Reklama

Skandal w Suwałkach: Michał Kowalewski i jego kontrowersyjne powiązania z Platforma Obywatelska. Prawda wychodzi na jaw!

Michał Kowalewski to były działacz Platformy Obywatelskiej z Suwałk, który swoim odejściem wywołał wielkie zamieszanie. Młody polityk ogłosił swoją rezygnację na social-mediach formułując długą listę zarzutów wobec swojej już byłej partii. Ujawnił sporo o politycznej kuchni Platformy Obywatelskiej i zarzucił, że jest gorsza od PiS-u w nepotyzmie i obsadzaniu stanowisk najwierniejszymi członkami. Wskazał, że liczy się głównie to czy należą do grona wiernych stronników Jacka Niedźwiedzkiego i Anny Naszkiewicz - dwójki liderów PO z Suwałk. Zarzucił też złamania zasad kodeksu wyborczego, opowiedział o patologiach i doczekał się gróźb o pozew ze strony PO. Przeczytajcie, posłuchajcie! 

- Dzień dobry. Suwalczanin i chyba postać ostatnio najbardziej znana, ale po okazji najbardziej głośna. Mówi o Tobie Telewizja Republika, piszą media ogólnopolskie. Przepraszam za określenie, ale to efektowny coming out czyli wyjście z Platformy zrobiłeś na wyjątkowym topie. Powiedz czy Ty w ogóle byłeś w tej Platformie czy nie? Bo suwalska Platforma wydała oświadczenia i dystansuje się ustami swojego szefa Jacka Niedźwiedzkiego: "Michał Kowalewski nigdy nie był naszym członkiem, on nie ma z nami nic wspólnego, a od takiej luźnej sympatyki krążył koło nas". Taka jest narracja. To jak to w końcu było z tą Twoją Platformą? 

Byłem w Platformie, ale to co się dzieje wygląda tradycyjnie. Jeśli osoba wychodzi z Platformy i mówi o tych problemach wewnętrznych, to wtedy koło platformy musi powiedzieć wprost, ale my go nie znamy jakby on nigdy nie był w Platformie, aby poniekąd oszukać opinii publiczną. Na przykład - na dowód tego, że byłem w Platformie - mam potwierdzenia, płacenie składek, jest wiele różnych zdjęć z akcji: czy z tego jak pracowałem na darmowym wolontariacie w Biurze Platformy Obywatelskiej w Suwałkach. Ni i sam fakt: w jaki sposób poznałem poseł Bożenę Kamińską, jeśli mnie nigdy w Platformie nie było? Jak siedemnastolatek poznał byłą posłankę, nie mając nic wspólnego z Platformą.

- Ale dodatkowo byłeś jeszcze społecznym asystentem pani poseł Alicji Gołaś. 

Jej zdaniem nie byłem, bo nie przyznaje się do mnie. 

- No właśnie, ale pokazałeś w mediach legitymację, że jednak byłeś. To w końcu jesteś członkiem PO z Suwałk czy z Łomży? 

Suwalskie struktury powiedziały, że to sprawa łomżyńskich struktur, że jestem asystentem pani poseł Gołaś. A ja urodziłem się w Suwałkach, więc tu byłem w Platformie, a nie w Łomży. To, że byłem asystentem posłanki, która została wybrana z województwa podlaskiego ale z Łomży to dlatego, bo mamy jeden okręg do parlamentu. Nic mnie nie wiąże z Łomżą. Przecież posłowie mogą mieć asystentów w różnych miastach i mogą współpracować z różnymi osobami. 

- Czyli doprecyzowując, byłeś w strukturach suwalskiej Platformy, ale asystentem byłeś łomżyńskiej posłanki Alicji Gołaś? 

Tak, bo bycie asystentem Jacka to byłby zły pomysł.

