Reklama

Taka gmina: Dotacje na białostocki sport czyli ślepy mówił głuchemu o kolorach

Białostocki sport jest dziwnie traktowany przez nasze władze samorządowe. Zdominowana przez PiS Rada Miasta od kilku lat regularnie zwiększa pieniądze przeznaczane na szeroko rozumiany sport. Z drugiej strony prezydent i podlegli mu urzędnicy dzielą te środki w taki sposób, że scyzoryk się w kieszeni otwiera. I jak nie jestem zwolennikiem czarno-białego widzenia świata tak w przypadku sportu w stolicy Podlasia świat widzę w takich właśnie kolorach. Po stronie światła stoją radni, po stronie mroku Tadeusz Truskolaski i jego ekipa. Ten pozornie uproszczony obraz jest zgodny z rzeczywistością.

Niedawno gościłem na posiedzeniu Komisji Sportu i Turystyki Rady Miasta. Jednym z punktów w dyskusji był temat podziału dotacji na sport w 2017 roku. Słynący z uproszczeń i radykalizmów radny Zbigniew Brożek skomentował podział dotacji na sport między stowarzyszenia i kluby dosadnie: "Wyrzuciliście pieniądze na zmarnowanie. Ile byśmy nie dali to i tak zmarnujecie". Słowa te kierował do Edyty Mozyrskiej szefującej departamentowi zajmującemu się sportem oraz wiceprezydenta Rafała Rudnickiego. O ile zazwyczaj uważam, że radny Brożek zbyt dosadnie i bezpośrednio formułuje swoje sądy, a niekiedy przekraczają one granice dobrego smaku to w tym przypadku śmiem twierdzić, że wyraził się wręcz pieszczotliwie. Ja bym użył mocniejszych słów.

W tym roku o podziale dotacji na sport decydowała komisja, w której prym wiedli przedstawiciele organizacji sportowych (było ich 4), a urzędnicy (dwójka) była w mniejszości. Przedstawicieli środowiska sportowego wskazywał prezydent spośród szóstki kandydatów. Prezydent wskazał czwórkę, dwójka pozostała w rezerwie. I od razu zaznaczam żeby nie było niedopowiedzeń - autor tego felietonu był w odrzuconej dwójce. Ale to nie rozgoryczenie przemawia przeze mnie, ale wściekłość, że mimo sensownych założeń koncertowo spieprzono kolejny podział środków. I nie ma żadnej gwarancji, że akurat moja obecność za wiele by w tym podziale zmieniła. Dlaczego? Bo sposób w jaki dzielono te środki zakrawał na groteskę. I w sumie cieszę się, że nie byłem w tej komisji bo szlag, który właśnie mnie trafia byłby znacznie większy.

Pierwszym grzechem nowo powołanej komisji był termin i tempo prac. Prezydent z przyczyn jasnych wyłącznie dla siebie wyłonił komisję bardzo późno. Na tyle późno, że czasu na analizę wniosków i zasad podziału dotacji nie było zbyt wiele. Ludzie musieli więc pracować w dużym pośpiechu pamiętając, że działacze sportowi czekają na dotacje a imprezy, treningi i zajęcia, na które przeznaczone są pieniądze właśnie się odbywają. A zasada jest taka: impreza może być finansowana za miejskie pieniądze dopiero wtedy, kiedy miasto podpisze ze stowarzyszeniem umowę na finansowanie. Od ogłoszenia wyników konkursu do podpisania umowy zwyczajowo mija od 7 dni do kilku tygodni. W efekcie już w dniu kiedy komisja zaczęła pracować wszystkie imprezy, treningi i zajęcia przewidziane na styczeń nie miały szans na dofinansowanie. Notabene - tak jest co roku. Działacze sportowi od lat powtarzają, że na zgrupowania zimowe, mistrzostwa czy inne zajęcia jadą za własne zaoszczędzone pieniądze i proszą żeby te konkursy były jednak ogłaszane i rozstrzygane wcześniej. Urzędnicy co roku odpowiadają tak samo, że się postarają. I sytuacja co roku się powtarza. Prezydent na zarzuty odpowiada, że winni są radni, którzy za późno uchwalają budżet. Rację ma pozornie, bo gdyby zaproponował w tej sprawie jakieś porozumienie to byłaby to inicjatywa, za którą od radnych otrzymałby owację na stojąco i jednomyślne poparcie. Dlaczego tego nie robi i woli co roku zwlekać i pokazywać palcem, że winni są radni? Nie wiem - trzeba spytać prezydenta. Moim zdaniem nie robi tego z głupoty, bo głupi nie jest. Stawiałbym na pokrętną złośliwość, która mu każe poróżnić sportowców z radnymi. Dziel i rządź – głosili starożytni Rzymianie, którzy rządzili antycznym światem. Widać w magistracie znają dobrze tę zasadę.

