
Referendum w sprawie budowy lotniska okazało się nieważne. Frekwencja nie sięgająca nawet 13 procent spowodowała triumfalne komentarze jego przeciwników ogłaszających, że fanaberie PiS-u kosztowały prawie 4 miliony złotych - jak uprzejmie wyraził to w TVN radny Zbigniew Nikitorowicz. I powtarzających, że budowa lotniska regionalnego nie ma sensu. Tymczasem nic nie jest jeszcze przesądzone, a triumfalizm niektórych polityków przypomina radość dziecka, które - na złość mamie - odmroziło sobie uszy.
Radnemu Zbyszkowi przypominam, że referendum w sprawie lotniska nie wymyślilo PiS. To nie partia, ale społeczny Komitet Referendalny (w którym znalazł się jeden członek PiS) przeprowadził akcję zbierania podpisów i potem walczył przed sądem trzykrotnie wygrywając z prawnikami marszałków. Jeśli z tego wynika, że referendum to dzieło PiS-u to rozumiem, że PO jest za przekształceniem sejmu w noclegownię i scenę "Mam talent"? W końcu poseł Joanna Mucha to koleżanka partyjna Nikitorowicza i skorzystała zarówno z darmowej drzemki na Wiejskiej jak dawała tam występy wokalne.
Wracając jednak do sprawy niedzielnego głosowania to trudno nie zgodzić się z opinią Komitetu Referendalnego, że Urząd Marszałkowski nie popisał się z kampanią informacyjną w sprawie referendum. Opowieści o złej Poczcie Polskiej, która nie dostarczyła ulotek kompletnie mnie nie przekonują. Kiedy prezydent Truskolaski chciał powiadomić mieszkańców o Budżecie Obywatelskim nie miał z tym najmniejszego trudu, a rolę pośrednika też pełniła wtedy Poczta Polska. Może eks-marszałek Jarosław Dworzański powinien był pofatygować się do swojego byłego pracodawcy Tadeusza Truskolaskiego i zapytać "Jak Ty to robisz Tadek?". Korzyści byłoby z tego na pewno więcej niż z wcześniejszego jego doradzania na etacie w magistracie.
Trudno nie zauważyć, że ogłoszenia internetowe o referendum wykupowane przez marszałka (gdy okazało się już, że wstydliwie duża liczba osób nie dostała ulotek informacyjnych) były bardziej szukaniem alibi nie rozwiązaniem problemu. Nie trzeba było być prorokiem, żeby przewidzieć że nie powiadomienie mieszkańców o referendum wywoła oczywistą próbę zaskarżenia legalności referendum, a w konsekwencji do jego powtórzenia. Komitet wzywa obecnie wszystkich nie poinformowanych przez pocztę do złożenia protestu wyborczego. I zapewniam - znajdzie chętnych bez większego trudu. Co wtedy? Sprawa referendum wróci do sądu, w którym zresztą spędziła większą część czasu. Jak to się skończy - i co ważne - kiedy to naprawdę trudno przewidzieć.
Co do triumfalizmu przeciwników referendum i budowy lotniska regionalnego to przyznaję, że go nie rozumiem. Wniosek podpisało 60 tysięcy osób, a prawie dwukrotnie więcej wybrało się do lokali oddać głos w tej sprawie. Jeżeli ponad 100 tysięcy ludzi powiedziało lotnisku TAK to ciekawi mnie czy politycy rządzącej Podlasiem koalicji znają jakiś inny temat w regionie, w którym jego mieszkańcy w tak wielkiej liczbie zgodnie wyrazili swoje zdanie? Ja nie znam. Z pewną złośliwością chciałbym też zwrócić uwagę politykom PSL i PO, że więcej osób opowiedziało się za lotniskiem niż za nimi w czasie ostatnich wyborów samorządowych (lotnisko poparło około 117 tysięcy ludzi, PSL 108 tysięcy, a PO 88 tysięcy). I jakoś nie czujecie Państwo dyskomfortu z tego powodu, że poparło Was w sumie niespełna 10 procent uprawnionych do głosowania i rządzicie sobie w najlepsze? Pogratulować samopoczucia: gdy Was poparło 108 (lub 88) tysięcy to dało Wam to mandat do władzy (i wiedzy co dla nas najlepsze), ale gdy za lotniskiem opowiedziało się ich 117 tysięcy to ogłaszacie klęskę organizatorów. Zaiste - to filozofia Kaliego. Przypomnę więc jeszcze, że w wyborach samorządowych znalezienie tylu zwolenników było znacznie prostsze: trąbiła o nich cała Polska, a wiele osób idąc na wybory głosowało nie za Wami ale przeciw nielubianym kandydatom innych partii. W referendum ludzie głosowali za wyborem lotniska. I przeciw programowi Kononowicza, który mawiał "żeby nie było niczego".