- Dobrze, do Jacka za chwilę dojdziemy. Posłanka Alicja Gołaś też w jakimś stopniu publicznie dystansuje się od Ciebie mówiąc: ja nie wiedziałam, nie znałam tego pana. To jak to się, przepraszam bardzo, zostaje asystentem społecznym w Sejmie, gdzie można reprezentować posła, wejść do Sejmu reprezentując go i być dla niego kompletnie obcą osobą? To jest w ogóle możliwe? 

Nie, moim zdaniem nie jest to możliwe. To dla mnie jest zabawne, bo przecież jak się podpisuje umowę asystencką, to później to widnieje na stronie Sejmu. Czyli to poseł musi wprowadzić te dane tam do Kancelarii Sejmu, a oni muszą to zatwierdzić. Dla pani poseł Alicji Łebkowskiej-Gołaś, jedyne wytłumaczenie było takich słów to to, że moje zachowanie, że mówię prawdę, jest skandaliczne i zablokowała mnie w mediach społecznościowych. Stwierdziła, że nie chce ze mną rozmawiać. 

- Zablokowała cię na mediach społecznościowych? 
 

Tak. 

- Dobrze, a wyjaśniając jeszcze: Twoja przynależność strukturalna to Platforma suwalska. Od którego roku byłeś członkiem tej partii? Od kiedy byłeś formalnie członkiem i uczestniczyłeś w życiu tej partii? 

Formalnie od września tamtego roku, ale już wcześniej byłem tam jako sympatyk osoba, która działała w Nowej Generacji, czyli stowarzyszeniu, które pomaga dla Platformy i stara się, aby być oficjalną młodzieżówką, bo tam powstał taki podział między tymi młodymi demokratami, czyli dawną młodzieżówką Platformy, a nową generacją, czyli młodzieżówką Platformy, ale nieoficjalną. 

- Czyli to jest NGO-s czyli stowarzyszenie, które powstało i które jest nieoficjalną przybudówką, organizacją sympatyzującą z Platformą Obywatelską. Czy to stowarzyszenie w jakimś stopniu - bo partie polityczne nie mogą korzystać z finansowania - korzystało z wsparcia jednostek samorządowych, czy też to było takie stowarzyszenie, na które składali się sami członkowie? 

Myślę, że skorzystało z jakiegoś wsparcia, bo na pewno podstawowa możliwość stowarzyszenia to składki członkowskie, które były zbierane i na pewno, jeśli chce się być młodzieżówką danej partii, to są różne współprace międzynarodowe z odpowiednikami w innych krajach i wtedy można brać różne kredyty, jakieś takie pożyczki, inne takie wsparcia, bo są różne dofinansowania i fundusze, z których stowarzyszenie na zasadzie ustawy może wynioskować o te pieniądze.

- Rozumiem, czyli ta nowa organizacja, której ty byłeś członkiem, nowej generacji, to była organizacja, która współpracowała z Platformą, a czym żeście współpracowali i dlaczego zdecydowałeś się na wstąpienie do Platformy? Bo to poważna decyzja, wstąpić do partii, to jeszcze do pierwszej. 

jako młode osoby współpracowaliśmy z zbiorami poselskimi, z osobami związanymi z Platformą, na różnych konferencjach, na spotkaniach, wydarzeniach i jeśli chodzi o to, jak ja w sumie podjąłem decyzję wstąpienia do Platformy, już w wieku 17 lat, gdy byłem w nowej generacji i współpracowałem z panem posłem Jackiem, który był wtedy wiceprzewodniczącym Rady Miasta, a już wtedy miałem złe skojarzenie z nim. 

- To znaczy? 

Pracowałem tam w biurze na zasadzie darmowego wolontariatu. Zlecał mi zadania, które dostawał jako dyrektor Biura Poselskiego Tomasza Frankowskiego i ja co za niego robiłem? Pisałem przemówienia, robiłem researche, nagrywałem mu tiktoki dla Jacka jako radnego i z lodówką społeczną i życzenia wielkanocne. Montowałem to i za to nie dostałem ani złotówki, pomimo faktu, że osoby niepełnoletnie nie mają możliwości pracowania, ale w mniejszej ilości godzin, to on przyjmował pieniądze jako dyrektor biura, a mi za każdym razem, kiedy spytałem się, czy nawet na jakąś akcję, czy mógłby jakoś symbolicznie, to zawsze mówił, że nie ma pieniądza i że jak kiedyś będzie posłem, to wtedy zatrudni mnie. 