Wracając jednak do komisji: ta pracowała w wielkim pośpiechu. Jak opowiadali mi jej członkowie pierwsze posiedzenie zwołano w godzinach pracy urzędników czyli także i członków komisji bo bezrobotnych tam nie ma. Tyle, że urzędnicy obradowali będąc u siebie w pracy a społecznicy musieli się ze swojej roboty zwalniać. Efekt? Nie było stuprocentowej frekwencji. Ludzie spóźniali się, wychodzili wcześniej itp. Dodatkowo każdy patrzył nerwowo na zegarek. Dlaczego urzędnicy nie chcieli pracować poza godzinami pracy? Nie mam zielonego pojęcia, bo skoro społecznicy mogli pracować w czasie wolnym to oni chyba też. A jeśli nawet nie mogli to miasto chyba stać na nadgodziny. Pomijam już fakt, że ci sami urzędnicy jakoś znajdują czas na wizyty na spotkaniach komisji rady miasta, które odbywają się późnym popołudniem po godzinach pracy. Moim subiektywnym zdaniem chodziło tu o chęci, a tych po stronie prezydenckich nie było.

- Już na pierwszym posiedzeniu padła propozycja żeby przegłosować już pierwszego dnia podział. Punktem odniesienia miał być podział środków z lat poprzednich. Sprzeciwiliśmy się  - opowiada członek Komisji.

Przyjęcie takiego postulatu sprowadzałby całą ideę nowej jakości przy podziale środków wyłącznie do nazwy. Inna sprawa, że przejrzenie kilkuset wniosków w czasie jednego dnia to rzecz fizycznie niemożliwa o czytaniu ze zrozumieniem tych wniosków nie wspominając. Dlaczego zatem ta propozycja padła (autorem byli rzecz jasna urzędnicy)? Pytanie zostawiam inteligencji czytających.

Komisja obradowała w sumie 5 dni. Pięć dni od rana do godzin popołudniowych szóstka ludzi (dwóch urzędników u siebie w pracy i czterech społeczników, którzy urwali się u siebie z pracy) czytała, dyskutowała i analizowała. W tym tempie nic dziwnego, że popełnili całą masę błędów. I tu dochodzę do wniosku: a może o to chodziło, żeby wykazać, że czynnik społeczny w komisjach się nie sprawdza? I wykazać, że para urzędników sama zrobi to tak samo? Jeżeli moje przypuszczania są prawdziwe to jest to skandal! I radny Brożek i tak łagodnie określa tą część magistratu, która odpowiada za sport. Granda, żenada i farsa - to słowa, które ja mam ochotę użyć. I dodałbym jeszcze słowo na k…, którego na łamach nie wypada mi używać, a które w łacinie znaczy krzywiznę.

Grzech drugi: komisji przewodniczył jeden z urzędników. Dlaczego to źle? Bo gdyby był nim ktoś z działaczy społecznych zwołałby komisję np. w innym terminie albo miał jaja i powiedział sportowcom, że powodem dla którego dotacja trafią do nich później niż powinna jest prezydent, którego knucie doprowadziło do późnego wyboru komisji. Inna rzecz, że powód, dla którego komisji szefował jeden z urzędników to głównie wina społeczników, których podczas wyborów akurat zaatakowały skrupuły i nieśmiałość. I zamiast walczyć o interesy środowiska postanowili potrenować uprzejmość i savoir vivre. Panowie komisarze z komisji - albo się jest uprzejmym albo się jest skutecznym. I na tym zakończę ten wątek.

Grzech trzeci: komisarze nie zajrzeli do budżetu czyli uchwały Rady Miasta. Gdyby przewodniczący był z ich strony powinien był wezwać prezydenta aby dostosował środki do podziału wskazanego przez radnych. W efekcie na przykład niektóre pieniądze przeznaczone na ważne dla miasta imprezy wydano na rekreacyjne pikniki i festyny a dla zawodów prestiżowych dano o ileś tysięcy mniej. Takich lapsusów jest przy podziale dotacji więcej. Ponownie wspomnę coś o skuteczności i uprzejmości i znowu pomilczę wymownie w tej sprawie, bo jeśli zabrakło jaj do wyboru "swojego" przewodniczącego to niby czemu miałoby ich wystarczyć żeby postawić się prezydentowi?

