
Słoneczna pogoda sprawiła, że podlascy pszczelarze wynieśli swoje ula na kwietne pola, łąki oraz lasy. Ostatnio w sprzedaży pojawiły się świeże miody głogowe i spadziowe oraz miód gryczany. Gorsza pogoda (chłodny maj) sprawiła, że lokalnych miodów jest dużo mniej niż w ostatnich latach. Nic dziwnego, że wielkim zainteresowaniem zaczęły się cieszyć miody egzotyczne, wśród których popularny stał się miód manuka.
O tym egzotycznym specjalnie specjale z Nowej Zelandii mówi się ostatnio coraz więcej. W Polsce zdobywa on coraz częściej serca (i portfele) smakoszy. Ale czy naprawdę jest lepszy od naszych, lokalnych miodów? Przyjrzyjmy się bliżej tej słodkiej rywalizacji.
Miód manuka powstaje z nektaru krzewów Leptospermum scoparium, które rosną głównie w Nowej Zelandii. To właśnie unikalne warunki klimatyczne i geograficzne sprawiają w tej części świata, że ma tak charakterystyczne właściwości. Ceniony jest nie tylko za specyficzny smak, ale przede wszystkim za silne właściwości antybakteryjne i lecznicze. Jego wyjątkowość tkwi w wysokiej zawartości metyloglioksalu (MGO) – aktywnej substancji odpowiedzialnej za działanie antybakteryjne. Na etykietach znajdziemy też wskaźnik UMF (Unique Manuka Factor), który jest bardziej kompleksową oceną jakości, uwzględniającą nie tylko MGO, ale też inne związki. Im wyższe MGO i UMF, tym silniejsze właściwości i... wyższa cena. A ta potrafi zwalić z nóg – za słoik dobrej jakości manuki trzeba zapłacić nawet kilkaset złotych!
Badania potwierdzają, że miód manuka skutecznie zwalcza wiele bakterii, w tym gronkowca złocistego czy Helicobacter pylori. Hydrożele na jego bazie sprawdzają się w leczeniu ran, a sam miód wspomaga odporność i działa przeciwutleniająco.
Ale dlaczego jest tak drogi? Krzewy manuka rosną tylko w specyficznych regionach, a kwitną zaledwie 2-6 tygodni w roku, co mocno ogranicza produkcję. Do tego dochodzi restrykcyjna certyfikacja skrupulatnie prowadzona przez producentów.
A co z naszymi podlaskimi miodami? Czy mogą konkurować z taką egzotyczną gwiazdą? Zdecydowanie tak! Choć nasze miody mogą nie mieć tak wysokiego stężenia metyloglioksalu jak manuka, są za to bogate w inne, równie cenne składniki odżywcze i prozdrowotne. Polskie miody, takie jak lipowy, akacjowy, wielokwiatowy czy gryczany, są prawdziwym eliksirem zdrowia. Każdy z nich ma swoje unikalne właściwości:
Nasze miody są produktem lokalnym, powstającym w naturalnym środowisku, z dala od zanieczyszczeń wielkich miast. Pszczoły zbierają nektar z różnorodnych kwiatów, co sprawia, że każdy słoik jest unikalnym dziełem natury, pełnym enzymów, witamin i minerałów. Co ważne, wspierając lokalnych pszczelarzy, przyczyniamy się do rozwoju regionu i dbamy o bioróżnorodność.
Podsumowując, miód manuka to bez wątpienia produkt o wyjątkowych właściwościach antybakteryjnych, cenny zwłaszcza w medycynie. Jednak nasze, polskie miody, choć może nie tak "medialne", są równie wartościowe pod względem odżywczym i prozdrowotnym, a przy tym znacznie bardziej dostępne cenowo. Warto pamiętać, że prawdziwe skarby często mamy tuż pod nosem. Sięgajmy po lokalne miody spod Białegostoku i całego województwa podlaskiego. To nie tylko wsparcie dla naszych pszczelarzy i środowiska, ale też pewność, że na nasz stół trafia produkt najwyższej jakości, prosto z natury.
A Wy, który miód wybieracie? Egzotyczny rarytas czy sprawdzone, lokalne złoto?
AR
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie