Reklama

Z okrzykiem „Cześć i Chwała Bohaterom” przeszedł po ulicach Białegostoku Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Tak jak można było się tego spodziewać po serii ataków na nieżyjącego i nie mogącego w związku z tym bronić się – majora Zygmunta Szendzielarza pseudonim „Łupaszka”, tegoroczny Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych zgromadził znacznie większą liczbę uczestników, niż miało to miejsce w latach poprzednich. Kilkaset osób przeszło ulicami Białegostoku z okrzykiem „Cześć i Chwała Bohaterom”.

W tym roku po raz pierwszy uczestnicy białostockiego Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych przypominali nie tylko nazwiska polskich bohaterów, którzy walczyli z komunistycznym reżymem o wolną Ojczyznę. Odczytywano bowiem także nazwiska ich oprawców. Mało kto o tym mówi, a trzeba wiedzieć, że ubeccy kaci zanim wykonali na nich wyroki śmierci, najczęściej wcześniej jeszcze torturowali polskich żołnierzy. Ale ich nazwiska nieszczególnie przewijają się jak dotąd w przestrzeni publicznej.

- Idea Żołnierzy Wyklętych ciągle jest kwestionowana przez ludzi i środowiska, którzy świadomie lub nieświadomie próbują zaszkodzić osobom, które kilkadziesiąt lat temu oddawały życie za Polskę. Jedną z takich osób jest postać przewodnia naszego zgromadzenia, major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Nasza walka nie może skończyć się na tym jednym wydarzeniu, ale musi być ciągłym świadectwem. Tak, byśmy mogli ze spokojnym sercem powtórzyć za kilka lat hasło naszego dzisiejszego Marszu i powiedzieć: „Panie majorze, Polacy o panu pamiętają i nie pozwolą zapomnieć” – mówił do zgromadzonych Michał Mikucki, organizator Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Białymstoku.

Bardzo emocjonalną przemowę do zgromadzonych wygłosił jeden z niewielu już żyjących Niezłomnych ppor. Aleksander Duchnowski, pseudonim „Zryw”. Sam był więziony i represjonowany jako żołnierz wojska polskiego. Po latach dziękował natomiast wszystkim uczestnikom Marszu, że pamiętają o bohaterstwie i poświęceniu jego kolegów, którzy już nie żyją. Ale i ze łzami w oczach życzył wszystkim obecnie żyjącym, aby nie mieli okazji żyć w tak tragicznych czasach i okolicznościach, w jakich jemu przyszło żyć, kiedy był jeszcze młodym człowiekiem w pełni sił.

- Bardzo dziękuję młodzieży tu zebranej. Nie spodziewałem się, że dożyję. Żeby chociaż was los taki nie spotkał. To zależy od ludzi, którzy rządzą, bo jak nie zadbają, to to samo będzie dalej. Jest nadzieja, bo tyle młodzieży pozostało z nami w Polsce. Boże, dziękuję wam bardzo. Moje nazwisko Duchnowski Aleksander, pseudonim Zryw, walczyłem w brygadzie – mówił ze łzami w oczach 96-letni żołnierz niezłomny polskiego podziemia niepodległościowego.

Mówił też, iż cieszy się, że widzi tyle młodzieży, która pamięta o poświęceniu ludzi jego pokolenia. Dodał, że ten widok powoduje, iż żal mu umierać. Po takich słowach zebrał gromkie oklaski, po czym zebrani skandowali „Cześć i Chwała Bohaterom”. Niedługo później odmówili modlitwę „Anioł Pański” i odśpiewali Hymn Narodowy, po czym Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych ruszył.

Z danych Policji, w białostockim Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych przeszło ulicami naszego miasta ponad 500 uczestników. Zatrzymywali się po drodze między innymi pod budynkiem Sądu Apelacyjnego na ul. Mickiewicza, gdzie przez ponad 10 lat funkcjonowała siedziba Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Uczestnicy Marszu oddali także hołd Danucie Siedzikównie „Ince” pod pomnikiem na ulicy Skłodowskiej i przeszli na Cmentarz Wojskowy na 11 Listopada, gdzie złożono kwiaty i zapalono znicze wszystkim polskim żołnierzom.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do