogę przechodząc w miejscu niedozwolonym bo nie chce się podejść kilkudziesięciu metrów do przejścia. A gdy są barierki między jezdniami i widać czasami jak ludzie skracając sobie drogę przez nie przeskakują to tylko i wyłącznie po to by sprawdzić poprawność zamontowania przegrody i promować zdrowy tryb życia - przecież to taki bieg przez płotki.
Kierowcom nigdy nic nie pasuje. Najlepiej byłoby gdyby im cały czas paliło się zielonym. Czasem nawet jak mają strzałkę zieloną to szybko przejeżdżają nie zważając,że przed maską ma pieszego. Nawet pomarańczowe światło zabrania wjeżdżania na pasy,ale wtedy kierowcy jeszcze przyspieszają.