Reklama

Słowo po niedzieli: Jak ktoś pieprzy głupoty, to nie mówię, że złowrogo szumią wierzby

Muszę nawiązać do felietonu mojego kolegi, który ukazał się wczoraj na łamach DDB. Po prostu muszę. Od dawna zbierałam się do napisania czegoś w tym stylu, bo czasami zdzierżyć już nie sposób. Mam dość pieprzenia o czymś czego nie ma i na dodatek wkurza mnie to, że przestaliśmy nazywać rzeczy po imieniu.

Od jakiegoś czasu zrobiła się u nas taka durna moda, że trzeba wynajdywać nieistniejące problemy i robić z nich problemy. Nie chce mi się już pisać o zabieranej ponoć demokracji czy innych pierdołach, bo każdy widzi jak jest. Pierdolety! Nikt niczego nam nie zabiera i można robić to samo, co do tej pory. Ale ostatnio jazgot niektórych przyprawia mnie o mdłości, pięści same czasami się zaciskają i tylko wrodzona delikatność nie pozwala przywalić prosto w ryj.

Już mówię o co chodzi. Chodzi o wmawianie między innymi mi, że Białystok jest jakimś wrzodem na dupie zdrowego polskiego organizmu. Ktoś sobie wymyślił, że tu jest rasizm, że jakieś inne durnoty i powtarza to do porzygu. Inne mlony, zamiast popatrzeć realnie, to powtarzają gówniane slogany oparte na pojedynczych przypadkach, jakie zdarzają się pod każdą szerokością geograficzną. Bo ktoś jeden dostał w mordę to larum musi pójść na cały świat. Dziwię się zwłaszcza dziennikarzom, którzy nie potrafią odróżnić incydentu od zdarzeń powtarzających się nagminnie i cyklicznie. Buczą więc niektórzy o czymś, czego nie ma i utwierdzają innych, że u nas naprawdę jest tak źle, że najlepiej to by było pewnie zlikwidować cały Białystok.

To, że każdego dnia w tym mieście, ktoś komuś daje w mordę i ktoś od kogoś dostaje w mordę, to nieważne. Komunikaty o pobiciach czy kradzieżach, jakie zamieszcza policja, są na pewno wymysłami mundurowych, więc zostaje myśleć, że u nas tylko leją Murzynów, albo innych Żydów, bo poza tym, to sielanka. Więc jak ktoś nie umie odróżnić incydentu od zjawisk ciągłych, to powinien zająć się czymkolwiek innym, niżeli pisanie do prasy albo komentowanie publiczne różnych zdarzeń. I tak samo, jeśli ktoś nie umie odróżnić edukacji od promocji, nie powinien w ogóle poruszać otworem gębowym. A jeśli już porusza, to na własną odpowiedzialność. Tylko później niech się nie dziwi, że ktoś to skomentuje i wyśmieje. Bo tylko do wyśmiania takie coś się nadaje.

Nie będę tu szeroko pisała o debilnym komentarzu o gumkowaniu historii w materiałach promocyjnych w postaci komiksu o Zamenhofie. Skoro komiks mówi o historii, powinien jej służyć. Skoro są sceny z historii, których trzeba się wstydzić, to taki komiks nie powinien nigdy być materiałem reklamowym miasta. Nie ma tu czego dodawać. A jeśli pewne media tego nie rozumieją, to niech w swoich materiałach promocyjnych przestaną pisać o rzetelnym dziennikarstwie, a posłużą się w pierwszych zdaniach screenami z wielu fanpage, między innymi „Nagroda Złotego Goebbelsa”, gdzie praktycznie każdego dnia są prezentowane efekty tej rzetelności. Nie są to żadne materiały przerobione, są screenami z prawdziwych artykułów. No co? Gumkować fakty? Tak bezczelnie? Jak promocja, to prawdziwa, bez gumkowania!

Ale ciśnienie mi podnosi jeszcze coś innego. Oto w mieście rasizmu i szalejących pobić i mordów na tle narodowościowym, na stadionie pojawili się ciemnoskórzy kibice Jagiellonii. A przecież wiadomo, że na stadionie panuje wyłącznie kultura wysoka i chodzą tam wyłącznie przyjaźnie do wszystkich nastawieni miłośnicy sztuki. Nikt nie krzyczy co i gdzie wsadzi sędziemu, albo czego życzy z całego serca kibicom drużyny przeciwnej. No i masz! Nikt się zająknął o tym, że na naszym rasistowskim stadionie pobili lub zabili Murzyna, bo wziął i przylazł tam bezczelnie? Nic. Zero.

