Reklama

Taka gmina: Facecje wiceprezydenta czyli System Zarządzania Ruchem, kolorowe fale, yeti i kosmici

Przyznaję, że ostatnio rzadko bywam zaskoczony. A już szczególnie wysoko poprzeczka zawieszona jest dla władz Białegostoku z lokatorami wieżowca przy ulicy Słonimskiej na czele. Mimo to wiceprezydent miasta Adam Poliński osiągnął ten skutek: publicznie oświadczył, że w stolicy Podlasia "zielona fala na pewno jest". Nie było to przejęzyczenie, bo w obecności dziennikarzy dodał: "Zobaczycie jak działa, bo działa. Myślę, że warto to samemu zobaczyć". Czytając to spadłem z fotela. Ale zgadzam się z Polińskim. Też myślę, że warto to zobaczyć. Chciałbym tylko wiedzieć gdzie i kiedy można zobaczyć zieloną falę w praktycznym działaniu.

Zapewne niemal wszyscy wiedzą czym jest zielona fala. Dla tej niewielkiej liczby niezorientowanych króciutkie wyjaśnienie: to takie zestrojenie sygnalizacji świetlnej, które zapewnia kierowcom ciąg zielonego światła w jednym ciągu drogowym, które pozwoli na płynne pokonanie kilku skrzyżowań. Takie rozwiązanie ułatwia poruszanie się po mieście. I dlatego stworzono inteligentne programy i urządzenia koordynujące centralnie sygnalizację świetlną w miastach o dużym trafficu, tak aby kosztem mniej zakorkowanych dróg ułatwić jazdę głównymi arteriami aglomeracji. Takim programem i wynalazkiem miał być System Zarządzania Ruchem, w które władze Białegostoku zainwestowały 28 milionów złotych uzyskanych głównie z Unii Europejskiej. Tenże system miał sprawić, że po Białymstoku będzie podróżowało się przyjemnie i płynnie. Prezydent i jego świta zapewniali, że system jest inteligentny i samouczący się i analizując dane z ruchu w mieście będzie proaktywnie rozwiązywał problemy komunikacyjne. Kiedy już został zainstalowany - jakoś tak razem z kamerami monitorującymi sytuację na głównych skrzyżowaniach - wielu białostockich kierowców znienacka trafił szlag. Okazało się, że system tak inteligentnie steruje światłami, że te migają jak lampki bożonarodzeniowe na choince i ciężko zdążyć przejechać kiedy zielone świeci raz 3 sekundy, a raz 30. I racjonalnie trudno wyjaśnić dlaczego zmienia się czas na przejechanie skrzyżowania. Okazało się też, że kamery rejestrują kierowców, którym zabrakło refleksu lub szczęścia i ruszyli przy zielonym świetle, które nagle po 3 sekundach zmieniło się na żółte lub czerwone. I tak bezpieczne dotąd miasto (przynajmniej nie mniej niż inne duże miasta) zmieniło się w Tortugę, w której - jak wiadomo - mieszkają piraci. W tym przypadku - drogowi. Wściekli kierowcy zaczęli żądać wprowadzenia sekundników na skrzyżowaniach, żeby fanaberie inteligencji Systemu Zarządzania Ruchem przestały ich zaskakiwać. I aby wiedzieli ile mają czasu do następnej zmiany świateł. Takie rozwiązania były i są stosowane w wielu miastach i w powszechnej opinii zwiększają bezpieczeństwo kierowców i pieszych. Ale tutaj okazało się, że nie w Białymstoku, bo magistrat odmówił ich instalacji. Nie pamiętam już który z prezydentów uzasadniał odmowę - główny Truskolaski czy któryś z jego wice - ale zdaniem magistratu sekundniki zakłócą błogosławieństwa działania zielonej fali a System nie będzie mógł coraz bardziej inteligentnie działać. I trzeba poczekać aż zbierze dane i się nauczy jak zapewnić białostoczanom bezpieczeństwo. No to zgrzytając zębami zaczęliśmy wszyscy czekać. I czekamy tak do tej pory.

Działo się to w późną jesienią 2014 roku. Po kilku miesiącach sprowokowany oświadczeniem o uczącym się systemie wsiadłem w samochód i postanowiłem poszukać zielonej fali. No i szukam jej do tej pory a nikt - poza pracownikami magistratu - nie potwierdził dotąd istnienia tego zjawiska Szukając odkryłem za to istnienie fali, ale w innym kolorze. Mianowicie czerwonej czyli sygnałów „stop” blokujących dalszą jazdę. Wielokrotnie (zwłaszcza późnym wieczorem lub nocą) stałem jak kretyn w towarzystwie innych kierowców na kompletnie pustych skrzyżowaniach i czekałem na zmianę świateł. W tym czasie inteligentny System włączał światła zielone dla krzyżujących się z Aleją Piłsudskiego (Sienkiewicza, Skłodowskiej) świateł i przez skrzyżowania nie przejeżdżał w tym czasie ANI JEDEN pojazd. Nie wiem zatem komu był udrażniany i upłynniany przejazd przez ten System. Wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że ten system jest inteligentny inaczej. I każdy jego obrońca jest równie inteligentny co tenże system. Z czasem odkrywałem kolejne dowody alternatywnej inteligencji SRZ: takim były na przykład komunikaty przy wjeździe z Warszawy, że do centrum miasta dostanę się ulicą Jana Pawła w czasie 6 minut. Propozycja była o tyle zabawna, że aby ją zrealizować trzeba było jechać płynnie około 90 km na godzinę przy otwartych skrzyżowaniach lub znacznie szybciej między skrzyżowaniami, kiedy trzeba będzie jednak stanąć na czerwonych światłach. Kiedy system po raz pierwszy poinformował mnie o możliwościach tak szybkiego osiągnięcia centrum (trzeba trafu tam właśnie mieszkam) postanowiłem – rzecz jasna – sprawdzić to. Wiedziony przeczuciem pojechałem jednak zgodnie z przepisami 50 na godzinę. I - cóż za niespodzianka - najpierw minąłem dwa ukryte w krzakach radiowozy dzielnie suszące fotoradarem oraz radośnie świecącą czerwoną falę. Reasumując: gdybym uwierzył inteligencji systemu byłbym uboższy o kilkaset złotych i bogatszy o punkty karne. A ta „zdobycz” byłaby okazalsza, gdybym jeszcze ufnie jadąc na skrzyżowanie licząc na zieloną falę znalazł się w ukrytej kamerze ze skrzyżowania, której widzowie przekazaliby mi informację o kolejnych punktach karnych i mandacie do zapłacenia. Od tamtej pory system traktowałem jeszcze bardziej nieufnie.

Zastanawiając się nad swoimi doświadczeniami z Systemem (znajomi mieli podobne przypadki) intrygowało mnie kto i w jakim celu wydał te 28 milionów na coś co nie działa? A następnie wydawał kolejne pieniądze na przeprowadzanie badań, z których wynikało że ten system działa. Po czym przekonywał (i nadal to robi) kierowców - korzystających przecież na co dzień z "błogosławieństw" systemu - że jest świetny. Czy ten ktoś jest taki głupi czy nas za głupców uważa? Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że tym kimś może być Tadeusz Truskolaski, który w ten socjalistyczny sposób zdecydował się zwiększyć szansę na swoją reelekcję. Dlaczego socjalistycznie? Bo ten ustrój bohatersko zwalczał problemy, które sam pracowicie generował. Podejrzewałem, że prezydent wyłączając system tuż przed wyborami chce uzyskać efekt wdzięczności kierowców, którzy - wykazując się amnezją kto im ten system włączył - gremialnie oddadzą na niego głosy. Ewentualnie prezydent spróbuje osiągnąć efekt „dobrego cara”, który nie wiedział o kretyństwie uruchomionym przez urzędników. I tuż przed wyborami - dowiedziawszy się o niedoli rządzonych - zlikwidował problem. Irracjonalne i głupie? No, nie bardziej niż System i jego piewcy. A Tadeusz Truskolaski takie manewry już parę razy stosował. Niedowiarkom przypominam: bus-pasy i klikanie w autobusach czyli tematy, w których sprawie prezydent kierując się sondażami w kampanii przedwyborczej cudownie zmienił zdanie.