Grzech czwarty: brak ekspertów. Skoro członkowie komisji mogli powoływać ekspertów do decyzji to wystarczyło na posiedzenie zaprosić przedstawicieli związków sportowych, które z reguły nie aplikują w mieście o pieniądze. Ci wskazaliby, jakie kluby i w jakim stopniu odnoszą sukcesy, które dobrze pracują a które nie. I tak dla przykładu: dzieląc kilkaset tysięcy złotych dla tenisa stołowego i piłki nożnej ( przedstawicieli tych dyscyplin w komisji zabrakło) przydzielono pieniądze z lekka po omacku opierając się na informacjach pisemnych. Zadziwiający wybór, skoro żywego człowieka można jeszcze dopytać o sprawy, których na papierze się nie znajdzie.

Grzech piąty: brak asertywności. Komisji niestety zabrakło charakteru, żeby zapytać co wspólnego ma na przykład gra w scrabble ze sportem i zwalczaniem alkoholizmu. W efekcie 50 tysięcy złotych poszło - jak co roku - na ten niezwykle popularny "sport”, którego antyalkoholowy charakter jest zagadką. Pytałem jednego z terapeutów leczących z uzależnień o związki alkoholizmu i  scrabble to popukał się znacząco w czoło. Komisarzom zabrakło też charakteru żeby zapytać o źródła i poziom  finansowania szkolenia np. w Białostockiej Akademii Siatkówki, która dostaje kasę ze związku sportowego, szkół, ministerstwa i jeszcze dodatkowo teraz dostała sowite dofinansowanie z miasta. BAS pomimo, że wyżej drugiej ligi przejść nie może, wychowanków sprzedaje w Polskę za grube pieniądze i jeszcze trzepie kasę od rodziców jako składki ciągle udaje biedaków. Nie mam nic przeciwko siatkówce, jej działaczom i sportowcom ale... pytanie o środki nasuwa się samo. Zwłaszcza, że działacze z tej dyscypliny, którzy nie są związani z BAS tylko śmieją się na pytanie o to jak funkcjonuje ta organizacja. Siatkarska Akademia to jeden z przykładów takiego braku asertywności, który kazałby postawić pytania o źródła finansowania i budżet oraz na co są te pieniądze wydawane. Dlaczego brak pytań świadczy o słabej asertywności? Bo  ich postawienie mogłoby wywołać niezadowolenie niektórych działaczy, różni ludzie przestaliby się odzywać do komisarzy i ogólnie byłby zgrzyt w środowisku. Gdyby te pytania padły i uzyskano by odpowiedzi a członkowie komisji mając taką wiedzę zdecydowaliby wspierać dodatkowo siatkarki i siatkarzy to byłby to ich świadomy wybór. A tak mamy klops, bo takie pytania nie padły a decyzję podjęto „na czuja”. I w kwestii asertywności jeszcze jeden temat: komisji zabrakło jaj, żeby - po tym jak prezydent jednym ruchem długopisu zmienił ich decyzji  - zwołać konferencję prasową i opowiedzieć dziennikarzom o tym fakcie. Poinformować opinię publiczną, że w podlaskim sporcie są równi i równiejsi. A najbardziej równy jest prezydent - car i samowładca.

Wniosek niestety nasuwa się jeden: w białostockim sporcie króluje chaos, a magistrat od lat konserwuje ten stan. Nikt nie planuje budowy obiektów sportowych, nikt nie zadaje pytań czy płacenie za sale i boiska dla miejskich instytucji z miejskich dotacji przez kluby ma jakikolwiek sens. Z tej zapłaty korzyść ma jedynie fiskus, który kosi VAT od tych opłat. To, że dałoby się to rozwiązać inaczej – bez przelewów i VAT-ów czyli taniej – nikogo nie rusza. Nikt nie koordynuje ani krótko ani długoplanowo budowy i wykorzystania boisk i hal sportowych, nikt nie śledzi jakie dyscypliny walczą o jakie cele. Dotacje lecą według pewnego schematu, który ktoś kiedyś stworzył. Dopuszczalne odstępstwa potwierdzają reguły.  Dochodzi do takich paradoksów, że klub walczący o awans do ekstraklasy (MOKS, futsal) dostaje w nagrodę zmniejszone stypendia i dotację dla swoich zawodników.

Jeśli chodzi o sport to Białystok jest miastem bezprawia i bezsensu. I żadne switfocie z medalistami, żadne zaklinanie rzeczywistości przez prezydenckich ani żadne fochy dyrektor Mozyrskiej tego nie zmienią. Przykro mi, ale ta ekipa kompletnie nie ma pojęcia o tym co robi. A sens jej działania jest taki, że ślepy opowiada głuchemu o kolorach licząc, że niemy go poprawi.

