
Już za chwileczkę, już za momencik, na krótko Polacy zajmą się sami sobą. Przed nami Święta Bożego Narodzenia, najbardziej kolorowe i najbardziej dające nadzieję na lepsze. Bo za chwilę skończy się także bieżący rok i zacznie się nowy, z którym wielu wiąże nowe nadzieje. Ja osobiście nadziei nie żywię, ale mam życzenie, aby w polityce było mniej hipokryzji.
Pewnie łatwiej byłoby wybudować autostradę sześciopasmową do Australii niż oczekiwać, że z polityki zniknie hipokryzja. Ale gdyby tak za każdą złamaną obietnicę polityka gdzieś na świecie, za każde kłamstwo wypowiadane publicznie, politycy byli zobowiązani do wpłaty równowartości na przykład 1000 dolarów, podejrzewam, że jest duża szansa, że do końca obecnego półwiecza jeździlibyśmy nowiusieńką autostradą do Australii. Tylko w Polsce i tylko w ostatnich miesiącach nazbierałaby się ogromna kwota pieniędzy, gdybyśmy mieli prawo obligujące polityków do zapłaty za każde kłamstwo i złamaną obietnicę.
Moim faworytem w tym „konkursie” jest bezapelacyjny mistrz, niedościgniony w hipokryzji i kłamstwach – Robert Biedroń. Od lat kłamie, manipuluje i bryluje w mediach, dzięki czemu cały czas znajduje naiwnych, którzy łapią się na tanie chwyty. Całą swoją pozycję zbudował wyłącznie na jednym aspekcie – bycia gejem, a nie tego co potrafi, nie tego co umie i wie, a już na pewno nie tego, że ma realne pomysły na lepsze życie obywateli. Bo do tej pory pomógł wyłącznie sobie samemu i swojemu partnerowi. Żyją dostatnio za publiczne pieniądze, choć trzeba oddać im, że wykazali się sprytem w manipulacjach. Bo ile czasu istniała Wiosna? Po co była Wiosna? Właśnie po to, aby pan Biedroń wylądował w Parlamencie Europejskim, a pan Śmiszek w polskim parlamencie. W założeniu pierwotnym obydwaj na 5 lat mieli pobierać ogromne diety europosłów, tylko coś nie pykło.
O panu Biedroniu można by pisać felieton co najmniej raz w tygodniu, w którym każdorazowo wyciągane na światło dzienne byłyby kłamstwa, manipulacje oraz zakłamanie. Nie będę tego robiła i nie dlatego, że mi się nie chce, ale dlatego, że skoro głosują na takich osobników ludzie dorośli, to powinni nauczyć się ponosić konsekwencje swoich decyzji. I jeśli raz, drugi i piąty zostaną oszukani, to może w końcu coś do nich dotrze. A jak nie dotrze, to moje felietony też nie pomogą.
Dlatego też przejdę do innych przykładów, które aż się proszą o komentarz. Nie minął nawet tydzień od momentu, kiedy na ulice polskich miast miał wyjść milion Polaków w proteście przeciwko zmianom w sądownictwie. Politycy opozycji i usłużne wobec nich media grzały do czerwoności temat, a w dniu protestu dwoiły się i troiły, jak pokazać ten milion. Nie udało się. Ale nie udało się, bo nie mogło. W całym kraju w spędach ulicznych wzięło udział nie więcej niż 15 tys. ludzi. To mniej więcej tyle, ile mieszka w Mońkach. Z tym, że to był jeszcze pikuś, bo kilka dni później niektórzy politycy, jacy tak ochoczo zagrzewali do protestów, sami zlali ponoć najważniejszy temat i nie przyszli do Sejmu na głosowanie.
Ich sprawa. Ale tu jest zupełnie inny, ciekawy wątek, który mało się przebił do świadomości publicznej. Mianowicie taki, że kolejny raz ci sami politycy z tych samych frakcji zrobili w wała ludzi, którzy im zaufali. Przypomnę tylko, że kiedy trzy lata temu na ulicach szalał KOD ze swoimi idolami z partii politycznych, byli tacy, co woleli pojechać na Maderę, albo zająć się czymś innym. Potem wielokrotnie było podobnie. Nie wiem, przysięgam że nie wiem, co trzeba mieć w głowie, aby ufać ludziom, którzy w taki sposób zbijają wyłącznie swój kapitał polityczny, mając jednocześnie w dolnej części pleców tych, którzy im zaufali.