Wracając do Adama Polińskiego i mojego zaskoczenia. Otóż ten uroczy człowiek uchodzący za najbardziej inteligentnego z grona zarządzającego naszym miastem zapewnił moją redakcyjną koleżankę, że zielona fala jest i działa. Jako miejsce jej występowania wskazał centrum Systemu Zarządzania Ruchem i pracujących tam urzędników. Jeśli dobrze zrozumiałem jego słowa to z ulicy Składowej (tam się to centrum znajduje) można zauważyć zieloną falę, która - z nieznanych dotąd przyczyn - nie została dotąd dostrzeżona przez ogół kierowców. Ja w każdym razie nie spotkałem jeszcze takiej osoby (zaznaczam, że nie chodzi mi o pracowników urzędu, którzy poza istnieniem zielonej fali zapewniają mnie też o prawdomówności rzeczniczki, kompetencjach licznych urzędników oraz dobroduszności, czcigodności i głębi intelektu prezydenta). A przecież pytam o falę każdego człowieka, który jeździ po mieście z taksówkarzami i kierowcami białostockich autobusów na czele. I nic! Zero świadków!

Zwracam się zatem z apelem do wiceprezydenta Polińskiego. Panie Adamie! Gdy Pan już zobaczy tę zieloną falę w naturze proszę się solidnie uszczypnąć i upewnić, że to nie sen. Potem niech Pan spyta osoby, które wraz z Panem będą świadkami tego unikalnego zjawiska i zbierze od nich pisemne oświadczenia. A potem już ostatni krok na tej drodze: niech Pan założy stowarzyszenie "Widziałem Zieloną Falę". Później już będzie z górki: wystarczy wysłać zaproszenia do współpracy z innymi stowarzyszeniami zajmującymi się śledzeniem podobnych zjawisk czyli Towarzystwa Poszukiwania UFO oraz Klub Przyjaciół Yeti. I ogólnie - zdrowia życzę, bo serdecznie mnie Pan rozbawił. A ten upadek z krzesła już Panu daruję.

Przemysław Sarosiek

Zapewne niemal wszyscy wiedzą czym jest zielona fala. Dla tej niewielkiej liczby niezorientowanych króciutkie wyjaśnienie: to takie zestrojenie sygnalizacji świetlnej, które zapewnia kierowcom ciąg zielonego światła w jednym ciągu drogowym, które pozwoli na płynne pokonanie kilku skrzyżowań. Takie rozwiązanie ułatwia poruszanie się po mieście. I dlatego stworzono inteligentne programy i urządzenia koordynujące centralnie sygnalizację świetlną w miastach o dużym trafficu, tak aby kosztem mniej zakorkowanych dróg ułatwić jazdę głównymi arteriami aglomeracji. Takim programem i wynalazkiem miał być System Zarządzania Ruchem, w które władze Białegostoku zainwestowały 28 milionów złotych uzyskanych głównie z Unii Europejskiej. Tenże system miał sprawić, że po Białymstoku będzie podróżowało się przyjemnie i płynnie. Prezydent i jego świta zapewniali, że system jest inteligentny i samouczący się i analizując dane z ruchu w mieście będzie proaktywnie rozwiązywał problemy komunikacyjne. Kiedy już został zainstalowany - jakoś tak razem z kamerami monitorującymi sytuację na głównych skrzyżowaniach - wielu białostockich kierowców znienacka trafił szlag. Okazało się, że system tak inteligentnie steruje światłami, że te migają jak lampki bożonarodzeniowe na choince i ciężko zdążyć przejechać kiedy zielone świeci raz 3 sekundy, a raz 30. I racjonalnie trudno wyjaśnić dlaczego zmienia się czas na przejechanie skrzyżowania. Okazało się też, że kamery rejestrują kierowców, którym zabrakło refleksu lub szczęścia i ruszyli przy zielonym świetle, które nagle po 3 sekundach zmieniło się na żółte lub czerwone. I tak bezpieczne dotąd miasto (przynajmniej nie mniej niż inne duże miasta) zmieniło się w Tortugę, w której - jak wiadomo - mieszkają piraci. W tym przypadku - drogowi. Wściekli kierowcy zaczęli żądać wprowadzenia sekundników na skrzyżowaniach, żeby fanaberie inteligencji Systemu Zarządzania Ruchem przestały ich zaskakiwać. I aby wiedzieli ile mają czasu do następnej zmiany świateł. Takie rozwiązania były i są stosowane w wielu miastach i w powszechnej opinii zwiększają bezpieczeństwo kierowców i pieszych. Ale tutaj okazało się, że nie w Białymstoku, bo magistrat odmówił ich instalacji. Nie pamiętam już który z prezydentów uzasadniał odmowę - główny Truskolaski czy któryś z jego wice - ale zdaniem magistratu sekundniki zakłócą błogosławieństwa działania zielonej fali a System nie będzie mógł coraz bardziej inteligentnie działać. I trzeba poczekać aż zbierze dane i się nauczy jak zapewnić białostoczanom bezpieczeństwo. No to zgrzytając zębami zaczęliśmy wszyscy czekać. I czekamy tak do tej pory.

