
Chyba nie będzie przesadą powiedzieć, że wraz z końcem bieżącego roku skończy się niemiecki dyktat w Europie. To Niemcy do końca roku sprawują prezydencję w Unii Europejskiej, która od nowego roku przejdzie w ręce Portugalii. Na razie jednak, oprócz Niemiec, presję na Polskę chce wywrzeć także Holandia, która planuje użyć do tego TSUE. O możliwych zagrożeniach w tej sprawie mówił kilka dni temu na antenie Telewizja w Polsce sekretarz stanu w kancelarii premiera Adam Andruszkiewicz.
Unijny budżet, z którego wszystkie państwa Unii Europejskiej będą miały szansę otrzymać pomoc na walkę ze skutkami epidemii koronawirusa, jest przedmiotem debaty publicznej od kilku tygodni. Powiązaniu tego budżetu z tak zwanym przestrzeganiem praworządności sprzeciwia się Polska i Węgry, a ostatnio także swoje wątpliwości wyraziła dość mocno Portugalia oraz kilka innych państw. Polski i węgierski rząd mówi jasno – takich ustaleń nie było wcześniej, kiedy prowadzone były negocjacje i ustalenia zostały zapisane. Do tego państwa starej Unii, które powiązania budżetu z praworządnością chcą, w ten sposób też chcą przy okazji wymusić na Polsce rozwiązania, które są w wielu wypadkach niezgodne z polską Konstytucją – między innymi legalizacji małżeństw jednopłciowych, czy pozwolenia na adopcję dzieci przez pary homoseksualne.
O krok dalej na wymuszeniach na Polsce akceptacji tego rodzaju rozwiązań poszła ostatnio Holandia. To państwo planuje użyć do tego celu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tamtejsza Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję do postawienia Polski przed TSUE za rzekome łamanie w naszym kraju praworządności. Praworządności, której definicje nie istnieją. Takiego wniosku jeszcze nie ma, bo Holandia chce sprawdzić, czy to postawienie Polski przed TSUE w ogóle jest możliwe, ale już zaprasza inne państwa do rozważenia, czy ten pomysł jest realny do wprowadzenia w życie.
- Siły, z którymi się mierzymy, chcą nas szantażować w ten sposób i nam pogrozić. Natomiast wydaje mi się, że nasz rząd, polski rząd, nie powinien się takich pokrzykiwań obawiać – mówił na antenie Telewizja w Polsce Adam Andruszkiewicz, pochodzący z naszego regionu sekretarz stanu w kancelarii premiera RP. – Unia Europejska jest klubem, do którego dobrowolnie wstąpiły różne państwa, ale jednak są to państwa niezależne i suwerenne. I tu ważne są dwie sprawy – te państwa wciąż ze sobą konkurują. Jak wiemy, Polska w ostatnich latach się rozwija i ma tę swoją pozycję w Europie Środkowo – Wschodniej. A jeśli Polska zyskuje, no to ktoś traci – dodał.
Minister uważa, że nie można poddać się naciskom żadnych państw. Po pierwsze dlatego, że nie można rezygnować z własnej suwerenności i możliwości stanowienia o sobie. Po drugie, z dotychczasowych działań niektórych państw unijnych i ich polityków, ale także i polskich, widać jeszcze i to, że zwyczajnie nie podoba się demokratycznie wybrany rząd – o czym zdecydowali Polacy. I odgórnie próbuje się narzucić rozwiązania, z którymi politycy formacji rządzącej się nie zgadzają i nie mówili o nich Polakom w trakcie kampanii wyborczej.
- Polska będzie walczyła o to, aby ten mechanizm powiązania budżetu unijnego z tak zwaną praworządnością został wykluczony. Mi się wydaje, że musimy do samego końca walczyć o przepisy traktatowe, które uniemożliwiają straszenie państw suwerennych zamrożeniem wypłaty środków z budżetu unijnego tylko dlatego, że jakiś urzędnik uzna, że tak trzeba – przekazał Adam Andruszkiewicz.
Kwestia budżetu unijnego i możliwości korzystania z niego być może będzie załatwiona do końca tego roku. A jeśli się to nie uda, zapewne dalszy ciąg rozmów będzie prowadzony już pod prezydencją Portugalii. Natomiast Portugalia, jak wspomnieliśmy, jest coraz bardziej sceptyczna wobec takiego rozwiązania, aby wiązać korzystanie ze wspólnych pieniędzy z tak zwaną praworządnością, która nie jest nigdzie opisana.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: zrzut ekranu z Telewizja w Polsce)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pani Agnieszka odleciała już na dobre.