Połamane drzewa, gałęzie na drogach, a w efekcie nieprzejezdne drogi i ulice - takie były efekty porywistego wiatru, jakie moglibyśmy w weekend zobaczyć w Białymstoku i okolicach. Strażacy interweniowali kilkadziesiąt razy, ale na szczęście nie otrzymywali zgłoszeń o tragicznych zdarzeniach.
- Wbrew pozorom interwencji tak dużo nie było. Bardziej wiało niż wyrządzało szkody - uspokaja Paweł Ostrowski, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Pierwsze zgłoszenie związane ze skutkami porywistego wiatru białostoccy strażacy otrzymali 7 listopada o godzinie 12.48. W miejscowości Grochy na drodze zalegały połamane gałęzie i należało je usunąć.
Kolejne zgłoszenie dotyczyło ulicy Krańcowej, gdzie konar leżał na chodniku i tym samym uniemożliwiał bezpieczne poruszanie się pieszym. Drzewa na chodnikach leżały również w parku miejskim Planty. Podobnie było przy ulicy Pogodnej 3, gdzie interwencja strażaków była niezbędna.
- Powalone drzewo usuwaliśmy również z ulicy w Kleosinie. Z kolei następną interwencję podjęliśmy w Białymstoku. Tu przy ulicy Jagodowej 7 świerk przewrócił się na dom - opowiada Paweł Ostrowski.
Powalone drzewa uniemożliwiające ruch strażacy usuwali także z szos w miejscowościach Pawły, Wólka Ratowiecka, Hermanówka, Żywkowo, Skrybicze, Krasne, Niewodnica Kościelna.
Potem interwencje dotyczyły znowu Białegostoku. Najpierw trzeba było usunąć złamane drzewo, które oparło się o dach bloku przy ulicy Konopnickiej 2A. Z kolei przy Krętej i 42 Pułku Piechoty na jezdniach leżały konary.
- Otrzymaliśmy też telefon, że przy ulicy Stromej 9 nad ulicą zwisa złamane drzewo. Oczywiście strażacy interweniowali - dodaje Ostrowski. I podkreśla, że białostocka straż pożarna nie zarejestrowała w weekend zgłoszeń o zdarzeniach, w których ktoś ucierpiał z powodu zniszczeń będących następstwem porywistego wiatru. Nie było np. przypadku, by drzewo przewróciło się na jadący samochód.
Ostatnia interwencja miała miejsce o godzinie 4.33.
Komentarze opinie