Działo się to w późną jesienią 2014 roku. Po kilku miesiącach sprowokowany oświadczeniem o uczącym się systemie wsiadłem w samochód i postanowiłem poszukać zielonej fali. No i szukam jej do tej pory a nikt - poza pracownikami magistratu - nie potwierdził dotąd istnienia tego zjawiska Szukając odkryłem za to istnienie fali, ale w innym kolorze. Mianowicie czerwonej czyli sygnałów „stop” blokujących dalszą jazdę. Wielokrotnie (zwłaszcza późnym wieczorem lub nocą) stałem jak kretyn w towarzystwie innych kierowców na kompletnie pustych skrzyżowaniach i czekałem na zmianę świateł. W tym czasie inteligentny System włączał światła zielone dla krzyżujących się z Aleją Piłsudskiego (Sienkiewicza, Skłodowskiej) świateł i przez skrzyżowania nie przejeżdżał w tym czasie ANI JEDEN pojazd. Nie wiem zatem komu był udrażniany i upłynniany przejazd przez ten System. Wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że ten system jest inteligentny inaczej. I każdy jego obrońca jest równie inteligentny co tenże system. Z czasem odkrywałem kolejne dowody alternatywnej inteligencji SRZ: takim były na przykład komunikaty przy wjeździe z Warszawy, że do centrum miasta dostanę się ulicą Jana Pawła w czasie 6 minut. Propozycja była o tyle zabawna, że aby ją zrealizować trzeba było jechać płynnie około 90 km na godzinę przy otwartych skrzyżowaniach lub znacznie szybciej między skrzyżowaniami, kiedy trzeba będzie jednak stanąć na czerwonych światłach. Kiedy system po raz pierwszy poinformował mnie o możliwościach tak szybkiego osiągnięcia centrum (trzeba trafu tam właśnie mieszkam) postanowiłem – rzecz jasna – sprawdzić to. Wiedziony przeczuciem pojechałem jednak zgodnie z przepisami 50 na godzinę. I - cóż za niespodzianka - najpierw minąłem dwa ukryte w krzakach radiowozy dzielnie suszące fotoradarem oraz radośnie świecącą czerwoną falę. Reasumując: gdybym uwierzył inteligencji systemu byłbym uboższy o kilkaset złotych i bogatszy o punkty karne. A ta „zdobycz” byłaby okazalsza, gdybym jeszcze ufnie jadąc na skrzyżowanie licząc na zieloną falę znalazł się w ukrytej kamerze ze skrzyżowania, której widzowie przekazaliby mi informację o kolejnych punktach karnych i mandacie do zapłacenia. Od tamtej pory system traktowałem jeszcze bardziej nieufnie.