Ponad 100 tysięcy osób, które wrzuciły w niedzielę swój głos do urny to cenny kapitał społeczny. Można go oczywiście zlekceważyć, pławić się w spokoju i ciszy gabinetów i udawać ciężką pracę. Można zacierać ręce, że problem lotniska rozwiązał się już raz na zawsze. Można takźe założyć walonki i kufajkę i też zamknąć się w gabinecie udając męża stanu. Obie postawy mają ten sam mianownik: utrzymują Podlasie w roli zadupia kraju i powinny wywoływać żenadę. Ukontentowanie z nieważności referendum jest niczym więcej jak uciechą z faktu, że Podlasie pozostanie zaściankiem. Zwłaszcza, że będąc na debacie i słuchając argumentów za i przeciw usłyszałem, że lotnisko jest niezbędne dla regionu. I musi powstać jeśli nie chcemy być tylko miejscem kojarzonym z jazdą konno z łukami w łapach, pływaniem kajakiem po bagnie i tarzeniem się nago na śniegu. Przykro mi to mówić jako obywatelowi Podlasia z krwi i kości, ale bez lotniska mamy większe szanse, że staniemy się rezerwatem Polski, niż jej częścią - nawet tą z końca alfabetu. A jak ktoś do nas przyjedzie to będzie to wizyta w skansenie. Nasz nowoczesny stadion, opera i co tam jeszcze dumnego zbudujemy w przyszłości będą kwiatkami przy kożuchu. I prędzej Białoruś stanie się w pełni Europą niż dostąpi tego Podlasie.
Argument, że na lotnisko potrzebne są pieniądze jest niewątpliwie celny. Na zarząd województwa, jakże potrzebne rady nadzorcze, niebywale kompetentny Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich, gabienty polityczne, doradców, asystetnów, samochody służbowe i inne takie atrakcje też są potrzebne pieniądze. Z lotniskiem łączy wymienione rzeczy to, że wydawane pieniądze nie przynoszą widocznych korzyści. Korzyści jakie przynoszą PZDW, rady, gabinety itp. są niedostrzegalne lub dostrzegalne wyłącznie przy maksymalnym natężeniu dobrej woli. Mimo to udając Europę wydatkujemy duże pieniądze z naszych podatków na nowoczesny stadion i operę, budujemy ekspresówki i dworce nie zauważając, że odcinając się od transportu lotniczego ogromna część tej pary idzie w gwizdek. Może potraktowanie tematu portu lotniczego jako zadania do rozwiązania przyniosłoby jakiś efekt zamiast międlenia słów "Nie stać nas, nie ma pieniędzy, to za drogo!". Że też nigdy te słowa nie padają, gdy przychodzi do podpisywania list z premiami i nagrodami?!
Lotnisko to jeszcze jedna użyteczność publiczna, którą trzeba zapewnić mieszkańcom i regionowi. Że nie jest niezbędne? No nie jest! Ale zakupy nowoczesnych pociągów też, bo przecież można podróżować starym taborem i parowozem. Nikt nie dziwi się zakupowi nowoczesnych autobusów, a przecież jazda starym rozklekotanym Ikarusem a nawet furmanką też spełnia podstawowy wymóg podróży i przemieszczania się z miejsca w miejsce. Nie inaczej jest z lotniskiem. Można bez niego żyć, ale pada pytanie o jakość tego życia.
Na koniec: mam nadzieję, że triumfujący przeciwnicy referendum i lotniska będą mieli na tyle przyzwoitości, aby za jakiś czas organizując Wschodni Kongres nie biadać nad tym, że kolejny raz Podlasie uznano za najmniej atrakcyjny inwestycyjnie i gospodarczo teren. I zanim ogłoszą ile wydali na organizację tej imprezy to najpierw przypomną sobie co mówili o wyrzucaniu pieniędzy w błoto przy okazji referendum. I nie będą mówili, że Kongres jest bardziej potrzebny niż lotnisko bo tak niebywale gospodarczo uatrakcyjnie Podlasie. Nie twierdzę, że lotnisko zmieniłoby sytuację jak za dotknięciem różdżki, ale moja wyobraźnie odmawia współpracy przy wizji poważnego inwestora jeżdżącego regularnie do Białegostoku 2,5 godziny (o ile nie będzie żadnych korków) osobowym samochodem, aby zbudować (nadzorować) tu fabrykę. Żadne parki inwestycyjne, strefy ekonomiczne i inne cuda na kiju nie zastąpią dobrej i wygodnej komunikacji z miejscem, w którym prowadzi się interesy. Jeśli ktoś zna jakiegoś biznesmena, który jedzie inwestować szybką koleją lub szeroką drogą to chyba mu się rzeczywistość z "Ziemią Obiecaną" pomyliła.
Referendum nie jest ważne, ale jego wyniki są bardzo ważne. Niestety - dopóki Podlasiem rządzić będą ludzie, dla których ważniejsze jest mieć rację niż rozwiązywać problemy i słuchać obywateli to będziemy zadupiem Polski. Przaśnym, ekologicznym, zadowolonym z siebie plenerem do kręcenia filmów typu u "Pana Boga za piecem". I nawet statystów i aktorów nie będzie potrzeba daleko szukać. Do przekonującego odegrania wiochy wystarczą nasi decydenci. I Krzysztof Dzierma jako ksiądz, bo mądrego nikt inny z miejscowych przekonująco nie zagra.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
gratuluję trafności analizy i oceny sytuacji
Nic dodac nic ujac. Byly Bialostoczanin, od 37 lat mieszkaniec kraju pachnacego zywica. Rok temu odwiedzilem Bialystok, komunikacja podlaska to koszmar. Pozdrawiam.