- Do Biura Poselskiego? 

Tak.

- Twoja przygoda z PO zaczęła się we wrześniu 2024 roku. Mówisz, że miałeś słabe doświadczenia z Jackiem Niedźwieckim jako szefem, dyrektorem biura europosła, potem wiceprzewodniczącym Rady Miasta. Mimo wszystko we wrześniu 2024 roku, a więc już rok po tym jak Jacek Niedźwiecki zostaje posłem. Po co wstępujesz do partii, z którą masz złe skojarzenia?  

Muszę tu podkreślić jedną rzecz. Ja wstąpiłem do Koła Inicjatyw Obywatelskich pani poseł Bożena Kamińskiej i. Potem pani Anna Naszkiewicz, przewodnicząca zarządu powiatu suwalskiego, nielegalnie, bez żadnych rozmów połączyła oba koła, aby mieć władzę absolutną. Mówię o kole miejskim i kole inicjatyw obywatelskich i po prostu je połączyła bez zgody, bez informacji przewodniczącego koła, bo przewodniczącym koła był mąż pani Bożeny Kamińskiej. Koło inicjatyw obywatelskich polega na tym, że do takiego koła mogą zapisać się również osoby, które pracują w jakichś instytucjach państwowych, gdzie bycie w partii jest niemożliwe. I ja zapisałem się do tego koła inicjatyw obywatelskich Platformy Obywatelskiej i zarząd powiatu suwalskiego nielegalnie połączył te koła. Rozpisał wybory na luty tego roku i przyszło 17 osób. Już były to właśnie osoby związane z panią Anną Naszkiewicz. Byłem tam ja, pani Bożena Kamińska, jej mąż i jeszcze jedna osoba, bo nikt inny nie mógł przyjść. Zrobili to zebranie w środku tygodnia. Statut Platformy Obywatelskiej mówi, że jeśli jest jedno koło miejskie, to zarząd koła miejskiego pełni funkcję zarządu powiatu. Czyli likwidując koła Naszkiewicz pozbyła się problemu: co jeśli będą wybory zarządu powiatu i ona nie dostanie poparcia. Czyli mówiąc inaczej, chodziło o to, żeby wykosić konkurencję, uzyskać monopol władzy.

- Dlaczego akurat Platforma jako Twoja partia? 

Platforma ze względu na to, że wierzyłam, że ta partia ma jakieś ideały i wierzy w demokrację. Przez tyle lat mówiła, że Prawo i Sprawiedliwość jakby zatrudnia swoich znajomych w wyspółkach państwowych, łamie konstytucję, a co do czego, kiedy Platforma Obywatelska przejęła władzę, a najbardziej odczułam to w Suwałkach, bo trudno mi się wypowiedzieć na temat tego, co się dzieje w innych miastach. W Suwałkach tylko znajome twarzy widziałem w tej partii, które były związane z panią Anną Naszkiewicz i z Komitetem Wspólnych Suwałk, który tworzyła Platforma Obywatelska w ostatnich wyborach samorządowych. 

Wracając do przyczyny tej decyzji: mówisz, że w czasie tej współpracy, kiedy byłeś nastolatkiem, uznałeś się, że Platforma Obywatelska jest partią demokratyczną, walczącą o demokrację, o praworządność. A PiS jako partia rządząca wówczas był tego antytezą. Zdecydowałeś więc na wstąpienie do partii, gdy  Platforma przez rok czasu rządziła krajem więc widziałeś jak jest naprawdę. 