Powiem, że nawet trochę szkoda mi tych ludzi, którzy wyszli w chłodny i pochmurny dzień na ulice miast, pod sądy, czy gdziekolwiek indziej. Z drugiej strony, może czegoś ich to nauczy na przyszłość. Ile razy jeszcze będą słuchać polityków, którzy kłamią, manipulują, a potem nie przychodzą na głosowania w kluczowych momentach, albo zajmują się jakimiś swoimi sprawami? Nie wiem, ale podejrzewam, że tych zmanipulowanych będzie już coraz mniej, co pokazują frekwencje na spędach.
Kolejny „miszcz” – pan senator Tomasz „Koperta” Grodzki. Trzecia osoba w Polsce, która miała być wizytówką całej opozycji, jeśli chodzi o profesjonalizm i uczciwość. Od kilku dni mamy prawdziwy spektakl z jego udziałem. Z tym, że im więcej zabiera głos publicznie, tym bardziej pogrąża siebie i swoje środowisko polityczne. Internet zasypany jest komentarzami i memami o łapówkach. Słabo to wszystko wygląda. Zwłaszcza, że zdecydowana większość Polaków wie doskonale, że znakomite grono lekarzy jest dodatkowo „gratyfikowane” poza swoim wynagrodzeniem płaconym przez szpitale. A gratyfikację ową płacą pacjenci lub członkowie rodziny pacjenta.
W sumie… to powiem, że ta sytuacja jest naszą wspólną winą. Bo gdyby nie było komu dawać kopert, nie byłoby ich komu brać. Z tym, że za zdrowie i życie ludzie są w stanie oddać wszystko. I tak interes się kręci. Choć nie wszędzie. Bo jak przypomnę sobie równie ważną postać ze świata medycyny sprzed kilku lat, która pełniła funkcję ministra, to nie znalazł się ani jeden przypadek tak zwany kopertowy, który choć drasnąłby karierę i dorobek tego polityka. Mam tu na myśli ś.p. Zbigniewa Religę. Ale co ja tam wiem o klasie ludzi i polityków…
Żeby nie było tak, że widzę tylko jedną stronę medalu, to oberwie się także prawej stronie. Bo albo z naszymi finansami oraz gospodarką jest dobrze, albo nie dobrze. Skoro państwo ma pieniądze na programy socjalne i inne pomysły, to nie powinno podnosić podatków. Żadnych. Że o zwiększeniu kwoty wolnej od podatku już nie wspomnę. To też drażni i tak samo jest wyciągane jako hipokryzja oraz manipulacja. Bo jeśli nie jest dobrze, trzeba to powiedzieć, trzeba wytłumaczyć ludziom co kosztuje i ile, a nie silić się na tłumaczenia niskich lotów, do których przyzwyczaiła nas opozycja. Przypomnę, że ten rząd i politycy tej formacji, mieli pokazać nową jakość, a nie częściowo nową jakość.
Jest w końcu i przypadek lokalny. Może niewielki, ale jednak. „Genów politycznych” nie oszukasz. Dlatego od kilku dni na oficjalnym facebookowym fanpage urzędu miejskiego, gdzie pojawiła się informacja na temat podwyżek, za którymi głosowali wyłącznie radni POKO, zamieszczone zostały zdjęcia radnych PiS, którzy podwyżkom byli przeciwni. Słabe to okropnie. Bo jak można poważnie traktować polityków, którzy mocni są w gębie i to też nie zawsze, ale tych swoich facjat po podjęciu decyzji pokazać już nie chcą? Podpowiem – nie da się poważnie traktować. Za swoje decyzje odpowiedzialności nie biorą tylko tchórze i ludzie nieodpowiedzialni, ewentualnie kłamcy. Radni POKO mogą sobie wybrać do jakiego grona wraz z prezydentem i jego urzędnikami się zaliczają.
Życzyłabym sobie, aby przynajmniej w święta Bożego Narodzenia zaoszczędzono mi podobnych wrzutek, kiepskich wypowiedzi, ale przede wszystkim manipulacji oraz hipokryzji. Chciałabym od tego odpocząć, chociaż przez te dwa dni. Czego i Wam serdecznie życzę.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
O zgrozo, ty piszesz o hipokryzji. Nie ma większej hipokrytki niż ty sama !!! Tłuszcz sam z ciebie kapie !!!
Nareszcie odpocznę od grafomańskich "felietonów".
hi..hi...hi...
A ja życzę Pani i Wszystkim Polakom jak najmniej polityki w życiu. Wesołych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia bezwzględu na to w co kto wierzy