Reklama

Płonęło około tysiąca hektarów bagiennych łąk w Biebrzańskim Parku Narodowym

Kiedy cała Polska zmaga się z epidemią koronawirusa, podlascy strażacy już od ponad tygodnia z przerwami walczą z żywiołem ognia na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Tam pożar objął obszar około tysiąca hektarów. Płoną trawy i lasy, do których jest utrudniony dostęp, ponieważ na bagna nie da się wjechać ciężkim sprzętem.

Pożary na bagnach to najtrudniejsze zadanie gaśnicze, z którym strażacy muszą sobie poradzić po raz kolejny. W przeszłości bowiem paliły się już torfowiska i trawy, także trzcina i okoliczne lasy. Tym razem jest podobnie, ponieważ na miejsce nie można dojechać ciężkim sprzętem. Całość akcji gaśniczej utrudnia wiejący wiatr, który w błyskawicznym tempie rozprzestrzenia ogień na kolejne rejony.

Jeszcze 12 kwietnia 2020 roku o godzinie 11.20. grajewscy strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze suchej trawy i trzciny na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Było to w okolicach miejscowości Mścichy w gminie Radziłów. Pożar zauważył jeden z mieszkańców miejscowości Mścichy, który nie potrafił przekazać bardziej szczegółowych informacji odnośnie zdarzenia. W każdym razie strażacy od razu udali się na miejsce, gdzie działania ratowniczo-gaśnicze prowadzono głównie przy użyciu tłumic i łopat, a w miejscach, w których znajdowały się cieki wodne, wykorzystywano pompy pływające i podawano prądy gaśnicze wody.

Szybko okazało się, że to nie wystarczy, ponieważ teren i roślinność jest sucha i ogień zaczął się rozprzestrzeniać błyskawicznie w zupełnie innych miejscach. Tylko wczoraj z żywiołem ognia trzeba walczyć już na obszarze około 1000 hektarów. Z uwagi na niedostępność terenu, w akcji gaśniczej brało udział wielu strażaków, ale także i trzy samoloty gaśnicze Lasów Państwowych. Zrzucały one wodę w tych najbardziej niedostępnych miejscach, do których nie da się dojść pieszo.

Co roku w marcu i kwietniu płoną trawy na łąkach i nieużytkach. Często wskutek lekkomyślności, mylnego przekonania, że palenie traw ma rzekomo spowodować szybszy odrost i użyźnić glebę, co nie jest prawdą. Tymczasem ogień niszczy hektary łąk, wymyka się spod kontroli. W płomieniach żywcem giną zwierzęta, zniszczeniu ulega gleba, a tak ukochane przez miłośników Biebrzy ptaki tracą lęgi. W naszym parku narodowym gaszenie, z uwagi na trudny dojazd, jest nie tylko kosztochłonne, bo angażuje dużo służb (nie wspominając o deficytowej wodzie). W ubiegłym roku same koszty ochrony przeciwpożarowej, poza pracą służb wyniosły ponad 65 tys. zł” – informuje Biebrzański Park Narodowy na swoich stronach internetowych.

- Akcję utrudnia wiatr, który wieje ze zmiennych kierunków. I nawet jeśli udaje się ugasić ogień, po jakimś czasie pojawia się on znowu. W akcji wykorzystywane są dwa samoloty gaśnicze, w drodze jest trzeci. W tej chwili jest od kilku do kilkunastu ognisk pożaru, sytuacja jest zmienna – informował jeszcze w miniony poniedziałek przed południem zastępca naczelnika wydziału operacyjnego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku Wojciech Łapiński.

Sytuacja była bardzo poważna, ponieważ dym z płonących bagien i torfowisk jest gęsty i utrudniał oddychanie okolicznym mieszkańcom kilku miejscowości. Miejscami również ograniczona jest widoczność, więc kierowcy musieli uważać, bo nagła zmiana kierunku wiatru powodowała też przemieszczanie się chmury gęstego dymu.

Jak twierdzą leśnicy, wiele z pożarów lasów to efekt celowych podpaleń lub skrajnej lekkomyślności, między innymi wypalania traw na sąsiadujących łąkach, porzucania niedopałków papierosów. Dlatego proszą wszystkich o przestrzeganie przepisów i nie używanie otwartego ognia w lesie poza miejscami specjalnie do tego przeznaczonymi oraz w promieniu 100 m od lasu. Przypominamy, że w 2019 roku w Biebrzańskim Parku Narodowym spłonęło aż 211 ha terenów otwartych: łąk i nieużytków. Lasów spłonęło 2,5 ha. Aż 19 spośród wszystkich 21 pożarów w tym parku narodowym miało miejsce właśnie w miesiącu kwietniu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: grajewo.straz.bialystok.pl i bialystok.lasy.gov.pl)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-04-23 00:03:42

    Te gaszenie pożaru za pomocą samolotów odbywa się z lotniska na Krywlanach z tego jak to pani pisze paska startowego. Gdzie gdyby nie las samosiejka można by ściągnąć cięższy samolot gaśniczy np. Canadair CL-415 i zamiast 1700 litrów wody zrzucać jednorazowo 2900 litrów. Jak były pożary w Szwecji to samoloty ściągano z Francji i Włoch np. Dziś operowały 3 dromadery z Białegostoku i 3 z innej bazy na mazurach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-04-23 00:04:19

    Te gaszenie pożaru za pomocą samolotów odbywa się z lotniska na Krywlanach z tego jak to pani pisze paska startowego. Gdzie gdyby nie las samosiejka można by ściągnąć cięższy samolot gaśniczy np. Canadair CL-415 i zamiast 1700 litrów wody zrzucać jednorazowo 2900 litrów. Jak były pożary w Szwecji to samoloty ściągano z Francji i Włoch np. Dziś operowały 3 dromadery z Białegostoku i 3 z innej bazy na mazurach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do