
Tak się składa, że nie tylko Tadeusz Truskolaski obraża ludzi, bo na każdej – tak zwanej konferencji prasowej – pomaga mu jeszcze jego pierwszy zastępca, który korzysta z chwili, że ma akurat mikrofon pod twarzą. Na ostatnim seansie pogardy oberwało się wojewodzie, marszałkowi, kurator oświaty oraz dziennikarzowi.
Od dłuższego czasu kompletnie nie ma sensu zadawać żadnych pytań podczas tak zwanych konferencji prasowych, które prezydent ze swoimi zastępcami organizują dwa razy w tygodniu. Nawet zwykłe pytanie okraszone jest pogardliwymi komentarzami, głównie z ust zastępcy prezydenta Rafała Rudnickiego, który korzysta ze swoich „pięciu minut” przed mikrofonem, bo na razie nikt mu go nie zabierze. W kontakcie bezpośrednim nie był nigdy zbyt hardy i nie komentował w ten sposób zbyt często, bo wiedział, że może liczyć się z ripostą.
Kiedy okres pandemii inni samorządowcy, czy wojewoda podlaski, a także ministrowie, pożytkują głównie na walkę z koronawirusem, skutkami kryzysu gospodarczego, pomoc mieszkańcom, czy ochronę najbardziej narażonych zakażeniem, w urzędzie miejskim trwa seans pogardy niemal dla wszystkich. Zwykłe chamstwo i brak dobrych obyczajów wyłazi z pełną krasą co najmniej dwa razy w tygodniu. Jeśli lokalnym politykierom ze Słonimskiej wydaje się, że mieszkańcy tego nie widzą, to są w ogromnym błędzie. Większość dziennikarzy i coraz większa grupa mieszkańców zauważyła, i manipulację, i zwykłą błazenadę w wykonaniu szefów białostockiego magistratu.
Tylko na ostatniej konferencji prasowej w czwartek, 21 maja, zaserwowano kolejny spektakl pogardy, czystej nienawiści i zwykłego buractwa. I nie ma co tu opisywać bardziej wysublimowanymi słowami tego, z czym mamy do czynienia, bo do czynienia mamy właśnie z pogardą, ale i zwykłym buractwem.
- Władza, która jest obecnie związana z obecnie rządzącymi czuje się po prostu jako nadzwyczajna kasta, która może każdego pouczać, strofować, przekazywać jakieś, nie wiem, instrukcje – zaczął swoją litanię zarzutów wobec marszałka województwa podlaskiego Tadeusz Truskolaski. – Istotne jest to, że pan marszałek, jako oddzielny szczebel samorządu terytorialnego nie zna swoich prerogatyw i śmie po prostu pouczać innych, niezależny organ samorządu terytorialnego. Ja wiem, że dążycie do tego, żeby zlikwidować niezależność samorządu, że my stoimy wam kością w gardle po prostu, że możemy wyrażać swoje zdanie, że często mamy zdanie odmienne od rządu. Ale jesteśmy samorządem, przysięgaliśmy na te ustawy, które obecnie obowiązują i będziemy tego prawa przestrzegać – kontynuował swoją tyradę Tadeusz Truskolaski.
I zrobił to wobec marszałka województwa, który tak samo jest samorządowcem i przysięgał dokładnie taką samą przysięgą, który również został wybrany głosami mieszkańców, ale z tą tylko różnicą, że dysponuje większą władzą niż prezydent Białegostoku. Między innymi to właśnie z tego powodu marszałek dzień wcześniej zwracał się z pismem do prezydenta Truskolaskiego, aby ze środków zgromadzonych w Białostockim Obszarze Funkcjonalnym sfinansował testy na obecność koronawirusa dla pracowników oświaty, bo takie środki ma. I marszałek wie o tym, bo ma zwyczajnie podgląd na te środki, których również jest dysponentem. Skoro są zgromadzone środki unijne, które można wykorzystać na zakup i wykonanie testów laboratoryjnych, to nie ma sensu obciążać tym samym budżetu państwa, z którego przecież popłynęła i tak niespotykana nigdy na taką skalę pomoc różnym grupom społecznym w czasie epidemii. Chyba ekonomista Truskolaski powinien mieć tego świadomość. Z tym, że Tadeusz Truskolaski na takich beznadziejnie głupich oskarżeniach marszałka o jakieś odbieranie mu praw do zarządzania miastem nie poprzestał.
- Ja chcę panu powiedzieć panie marszałku, że jeśli pan chce kogoś pouczać, to niech poucza pan swoją rodzinę, swoich podwładnych, ewentualnie swoich towarzyszy partyjnych. Ja nie należę do żadnej z tych kategorii i nigdy do tych kategorii należeć nie będę – ciągnął dalej Tadeusz Truskolaski.
I w ten oto sposób prezydent miasta zaczął pouczać marszałka, aby go nie pouczał. I zrobił to tylko dlatego, że marszałek miał czelność zwrócić się do prezydenta z wnioskiem o sfinansowanie testów na obecność koronawirusa dla pracowników białostockiej oświaty ze środków unijnych, jakimi dysponuje, zamiast zawracać głowę wojewodzie, rządowi i jak się później okazało jeszcze kuratorowi oświaty. Choć w innym kontekście.
