Reklama

Raz Prozą: Co nie jest nie tak ze światem

„To, co NIE jest nie tak ze światem”, to świat. Po prawdzie, niemal wszystko inne jest nie tak. Wszystko na początku było dobre – i niekoniecznie okaże się takie (jak chcieliby tego bardziej prymitywni progresiści) na końcu. Rzeczy pierwotne – istnienie, energia, owocowanie – są same w sobie naprawdę przyjemne. Nie ma czegoś takiego, jak złe życie – choć bywają obłędnie źli żyjący. Męskość i kobiecość są bardzo dobre, choć mężczyźni i kobiety bywają naprawdę niegodziwi. Z maku można zrobić narkotyk, z wierzby rózgę, ze zboża wódkę; ale zawsze pozostanie prawdą, że nim się to wszystko zrobi, każda z tych rzeczy to czyste piękno, prawdziwy cud konkretu i różnorodności.

Osobiście mam znacznie większą pewność, że na początku wszystko było dobre, niż że wszystko dobrze się skończy. Normalne postępowe stanowisko w tej sprawie jest takie, że wszechświat jest zły, ale mu się polepszy. Ja mówię, że wszechświat jest dobry, nawet gdyby mu się pogorszyło.

Niedawno przedostała się do naszych myśli, za pośrednictwem tysiąca pęknięć i rozszczelnień, idea osobliwa i nienaturalna. Idea jakoby jedność sama w sobie stanowiła wartość; że szczytem piękna i duchowości jest, by rzeczy traciły tożsamość i stapiały się w jedno. Wszystkie rzeki zlać w jedno morze, wszystkie warzywa wrzucić do jednego garnka – tak właśnie przedstawia się nasza wizja pełni istnienia. Nowa szkoła ma „jednoczyć” dziewczęta i chłopców; Nowa Teologia – „jednoczyć” wszystkie wyznania; zwierzęta stają się ludźmi, a człowiek Bogiem; jedność sama w sobie jest dobra. Otóż jedność sama w sobie nie jest dobra. Miłość jest dobra – ale miłość to nie jedność. Przeciwnie – to raczej przejmujące poczucie różnicy i tożsamości. Rozdział i różnica to rzeczy niezbędne dla zachwytu; rozdział i różnica to właśnie to, co nie jest nie tak ze światem.

Krótko mówiąc, ta mętna i mglista idea jedności to jedyna prawdziwa „reakcja” na świecie. Bo to ciągłe mieszanie mężczyzn z kobietami; narodów z narodami, istotnie skończyć się musi powrotem do chaosu i nieświadomości sprzed stworzenia świata. Istnieje rzecz jasna inny jeszcze rodzaj jedności, o którym tutaj nie mówię: jedność w prawdzie i zrozumieniu, że różnorodność jest potrzebna człowiekowi; ale właśnie – różnorodność, różne rodzaje różnych rzeczy, wzajemny zachwyt mężczyzny i kobiety, przeglądających się w swoich duszach jak w dwóch zwierciadłach; zachwyt człowieka naturą, tym przedziwnym bytem naraz wyższym i niższym od niego; niezwykłe i samotne królestwo dzieciństwa; lokalne przywiązania i kolory krajobrazu – oto właśnie prawdziwe cuda i prawdziwa chwała świata; oto właśnie to, co sprawia, że życie warto przeżyć, a rzeczywistość, w ogólnym zarysie, jest godna podziwu.

Najlepsze zaś jest to; że ten światopogląd, świadomie czy nie, zawsze wyznawały i zawsze będą wyznawać miliony prostych, żyjących i pracujących ludzi. Gdy garstka snobów na mównicach nie przestaje perorować o „jedności” i „Wszystkim”, lud mieszkający w dolinach tej ziemi bez ustanku odnawia wiarę w bogactwo jej różnic – i będzie to czynił po wieki wieków. Tam podziwia się kobiety za to, że są niemęskie, a mężczyzn za to, że nie są kobiecy. Tam kościół i dom obydwa są piękne – bo obydwa całkowicie odmienne; tam kocha się pole swego ojca i czci sztandar swojego kraju; tam jest pełnia istnienia – bo lud to nie ludzkość, a ludzie.

Jedyną nadzieję współczesnego świata stanowi dokładnie to, że wszystkie te małe demokracje ziemi naprawdę wierzą jeszcze w wielki romans życia, w tę wewnętrznie różnorodną wspólnotę mężczyzny, kobiety i dziecka, która stanowiła dotąd źródło całej poezji dziejów. Zagrożenie zaś: fakt, że demokracje te rzeczywiście są małe – a więc i słabe, i to zazwyczaj tym słabsze, im bardziej mają rację. Grozi nam to, że świat stoczy się wkrótce w oligarchię snobów. Kółko małych zarozumialców siedzi sobie na piedestale i perorując do sali, na której nikogo nie ma, ustala jednogłośnie, że nie istnieją żadne różnice między funkcją społeczną mężczyzny i kobiety, czy pozycją społeczną dziecka i dorosłego. Poniżej zaś huczy wściekłe morze milionów, które myślą inaczej, myślały inaczej i zawsze będą myśleć inaczej. I choć starą teorię życia popiera ogromna, gigantyczna wprost większość, osobiście mam wątpliwości, kto wyjdzie z tej walki zwycięsko. W związku z rozkładem teologii, podobnie jak wszystkich innych zresztą jasnych systemów myśli, ludzie muszą opierać się dziś w znacznej mierze na instynkcie, trochę jak zwierzęta. I jak zwierzęta – instynkt mają mocny, i na pewno słuszny; ale nie mają woli, w związku z czym łatwo ich wystraszyć. Tak też naprawdę nie wiem, kto wygra: statyczny i powolny tłum, czy małe kółka naukowców, które działają szybko jak błyskawica – choć nie mam wątpliwości, kto wygrać powinien."

Chesterton – przyjaciel Polski, wolności i mądrości, wróg komunizmu i źle rozumianego postępu, w swoim eseju „Co nie jest nie tak ze światem", pisał o zagrożeniach ze strony ideologii komunistycznej, marksistowskiej, LGBT i multi-kulti już... 109 lat temu.

To pewnie naiwne, ale odnoszę wrażenie, że gdyby Marks otworzył umysł i gdyby miał możliwość poczytać Chestertona – przestałby być... marksistą.

(Źródło: https://www.minds.com/RazProzaRazRymemWalczymyZAntypolskimRezimemhttps://www.facebook.com/razproza/, a także http://www.razproza.pl// Foto: pixabay.com/ lake)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do