Reklama

Podjazdu dla wózków inwalidzkich nie będzie bo w Parku jest za duże zadrzewienie

Jest takie powiedzenie: „Dla chcącego nic trudnego”. Od dawna bowiem wiadomo, że jak ktoś czegoś nie chce, to będzie szukał wszelkich powodów, aby tego czegoś nie zrobić. Tak wydaje się być w sprawie podjazdu dla wózków inwalidzkich w Parku Centralnym w Białymstoku.

Likwidacja barier architektonicznych to w większej lub mniejszej części wciąż pięta achillesowa wielu samorządów w Polsce. Choć pewne kroki zostały poczynione w tym kierunku, aby osoby niepełnosprawne miały możliwość korzystania z różnych obiektów użyteczności publicznej, wiele z nich wciąż pozostaje niedostępnych dla osób, które nie są w stanie samodzielnie się poruszać. W Białymstoku jednym z takich miejsc jest Park Centralny położony na wzgórzu, obok sklepu „Central”.

Temat dostępności tego miejsca dla osób niepełnosprawnych podjął niedawno jeden z radnych. Zwrócił się z interpelacją do prezydenta Białegostoku, w której prosił o wybudowanie podjazdu dla wózków inwalidzkich. Bo choć Park Centralny istnieje od dziesiątek lat, osoba niepełnosprawna wciąż nie jest w stanie samodzielnie się tam dostać. Park jest położony na wzgórzu i dla chętnych na spacery po parku są dostępne schody. Jak wiadomo, wózek inwalidzki po schodach nie pojedzie.

Do Parku Centralnego wjazd jest możliwy wyłącznie od strony ul. Kalinowskiego (przy Teatrze Lalek), co jest problematyczne dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, rodziców z dziećmi w wózkach czy rowerzystów. Od strony Sosnowskiego, a także Placu NZS są wyłącznie strome schody, po których nie ma możliwości wejścia dla ww. osób. Umiejscowienie nowego podjazdu np. od ul. Sosnowskiego umożliwi szybsze dojście do Parku bez konieczności przemieszczania się aż do Teatru Lalek” – napisał w swojej interpelacji radny Jarosław Grodzki.

Z odpowiedzi udzielonej przez zastępcę prezydenta Białegostoku Rafała Rudnickiego dowiadujemy się jednak, że podjazd nie może być zbudowany. A powodem jest zbyt duże zadrzewienie Parku. No któż by się spodziewał, że w parku może znajdować się dużo drzew? No nikt. To musiało być sporym zaskoczeniem i dla zastępcy prezydenta, i urzędników, którzy z pewnością musieli zgłębić temat zanim odpowiedzieli radnemu.

Duże zadrzewienie Parku Centralnego nie jest jedynym powodem, dla którego podjazd dla wózków inwalidzkich nie będzie mógł być zbudowany. Problemem okazało się być również to, że kompleks znajduje się pod ochroną konserwatorską, gdyż na wzgórzu jest zlokalizowany Pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej. Budowa podjazdu musiałaby więc mieć zgodę konserwatora zabytków i być uzgodniona z Miejskim Konserwatorem Zabytków, który podlega kompetencyjnie Prezydentowi Białegostoku. A poza tym… to samo co zwykle.

Informuję również, że w bieżącym roku brak jest środków finansowych w Budżecie Miasta na realizację przedmiotowej inwestycji. W roku budżetowym podejmiemy działania zabezpieczające środki finansowe, aby sprostać oczekiwaniom mieszkańców w tej sprawie” – czytamy w odpowiedzi Rafała Rudnickiego na interpelację radnego.

Być może w przyszłym roku zastępca prezydenta spodziewa się więc z jakiegoś powodu mniejszego zadrzewienia w Parku Centralnym i uda mu się porozmawiać z podległym pracownikiem, aby uzgodnić zakres inwestycji w postaci podjazdu dla wózków inwalidzkich. Nas zaś niezmiennie zastanawia, co powoduje, że tego rodzaju dokumenty, z kuriozalnymi stwierdzeniami, są cały czas produkowane w urzędzie miejskim.

(Cezarion/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Tadeusz Walesieniuk - niezalogowany 2022-06-23 22:05:34

    Obecnie niepełnosprawni są co najmniej tak samo a możne nawet bardziej roszczeniową grupą niż tęczowi trans-aktywiści. Kiedyś kaleka żył z pokorą, akceptował swoją chorobę i rozumiał, że z tego powodu nie będzie mógł uczestniczyć w pewnych aktywnościach życia społecznego. Dzisiaj taki inwalida idzie np. na studia techniczne typu energetyka i przez 5 lat uprawia swoją propagandę "hurr durr jeżdżę na wózku ale jestem równy i też mam prawo pracować przy obsłudze stacji transformatorowych". Niestety, mamy takie czasy, że wykładowca nie może mu powiedzieć wprost, że dla osób takich jak on nie ma miejsca na uczelni. Później kończy studia i okazuje się, że ze względu na kalectwo nikt go nie weźmie do pracy, zmarnował 5 lat życia a jedyne co może robić to sklejanie żółwi z muszelek w jakiejś spółdzielni inwalidów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do