
Przepowiadałem, że Jagiellonia będzie miała w Łodzi trudno. I tak właśnie było: żółto-czerwoni cierpieli całą drugą połowę ale ostatecznie dość szczęśliwie wygrali 1:0. Czasami jednak tak już jest, że szczęście sprzyja lepszym. Jeżeli to powiedzenie mówi prawdą, to Jagiellonia mnóstwem pecha jaki ją spotykał ostatnio na krajowej arenie zasłużyła na uśmiech losu, który nastąpił właśnie w Łodzi. Jaga wywiozła z Łodzi komplet punktów i zajmuje nadal 3. miejsce w tabelę z zaledwie dwoma punktami strata do liderującego Lecha Poznań.
Żółto-czerwoni zaczynając mecz w Łodzi znali rezultaty dwóch ekip, które ją wyprzedzają: Lech pewnie pokonał Stal Mielec, a Raków Częstochowa ograł Piasta Gliwice. Białostoczanie wiedzieli zatem, że muszą wygrać jeśli chcą mieć kontakt ze ścisłą czołówką.
Trener Adrian Siemieniec zaskoczył wszystkich zestawieniem składu na Widzew. W kadrze nie pojawili się kontuzjowany Norbert Wojtuszek i chory Enzo Ebosse, więc miejsce w obronie zajął Tomas Silva. Na ławce znalazł się Jesus Imaz, a w wyjściowym składzie znalazł się debiutując Bartosz Mazurek (zdolny 18-latek). Ofensywne ustawienie 4-3-2-1 wskazywało, że trener Siemieniec chce w Łodzi wygrać. I tak właśnie Duma Podlasia zaczęła: agresywnie i ofensywnie. Z rzutu wolnego zacentrował Kristoffer Hansen, zagapili się obrońcy Widzewa, a Mateusz Skrzypczak nie przestraszył się wysoko uniesionej nogi obrońcy gospodarzy i strzałem głową pokonał Rafała Gikiewicza.
Gospodarze odpowiedzieli ofensywną: najpierw strzelał z dystansu Sebastian Kerk ale Abramowicz dobrze poradził sobie z tym zadaniem. Drugi strzał Ľubomíra Tupty golkiper Jagi również obronił i białostoczanie zwarli szyki. Wybijali gospodarzy z ataku i szukali swoich szans w szybkich ofensywnych atakach. W 32 minucie Jaga zaczęła szybki kontratak. Piłkę miał Mazurek, ale zamiast podciągnąć ją jeszcze parę metrów i podać któremuś z kolegów w środku pola odegrał ją na skrzydło. Akcja zwolniła, a piłka trafiła do Darko Churlinova, który strzelił z dystansu. Piłka skozłowała i Gikiewicz interweniował bardzo niepewnie. Do dobitki zamierzał się Hansen, ale piłka podskoczyła i nie dał rady jej trafić. Przed przerwą dobrą okazję stworzył jeszcze Taras Romanczuk, który posłał piłkę jednak tuż nad poprzeczką.
Na drugą połowę gospodarze wyszli z wolą strzelenia gola. I zepchnęli Jagiellonię do defensywy. Białostoczanie oszczędzali siły i nie forsowali tempa pokazując duże wyrachowanie. Czasem brakowało im zimnej krwi w polu karnym, ale wtedy na posterunku był Sławomir Abramowicz lub w ostateczności słupek lub poprzeczka bramki. W 55 minucie nieporozumienie Abramowicza i Stojinović tuż przed polem karnym omal nie zakończyło się utratą bardzo głupiej bramki. Defensor Jagi musiał faulować i otrzymał żółty kartonik. I tu też szczęście trochę uśmiechnęło się do Jagi: atak był z gatunku kartki pomarańczowej i gdyby sędzia Kwiatkowski wyciągnął kartonik innego koloru to też trudno byłoby mieć do niego o to pretensji. Z rzutu wolnego strzelał Kerk: huknął jak z armaty ale tuż obok bramki Jagi.
Kilka minut później groźnie strzelił Marek Hanousek. Piłkę odbił Abramowicz, a dobitka Kerka znowu o kilkanaście centymetrów minęła bramkę mistrzów Polski. Jaga w tej części meczu miała kłopoty z utrzymaniem się przy piłce, przeprowadzeniem ofensywnej akcji i uspokojeniem gry. Widzew wykorzystywał problemy gości i atakował, atakował, atakował. Na szczęście łodzianie mieli duże problemy z celnością swoich strzałów albo brakowało im dokładności w końcowym podaniu. Groźnie strzelał Tupta - piłka przeleciała tuż nad poprzeczką, a w 76 minucie precyzyjnym strzałem popisał się Jakub Sypek. Spadającą pod poprzeczkę piłkę w fantastycznej interwencji wybił w ostatniej chwili Abramowicz. W 80 minucie doskonałą okazję miał wprowadzony w końcówce Jesus Imaz, który dostał piłkę 10 metrów przed bramką Widzewa. Niestety źle przyjął piłkę i jego strzał został zablokowany tak jak i próby dobitek.
A Widzew dalej desperacko szukał swojej szansy na gola. O tym jak ofensywni byli łodzianie niech świadczy bilans rzutów rożnych: 12 gospodarze, 2 goście! W ostatnich minutach meczu pod bramką Jagiellonii nieustannie się gotowało: najpierw Saïd Hamulic trafił w słupek, a już w ostatnich sekundach: po kolejnym rzucie rożnym atakujący zawodnicy Widzewa sprawili, że próbujący interweniować Moutinho nie wpakował piłki głową na bramki. Na szczęście dla Jagiellonii piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.
Zwycięzców się nie sądzi więc krytyka wobec Jagiellonii nie jest tu wskazana. Białostoczanie wygrali i teraz czekają ich dwa ważne mecze z dwoma rywalami - znacznie silniejszymi niż Widzew. Pierwszym będzie w czwartek w Brugge Cercle (rewanżowy mecz w Lidze Konferencji), a potem w niedzielę spotkanie z liderem tabeli: Lechem Poznań. Białostoczanie mogą teraz szybko regenerować siły i leczyć choroby i kontuzje oraz analizować jak skutecznie pokonać te dwie trudne przeszkody. A potem - w przerwie na reprezentację - odpocząć i zebrać siły na ostatni etap tego sezonu.
Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0). Bramka: Mateusz Skrzypczak 8. Żółte kartki: Marcel Krajewski, Noah Diliberto, Mateusz Żyro, Juljan Shehu (Widzew), Dušan Stojinović, João Moutinho, Jarosław Kubicki (Jagiellonia). Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Wdzów: 16 768.
Widzew: Rafał Gikiewicz - Marcel Krajewski, Mateusz Żyro, Polydéfkis Volanákis, Peter Therkildsen - Noah Diliberto (57 Jakub Sypek), Marek Hanousek (69 Bartłomiej Pawłowski), Sebastian Kerk (57 Fran Álvarez), Juljan Shehu, Jakub Łukowski (57 Saïd Hamulic) - Ľubomír Tupta (80 Fábio Nunes).
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Tomás Silva, Mateusz Skrzypczak, Dušan Stojinović, João Moutinho - Kristoffer Hansen (90 Oskar Pietuszewski), Taras Romanczuk (61 Jarosław Kubicki), Bartosz Mazurek (46 Jesús Imaz), Leon Flach, Darko Čurlinov (61 Miki Villar) - Afimico Pululu (69 Lamine Diaby-Fadiga).
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie