
Podróże kształcą?! Co za płytki frazes! Wymyślił go ten, co jeździ samochodem i nie zna realiów podróży środkami publicznymi. Nierzadko zamiast nauki, wędrowiec doświadcza dotkliwego cierpienia. Niedawno byłem jednym z obiektów nękania, jakie trudno wyobrazić. XXI wiek, publicznie, w PKS-ie.
Kurs, którym miałem jechać wybrała także grupa starszych pań. Zwłaszcza jedna z nich dysponowała potwornym, irytującym do szpiku kości, depresogennym darem. Była jakiś czas za granicą, przesiąkła mentalnością wiecznego uśmiechu i nie ustawała ani chwili w słownym znęcaniu nad resztą autobusu. Pozwólcie, że zamieszczę wyimek z oracji, intonowanych słodkim jak miód, spokojnym głosem, żeby uzmysłowić Wam mordęgę.
- Pracowałam u takiej pani, bardzo miła i piękna kobieta o cudownej duszy i oczach jak perły. Z rozkoszą wspominam tę pracę. Powiem szczerze, że kochałam tą panią nad życie. Mieszkanie miała jak niebo. Na kredensie stał nawet anioł z porcelany jak malowany. Raz w tygodniu jeździłyśmy z panią na zabieg, po którym odczuwała niewysłowioną ulgę. Ale wróciłam do Polski. Nasz kraj jest urzekający i wszyscy tacy mili. Panie też na emeryturze? Wspaniale. Ma pani wnuczkę, która śpiewa? To cudownie. Och tak, proszę puścić, jestem bardzo ciekawa. (zaczyna ze smartfona skrzeczeć na cały regulator muzyka jakiejś weselnej kapeli. „Makumba, makumba, makumba-ska”) Jakież to piękne! To jest dopiero talent! Podziwiam panią, że ma pani taką wnuczkę! To co pani ma, to jest największe szczęście, jakie można mieć. Jakież szczęście może być większe niż pani ma? Jaki słodki głos i nieprawdopodobne uzdolnienie (słychać „Cudownych rodziców masz”). Pani jest bardzo mądra, że nigdy tak mądrej osoby w całym życiu nie spotkałam. Kocham panią i pani wnuczkę.
I tak całą drogę. Od słownego lukru chciało się wymiotować, ale nie dałem rady, bo bez śniadania byłem. Ból był wręcz fizyczny, wisiał w powietrzu i przeszywał wszystkie tkanki. Jak można być tak bezwzględnym i katować bliźnich?
Nerwica bez wątpienia zżarłaby mi mózg i doprowadziła w krótkim czasie do obłędu, gdybym nie poszedł dzisiaj do pracy i nie posłuchał kolegi.
- Robiłem kiedyś robotę dla takiego znajomego jęczydupy. „Nie da się taniej? Nie da się taniej?” A, machnąłem ręką i zrobiłem po kosztach. Dla świętego spokoju, żeby się odwalił. Ze cztery dychy wtedy wziąłem. Któregoś razu mieliśmy się spotkać po robocie i przyjechał po mnie i dzwoni, żeby wyjść, bo czeka. Pytam go, gdzie czeka i jakim samochodem. A on mi mówi, że „taki szary Subaru, model z tego roku, no najnowszy model”. Sku***synowi nic więcej nie zrobię. Jak będę miał okazję to jeszcze coś mu podpie***lę.
Uff, co za ulga. Wulgarności nie lubię, ale w celach ratowania psychiki można przeboleć. Równowaga mentalna uratowana. Wróciła mi wiara, że są jeszcze na świecie ludzie przyzwoici, empatyczni, którzy starają się dbać o samopoczucie otoczeniu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie