Reklama

Burzliwa dyskusja w Białymstoku: Radni PiS kontra Koalicja Obywatelska a pakt migracyjny

Białystok miastem otwartym dla imigrantów? Chyba tak - przynajmniej sądząc po poglądach rządzącej większości w Radzie Miasta oraz prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Po dzikiej awanturze w podlaskim Sejmiku na temat stanowiska w sprawie paktu migracyjnego, gdzie PiS usiłował przeforsować twardy sprzeciw tego gremium wobec umieszczeniu nielegalnych migrantów w województwie podlaskim kolejnym miejscem bitwy: przeciwnicy paktu migracyjny kontra jego zwolennicy odbył się w Radzie Miasta. Tutaj też w roli wnioskodawców oporu wobec paktu migracyjnego byli radni Prawa i Sprawiedliwości. Przeciwni byli radni Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi wraz z prezydentem Truskolaskim.


Mimo to na sesji Rady Miasta Białystok rozgorzała burzliwa dyskusja wokół paktu. Radni Klubu PiS przedstawili projekt stanowiska sprzeciwiającego się relokacji uchodźców na terenie Polski, w tym do naszego miasta. Argumentowali, że przymusowe przyjmowanie migrantów może stwarzać zagrożenia dla lokalnej społeczności. Nawiązywali też do tego, że jeszcze całkiem niedawno Tadeusz Truskolaski jako prezydent Białegostoku wręcz zachęcał osoby, które nielegalnie przekraczały granice polsko-białoruską do poszukiwania pomocy w białostockim magistracie podświetlając na zielono m. in. Pałacyk Gościnny, który ostatnio wykorzystuje jako swoje miejsce pracy. Projekt radnych PiS nie zyskał poparcia radnych Koalicji Obywatelskiej, którzy zgodnie zagłosowali przeciwko stanowisku PiS. W odpowiedzi na to, radni PiS wręczyli oponentom symboliczne deklaracje przyjęcia migrantów do ich własnych domów, zapewniając im "wikt i opierunek". Gest ten miał na celu podkreślenie odpowiedzialności za politykę migracyjną. 

Reakcja radnych Koalicji Obywatelskiej była jednoznaczna – ostentacyjnie podarli wręczone deklaracje. Ten dramatyczny akt, według radnych PiS, miał pokazać ich niechęć do wzięcia na siebie osobistej odpowiedzialności za ewentualne skutki polityki migracyjnej. Całe zdarzenie wywołało spore poruszenie na sali obrad i wzajemne oskarżenia. Rządząca większość (radni z klubu PO i Trzeciej Drogi). Zgodnie z oczekiwaniami radnych PiS żadna z lokalnych redakcji nie nawet nie zająknęła się, że taki temat był dyskutowany. Odczekaliśmy kilka dni, aby dać szanse konkurencji z lokalnego rynku mediów, która bardzo oszczędnie relacjonuje sprawy sprzeciwu samorządowców wobec imigrantów prawdopodobnie przedkładając poprawność polityczną i aby uniknąć zarzutów o dyskryminację. 

Sesja Rady Miasta, na której doszło do opisanej awantury między radnymi PiS i Platformy odbyła się 26 maja. Właśnie wtedy strony pokłóciły się o pakt migracyjny, która Polska musi wprowadzić w życie nawet jeżeli polski parlament i rząd nie wprowadzą przepisów wykonawczych. Bo albo przyjmą imigrantów albo Bruksela odliczy im od przyznanych środków dziesiątki tysiące euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Z początkiem roku 2026 te przepisy zaczną automatycznie działać. Protesty przeciw paktowi wyrażane przez samorządowców mają sprawić tylko tyle, że rządzący - jeśli ugną się przed decyzją UE - wskażą lokalizacje, w których ci imigranci zostaną umieszczeni. Mam dziwne przeczucie, że będą to miejsca, gdzie miejscowi włodarze nie są im przeciwni i nie wyrażają tego w żaden sposób. Czyli w naszym województwie odpadałaby Łomża, Suwałki i powiat sokólski oraz kilkanaście mniejszych gmin i miasteczek. Białystok do nich nie należy. 

O co chodzi z tym paktem migracyjnym? No to przypomnijmy: Rada Unii Europejskiej zatwierdziła rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europy 2024/1351 z dnia 14 maja 2024 roku w sprawie zarządzenia azylem i migracją. Zgodnie z przytoczonymi aktami to organy unijne będą decydowały o tym, jakie wsparcie dla nielegalnych imigrantów jest wymagane od poszczególnych państw w ramach tzw.  mechanizmu solidarnościowego, który zakłada m.in. relokację. Te przytoczone mechanizmy są znane opinii publicznej jako pakt migracyjny. Zgodnie z założeniami cytowanych przepisów migranci mają mieć takie same socjalne wsparcie jak w innych krajach Europy. Właśnie po to, aby do nich nie wracali. Oznacza to, że polski budżet będzie musiał wypłacać im zasiłki, opłacać miejsce zakwaterowania, wyżywienie oraz inne niezbędne potrzeby jak np. koszty leczenia czy edukacji. Mieszkać będą w otwartych ośrodkach: w Białymstoku ma być to jedne z akademików PB oraz hotel BOSiR przy ul. Wołodyjowskiego. Radni miejscy PiS, idąc trochę śladem swoich kolegów z sejmiku, chcieli, aby Białystok sprzeciwił się przyjmowaniu migrantów. I nie, nie było tutaj mowy o Centrum Integracji Cudzoziemców, o którym już wiadomo, że nie powstanie, bo województwo podlaskie nie podpisało umowy z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Dlatego właśnie województwo podlaskie na pewno nie stworzy punktów w Suwałkach i w Łomży. Kolejny powód to taki, że pod naciskiem lokalnych społeczności organizacje, które miały prowadzić te CIC zrezygnowały z ich tworzenia. 