Tak samo jakoś dziwnie cicho jest wobec licznych pobić i morderstw ciemnoskórych zawodników z drużyny Lowlanders. Wprost skompletować jej nie można. Cały czas ktoś ginie i dostaje pałami, że kontuzja nie pozwala grać na żadnym meczu. Miałam okazję rozmawiać w zeszłym roku z Jabbarim, który stał się też bohaterem jakże wstydliwego filmu. Filmu, który nie pokazywał rasizmu w Białymstoku. Skandal! Jabbari jeszcze jak na złość powiedział mi, że nigdy, ani razu, nie czuł się zagrożony, ani obrażony w Białymstoku. No szlag by trafił. Taki niefart. Co to? Prawdziwych patriotów u nas nie ma, czy jak? Toż tu rasizm na każdym rogu. ONR chodzi po ulicach i strzela do ludzi.

Identycznie jestem zszokowana, że wciąż widzę na swoim osiedlu kobiety w chustkach na głowie i mężczyzn z brodami. Mieszkają w takim budynku otoczonym murem i drutem kolczastym przy Armii Wojska Polskiego i nie mogą stamtąd wyjść. Tylko odważni podają im jedzenie przez siatkę ogrodzenia, gdy ich dzieci podkopem i kanałami przedostają się na tajne komplety prowadzone przez muzułmańskich nauczycieli ze szkoły 26 z Radzymińskiej. Nie może to być, ale to się dzieje naprawdę, w tym naszym mieście pełnym rasizmu i promującym się pobiciami Żydów. Aż dziw bierze, że ktoś w ogóle chce tu nosa wsadzić i nie boi się przyjeżdżać.

Sorry, ale musiałam. Bo mam dość robienia debili z ludzi świadomych, którzy widzą rzeczywistość taką, jaką ona jest. Białystok jest jak każde miasto na świecie. Ma swoich różnych mieszkańców, którzy nie zawsze zachowują się tak, jak nakazuje prawo. Świadczą o tym liczne zatrzymania pod różnymi powodami – jak kradzieże, pobicia, handel narkotykami, jazda po spożyciu alkoholu, czy niewłaściwa opieka nad dziećmi. Jaki procent tego wszystkiego ma charakter rasistowski? Niezauważalny! Niezauważalny dla normalnego człowieka. A jak ktoś chce mordę drzeć na cały regulator, że u nas biją Żydów, Murzynów i Masonów, niech krzyczy. Ja o tym pisać nie mam zamiaru i eksponować tego, jakby to było nie wiadomo co. Tego rodzaju informację podaję tak samo, jak każde inne, bez nadmuchiwania problemu, którego tu NIE MA!

Mam dość nazywania debila myślącym inaczej. Debila będę nazywać debilem. Kropka. Tak samo mam dość wymyślania problemów, których nie ma. Problemem są tu zupełnie inne rzeczy, o których piszę praktycznie każdego dnia. I wiem, że niektórych dupa boli, że jestem zapraszana jako komentator różnych wydarzeń. Bo jak mi gdzieś ktoś tam powiedział, ponoć takie programy mnie uwiarygadniają. Nie muszą. Każdy kto ma mózg sam widzi, co jest prawdą, a co wymysłem. I nikt, ani nic, mnie uwiarygadniać nie musi. Uwiarygadnia mnie moja praca, którą cenią tysiące czytelników.

Mam własne zdanie, którego nie boję się wypowiadać. I jak ktoś coś pieprzy bez sensu, to nie mówię, że złowrogo szumią wierzby. Jak mam jakiś pogląd lub ocenę zdarzeń, to ją prezentuję. Jak ktoś się z tym nie zgadza, może dyskutować. A skoro nie chce, to nie mój problem. Zostaje jeszcze tylko jedno – teraz bardzo poprawni politycznie mogą mnie nazywać wariatką czy tam rasistką, zwisa mi to kalafiorem. A ja… Ja się nie zmienię i gówna nie będę nazywać perfumerią.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-05-22 21:29:21

    de facto, napisała Pani, że ONR to organizacja rasistowska i przestępcza. zamierzone czy w emocjach tworzone?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-05-22 21:57:32

    super napisane

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-05-23 08:01:02

    Pani Agnieszko gratuluję odwagi oraz ciętego języka, choć proszę pamiętać, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W życiu trafiamy na różnych ludzi i możemy znaleźć się w bardzo różnych okolicznościach. Widocznie miała Pani dużo szczęścia, bo trafiała Pani na tych lepszych ludzi i w lepsze miejsca. Pozdrawiam :-)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do