Bo już kilka minut później zastępca prezydenta Truskolaskiego wypalił cios ślepakiem w podlaską kurator oświaty. Zarzucając jej, że nie przekazała żadnych środków do dezynfekcji dla placówek oświatowych. Być może Rafał Rudnicki – bo o nim tu mowa – po kilku latach spędzonych na nadzorowaniu oświaty, nie wie jeszcze, że kurator oświaty pełni nadzór ale wyłącznie nad procesem dydaktycznym, a nie epidemicznym czy epidemiologicznym. Kurator oświaty, czy to w Białymstoku, czy gdziekolwiek indziej w Polsce, nadzoruje pracę nauczycieli oraz sprawdza, czy realizowana jest podstawa programowa. Z wykształcenia prawnik Rafał Rudnicki powinien w końcu zapoznać się z artykułem 51 ustawy Prawo Oświatowe, albo poprosić któregoś z prawników urzędu miejskiego, żeby mu to wyłożył na tyle prosto, by więcej nie musiał się ośmieszać swoimi słowami na temat pracy kuratora, która nie leży w jego kompetencjach.
- Kolejne pytanie z telewizji publicznej. Widocznie państwo z telewizji mają teraz czas, już zakończyli lekcje z TVP i mają czas, żeby zadawać do nas pytania. Pan Stepaniuk dopytuje o testy wśród władz i urzędników urzędu miejskiego, czy takowe są przeprowadzane – zaczął Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta Białegostoku.
Wydaje się, że Rafał Rudnicki nie wie, a powinien wiedzieć, że lekcje z TVP nie prowadzą żadni dziennikarze, tylko nauczyciele z białostockich szkół, które podlegają właśnie Rudnickiemu.
- Panie redaktorze, chyba pan pomylił urzędy. Z tym pytaniem trzeba się zwrócić do pana marszałka Kosickiego, bo przypadki koronawirusa wystąpiły w urzędzie marszałkowskim województwa podlaskiego, nie w urzędzie miejskim. Bo nie wiem, może dziś jest konferencja pana Kosickiego, może pan do niego zadzwonić, bo i zapewne ma pan do niego prywatny numer telefonu… - tak Rafał Rudnicki odpowiada dziennikarzowi, który zadał proste pytanie o to, czy ktoś z urzędników białostockiego magistratu miał wykonywane testy na obecność koronawirusa, co jest o tyle zasadne, że do urzędu przychodzą interesanci, a wkrótce będzie ich więcej.
Być może Rafał Rudnicki nie ma takiej wiedzy, albo nikt do niego nie dzwoni, bo nie ma po co, ale większość dziennikarzy ma kontakt, także na prywatne numery telefonów z większością polityków i osób publicznych. Najwyraźniej, kiedy sam był dziennikarzem nie miał wiedzy jak wygląda taka praca i finalnie zmienił profesję, w której także nie daje rady. Bo być może Rafał Rudnicki, jeszcze nie posiadł wiedzy, że swojej tymczasowej funkcji może jednak nie sprawować dożywotnio.
Dziennikarze widzą takie burackie zachowanie – bo trudno to nazwać jakimś innym wyrazem – ale co więcej widzą to już coraz częściej mieszkańcy Białegostoku. Urządzany dwa razy w tygodniu festiwal pogardy dla wszystkich poza sobą, dobiegnie niebawem końca i przyjdzie się zderzyć z tymi, którzy jak dawniej będą trzymać mikrofon, a prezydent i zastępcy będą mieli tyle do powiedzenia, ile im ktoś mikrofon pod twarzą potrzyma. Może się zdarzyć tak, że zostanie wyłączony, kiedy znów zaczną gadać głupoty i obrażać innych ludzi. W każdym razie, dzięki seansom pogardy, już niemal cały Białystok mógł się dowiedzieć kim w rzeczywistości są ludzie zarządzający naszym miastem.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Skąd tyle agresji u TT? Czyżby zajrzał w oczy Zarząd Komisaryczny ? A przecież taki wspaniały gospodarz Miasta.Nic co oparte na kłamstwie ,nieuczciwości i pogwałceniu praw obywatelskich nie może się ostać.
Dlaczego nie dziwi mnie "buracki jezyk" jezyk felietonistki .... poniewaz ma "wyksztalcenie powyzej swoich zasobow intelektualnych "... czasem sie udaje ! ale wypadaloby sie jezyka ojczystego bardziej nauczyc aby moc operowac ladna polszczyzna... literacka a nie taka "jak chlop krowie na rowie albo u plota "
Jeśli chodzi o program "Szkoła z TVP" to faktycznie ten pan chyba nawet nie oglądał programu, lekcje były prowadzone przez nauczycieli a dzieci bardzo chetnie dziennie rano siadały przed telewizorem. To był bardzo dobry pomysł aby w czasie epidemii odpowiednio dzieciom zorganizować czas w taki sposób aby mogły sie też czegoś nauczyć.
Jeśli chodzi o program "Szkoła z TVP" to faktycznie ten pan chyba nawet nie oglądał programu, lekcje były prowadzone przez nauczycieli a dzieci bardzo chetnie dziennie rano siadały przed telewizorem. To był bardzo dobry pomysł aby w czasie epidemii odpowiednio dzieciom zorganizować czas w taki sposób aby mogły sie też czegoś nauczyć.
No jeżeli chodzi o tą szkole w tvp, to akurat uważam się sprawdza. Myślę, że wiele pozytywów wpłynęło na ich tok nauczania. Wielokrotnie oglądałam kilka lekcji i nie było takiej która by mi się nie spodobała, każda była tak samo interesująca.
No jeżeli chodzi o tą szkole w tvp, to akurat uważam się sprawdza. Myślę, że wiele pozytywów wpłynęło na ich tok nauczania. Wielokrotnie oglądałam kilka lekcji i nie było takiej która by mi się nie spodobała, każda była tak samo interesująca.