CIC może powstać w Białymstoku i obawy przed przybyciem nielegalnych migrantów do Białegostoku w ramach mechanizmu relokacji, czyli paktu migracyjnego, wcale nie są fantastyczne. Mówiliśmy o tym rok temu, kiedy nagrywałem materiał pod hotelem MOSiR TUTAJ). Wspomniałem wówczas, że wojewoda podlaski Jacek Brzozowski zadał pytanie dla samorządowców, gdzie, w razie czego można byłoby przetrzymać nielegalnych imigrantów. Jakie lokalizacje wskazał mu Tadeusz Truskolaski napisałem powyżej. I nie - nie jest prawdą to, co mówi Rafał Trzaskowski, że przyjęcie Ukraińców do Polski zwalnia nas z paktu migracyjnego. Nie ma ani jednej litery, ani jednego zapisu, które o tym świadczą. Nikt z rządzących nie jest w stanie pokazać takiego punktu w jakimkolwiek dokumencie. Mamy tylko coś na gębę wygłoszone w kampanii przez polityków oraz jakieś deklaracje, które słyszał osobiście podobno Rafał Trzaskowski. Ponoć słyszał to również Donald Tusk.

No cóż, nie wiem jak to z tym przyjmowaniem jest, ale póki co to Niemcy - nie pytając nas wcale - podrzucają nam nielegalnych imigrantów na granicę albo w głąb kraju. Na własnych granicach wprowadzili za to kontrole skutecznie uniemożliwiając powrót za Odrę i specjalnie nie kryją z tym co robią. Wręcz przeciwnie: piszą o tym niemiecka portale, pisze "Die Welt". Mówią o tym niemieccy politycy, na przykład nowy kanclerz Niemiec. Wszyscy w zasadzie o tym mówią, poza polskim rządem, który oczy szeroko zamknął i robi tak: "Nie widzę, nie widzę czyli to się nie dzieje". Na tą chwilę - wbrew milczeniu mediów - możecie Państwo obejrzeć nagranie z wypowiedzią radnego Stasiaka, a stanowisko przeczytać. I sami podjąć decyzję w tej sprawie. 

Natomiast w naszym pięknym, uśmiechniętym Białymstoku jesteśmy coraz bliżej sytuacji, w której wola i kariera syna Tadeusza Truskolaskiego będzie dużo ważniejsza niż bezpieczeństwo mieszkańców. Bo gdyby Rada Miasta przyjęła stanowisko w tej sprawie Donald Tusk wściekłby się i kariera Truskolaskiego młodszego drastycznie zwolniła. A upór rządzących, aby jak najmniej samorządów w tej sprawie mówiło "nie" skłania mnie do twierdzenia, że coś tu śmierdzi. I może być tak, że tych nielegalnych imigrantów będziemy mieli w Białymstoku chodzących swobodnie gdzie i jak chcą, a nie - tak jak teraz - zamkniętych w ośrodku w siedzibie Straży Granicznej na terenie ośrodka. I nie będziemy wiedzieli kim są, bo nikt nam o tym nie powie. A w to, że Niemcy wyślą nam adwokatów, nauczycieli, lekarzy oraz przyjaźnie nastawionych uchodźców gotowych do asymilacji z białostoczanami po prostu nie wierzę. No nie poradzę - jestem małej wiary! 

I na koniec. Nie jest to dyskryminacja ani hejt wobec obcych. Nie mam nic przeciwko przybywającym tu masowo Ukraińcom czy Białorusinom uciekającym przed prześladowaniami. Sam dawałem im pracę i organizowałem akcje pomocy. Mam wielu przyjaciół i znajomych mieszkających w Białymstoku (lub innych miejscach w Polsce) o nie polskim pochodzeniu etnicznym, innej niż ja religii i kompletnie innej kultury. Kompletnie nie zwracam uwagi na różnice dzielące nas, ale mieszkając w Polsce wiem, że czują się Polakami. Mieszkają, pracują, żyją po swojemu i nikomu nie przychodzi do głowy aby się od nich dystansować. Nielegalni migranci jakich widzimy w innych krajach europejskich nie interesuje praca, życie wśród nas i asymilacja. Oni chcą socjalu, a miejsca gdzie przebywają traktują jako teren podbity lub do podbicia. Nie wierzycie? To przejedźcie się do Berlina, Brukseli, Sztokholmu - do dzielnic zdominowanych przez uchodźców. Ja już byłem. Widziałem. I nie chcę tego w Białymstoku!  Nigdy! 

Przemysław Sarosiek
 

Aktualizacja: 08/06/2025 13:45
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do