No tak, ale moje wcześniejsze chęci zostały zablokowane. Bo ta kwestia wygląda tak, że jeśli się nie jest z tego układu, to pan poseł Jacek Niedźwiedzki i pani Anna Naszkiewicz blokują. Jeśli jest się spoza tego grona, tego kółka adoracji, to osoby, które chcą wstąpić, to mają problem ze wstąpieniem.

- Jesteś osobą, która mocno angażuje się w różnego rodzaju akcje społeczne jak "szlachetna paczka", zbiórki charytatywne, wsparcie różnego rodzaju szlachetnych inicjatyw. Jak to się stało wobec tego, że akurat włączyłeś się w działanie partyjne i w ogóle w partię, która, życie partyjne nie jest miejscem, gdzie pojawiają się ludzie, którzy mają jakieś społeczne inicjatywy? 

To akurat była decyzja trudna, ale zawsze chciałem zrobić coś więcej dla społeczeństwa i uważałem, że polityka wtedy jest tym jakby priorytetem, że jeśli chcemy coś zmienić, to musimy pójść wyżej i pozmieniać te wszystkie ustawy, jakby uprościć te prawo w taki sposób, aby ludziom na dole łatwiej się żyło. Bo polskie prawo jest w niektórych miejscach skomplikowane. Jest dużo papierologii, która jest niepotrzebna. Czepia się tam ludzi o wszystko. Na przykład Suwalski Bazar: tam tętniło życie, ludzie sprzedawali, ale od momentu, kiedy Urząd Skarbowy zaczął przychodzić, to ludzie zrezygnowali ze względu na to, że podatek od tego, podatek od tamtego. I co wtedy takiemu przedsiębiorcy, sprzedawcy, który sprzedaje jakieś rękodzieło czy wypieki zostaje? Nic, nawet ze składniki nie zwróci. 

- Twoim pierwszym krokiem, żeby włączyć się w to takie aktywne życie było kandydowanie do samorządu. 

To był kwiecień 2024 roku. Postanowiłem, żeby zostać radnym suwalskim. Nie posłem, nie kimś innym, tylko radnym miasta Suwałki. Chciałem zobaczyć na czym polega praca radnego, jak to wszystko działa tutaj od podstaw, czyli w społeczności lokalnej. 

- Co chciałeś zmienić jako radny? Jaki miałeś pomysł na rozwój Suwałk? 