Zastanawiając się nad swoimi doświadczeniami z Systemem (znajomi mieli podobne przypadki) intrygowało mnie kto i w jakim celu wydał te 28 milionów na coś co nie działa? A następnie wydawał kolejne pieniądze na przeprowadzanie badań, z których wynikało że ten system działa. Po czym przekonywał (i nadal to robi) kierowców - korzystających przecież na co dzień z "błogosławieństw" systemu - że jest świetny. Czy ten ktoś jest taki głupi czy nas za głupców uważa? Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że tym kimś może być Tadeusz Truskolaski, który w ten socjalistyczny sposób zdecydował się zwiększyć szansę na swoją reelekcję. Dlaczego socjalistycznie? Bo ten ustrój bohatersko zwalczał problemy, które sam pracowicie generował. Podejrzewałem, że prezydent wyłączając system tuż przed wyborami chce uzyskać efekt wdzięczności kierowców, którzy - wykazując się amnezją kto im ten system włączył - gremialnie oddadzą na niego głosy. Ewentualnie prezydent spróbuje osiągnąć efekt „dobrego cara”, który nie wiedział o kretyństwie uruchomionym przez urzędników. I tuż przed wyborami - dowiedziawszy się o niedoli rządzonych - zlikwidował problem. Irracjonalne i głupie? No, nie bardziej niż System i jego piewcy. A Tadeusz Truskolaski takie manewry już parę razy stosował. Niedowiarkom przypominam: bus-pasy i klikanie w autobusach czyli tematy, w których sprawie prezydent kierując się sondażami w kampanii przedwyborczej cudownie zmienił zdanie.

Wracając do Adama Polińskiego i mojego zaskoczenia. Otóż ten uroczy człowiek uchodzący za najbardziej inteligentnego z grona zarządzającego naszym miastem zapewnił moją redakcyjną koleżankę, że zielona fala jest i działa. Jako miejsce jej występowania wskazał centrum Systemu Zarządzania Ruchem i pracujących tam urzędników. Jeśli dobrze zrozumiałem jego słowa to z ulicy Składowej (tam się to centrum znajduje) można zauważyć zieloną falę, która - z nieznanych dotąd przyczyn - nie została dotąd dostrzeżona przez ogół kierowców. Ja w każdym razie nie spotkałem jeszcze takiej osoby (zaznaczam, że nie chodzi mi o pracowników urzędu, którzy poza istnieniem zielonej fali zapewniają mnie też o prawdomówności rzeczniczki, kompetencjach licznych urzędników oraz dobroduszności, czcigodności i głębi intelektu prezydenta). A przecież pytam o falę każdego człowieka, który jeździ po mieście z taksówkarzami i kierowcami białostockich autobusów na czele. I nic! Zero świadków!

Zwracam się zatem z apelem do wiceprezydenta Polińskiego. Panie Adamie! Gdy Pan już zobaczy tę zieloną falę w naturze proszę się solidnie uszczypnąć i upewnić, że to nie sen. Potem niech Pan spyta osoby, które wraz z Panem będą świadkami tego unikalnego zjawiska i zbierze od nich pisemne oświadczenia. A potem już ostatni krok na tej drodze: niech Pan założy stowarzyszenie "Widziałem Zieloną Falę". Później już będzie z górki: wystarczy wysłać zaproszenia do współpracy z innymi stowarzyszeniami zajmującymi się śledzeniem podobnych zjawisk czyli Towarzystwa Poszukiwania UFO oraz Klub Przyjaciół Yeti. I ogólnie - zdrowia życzę, bo serdecznie mnie Pan rozbawił. A ten upadek z krzesła już Panu daruję.

Przemysław Sarosiek

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-02-27 21:07:06

    gdyby nie fakt, że zakapowanie do Brukseli faktu ,ze wydano kasę na coś, co nie działa odbije się nie na osobie, która tą decyzję podjeła, ,a na mieście, które po takim powiadomieniu musiałoby zwracać unijną dotację, dawno pewnie już ktoś powinien takie marnotrawstwo zgłosić, a sam decydent podzielić los jednego z byłych prezydentów, który za niedziałającą oczyszczalnię skończył na ławie, na której zresztą go za nią skazano

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do