Przemysław Sarosiek

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    kibic - niezalogowany 2017-03-08 21:54:37

    Przeczytałem tekst i ze smutkiem muszę przyznać, że mija się z prawdą!!! Rozumiem o permanentnym dowalaniu, ale jeżeli pisane są bzdury to pytania nasuwają się same. Wprowadza się w błąd czytelników, ale może o to chodzi? Po przeczytaniu pojawiają się pytania, które „zostawiam inteligencji czytających”: 1) Terminy - autor przyznaje, że nie można realizować zadania przed rozstrzygnięciem konkursu, więc jak można wcześniej rozstrzygnąć (dla dobra klubów) jak nie wiadomo ile podzielić (budżet uchwalono 18 stycznia 2017 r.)? po analizie zarządzeń Prezydenta (dostępne na stronie www.bip.bialystok.pl) trzeba stwierdzić, że przed ostatecznym rozstrzygnięciem konkursu, zwiększono kwoty dotacji - z korzyścią dla klubów, 2) Tempo prac - czy któryś z członków komisji skarżył się na tempo prac i przez to nieprecyzyjnie przeanalizował treści ofert, zaproponował „złą” wysokość dotacji? Kto, bo nie znalazłem w żadnym wywiadzie wypowiedzi żadnego członka komisji, że się pomylił albo był omamiony sztuczkami? 3) Przewodniczący? kto był chętny do pełnienia tej funkcji (decydującej czy organizacyjnej), czy było głosowanie nad kandydatami? Czy przewodniczący przegłosował jednoosobowo wysokość kasy dla klubów wbrew innym członkom komisji? dlaczego autor artykułu wysuwa domniemane wnioski, jak nie był obecny na posiedzeniach? Żeby być rzetelnym i wiarygodnym redaktorem należałoby wskazać z imienia i nazwiska osobę, której nie dopuszczono, w sposób niezgodny z prawem do tej funkcji - niech się wypowie, 4) Ważne/Ważniejsze - w odniesieniu do przyznanych środków na „ważne imprezy” i „rekreacyjne pikniki” - autor nie podaje przykładów czyżby się obawiał, że może nie znaleźć dobrego przykładu? narażony będzie na krytykę? I kto jest wyrocznią tego podziału, na jakiej podstawie wydaje takie sądy bez szczegółowej analizy konkretnych wniosków?, 5) Zajęcia nieważne (gorszy sort) - autor podważając zajęcia w scrabble niestety nie dodał, że oferta zawiera również organizację Białostockiego mundialu na powietrzu i w hali – turniejów piłki nożnej dla dzieci i młodzieży uczącej się, w których udział jest bezpłatny - turniej i działalność profilaktyczna w każdym turnieju: mecze, ulotki profilaktyczne, plakaty i banery profilaktyczne, promocja trzeźwości poprzez sport, a liczba uczestników, kto chce niech sprawdzi? - czy autor artykułu dobrze się zorientował, że konkursów było kilka na różne zadania związane z upowszechnianiem szeroko rozumianej kultury fizycznej (z definicji: Sport - to wszelkie formy aktywności fizycznej, które przez uczestnictwo doraźne lub zorganizowane wpływają na wypracowanie lub poprawienie kondycji fizycznej i psychicznej, rozwój stosunków społecznych lub osiągnięcie wyników sportowych na wszelkich poziomach), 6) Asertywność członków komisji? – wydaje się rozsądnym przy planowanej budowie hali widowiskowo-sportowej wspieranie siatkówki (drużyna męska BAS walczy o awans do 1 ligi) koszykówki (na meczach Żubrów jest pełna sala kibiców)? 7) Chaos - rzekomy, tak zwany „chaos w białostockim sporcie” doprowadził do udziału 11 zawodników z białostockich klubów w Igrzyskach Olimpijskich w RIO 2016, zdobycia przez Nowickiego historycznego brązowego medalu, stypendiów sportowych dla ponad 250 zawodnikom (m.in. za medale w Mistrzostwach Polski, Europy). Droga autorze, moja prośba w imieniu mieszkańców Miasta, czytelników, zwolenników i przeciwników jednych czy drugich opcji politycznych, ale przede wszystkim pasjonatów sportu i kibiców - artykuły powinny być rzetelne i zgodne z prawdą, wszelkie fałszowanie rzeczywistości podważa ich wiarygodność, osobiste animozje autorów nie powinny przesłaniać prawdy i faktów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do