Jeśli chodzi o rozwój Suwałk, miałem pomysł, aby zaangażować młodzież suwalską i dać im głos. Bo zazwyczaj pomysły na temat młodzieży mówią osoby, które nie mają związku z młodzieżą. Są to pomysły narzucane. A jeśli młodzież coś zaproponuje, to jest cenzura. Bo Rada Miasta, czy prezydent musi zdecydować, czy dla młodzieży na coś pozwolić, czy nie. Było wiele kwestii, typu na przykład strefa przeciw paleniu przy szkole w Suwałkach. To była strefa antysmogowa, czy coś w tym stylu. Co dla mnie było złym pomysłem, ze względu na to, że jeśli uczniowie pełnoletni szkoły, chcieliby zapalić, to lepiej, aby zapalili przed szkołą niż po toaletach w szkołach. Moim pomysłem było stworzenie centrum międzypokoleniowego. To byłoby takie miejsce, w którym ludzie starsi i młodsi wymieniają się właśnie takim swoim perspektywą, doświadczeniem, grają w planszówki, gierki, gdzie seniorzy mogą nauczyć się korzystania z telefonów, zrobić jakieś podstawowe warsztaty z tego, jak używać Facebooka, czy jak zrobić takie podstawowe czynności, aby nie było, że tworzy się bariera i że młodzi uważają starszych za bumerów. Aby pokazać, że to są ludzie z doświadczeniem, ale również w drugą stronę, że młodzi nie są jacyś nieodpowiedzialni, że są osoby młode odpowiedzialne, aktywne i ambitne, że każdy z nas ma już taki wstępny plan na siebie. Jeden chciałby rapować, drugi chciałby zająć się polityką czy samorządem. Kolejna osoba chciałaby zostać artystą, czy inna osoba chciałaby zostać przykładowo influencerem. I że to nie są jakieś naściższe wymysły współczesnego świata, tylko że mamy jakieś argumenty za i przeciw temu pomysłowi. I to byłoby miejsce takich spotkań, aby po pierwsze zintegrować miejską społeczność. Bo w Suwałkach miejsce dla młodzieży w większości to Suwałki Plaza była czyli galeria. Właśnie tam dzieciaki pod Plazą siedzą sobie same. A to przeszkadzało osobom, które robiły zakupy. Często młodzież, dzieci po prostu nie wiedziała co ma zrobić. Bo co ma zrobić w weekend lub w niedzielę niehandlową. Poza tym chciałbym, żeby powstała świetlica miejska, w której właśnie osoby starsze i młode możnaby integrować. Bo są często świetlice wiejskie w powiatach lub właśnie w których są dzieci i osoby starsze tak działają. Osoby starsze pieką sobie jakieś ciasta, są jakieś koła gospodyń, różne artystyczne działania. A osoby młode sobie grają w jakichś warsztatach, spędzają czas. I chciałam, aby powstało coś takiego w Suwałkach. Bo istnieją niby świetlice środowiskowe, ale są przy danym kościele dla danej wspólnoty. A chciałam coś takiego od miasta dla mieszkańców, w którym bez względu na to z jakiej wspólnoty jesteś, z której części Suwałk, możesz przyjść, możesz poznać kogoś, pograć, porozmawiać. Osoby by były, które by pomogły w lekcjach, wytłumaczyły i udzieliły jakiegoś wsparcia. Bo nie każdy rodzic rozmawia z dziećmi o ich problemach. 
 


- Ale Ty kandydowałeś do Rady Miasta nie z komitetu o nazwie Platforma Obywatelska. Były komitety obywatelskie o różnych skomplikowanych nazwach. W każdym razie one nie kojarzyły się z żadną partią. Chyba tylko PiS startował pod herbem PiS?

Ja startowałem z komitetu Koalicji dla Suwałk Bożeny Kamińskiej, a komitet PO nazywał się Wspólne Suwałki. 

- Odpowiedz mi, dlaczego startowaliście pod nazwą Koalicja dla Suwałk, a oni pod nazwą Wspólne Suwałki zamiast - par excellence - pod nazwą partii? 

Przede wszystkim, że my nie chcieliśmy oszukiwać wyborców. Ich komitet był po to, aby pod szyldem takiej bezpartyjności, pod szyldem jakiejś inicjatywy mieszkańców wprowadzić do Rady ludzi na jedynkach. A na jedynkach były osoby z Platformy lub osoby, które planowały przyjść do Platformy. 

- A u Was? 

U nas były osoby ze Szlachetnej Paczki, osoby z różnych inicjatyw, czy to jak organizowałam laurkę dla seniora, czy sprzątanie świata. To były osoby, które działały.  Startowała pani poseł Bożena Kamińska, ale ze względu na to, że poprosiłam ją, aby trochę swoją rozpoznawalnością w Suwałkach mogła patronować komitet, abyśmy mieli chociaż trochę większe szanse, aby wejść do tego samorządu. 

- Nazywaliście się Koalicja dla Suwałk. To przypadkowa nazwa? Czy chodziło o to, żebyście się kojarzyli właśnie z tą siłą polityczną, jaka jest koalicja? 

Chcieliśmy uczciwie kojarzyć się z partią jako siłą polityczną. Tak, aby nie było tak, że wyborca Platformy, czy wyborca Hołowni czy lewicy szedł do wyborów i nie widział swojego komitetu. Nie wie na kogo ma zagłosować, bo nazwa wspólna Suwałki nic mu nie mówi. I wtedy, gdy wierzyłam właśnie w Platformę, w te ideały, uważałam, że to będzie dobra nazwa, aby po pierwsze wprowadzić ludzi, którzy serio chcą działać dla miasta i mają pomysły. I przede wszystkim ludzi młodych, bo są radni, którzy od X lat siedzą w tej racie i tylko wierą w pieniądze, nic nie robią. 

- Wierzyłeś w to, że partia polityczna pomoże ci w realizacji tych twoich szlachetnych idei, szlachetnych pomysłów. W którym momencie straciłeś albo zacząłeś tracić wiarę? Bo to chyba nie była sytuacja, że wstałeś konkretnego dnia i pomyślałeś sobie o nie, to się nie uda. 

To było w trakcie kampanii samorządowej. Co tam się takiego zdarzyło? Wydarzyło się to, że Komitet Wspólnych Suwałk wieszał banery rannych na balkonach i miejscach, które były zapisane jako zabytki. A nam, gdy chcieliśmy powiesić baner na jednym balkonie, który był zapisany jako zabytek, konserwator nie wyraził zgody. Oni wieszali w takich miejscach, w których potrzebna jest zgoda urzędników, a kiedy wy chcieliście zrobić to samo, okazało się, że urzędnik się nie zgodził. Ale też inne kwestie, takie chamskie małe zachowania. Ich kandydaci zaklejali nasze plakaty na słupach, które były właśnie przeznaczone do wieszania plakatów. To nie było na zasadzie, że o jest miejsce obok, to powieszę obok. To by było perfidne powieszenie na naszym plakacie lub podkopywanie słowne, że ktoś kogoś widzi na mieście i mówi słowa, których nie chciałbym cytować, ubliżając nam, że jesteśmy mniejszym komitetem, nie damy rady i demotywując, że oni są lepsi. Cały konflikt zaczęło się od tego, że dla pana obecnie posła Jacka Niedźwiedzkiego mandat radnego w Radzie Miejskiej okazał się chyba zbyt mało opłacalny. Zależało mu, aby zostać posłem bez względu na to, jak będzie musiał dojść do tego. 

- Wygląda na to, że Jacek Niedźwiecki w twojej opowieści pojawi się jako taka postać wyjątkowo antypatyczna. Skąd masz takie spostrzenia? Dlaczego uważasz, że właśnie skąd ta niechęć do niego? Z czego to się wzięło? Przecież współpracowałeś z nim.

Wzięło się to właśnie z tej współpracy, bo na początku to była dobra współpraca, ale do momentu, kiedy ja chciałem pogodzić Platformę Obywatelską w Suwałkach, bo był właśnie ten podział między panią Anną Naszkiewicz, wtedy wiceprzewodniczącym Rady Miasta Jackiem Niedźwiedzkim, a byłą dwukadencyjną posłanką Bożeną Kamińską, a ja jako osoba młoda wierzyłem, że da się ich pogodzić i poszedłem na wydarzenie, bo była kampania Platformy Obywatelskiej Kiej to jest przyszłość we województwie podlaskim. Poszedłem na wydarzenia organizowane przez Jacka, a potem pojechałem do powiatu na wydarzenia Bożenia Kamińskiego. No i w tym momencie Jacek stwierdził, że wbiłem mu nóż w plecy i mam zdecydować, czy jestem po jego stronie, czy po stronie Bożeny Kamińskiej. Następnego dnia, kiedy byłem w biurze Platformy - bo tam codziennie bywałem, aby pomagać w pisaniu tych przemówień, nagrywaniu tiktoków, czy w innych kwestiach związanych z Platformą - to skrzyczał mnie i powtórzył to samo. Powiedział, że wbiłem mu nóż w plecy, tak się nie robi i mam zdecydować się, czy chcę współpracować z nim, czy z Bożeną Kamińską i że jeśli nie z nim, to mam odstawić klucze do biura, do skrzynki i koniec tematu. 
 

 

Przemysław Sarosiek

Aktualizacja: 11/08/2025 13:16
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do